PRZEWODNIK PO BIEGANIU || "Mamo, napisz mi zwolnienie z w-fu." A ławka niećwiczących się wydłuża
2021-11-01 09:00:00(ost. akt: 2021-10-31 11:26:43)
"Mamo, napisz mi zwolnienie z w-fu." Wielu z rodziców codziennie słyszy ten tekst o poranku. Kilkanaście lat temu towarzyszyło mu pytanie: dlaczego? Teraz często stawiamy parafkę na przygotowanym przez pociechy wydruku i galopujemy do codziennych zadań.
Dzisiejsi dziadkowie i rodzice to pokolenie podwórka. Sprawność, którą zyskiwali dzięki niemu w pamięci białkowej trwa do dziś. Facebookowy trzepak wymagający wtajemniczenia z głową w dół był zdecydowanie trudniejszy do zalogowania. Gra w gumy ze stopniowaniem trudności absorbowała całe pokolenia dziewcząt. Każdy kawałek łąki zamieniał się w boisko. Na tych lepszych można było pograć w ustalonej przez podwórkową hierarchię kolejności. A ta z kolei zależała od pozycji wywalczonej w zakamarkach osiedla, w których następowało często bolesne wtajemniczenie.
Rodzice nie zawracali sobie głowy sprawnością pociech. Ona rosła wraz z nimi. Szkoła wchłaniała ją na w-fie i coś tam poprawiała. Nikt nie dramatyzował jak siniaki, zadrapania wracały z dziećmi do domu.
Szkolne wychowanie fizyczne pracowało na bazie motoryczności i umiejętności będącej na zdecydowane wyższym poziomie niż obecnie. Nauczyciel nie bał się torów przeszkód, przewrotów i stania na rękach. Większość uczniów te sprawdziany przechodziła bez większych problemów.
Spocone dzieciaki szły na pozostałe lekcje i nikt nie robił z tego epidemiologicznego zagrożenia. Pewnie, że zdarzały się pojedyncze przypadki kwestionujące ten porządek rzeczy, jednak nie wpływały one na rytm dnia. Osiedlowe podwórko, wiejskie otoczenie nikogo nie niepokoiło. Prawo opieki nad dziećmi sprawowali wszyscy. Zwrócona uwaga "powiem ojcu", temperowała wychylające się za bardzo dzieci.
To co w strukturze przemian także w wychowaniu fizycznym na zachodzie przebiegało przez dziesięciolecia u nas zaskoczyło w szybkości zmian. Wystarczyło kilkanaście lat, aby przewrócić podwórkowy świat. „Co nagle, to po diable” - zgubiło rozsądek.
Moda na wygląd z internetowego sanktuarium zawładnęła młodym pokoleniem. Ona jako pierwsza dociera do dzieci. Fotoszopy naprawiają wizualne niedostatki. Zmęczenie wysiłkiem fizycznym w większości nie jest akceptowane w odbiorze. Komputerowa rywalizacja zastępuje fizyczny reset. Młodość, to stan ducha. Na myślenie o konsekwencji zaniedbań szkoda czasu.
Rodzice zagalopowani w obowiązkach nie mają siły na ciągłe utarczki o potrzebie ruchu. Podświadomie pamiętają, że sprawność zrodziła się sama w ich dzieciństwie. Nadzieja, że tak samo wydarzy się z ich dziećmi – usypia. Wspólny sport pomimo coraz lepszej bazy wokół jest tematem trudnego tabu.
Ciąg dalszy następuje niepostrzeżenie. Wrażliwość na wszelkie symptomy bólu powoduje reakcje usprawiedliwiające nieobecność na szkolnym wychowaniu fizycznym. Bezbolesna aktywność nieróbstwa przejmuje władzę nad rodzinami. Dzieci odczuwają dyskomfort po prostych ćwiczeniach w sposób prawie zagrażający życiu. Wystarczy kilka przysiadów, czy skoków z miejsca, aby układ mięśniowy odmówił posłuszeństwa na drugi dzień. Bolesny dyskomfort woła o pozostanie w domu.
Przewrót w przód, to już ryzyko jak w sportach ekstremalnych. Zwykłe przetoczenie w tył grozi poważnym urazem. Stanie na rekach w dotykowej asekuracji – może jednak nie... Dłuższe biegi mające przygotować do sprawdzianów wytrzymałościowych przerażają obie strony. Odczucie bolesnych płuc, smak krwi w ustach po biegu spowodowany bliskim kontaktem układu nerwowego z naczyniami krwionośnymi, to już inwazja obcych na wnętrze dziecka. W szybkościowym sprawdzianie; ręce i nogi przeszkadzają sobie z uporem.
Nauczyciele tracąc twórczy zapał namawiają nielicznych do klubowego szkolenia, które tworzy przepaść sprawnościową pomiędzy dziećmi. Niepokój ogarnia wszystkich. Delikatność ciała ogranicza gry sportowe. Koordynacja wymagająca codziennych prób, aby zaistniała przyjemność z drużynowej rywalizacji boli. To system naczyń połączonych. To gra z ciałem bez końca. Mikrourazy, zanim zrozumiemy ich pożyteczną rolę, często poproszą o usprawiedliwienie z lekcji, lub rejteradę z niej.
Szkolny w-f zaliczany do średniej ocen obwarowano murem wymagań, które omija się slalomem. Edukacyjny przymus wysiłku zaowocował rewolucją niechęci. Autorytet nauczyciela w systemie oświaty w rankingu poleciał z wielu przyczyn. Statut nauczyciela wychowania fizycznego upadł jeszcze niżej. Pedagog „od fikołków” ze smutkiem patrzy w lustro.
System włączył lekarzy w dbanie o motoryczny postęp. Wystawiając dłuższe miesięczne zwolnienie z lekcji muszą określić jakie ćwiczenia uczeń może wykonywać. Tylko jak ma to zrobić nauczyciel? Indywidualna opieka skupiająca się na jednym uczniu otwiera puszkę Pandory grupy. Wybór nie pozostawia pola manewru. Ławka niećwiczących się wydłuża. Ich też trzeba mieć na oku. To najczęściej najbardziej aktywna nieprzewidywalnie część uczniowskiej grupy.
Dwadzieścia lat temu test Coopera 8-latków wskazywał na średnią 1500 m. Teraz po rozmienieniu tysiąca zmniejszył się prawie o połowę. Obawa, że zmęczenie jest wrogiem, zdecydowało o wyniku.
Pokolenie rodziców z zakodowaną sprawnością odbudowuje ten potencjał. Ta pamięć jest w nich. Czy obecne pokolenie może tak zrobić z sobą - mam wątpliwości. Pewnych funkcji w zaniedbanym wnętrzu nie da się odtworzyć. Na słabych fundamentach trudno budować mistrzowskie kariery.
Ruch medycyną jutra – tego hasło z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego nie widzę w publicznym przekazie. Ruch plus, jest więcej wart niż 500 plus w rozwoju młodego pokolenia. Tylko jak te plusy połączyć? Jak pododawać dzieci, rodziców i nauczycieli wychowania fizycznego do jednego bloku sprawności w czasie, w którym wszyscy u wszystkich widzą minusy?
Trening – 1-7 listopada - spokojnie zaczynamy nowy sezon przygotowawczy.
poniedziałek – wolne od biegania.
wtorek – Rozbiegnie (t-max 130/min) z 3 x100m + 10-15 min (t-150/min) i na koniec w truchcie 3x 100m – 10 km
środa – Marszobieg do 1 h
czwartek – wolne od biegania, ale duża siła ogólna wg możliwości
piątek – wolne
sobota – rozbiegnie w terenie z crossem 3-5 km na koniec 5 x100m rytm -10-12 km
niedziela – marszobieg, basen, albo rower 1h
Za tydzień. Aga – w sport trzeba się wkręcić samemu.
poniedziałek – wolne od biegania.
wtorek – Rozbiegnie (t-max 130/min) z 3 x100m + 10-15 min (t-150/min) i na koniec w truchcie 3x 100m – 10 km
środa – Marszobieg do 1 h
czwartek – wolne od biegania, ale duża siła ogólna wg możliwości
piątek – wolne
sobota – rozbiegnie w terenie z crossem 3-5 km na koniec 5 x100m rytm -10-12 km
niedziela – marszobieg, basen, albo rower 1h
Za tydzień. Aga – w sport trzeba się wkręcić samemu.
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez