PRZEWODNIK PO BIEGANIU || Trening to tylko dodatek do życia, a nie samo życie. Pamiętajmy o tym

2022-03-21 08:16:25(ost. akt: 2022-03-21 08:59:27)
zdjęcie ilustracyjne

zdjęcie ilustracyjne

Autor zdjęcia: pixabay.com

Czasami trenujemy tak, jakbyśmy się bali, że ukradną nam kilometry. Codziennie widzę taką zachłanność w dążeniu do poprawy rezultatów. Szczególnie u męskiej części biegowego świata. Tego młodszego, tak przed 40-tką.
To właśnie wtedy syndrom zagrożenia upadkiem sprawności nadciąga na nasze zachowania jak burza. Zaniepokojeni utratą wielorakiej radości z życiowych uciech gwarantowanych młodszym bytem wybieramy się na ścieżkę poprawy krążeniowo-oddechowej.

Przeżyłem ten stan. Jeszcze młody, a już na minusie. Biologia upomniała się o swoje. Nie zatrzymamy czasu. Jednak akceptacja zmian w metryce w fizycznym w odczuciu jest możliwa w zrozumieniu. Wprowadzenie ich w wewnętrzną symbiozę również. Tylko jak dotrwać bez większego uszczerbku w biegowym zdrowiu do starszego wieku? Goniąc biegowe marzenia wielu z nas nie myśli o tym. Czy tu i teraz, bez pytań co potem rozgrzesza błędy?

Co jest powodem, że 30, 40-latkowie nagle szaleją na różnych mniejszych i większych ultra wyzwaniach, zamiast cieszyć się spotkaniem w gronie biegowych przyjaciół w wielopokoleniowym peletonie? Po 30-tce jesteśmy na równi pochyłej ilości i jakości mięśniowych i tlenowych przemian. Wiedza, jak obronić się przed upadkiem fizycznych możliwości, nie przekraczając granicy wewnętrznej tolerancji powinna być obok nas na treningu i studzić emocje. Egoizm niezbędny w sporcie wyczynowym potrafi bardzo poszarpać nie tylko amatorem, dotyka również jego otoczenia. Obserwując mistrzowskie zmagania nie widzimy pracy, którą trzeba wykonać, aby tam się znaleźć. Czasami cena za podziw jest zbyt wysoka.

Trzeba popatrzeć na siebie z boku zadając pytanie: czy my nie wpadamy w pułapkę, którą na siebie zastawiliśmy w potrzebie sportu?


Może czujemy się przegrani nie stając na podium i ogarnia nas narastające poszukiwanie każdego sposobu, aby poprawić rekord życiowy? Często nieświadomie pogarszając sytuację dokładamy w przegrzanym fizycznie i psychicznie układzie kilometry zamiast przez kilka dni odpocząć w błogim lenistwie i kompensacyjnym treningu.

Wszystko wokół wymaga od nas wyników, poprawy osiągnięć. I my też od innych tego oczekujemy. Rozliczamy dzieci z czwórki po sprawdzianach pytając: a dlaczego nie piątka, czy szóstka? A jaką ocenę dostał kolega, koleżanka? Nakręcamy w sobie spiralę wyścigu kodującego się w podświadomości. Nikt nie chce być gorszy. W pewnym momencie staje się to normą. Może mięśniowa pamięć szkolnego wychowania fizycznego tak nas zaprogramowała. Po sprawdzianie biegowym w odczuciu wyplutych płuc ocena nas dołowała. Teraz chcemy się odegrać.

Psychologia wysiłku sportowego, to również psychologia wychowania pokolenia. Wychowania czasami pozbawionego radości z tego, że jestem tu i taki. Że mam możliwości, ale nie wszędzie. To drogowskaz nie tylko w sporcie. Trzeba się tego nauczyć samemu, czasami w trudnej szkole biegowego życia. Endorfiny nakręcające nasze ambicje uruchamiają myśli o sportowej dominacji. Pojawiają się w cyklu energetycznym spalania tłuszczy. Euforyczne odczucia, to ich zasługa. Nieobecne w dostatku przez nieaktywne lata, zastępowane przez inne pobudzacze dokładają w kumulacji do biegowego pieca. Są jak narkotyk, zaczynają niezauważenie nami rządzić. Poszukujemy ich coraz więcej licząc na osiągnięcie celów. Przetrwałem takie ataki w przeszłości zawodniczej. Zauważyłem aneksję biegowego terytorium wiele lat później. Pociąg z napisem "wynik" – odjechał.

Trzeba być naprawdę bardzo czujnym, aby nie wpaść w pułapkę uzależnienia w startowo-treningowej pasji.


Chemia komórkowych przemian decyduje o wszystkim, wpływa na nasze zachowania. Biochemiczny mechanizm dowozi prochy i kusi. Określa sukcesy i upadki. Po powrocie z treningu mamy w sobie więcej energii do działania i jesteśmy jacyś tacy mniej czepialscy. Chcemy więcej. Czujemy się nakręceni. I dobrze, tylko spokojnie. Pamiętając, że to małe "dilowanie" z narkotykiem, który mamy przy okazji wysiłku, może nas wepchnąć w czeluść zapomnienia się w bieganiu. Może przynieść nam poważne kontuzje i kłopoty krążeniowe. Planowanie treningu w codziennych obowiązkach i traktowanie jego, jako dodatku do życia, a nie życie jest konieczne w amatorskim świecie sportu. Z wiekiem trzeba obniżyć poprzeczkę.

Uciekajmy przed samym sobą w treningu tworząc grupy wzajemnego wsparcia. Poszukajmy kogoś z doświadczeniem, zaufajmy mu i wspólnie określmy ścieżki biegowej przestrzeni. Wspierajmy się wzajemnie w kortyzolowych upadkach, czy endorfinowych nadwyżkach. Otoczmy również przyjaznym pomocnym biegowym krokiem tych, którzy ślepo prą do przodu, zapominając o zdrowej przyszłości. Podzielmy całość dnia na obowiązki zawodowe i rodzinne. Ustalmy czas pracy endorfinowej fabryki. Niech wszystko toczy się w zaplanowanym czasie pracy, wypoczynku, treningu i startu w zrównoważonym wymiarze.

Tak jest najlepiej, aby przetrwać w pogoni za minionym czasem. To jest gwarancja, że zostaną w nas siły i środki na truchtanie w drugim półwieczu życia. Bieganie na tym etapie smakuje wyjątkowo. Doznania obecne wtedy są nieporównywalne z tymi sprzed półwiecza. Zrozumienie przychodzi z wiekiem. A zrozumieć - to znaczy wybaczyć. I nie chodzi tu o wybaczanie innym odczuwanych przykrości. To wybaczenie organizmowi jego niedoróbek, które wcześniej nie zaprowadziły nas na olimpijskie szczyty. Poczucie olimpizmu w amatorskim sporcie to najpiękniejszy medal.

Trening 21-27 marca. To już blisko startowego sezonu – sprawdźmy, ile mamy narzutu na 5 i 10 km.
poniedziałek: rozbieganie z 4-6 x 60-100 m pod górę, biegane zakolami p. 2 min 6-10 km
wtorek: trening z gumami i 30 min rower
środa: rozbieganie z 15 min w tempie rekordu na 10 km, 8-12km
czwartek: rozbieganie 30 min z 5 x 100 m z górki
piątek: wolne
sobota: rozgrzewka + 2x8 min (w tempie rekordu na 5 km) p. 8 min w truchcie i marszu 10-14 km
niedziela: trening kompensacyjny wg uznania

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki


Rok 1977. Paweł Hofman, autor Przewodnika Po Bieganiu, tu na zdjęciu w gazecie "Trybuna Ludu" (sztafeta Olimpii Grudziądz podczas pierwszej zmiany w biegu Sosnowiec — Katowice, Hofman podaje pałeczkę Pawłowi Kamińskiemu)

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5