PRZEWODNIK PO BIEGANIU || Dwa pokolenia trenerów. Czasami to dwie strony barykady...

2022-01-24 08:21:33(ost. akt: 2022-01-24 08:54:30)
zdjęcie jest tylko ilustracją do artykułu

zdjęcie jest tylko ilustracją do artykułu

Autor zdjęcia: pixabay.com

Wynik sportowy jest wykładnią wielu czynników. Ocena zewnętrzna często jest krzywdząca nie tylko dla zawodników, również dla prowadzących ich trenerów. Mistrzostwo sportowe zaczyna się po wielu latach szkolenia.

Mistrzostwo jest dostępne dla wszystkich, którzy potrafią znaleźć w sobie gen zwycięstwa. A on jak św. Graal. Istnieje, tylko jak go znaleźć?


W szkoleniu lekkoatletycznym można usłyszeć zdanie „Lepiej dobrze stać, niż źle biegać”. Od postawy zaczyna się wszystko. Usprawnienie wnętrza trwa latami. Nie wszystkim wystarcza cierpliwości. Przeskakiwanie etapów szkolenia na skutek natychmiastowej potrzeby wyniku jest częste. Oczekiwanie środowiska, w którym obracają się zawodnicy, wymusza drogę na skróty. Trener balansuje między młotem, a kowadłem. Musi mieć skórę bawoła, aby nie reagować na anonimowe oceny.

Jeżeli dotyczą one kibiców, emocje można zrozumieć. Gorzej, jeżeli pod internetowym nickiem ukrywają się ci, którzy mają za sobą trenerską przeszłość. To duża słabość tych postaci. To jednostki, które rozstając się ze sportem w praktyce, mentalnie czują związek z nim. Oceniając zapominają, że sport wykonał skok pokoleniowy. Młodym trenerom trudno zrozumieć te postacie.

Zaczynałem swoją przygodę ze szkoleniem w czasach, w których na treningach pojawiali się posiadający sprawność podwórkową zawodnicy. Sztuka trenerska opiera się na zasadzie: nie wolno popsuć tego co ma w sobie młody człowiek. Mając zawodnika z naturalną wytrzymałością poniżej 3 min/km bez treningu, można było go szybciej wprowadzić na salony wyniku. Teraz taka baza to rzadkość. Trenerzy są zadowoleni, jak zaczynający szkolenie młodzik łamie 4 min/km.

Zawodnik jest tworzony od podstaw. Samo wprowadzenie do rywalizacji potrzebuje wyprowadzenia ze strefy leniwego komfortu. Każdy najdrobniejszy postęp wymaga pochwały. Każdą łzę porażki trzeba zamienić w pracę następnego dnia, aby zawodnik czuł, że tkwi w świecie, który ma sens. To wymóg tych czasów.

Wiele lat wcześniej nie liczyły się odczucia młodych ludzi obecnych w sporcie. To był temat tabu. Wielu z nich zapłaciło cenę psychicznego rozliczenia.


Wielu trenerów odeszło ze społecznego zawodu z różnych przyczyn. Ich miejsce zastąpili młodzi pasjonaci. Często, to nauczyciele w-fu po godzinach wprowadzający w arkana mistrzostwa swoich uczniów. Muszą poświęcić czasami kilka lat na to, aby wskoczyli na poziom centralnej sportowej rywalizacji. Muszą pouzupełniać ubytki zaniedbanej sprawności, zmierzyć się często z całym zewnętrznym światem sportu, w którym brakuje wszystkiego: bazy, atmosfery, wsparcia, finansów i mądrych podpowiedzi. A w nadmiarze jest ocena ich pracy.

Trener/trenerka – z nazwy osoba zajmująca się szkoleniem sportowym. Tytuł przysługujący kiedyś po studiach ukierunkowanych, teraz jest inaczej dostępny. Aby zostać trenerem droga nie jest tak szybka, jak się niektórym wydaje. Trener Polskiego Związku Lekkiej Atletyki wcześniej musi ukończyć kurs instruktora PZLA wystarczający do prowadzenia grupy, lub skończyć specjalizację na uczelni sportowej nadającą tytuł instruktora.

Trenerskie kursy, to już tylko podyplomówki na AWF-ach, lub patronaty w dokształcaniu PZLA. Rzadko kto jednak pcha się w dalszy rozwój tytułów. Bo i po co? No i za co? To tysiące złotych często wyrzucone w błoto. Nikt nie zwróci tej kasy w klubach, stowarzyszeniach sportowych. Setki godzin dokształcania stoi w sprzeczności z pracą zawodową, również tą w szkole. To nie jest pożądana specjalizacji w oświacie. W sporcie wyczynowym też nie otwiera drzwi do eldorado.

Aby spełnić wymagania na trenera PZLA trzeba mieć ukończone 21 lat, posiadać aktualną licencję instruktora PZLA, udokumentowany i weryfikowany przez PZLA dorobek szkoleniowy, uczestniczyć w konferencjach szkoleniowych i naukowych z zakresu teorii i praktyki treningu oraz innych nauk wspomagających proces treningowy. Ma to zapewnić trenerom zaawansowany poziom edukacji w zakresie wybranej grupy konkurencji w okresie minimum 4 lat od uzyskania ostatnich kwalifikacji. Niekaralność, to wymóg dodatkowy do pracy z młodzieżą.

Jak się zagłębimy w te wymagania, to uświadamiamy sobie jak trudno zostać trenerem PZLA. Nawet jak młodzi instruktorzy poświęcą wiele dla uzyskania tego tytułu i wydrenują kieszeń, to i tak niewiele zmienia się ich pozycja w trenerskim fachu. Dlatego AWF-y w podyplomówkach nie mają chętnych.

Młodzi instruktorzy, jak sami nie zadbają o swoją wiedzę, to nikt im nie pomoże. W małych środowiskach nie mają się od kogo uczyć. W dużych podpatrują starszych, często pracując na ich potrzeby. Metody treningu, sposób jego realizacji, rozmowy z zawodnikami. Cała otoczka organizacji szkolenia łącznie z pozyskiwaniem funduszy spada na ich barki często przytłaczając pasję. Pozostaje im książka, Internet i wiedza konfrontowana podczas zawodów, obozów sportowych z nauką na własnych błędach.

Planowanie obciążeń, organizacja wyjazdów, zawody, zgrupowania, stres i godziny spędzone na treningu często pozbawionego bazy sportowej wynagradza uśmiech zawodników. To wdzięczność wiążąca obie strony. Ale nie on powinien być nagrodą za wyjątkową edukację. Nie ma w płatności aplikacji "uśmiech".

Ciągła motywacja. Z tym musi się borykać dzisiejszy instruktor sportu. Sukces — czy to jedyna miara umiejętności trenerskich? Prowadząc sekcję zawsze się do niego dąży. Tylko on częściej jest potrzebny otoczeniu niż samym trenerom. Jest potrzebny, aby uciszyć tych, którzy w cieniu internetu podcinają im skrzydła.


W obecnym, pozbawionym sprawności młodego pokolenia czasie, sukcesem jest wychowanie do życia przez sport. Sukcesem jest zaangażowanie, frekwencja, dobry kontakt z rodzicami, progresja wyniku i każdy medal, nawet jeżeli dotyczy małej rywalizacji. Sukces to również wykonanie pojedynczego elementu, wyjścia z bloku, ułożenie rąk, taktyka, pokonanie bólu ostatniej prostej i czasami samo przyjście na trening. Połączenie po latach tych cząstek prowadzi do podium. Nawet najlepsi zaliczają wpadki wynikowe na poważnych zawodach. Często przyczyną nie jest szkolenie, a zewnętrze emocjonalne przeżycie blokujące paraliżem możliwości.

Lekkoatletyka to sport późno dojrzewający. Nie ma nic złego w tym, że nie ma wyniku sportowego wcześnie. To zaleta tego sportu. Lekką atletyką za młodzika i juniora młodszego rządzą przerośnięci biologicznie zawodnicy.

Sport ma wiele odciągaczy od niego. Wymaga odsuwania kuszących zachęt cywilizacji. Sport jest sztuką, w której każde pokolenie ma swój czas. Pozwólmy młodym trenerom poznawać jej arkana, podpowiadając jeżeli potrafimy i chcemy im pomóc. Nie oceniajmy świata, który czasami wymyka się nam z rąk. Uczmy się jego zrozumienia patrząc na ich nowy trenerski warsztat. Konfrontujmy go ze swoim spojrzeniem i wtedy pod nazwiskiem opisujmy w internecie swoje oceny.

Trening 24-30 stycznia. Dostrzeżmy swój prywatny sukces w sporcie

poniedziałek: marszobieg 30 min + 5 x200 m łagodny podbieg w submax tempie p. 2 min.
wtorek: wolne od biegania
środa: trucht 20 min (-120/min) + 3 x60-100m przebieżki + 20 min rozbiegane (t-145-150/min) + trucht 20 min z 5 x60-100 m - 8-10 km
czwartek: wolne od biegania, sprawność, rolowanie i rozciąganie
piątek: wolne
sobota: rozgrzewka 30 min. A po 4-8 x 1 min w II zakresie na progu tlenu. p. 2 min w truchcie i marszu. Po zakończeniu trucht 10 min – 10-14 km
niedziela: wolne od biegania.

Za tydzień: Aneta "Wiele takich środowisk jak moje tworzy polską lekką atletykę"

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5