Dawno temu pod choinką... Wspomnieniami dzieli się Małgorzata Ilkiewicz

2019-12-25 09:55:13(ost. akt: 2019-12-24 10:59:59)
Małgorzata Ilkiewicz z kuzynem. A na choince własnoręcznie robione łańcuchy

Małgorzata Ilkiewicz z kuzynem. A na choince własnoręcznie robione łańcuchy

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Okołoświąteczne wspomnienia często wzruszają, czasem śmieszą, słowem - wzbudzają w nas wyjątkowe emocje. Nasi goście podzielili się opowieściami o wydarzeniach, które przywołują w pamięci, kiedy myślą o Bożym Narodzeniu i zakończeniu kolejnego roku.
Małgorzata Ilkiewicz, edukator, prezeska Stowarzyszenia Przyjaznego Dzieciom: - Życie nie jest czarno-białe, rozpieszcza nas wszystkimi kolorami. Rozmawiamy 10 grudnia, w dniu, kiedy wypada 24 rocznica śmierci mojego taty. Chodziłam do ósmej klasy szkoły podstawowej. Ciężko było przez te święta przebrnąć. Sam pogrzeb wypadł dokładnie tydzień przed wigilią. Choroba, odejścia, nie wybierają daty. Przez wiele lat okres świąteczny mocno kojarzył mi się z wielką tęsknotą za tatą. Ale pamiętam też i doceniam te wszystkie chwile, które były przed. A było ich sporo. Tata mnie zabierał wszędzie ze sobą, tak więc i choinkę z nim wycinałam. Karpia nie zabijałam, choć tata łowił ryby. Zresztą też tak zginął, bo załamał się pod nim lód. Dlatego do dziś nie potrafię zrozumiem, dlaczego dla różnych osób jest to aż tak atrakcyjne, skoro tak bardzo niebezpieczne. Tata świetnie gotował, do dziś pamiętam smak okonków i płoci, smażonych na żywym ogniu, na żeliwnej patelni. Wychowywałam się w domu z czerwonej cegły. Mieliśmy tam platę. To taka kuchnia, gdzie pali się węglem, drewnem. A ringi na górze oddają ciepło garnkom i patelniom. I te okonki, obtoczone w mące, były naszym daniem numer jeden na wigilii. Z czasów okołoświątecznych pamiętam sporo pracy, bo miałam pięciu braci i trzeba było wszystko przygotować. Najbardziej mi się to podobało, te własnoręcznie wykonywane ozdoby. Zostałam wytypowana na speca od łańcuchów. Przygotowywałam je ze styropianowych zabezpieczeń do paczek (właśnie takie łańcuchy widać na zdjęciu). Paczki otrzymywaliśmy za pośrednictwem księdza od jakiejś niemieckiej rodziny. Masa czekolad, żelków, słodyczy takich, które do naszej wsi nie dotarłyby inaczej. Byłam swego rodzaju Mikołajem, bo przygotowałam porcje dla wszystkich. Było to dla mnie ważne, bo dzięki mnie komuś było miło. Całe metry łańcuchów przygotowywałam z kuleczek, gwiazdek styropianowych z tych paczek, bo mama dbała o to, by nic się nie zmarnowało. Chciałabym powiedzieć, że tego nie przejęłam (śmieje się), ale najbliżsi by mi wypomnieli moje zbieractwo, bo wszystko się może przydać. Przeszłam już tę fazę zachłyśnięcia się kupowanymi ozdobami. Wszystko musiało błyszczeć. Ale wróciłam do własnoręcznego robienia ozdób, razem z córką.
Czego bym sobie i innym życzyła? Trzech rzeczy. Zdrowia. Czasami, kiedy go zabraknie, to rozumiemy, co mamy i że niepotrzebnie pędzimy. Uważności. Na siebie i na drugiego człowieka. Życzliwości. Dla innych, ale i dla samych siebie.

Notowała Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5