PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Mama mówi, że to cud, a tata już nie boi się, że sobie coś urwę

2020-08-17 08:24:50(ost. akt: 2020-08-17 09:41:24)
Zdjęcie jest ilustracją do artykułu

Zdjęcie jest ilustracją do artykułu

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Jestem z całym młodym pokoleniem otoczona wszechogarniającą wygodą. Nie muszę się wysilać, aby mieć wszystko podane na przysłowiowym talerzu. Mam piętnaście lat. Wszystko działa. Nie czuję dyskomfortu. Jak patrzę na starych ludzi, to jakbym oglądała film. Ten świat jest obok mnie.
Czasami mijają mnie biegnące postacie i od razu przypomniana mi się ból po sprawdzianach biegowych na w-fie. Uczucie pieczenia w płucach, nogi z waty i smak krwi w gardle, wymioty - to był wystarczający powód, aby moi rodzice załatwili mi zwolnienie z tego przedmiotu. To jest decyzja na teraz, nie myślę o przyszłości. Za nic w świecie nikt mnie nie przekona, że taki wysiłek jest mi potrzebny, aby się prawidłowo rozwijać. Poranne zakwasy po sprawdzianie, które uziemiły mnie na dyskotece przelały czarę wysiłku.

Szukam w smartfonie odpowiedzi na potwierdzenie obranej drogi. Upewniam się, że nie mam się czym martwić. Jestem młoda, wszystko naprawi się samo. Rodzice zwracają mi uwagę; jak siedzę, stoję, chodzę. Pochylona sylwetka z okrągłymi plecami nie bardzo się tym martwi. Maskuję niedoskonałości luźnym ubiorem. Ten styl jest doskonały w uzyskaniu dobrego samopoczucia. Daje mi poczucie nonszalanckiej sprawności.

Uodporniłam się na rodzicielskie, nauczycielskie uwagi. Rówieśnicy wokół tworzą dwa światy. Garstka tych z fit sprawnością kręci się wokół siebie. Pozostali poruszają się w podobnym własnym rytmie.

Pot jest wrogiem nr 1. Nie wyobrażam sobie życia z jego udziałem. Wszystkie szkolne i pozaszkolne prozdrowotne tematy dotyczące sprawności, jej roli w rozwoju młodego człowieka słyszę. Jednak to nie jest dla mnie temat wart uwagi. Każda pojawiająca się w odczuciu nieprawidłowość, bóle w układzie ruchu kończą się wizytą u lekarza, od którego oczekuję załatwienia moich problemów.


Zbliża się druga rocznica od rozmowy z psychologiem sportowym. Jest byłą gimnastyczką. Figura - marzenie. Zauważyła moją niezborność ruchową, beznadziejną fizyczność i słabość całego ciała. Potrafiła mówić w taki sposób, że poczułam się niewygodnie w nim. Nie śmiała się ze mnie. Nie porównywała do innych. Patrzyła tylko na mnie i na moje problemy, których wcześniej nie widziałam. W tych rozmowach nie było nic, co by mnie przerażało.

Odkrywałam nowy świat. Wcześniej niedostępny dla mnie. Zaczęłam ćwiczyć. Początkowo sama coś tam naśladowałam z internetowych filmików. Z czasem, jak już nabrałam pewności i czucia ciała, dołączyłam na zajęcia w grupie początkujących amatorskich biegaczy. Już wiem, że ból w płucach podczas biegania wcale nie musi być taki jak wcześniej odczuwałam. Że nie muszę biec jakby od tego zależało moje życie. Mogę truchtać. Że nie ma nic złego w spoconej na skutek biegu sylwetce.

Do wszystkiego trzeba dochodzić powoli. Przekonałam się, że tabelkowe sprawdziany szkolne na ocenę nie zawsze dobrze motywują do brania udziału w zajęciach. Potrafię przebiec 5. kilometrów w amatorskiej grupce i nic złego nie dzieje się z moim ciałem. Polubiłam nawet to uczucie porannej mięśniowej bolesności. Te kilkanaście miesięcy zmieniło moje życie. Słyszę uwagi dotyczące zmian mojej sylwetki. Przyjmuję podpowiedzi z grupy fit poprawiając to i owo.


Sprawność zmienia wszystko. Także głowę. Wygoda to pułapka dla wielu moich rówieśników. Widzę tę zależność. Już nie proszę obrażona rodziców, aby podwieźli mnie do szkoły. Pieszo mam 15 minut. Rowerem dosłownie kilka. Jak jest zimno, potrafię się ubrać tak, aby było w sam raz. A plecak nie jest wcale taki ciężki, jak mówią niektórzy. W ubiorze mam coraz bardziej dopasowane ciuchy.

Wystartowałam w swoich pierwszych szkolnych zawodach lekkoatletycznych. Skończyłam z uśmiechem. Mimo zmęczenia było fajnie. Moja nauczycielka od w-fu wystawiła mi szóstkę. I z uśmiechem powiedziała, że na świadectwie też może być nieźle. O zwolnieniu wolę zapomnieć. Zauważyłam, że nie jest taka zła jak o niej myślałam.

Polskiej szkole brakuje psychologów będących wzorem do naśladowania. Nie tylko do gadania. Ja miałam szczęście, że mam go w rodzinie. Tak pisałam w 111 odcinku Przewodnika Po Bieganiu. Minęło ponad dwa lata. Matura za mną i psychologia już na dobre w edukacji. Bieganie stało się częścią triathlonu. Uwielbiam go. Należę do świata wcześniej tak odległego.

Sport - nie ten zawodowy, tylko ten mój mały, amatorski określił mnie w sobie. Dał mi pewność, asertywność i komfort całkowicie inny niż ten będący we mnie na początku liceum. Gdyby nie on, to moje życie bombardowane codziennie ściekiem różnych przekazów przytłoczyłoby mnie. Wiem to, czuję problemy koleżanek i kolegów obok. Oswoiłam swoje lęki i poznałam potrzeby dzięki sportowym emocjom. Jest mi nie tylko łatwiej w życiu. Czuję się też bezpieczniej w nim. Wszystko jest prostsze jak jesteś fizycznie zmęczony.
opowiadała Asia

Trening 17-23 sierpnia tydzień regeneracyjny po sobotnich km.
poniedziałek – dzień na duże rozciągania i rolowanie. To idealny czas na dwa dni po dużych km.
wtorek – spokojne wybieganie z 5 x 80-150m p.2 min. – 8-10 km
środa – wolne od biegania. Basen, jezioro z 30 min pływania.
czwartek – stadion- rozgrzewka 30 min + ( przebieżka na boso 150 m p. 3 min i 300m w butach p. 5 min) x 2-4. W terenie 3-5 x ( 30 sek. 1 min.) p. 2 min p. 5 min – km wg potrzeb.
piątek – wolne
sobota – Spokojne rozbieganie z 6x100m – km zależne od zaawansowania- 8-14 km
niedziela – rower min 1 h

Za tydzień. Urlop, kontuzja – planuj co wtedy zrobisz.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5