Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego || Powinniśmy mieć oczy szeroko otwarte

2021-03-12 12:00:00(ost. akt: 2021-10-10 19:32:37)
Joanna Bakaluk: Wspierajmy dzieciaki w rozwoju

Joanna Bakaluk: Wspierajmy dzieciaki w rozwoju

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Coraz częściej bywa tak, że młodzi ludzie nie radzą sobie z problemami, bo wcześniej rodzice rozwiązywali je za nich — mówi psycholożka i profilaktyk uzależnień wśród dzieci i młodzieży, Joanna Bakaluk z Iławy. Dziś (10 października) przypada Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego.
Jak to się stało, że jako nauczyciel z ogromnym doświadczeniem postanowiłaś się zająć zawodowo nie tylko edukacją, ale także psychiką dzieci i młodzieży?
– To właśnie wynikło z mojej funkcji pedagoga. Problemy dzieci są większe, niż by się wydawało. Od 20 lat jestem profilaktykiem, zajmującym się profilaktyką uzależnień wśród młodzieży i dzieci. Natomiast uważałam, że mam za małą wiedzę, by ich bardziej wspierać. Zaczęło się od kursów, szkoleń. Znalazłam odpowiedni kierunek studiów. Zostałam psychologiem. W tej chwili pracuję już na etacie psychologa szkolnej.

Obserwujesz dzieci od momentu, gdy tylko przyjdą do szkoły, aż do 14 roku życia. Uściślij, proszę, jaka jest różnica między psychiatrą a psychologiem.
– Ogromna! Psycholog wspomaga rozwój. Mogę obserwować dzieci i wspierać w rozwoju ich i ich rodziców, mogę się też zajmować ludźmi starszymi, takimi, którzy potrzebują wsparcia w ostatniej fazie życia. Natomiast psychiatra jest lekarzem, która ma trochę inne narzędzia badania. Zajmuje się takimi problemami, które wymagają przede wszystkim lekoterapii. Natomiast psycholog zajmuje się psychoterapią, co można nazwać bardziej leczeniem duszy. A psychiatra leczy duszę i ciało. Zajmuje się chorobami psychicznymi, które, poza psychoterapią, trzeba wspomóc farmakologią.

W raporcie Najwyższej Izby Kontroli o dostępności lecznictwa psychiatrycznego dzieci i młodzieży czytamy, że profilaktyka jest dużym problemem.
– Patrząc na Iławę, sądzę, że jako taka profilaktyka psychiatryczna praktycznie nie istnieje. Jest nieźle zbudowana profilaktyka psychologiczna, dlatego, że mamy tutaj Ośrodek Psychoedukacji i Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną, mamy pedagogów szkolnych w każdej szkole, a w niektórych są również psychologowie. I to oni działają profilaktycznie. Tyle tylko, że jest nas mało, a dzieci i ich problemów coraz więcej. Nie zawsze więc udaje się nam dotrzeć do wszystkich dzieci. Duże wsparcie powinniśmy mieć – i mamy – od nauczycieli, którzy obserwują dzieci. W momencie, kiedy widzą, że coś się dzieje, że dziecko wymaga dodatkowego wsparcia, zgłaszają to nam. Przynajmniej w mojej szkole tak jest (SP2 w Iławie – przypis redakcji), nie mogę narzekać. Nauczyciele są bardzo uważnymi obserwatorami. W sytuacji, gdy jako wychowawcy potrzebują dodatkowego wsparcia, kogoś, kto ma szerszą wiedzę – zgłaszają się.

Czyli to, co niedomaga w opiece nad młodą psychiką, to profilaktyka psychiatryczna?
– Nauczyciele nie mają dużej wiedzy na temat psychologii lub psychiatrii. Bardzo trudno jest zauważyć, kiedy już do sprawy włączyć psychiatrę.

Czasem lekceważy się problemy młodych ludzi, prawda?
– Rzeczywiście. Czasami tak. Mam wrażenie, że młodzi ludzie są zdecydowanie słabsi, niż kiedyś. Nie umieją rozwiązywać problemów. Problemy ich przerastają. Nie wiem, czy jest to związane ze słabszymi relacjami społecznymi. To jest związane z rozwojem techniki. Relacje społeczne przeniosły się do internetu. Internet jest anonimowy, wiec łatwiej o hejt, o szykanowanie. Czy też może jest to związane z tym, że rodzice bardziej skupiają się na tym, by zapewnić dziecku opiekę i przedmioty. Czasami jest tak, że rodzic, oczywiście w dobrej wierze, jest zbyt opiekuńczy. I nie pozwala mu – lub też nie daje mu narzędzi do rozwiązywania problemów, a robi to za niego. I później, kiedy taki młody człowiek dorasta, wydawałoby się, że powinien sam sobie radzić. Nie radzi sobie jednak nawet z najmniejszymi problemami, bo wcześniej były one rozwiązywane za niego.

W raporcie NIK jest taka informacja, o kontekście społecznym i rodzinnym, w którym dziecko funkcjonuje. Czy w tym zawiera się też kontakt z rówieśnikami?
– Myślę, że to ten fragment o procesie globalizacji. Wszystko przeniosło się do życia poza osobistego, kontakty stały się pozaosobiste. Wcześniej młodzi ludzie rozwiązywali swoje konflikty na bieżąco. W cztery oczy. Uczyli się w ten sposób życia społecznego wśród rówieśników. Teraz to, odnoszę wrażenie, przeniosło się do internetu. Łatwiej jest kogoś opluć, zwyzywać, shejtować, strollować w internecie. To się młodym wydaje bezpieczniejsze. Często młody człowiek sobie nie radzi z czymś takim. Ta cyberprzemoc zastępuje powoli taką klasyczną przemoc szkolną, jaka kiedyś występowała.

Kiedyś całe klasy umawiały się na bójkę po lekcjach pod szkołą, czy to nie było zdrowsze?
– Czy zdrowsze...? Łatwiej się te konflikty rozwiązywało. Często nie dochodziło do bójek, była rozmowa, wyjaśnienie. W tej chwili, mam wrażenie, siedząc przed komputerem i wyzywając się, jeszcze bardziej się nakręcają. Następuje eskalacja. I zostają z tym sami. Nie ma momentu "ozdrowienia", czyli utraty tych nadmiernych emocji, pozbycia się ich, i pogodzenia się z sytuacją. A ona eskaluje i eskaluje. Można wracać w nieskończoność do wpisów, komentarzy, czytać, odpisywać. I znowu dochodzi do eskalacji emocji.

Takie emocje uzależniają?
– Dokładnie, to jedno z tych współczesnych uzależnień. A z drugiej strony: brakuje nam opieki psychiatrycznej. Oddziały psychiatryczne są pełne, trudno się dostać do psychiatry. Trudno się umówić na konsultację, nie mówiąc już o dostaniu się na oddział, na obserwację. Na miejsce czeka się nawet kilkanaście miesięcy. A dla dziecka w epizodzie to jest zdecydowanie za długo. Stąd bierze się zwiększenie ilości prób samobójczych i samobójstw wśród młodych ludzi. Ludzi, którzy po prostu nie radzą sobie sami i znikąd nie mają pomocy.

I nie doczekali się wolnego łóżka.
– Łóżka czy innej pomocy. Psycholog szkolny jakiś czas temu został przez ustawodawcę pozbawiony możliwości prowadzenia terapii. W zasadzie psycholog szkolny ma – jak mówi ustawa – dokładnie takie same obowiązki, jak pedagog szkolny, czyli wspomaganie, wsparcie dziecka i nauczyciela, pomoc psychologiczno-pedagogiczną, ale taką bardzo doraźną. Nie ma terapii długofalowych w szkole. Dlaczego tak się stało? Nie mam pojęcia. Uchwalono ustawę i odebrano nam te możliwości.

Powiedzmy jeszcze o roli rodziców. Czy oni są też bacznymi obserwatorami, mimo mniejszej wiedzy, uogólniając, od nauczycieli? Rodzice swojego fachu uczą się na bieżąco.
– Rodzice mają wdrukowaną miłość do dziecka i obowiązkową ochronę własnego dziecka. Często jest tak, że wydaje im się, iż dziecko z tego wyrośnie. A po drugie, że oni mieli podobne problemy i sobie z nimi poradzili, więc i dziecko sobie poradzi. Czasami bagatelizują to, co dziecko mówi, wydaje im się, że to nie są problemy. Czasami problemy dziecka wydają się dorosłemu płytkie, śmieszne... Zapominamy, że dla dziecka każdy problem "tu i teraz" jest bardzo poważny i ma wrażenie, jakby kończyło się jego życie.

Kiedy dziecko mówi, że się zabije, to nie jest to żart? To próba zwrócenia na siebie uwagi?
– Tak, to próba zwrócenia uwagi, na którą reaguje wielu rodziców. Wielu z nich przychodzi do mnie z takim problemem. Wielu niestety bagatelizuje, a jeszcze inni - w ogóle tego nie widzą. To zależy od stylu wychowania i relacji między dzieckiem a rodzicem. Jeśli relacje są unikowe - dziecko nic nie powie. Będzie próbowało samo walczyć. Jeśli jest to styl zbyt opiekuńczy, rodzic czasem jest zmęczony problemami dziecka, bo ono przybiega ze wszystkim. I się wypala. A po drodze może zgubić problem, który jest w tym momencie najważniejszy. Rodzice ostatnio coraz częściej przychodzą, proszą o rozmowę, konsultacje, bo widzą problemy. Myślę, że nauczyciel jest lepszym obserwatorem, bo nie widzi dziecka cały czas, dlatego zauważa zmiany w zachowaniu, w nastroju. Choć nie zawsze, bo my jesteśmy tylko ludźmi i nasza praca jest trudna, wielopoziomowa.

Oczywiście, nie generalizujmy. Jednak czy od pewnego czasu nie istnieje pewien trend, w którym rodzice chcą podwyższać swoje kompetencje? Zapisują się na warsztaty itp, których mamy ostatnio wysyp, również on-line.
– I chylę głowę przed takimi rodzicami! Nikt nas nie nauczył, jak być rodzicem. Nie ma szkół dla rodziców. Większość wychowuje swoje dzieci intuicyjnie. Bazą jest miłość i zapewnienie dziecku jak najlepszej opieki. Chylę więc głowę przed rodzicami, którzy zauważają, że nie do końca im wychodzi, że są obszary, które powinni zgłębić i próbują się rozwijać. Świetne są Szkoły dla Rodziców, i u nas w Iławie Krzysztof Panfil je organizował. Te zajęcia miały dość dużą frekwencję - czyli jest taka potrzeba.

W raporcie NIK jest zapis, że 10% dzieci i młodzieży wymaga pomocy, mniej więcej tyle samo, co w innych krajach.
– Niczym się nasi młodzi ludzie nie różnią w swoich etapach rozwojowych od innych młodych ludzi. Problemy są takie same, 10% wymaga pomocy, tylko różnimy się jednak czymś. Pewnie w krajach wysoko rozwiniętych te 10% otrzymuje pomoc. U nas - nie. Szczególnie w małych miastach czy na wsiach. Nie ma tej pomocy, wsparcia. Z tego, co słyszę od znajomych pedagogów, psycholog, czasem jeden musi "obsłużyć" 5-10 szkół wiejskich. Przy pracy przez pięć dni w tygodniu... Ile czasu może spędzić w jednej szkole? Tak naprawdę tylko lekko dotknie problemu. Psycholog ma za zadanie nie tylko współpracować z dzieckiem indywidualnie, ale także z cała klasą, a także ma do wypełnienia mnóstwo dokumentów. A dodatkowo jeszcze pracuje z nauczycielami. To wiele obowiązków, a mało czasu.

Minister zdrowia nie określił, czytam w raporcie, minimalnej liczy lekarzy. Nie wiadomo zatem, ilu tych lekarzy jest potrzebnych? A ich jest po prostu tak mało, że nie masz do kogo kierować młodych ludzi?
– Trochę jest to faktycznie chowanie głowy w piasek, przez brak konkretnego określenia. Ale też sądzę, że studia o specjalizacji psychiatrii dziecięcej są niezwykle trudne. bardzo obciążające psychicznie. Współpracowałam z panią doktor Anetą Szumiło, to lekarz psychiatra dziecięcy z długim stażem, pracuje w Trójmieście. To od niej między innymi wiem, że to ciężka praca. Potrzebne jest ciągłe doszkalanie. Trzeba być czujnym, bo pracuje się z dzieckiem, które w różnych okresach rozwoju różnie reaguje. U adolescenta, dorastającego człowieka, emocje są na wierzchu. Decyzje podejmuje czasami w ciągu kilku sekund. Bez świadomości, że z pewnych decyzji nie da się wycofać. Na przykład z próby samobójczej. To trudna praca... A może też lekarze nie czują się docenieni i dlatego mało osób wybiera tę specjalizację.

I jak tu być mądrym...?
– Myślę, że my, dorośli, powinniśmy tak funkcjonować na co dzień, by jak najbardziej wspierać dzieciaki w ich rozwoju. Powinniśmy mieć oczy szeroko otwarte, służyć dobrą rada i dobrym przykładem. Być wsparciem dla dzieci. Oby jak najmniej z nich potrzebowało specjalistycznej pomocy.

Edyta Kocyła-Pawłowska



Z raportu przygotowanego dla UNICEF wynika, że pandemia COVID-19 wywołała stres i niepewność u dzieci i młodych ludzi. 1/5 dzieci w Unii Europejskiej, które wzięły udział w badaniu, przyznały, że dorastają w poczuciu braku szczęścia i niepokoju o swoją przyszłość. Prawie 1 na 10 dzieci deklaruje, że odczuwa problemy zdrowia psychicznego, bądź ma objawy depresji lub lęku. Dziewczęta znacznie częściej mierzą się z tymi symptomami niż chłopcy, a starsze dzieci zgłaszały więcej problemów niż młodsze.
Raport przygotowano dla pięciu największych organizacji zajmujących się prawami dziecka. Rozmawiano z 10 tysiącami dzieci w UE i poza nią, które opowiadały o swoich obawach, pandemii, wyzwaniach związanych z edukacją i zdrowiem psychicznym.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5