Krzysztof Kowalik: Często wracam do Iławy i przyjaciół, a czasy gry w Jezioraku wspominam bardzo dobrze

2021-08-26 19:48:18(ost. akt: 2021-08-26 14:34:24)
Iława to piękne miasto położone nad przepięknym Jeziorakiem. Tu z rodziną czujemy się znakomicie i przyjeżdżamy na wakacje co rok — mówi Krzysztof Kowalik, były piłkarz Jezioraka

Iława to piękne miasto położone nad przepięknym Jeziorakiem. Tu z rodziną czujemy się znakomicie i przyjeżdżamy na wakacje co rok — mówi Krzysztof Kowalik, były piłkarz Jezioraka

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

W Iławie może nie wszyscy kibice go pamiętają, ci młodsi na bank nie wiedzą, kim jest Krzysztof Kowalik. A to piłkarz ważny w historii Jezioraka, który karierę po wyjeździe z Polski udanie kontynuował w Niemczech.
Znajoma skądś twarz, napotkana nad Jeziorakiem na os. Mazurskim w Iławie i sekunda zastanowienia: tak, to jest Kowalik na 99 procent! Dla pewności pytam jednak jeszcze: – Przepraszam, czy pan czasami nie grał kiedyś w Jezioraku?. — Tak, grałem — odpowiada i uśmiecha się pochodzący z Dzierzgonia piłkarz, o którym Benedykt Gac miał powiedzieć kiedyś, że "lewą nogą mógłby wiązać krawaty”.

Po miejscowym Powiślu, którego Krzysztof Kowalik jest wychowankiem, była drużyn Olimpii Elbląg. Lewoskrzydłowy grał też w Lechii Gdańsk (i to w zespole legendarnego wręcz trenera Bogusława Kaczmarka), Pomezanii Malbork, wielu niemieckich klubach — fachowy portal internetowy transfermarkt.com podaje, że najwyższa wartość rynkowa piłkarza wynosiła 200 tysięcy euro. Kowalik był tyle wart w 2006 roku, gdy grał w Carl Zeiss Jena. Zresztą, w Jenie, po wielu wojażach, mieszka już od dłuższego czasu wraz z rodziną, żoną Anitą oraz synami, 26-letnim Szymonem i 15-letnim Olivierem.

Nas najbardziej interesuje okres spędzony nad Jeziorakiem. Jak to się stało, że wychowanek Powiśla trafił do Iławy? — Jeziorak przyjechał do nas na sparing. Musiałem dobrze spisać się w tym meczu, bo trafiłem do notatnika Benedykta Gaca, twórcy silnego zespołu z Iławy z lat 90-tych. Ostatecznie przeszedłem do iławskiego klubu — wspomina Kowalik.

Skrzydłowy trafił akurat do zdaniem wielu najmocniejszej ekipy Jezioraka w jego historii. Spędzony w II lidze sezon 1995/96 to nie tylko walka, ostatecznie przegrana, o awans do I ligi (wyższej wówczas nie było), ale także świetna rywalizacja w Pucharze Polski. — I właśnie ten fakt gry na dwóch frontach mógł zaważyć na tym, że nie udało nam się wywalczyć awansu do I ligi — zauważa były piłkarz, który buty na kołek odwiesił w 2013 roku.

— Lata 90-te to były zupełnie inne czasy, niż dziś. Na przykład karta danego zawodnika nie należała do klubu, tylko do prywatnego sponsora. Przy okazji chciałbym szczególnie podziękować panu Mirkowi Mazurowi, właścicielowi Mazur Transport, który w ostatnim czasie mojego pobytu w Jezioraku, swoim sponsoringiem bardzo mnie wspomógł. To już ponad 20 lat, ale pewnych rzeczy się nie zapomina — mówi zawodnik.

Do Jezioraka Kowalik wracał jeszcze raz, by potem wyjechać do Niemiec. — Graliśmy na wyjeździe ligowy mecz z Grunwaldem Ruda Śląska. Z Jeny przyjechało dwóch trenerów i prezes klubu Carl Zeiss, aby obserwować jednego z moich drużynowych kolegów. Rozeszli się po stadionie i każdy z nich miał na kartce napisać numer piłkarza, którego widziałby w składzie niemieckiej drużyny. Zakręciłem kilkoma rywalami w trakcie spotkania i wszyscy trzej wpisali mój numer — mówi Kowalik.

W Niemczech piłkarz spędził całą późniejszą karierę, a najlepiej wspomina swoją kolejną grę w Carl Zeiss, kiedy to w wieku 33 lat zaliczył ze swoim zespołem dwa awanse z rzędu, od IV ligi do II Bundesligi i następnie utrzymał drużynę w tej lidze.

Aktualnie Kowalik mieszka w Jenie, cały czas będąc przy piłce i przy klubie, gdzie szkoli młodych piłkarzy. Od kilku lat wakacje spędza jednak w Iławie, którą on oraz jego rodzina bardzo lubi.
— Po pierwsze, Iława to piękne miasto położone nad przepięknym Jeziorakiem. Tu czujemy się znakomicie i przyjeżdżamy na wakacje co rok. A po drugie, wciąż mamy tu znajomych, z którymi cały czas utrzymujemy kontakt. Najbardziej ze Sławkiem Przytułą i jego rodziną, ale także na przykład z Arkiem Klimkiem czy Wojtkiem Tarnowskim. Gdy tylko jest okazja, to spotykamy się w Iławie — mówi były zawodnik. Jak więc widać, lewoskrzydłowy (Kowalik) trzymał się i dalej się trzyma z prawoskrzydłowym (Przytuła).

A jak bardzo, przez ten czas od połowy lat 90-tych do teraz, zmieniła się Iława w odczuciu pana Krzysztofa? — Podam jeden prosty przykład. Czasami po treningu chodziliśmy na małe piwko do przystani żeglarskiej Pod Omegą, która znajduje się nad Jeziorakiem, tuż przy stadionie miejskim. Wówczas przy pomostach było przycumowanych pięć łódek. Teraz jest ich, mówiąc półżartem, dwieście dwadzieścia pięć. Tak właśnie rozwinęła się Iława. To widać gołym okiem — ocenia Kowalik.

zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5