Wioletta Sostek, nasza SuperSołtys: Znalazłam swoje miejsce na ziemi

2022-03-15 08:30:20(ost. akt: 2022-03-15 15:40:42)
Z wykonanym przez siebie stroikiem

Z wykonanym przez siebie stroikiem

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Wioletta Sostek mieszka w Gubławkach w gminie Zalewo, skąd animuje całe sołectwo Wieprz. W swojej iławskiej pracowni tworzy piękne bibeloty i uczy tego uczestników swoich warsztatów. Poza tym po prostu ma wielkie serce.

– Ludzie mówią, że to nie Wioletta, to anioł.


– Niemożliwe! Ale dlaczego (śmieje się)? Trochę rzeczy robię, może dlatego? Współpracuję z elbląskim stowarzyszeniem "Wystarczy jeden uśmiech". Często im wysyłam zabawki, które zbieramy tu na naszym terenie. Spontanicznie organizujemy z Kołem Gospodyń Wiejskich zbiórki czy wydarzenia, które mają pomóc potrzebującym. Ostatnio zorganizowaliśmy zbiórkę dla Ukraińców. Część darów trafiła do Iławy, a część do Zalewa. Dziewczynce chorej na mukowiscydozę nasze Koło zorganizowało paczkę. Byłyśmy w kontakcie z jej mamą i wiedziałyśmy, że pragnie otrzymać laleczkę. I dostała ją. Ale oprócz tego zorganizowaliśmy koncert charytatywny dla chorej na SMA Julki, na którym śpiewała moja córka Martynka. W podziękowaniu otrzymała grę, którą zresztą zaraz oddała na licytację. Ona kocha śpiewać. Wysłaliśmy ją do Szkoły Muzycznej w Iławie, którą ukończyła w klasie fortepianu. Śpiewu uczy się w Zalewie, a poza tym chodzi do klasy gastronomicznej w Zespole Szkół im. Konstytucji 3 Maja w Iławie. Jest sporą podporą organizowanych przeze mnie akcji. Martynka pomaga, tak jak i ja. Wszystkie moje dzieci takie są. Tak je wychowaliśmy. Mamy trzy dziewczynki (jeszcze Natalia i Karolina) i z każdej jestem naprawdę bardzo dumna. Mają dobre serca. A Martynka sama była chora. Miała wadę serca, jest po skomplikowanej operacji. Teraz już jest wszystko dobrze.

– Zajęła pani trzecie miejsce w całym regionie w tegorocznym plebiscycie SuperSołtys, a pierwsze – w powiecie iławskim. Gratulacje!


– Dziękuję. Choć pewnie już pani wie, że nie robię niczego dla poklasku. W 2016 r. Fundacja "Vade Mecum - chodź ze mną" imienia Sandry Brędowskiej przyznała mi tytuł "Anioła". To fundacja pisarki Moniki Sawickiej i mamy śp. Sandry, Anny Brędowskiej. Ja zostałam "Aniołem", a Martynka "Aniołkiem". Pani Ania, z którą mam szczęście być zaprzyjaźniona, to bardzo dobry człowiek. Moja córka śpiewała też dla jej podopiecznych w Miłakowie, dwa lata temu na święta.
Przed świętami Bożego Narodzenia razem z przyjaciółkami zorganizowałyśmy dla starszego pana zbióreczkę. Przygotowałyśmy pakunek. Nie dlatego, że nie miał środków, tylko wiedziałyśmy, że jest samotny. Pojechałyśmy do niego w mikołajowych czapkach. Pan był naprawdę zadowolony. Tak więc działamy! Bardzo dużo rzeczy, które wykonuję w pracowni, wystawiam na aukcjach charytatywnych. Zawsze się znajdzie ktoś potrzebujący.

– Otacza się pani dobrymi ludźmi.


– Myślę sobie, że jak się jest dobrym, to to dobro wraca. Dlatego swoim mieszkańcom to zawsze powtarzam. A w tych czasach, jakie teraz mamy, to jest najważniejsze: żeby jeden drugiemu pomagał. Ale też bardzo ważna jest integracja. Trzeba się spotykać. Być razem. W Gubławkach mamy co roku, odkąd jestem sołtysem, zawody wędkarskie. Mieszkańcy się zbierają, kupujemy puchary. To rodzinne zawody, więc i dzieci łowią ryby. Organizujemy festyny, spotkania, na przykład z okazji Dnia Kobiet.
My wszyscy w gminie Zalewo, jako mieszkańcy wszystkich sołectw, się ze sobą przyjaźnimy. Jeśli potrzebuję pomocy, śmiało dzwonię do innych sołtysów. I oni... już są. Tak było na przykład przy organizacji charytatywnego koncertu. Wystarczył telefon i usłyszałam: "Pomożemy". Jesteśmy dla siebie na wyciągnięcie ręki. To jest bardzo fajne! I bardzo przydatne. Podkreślę: sołtysi w naszej gminie są super!


– Dla pani to nie zaskoczenie, że potrafimy współdziałać?


– I tak, i nie. Od lat widzę, jak ludzie z mojego otoczenia, bliższego i dalszego, potrafią połączyć siły. Ale żeby aż tak? Naprawdę jestem dumna z Polaków. Nie wiedziałam, że aż tylu mamy dobrych ludzi. W takich trudnych czasach okazuje się, kto jest jakim człowiekiem. Na kogo można liczyć. Polska przejdzie do historii tym, co teraz robi.

– Wróćmy do pani. Pochodzi pani z Iławy.


– Właśnie tak. I spotkałyśmy się w mojej pracowni decoupage'u w Iławie. Częściowo więc wróciłam "na stare śmieci". Codziennie wracam jednak do Gubławek, bardzo się z tą wsią związałam. Tam jest już moje miejsce na ziemi. I to od dwudziestu lat. Zanim zostałam sołtyską, ponad dziesięć lat byłam w radzie sołeckiej. Poprzednia sołtyska mnie naznaczyła na swoją następczynię (śmieje się). W Gubławkach czy w ogóle w sołectwie mieszkańcy wykonali własnymi rękoma.
Te rzeczy, które tworzę ja własnymi rękoma... Lubię to, wręcz kocham. Jak już zaczęłam, to nieważne, czy pierwsza czy druga godzina w nocy – muszę dokończyć. Już w dorosłym życiu skończyłam szkołę i jestem technikiem florystą. Mogłabym pracować na przykład w kwiaciarni. Florysta dziś to nie tylko kwiaty, nie tylko wiązanki. To także decoupage. Uczyłam się też strojenia sal weselnych, kościołów itp. A z moim zacięciem artystycznym to fach w ręku. Chociaż nie po to tam poszłam, a po to, by się czegoś więcej nauczyć. Żeby poznać pewne techniki. Robię stroiki wielkanocne, zaplatam wianki. Nauczyłam się tego w szkole. A teraz ja przekazuję wiedzę i umiejętności innym. A w wolnych chwilach piszę wiersze. Ostatnio napisałam o Ukrainie. Bo to mi w sercu grało.


Edyta Kocyła-Pawłowska



2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B