Czy lubimy lekcje w-fu?
2018-06-24 15:00:00(ost. akt: 2018-06-24 12:58:39)
PRZEWODNIK PO BIEGANIU/// Lubię, czy nie lubię lekcje w-fu? Nie wiem czy potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Liceum to wiek, w którym o opinii bardzo często decydują emocje, a o nie w tym czasie nietrudno. Wszystko wokół to znak zapytania, poszukiwanie drogi w przyszłości.
W mediach jest pełno informacji opisujących trudy uczniów szkół podstawowych czy gimnazjalne niespokojne dusze. O nas, uczniach liceów czy innych ponad gimnazjalnych szkół - tak jakoś cicho medialnie. Czasami hałas, jak coś przeskrobiemy, lub gdy jest to potrzebne w politycznych przetargach.
Młodsze roczniki szkolnych koleżanek jeszcze nie wiedzą, jak to jest. Dla nich to tornister ze swoim balastem stanowi największy dylemat. Co z niego wyjąć, czy jeszcze upchnąć. To nie problem z perspektywy. Czas zmienia ocenę. Lekcje w-fu to przedmiot, na który chodzi się z chęcią i uśmiechem na twarzy.
I nie dotyczy to oczekiwania z radością na fizyczne doznania czy wymarzone zwycięstwa w aktywnej konfrontacji. Myślę, że większość dziewcząt traktuje w-f w szkole jako dar losu. To radosny oczekiwaniem dodatkowy suwenir, aby zdążyć uzupełnić wszystkie pogubione po drodze niedoróbki szkolne, zaległości, czy nagłe potrzeby naukowej aktywności z którymi codziennie się zmagamy. Lubię ten czas w-fu. Ale czy lubię się na nim zmęczyć. Rzadko oceniamy organizację, czy sens ćwiczeń. Nie oczekujemy cudów od nauczyciela. My już wiemy, że aby osiągnąć sprawność, nie musi być ciekawie. Trzeba po prostu zaprzęgnąć ciało do pracy. Radość jest wtedy, jak sylwetkę akceptuje otoczenie, czy moje lustro podszepnie coś miłego. To napędza do wysiłku. Nie ustawy zalecające ilości przewidzianej na ucznia usprawniającej radości czy sprawdziany prowadzące do oceny z przedmiotu. Kwestia unikania w-fu to nie jest czarno – biała ocena. Ilość kolorów w niej czasami mnie zaskakuje.
I co z tego, że nie lubię ćwiczyć na w-fie w szkole. A czy szkoła w swojej twórczej postawie lubi ucznia na nim? Przecież na pewno wie, że po 1-2 godzinnej dawce wysiłku, mamy jeszcze lekcje, te do odsiedzenia, i te do nauczenia. Lekcje ze sprawdzianami, projektami, wymianami, spotkania z różnymi ludźmi. Nie tylko z otoczenia klasowego. To wysiłek z całą gamą otaczających go scenariuszy uczniowskiego dnia. Trzeba nie tylko przeżyć, trzeba się również dobrze zaprezentować by przetrwać, bez uszczerbku w ocenie spoconego, zmęczonego ciała.
Po lekcji w-fu nie ma czasu na odświeżenie się. Kilka minut na higienę w czasie 5-10 minutowej przerwy, to wyzwanie trudne nawet dla specnazu. Nie da się usunąć w niej zmęczenia po ćwiczeniach, które przekłada się na pisane później sprawdziany. No i oczywiście atrakcyjny przez chwilę widok spoconego ciała na lekcji, za chwilę może być dramatem dla otoczenia. Pomnóżmy to przez 10-15 i mamy strefę zagrożenia. Alarm smogowy przy tym to mały pikuś. Nie dla wszystkich tłok w szatni jest do akceptacji. Proszę spróbujcie w ciągu 5 minut przebrać się w szatni, w której często są obecne dwie grupy (kończąca i zaczynająca lekcję w-fu). Chciałoby się mieć chwilę intymności, aby poprawić to i owo.
Galop – to słowo, które dobrze tu pasuje, a przecież to nie Wielka Pardubicka. O prysznicu można pomarzyć. Dlatego większość z nas wybiera popołudniowe sportowe aktywności, aby komfort po nich był dla nas przyjazny w odbiorze. Tam szukam tego, co powoduje, że nie czuje się słabsza, nie muszę rywalizować. Lubię ten czas roweru czy basenu. Czas, który nie wymusza wyboru, nauki czy sprawności jednocześnie. Chciałoby się odpocząć po tych państwowych minutach ćwiczeń - ale jak? Wiem, co wybierzemy.
Z radością lecimy na lekcję w-fu. Nie oczekujemy tam sprawności, ale dodatkowego czasu 45-90 minut, który tak bardzo przyda się w szybkich powtórkach czy zapisaniu zaległych zadań domowych. Często to też czas na sen. Widzę to codziennie. Jesteśmy pokoleniem wiecznie niedospanym, zmęczonym, z niepokojem o przyszłość. Nauka, życie obok szkoły to powody, że idziemy spać po północy, a wstajemy wcześnie rano. Wolę mieć zapisaną nieobecność na pierwszej lekcji z w-fu, aby choć trochę poprawić bilans pracy i wypoczynku. Wypoczynku, który da mi większą sprawność umysłową, tak potrzebną później na maturze. Będziemy zawsze tak robić, aby wybrać mniejsze zło. Dla mnie (chyba nie tylko) nieobecności czy brak aktywności na niematuralnych przedmiotach na korzyść tych drugich, to już nie tylko wybór. To konieczność, aby samemu reformować w oświacie to, czego nie reformuje państwo. Ono widzi to inaczej, my to rozumiemy, Niech ono nas też zrozumie.
Nie jest tak, że młodzież nie lubi w-fu. Tylko, czy to jest sposób na podniesienie sprawności fizycznej ucznia?
Chyba troszkę ustawodawca się pomylił w tym wymaganiu i nie zauważył zmian pokoleniowych, które wpływają na unikanie go przez młodych ludzi. Młodzież poradzi sobie ze szkolnym wymogiem dbania o kulturę fizyczną. Szkoda tylko tych milionów złotych z podatków naszych rodziców straconych w dobrej wierze, ale z mizernym efektem w celu podniesienia sprawności fizycznej ucznia. Problem jest bardziej złożony niż myślałam, zanim zabrałam się do pisania tego artykułu. Rozwiązania są proste. Tylko kto to zmieni.
Młodsze roczniki szkolnych koleżanek jeszcze nie wiedzą, jak to jest. Dla nich to tornister ze swoim balastem stanowi największy dylemat. Co z niego wyjąć, czy jeszcze upchnąć. To nie problem z perspektywy. Czas zmienia ocenę. Lekcje w-fu to przedmiot, na który chodzi się z chęcią i uśmiechem na twarzy.
I nie dotyczy to oczekiwania z radością na fizyczne doznania czy wymarzone zwycięstwa w aktywnej konfrontacji. Myślę, że większość dziewcząt traktuje w-f w szkole jako dar losu. To radosny oczekiwaniem dodatkowy suwenir, aby zdążyć uzupełnić wszystkie pogubione po drodze niedoróbki szkolne, zaległości, czy nagłe potrzeby naukowej aktywności z którymi codziennie się zmagamy. Lubię ten czas w-fu. Ale czy lubię się na nim zmęczyć. Rzadko oceniamy organizację, czy sens ćwiczeń. Nie oczekujemy cudów od nauczyciela. My już wiemy, że aby osiągnąć sprawność, nie musi być ciekawie. Trzeba po prostu zaprzęgnąć ciało do pracy. Radość jest wtedy, jak sylwetkę akceptuje otoczenie, czy moje lustro podszepnie coś miłego. To napędza do wysiłku. Nie ustawy zalecające ilości przewidzianej na ucznia usprawniającej radości czy sprawdziany prowadzące do oceny z przedmiotu. Kwestia unikania w-fu to nie jest czarno – biała ocena. Ilość kolorów w niej czasami mnie zaskakuje.
I co z tego, że nie lubię ćwiczyć na w-fie w szkole. A czy szkoła w swojej twórczej postawie lubi ucznia na nim? Przecież na pewno wie, że po 1-2 godzinnej dawce wysiłku, mamy jeszcze lekcje, te do odsiedzenia, i te do nauczenia. Lekcje ze sprawdzianami, projektami, wymianami, spotkania z różnymi ludźmi. Nie tylko z otoczenia klasowego. To wysiłek z całą gamą otaczających go scenariuszy uczniowskiego dnia. Trzeba nie tylko przeżyć, trzeba się również dobrze zaprezentować by przetrwać, bez uszczerbku w ocenie spoconego, zmęczonego ciała.
Po lekcji w-fu nie ma czasu na odświeżenie się. Kilka minut na higienę w czasie 5-10 minutowej przerwy, to wyzwanie trudne nawet dla specnazu. Nie da się usunąć w niej zmęczenia po ćwiczeniach, które przekłada się na pisane później sprawdziany. No i oczywiście atrakcyjny przez chwilę widok spoconego ciała na lekcji, za chwilę może być dramatem dla otoczenia. Pomnóżmy to przez 10-15 i mamy strefę zagrożenia. Alarm smogowy przy tym to mały pikuś. Nie dla wszystkich tłok w szatni jest do akceptacji. Proszę spróbujcie w ciągu 5 minut przebrać się w szatni, w której często są obecne dwie grupy (kończąca i zaczynająca lekcję w-fu). Chciałoby się mieć chwilę intymności, aby poprawić to i owo.
Galop – to słowo, które dobrze tu pasuje, a przecież to nie Wielka Pardubicka. O prysznicu można pomarzyć. Dlatego większość z nas wybiera popołudniowe sportowe aktywności, aby komfort po nich był dla nas przyjazny w odbiorze. Tam szukam tego, co powoduje, że nie czuje się słabsza, nie muszę rywalizować. Lubię ten czas roweru czy basenu. Czas, który nie wymusza wyboru, nauki czy sprawności jednocześnie. Chciałoby się odpocząć po tych państwowych minutach ćwiczeń - ale jak? Wiem, co wybierzemy.
Z radością lecimy na lekcję w-fu. Nie oczekujemy tam sprawności, ale dodatkowego czasu 45-90 minut, który tak bardzo przyda się w szybkich powtórkach czy zapisaniu zaległych zadań domowych. Często to też czas na sen. Widzę to codziennie. Jesteśmy pokoleniem wiecznie niedospanym, zmęczonym, z niepokojem o przyszłość. Nauka, życie obok szkoły to powody, że idziemy spać po północy, a wstajemy wcześnie rano. Wolę mieć zapisaną nieobecność na pierwszej lekcji z w-fu, aby choć trochę poprawić bilans pracy i wypoczynku. Wypoczynku, który da mi większą sprawność umysłową, tak potrzebną później na maturze. Będziemy zawsze tak robić, aby wybrać mniejsze zło. Dla mnie (chyba nie tylko) nieobecności czy brak aktywności na niematuralnych przedmiotach na korzyść tych drugich, to już nie tylko wybór. To konieczność, aby samemu reformować w oświacie to, czego nie reformuje państwo. Ono widzi to inaczej, my to rozumiemy, Niech ono nas też zrozumie.
Nie jest tak, że młodzież nie lubi w-fu. Tylko, czy to jest sposób na podniesienie sprawności fizycznej ucznia?
Chyba troszkę ustawodawca się pomylił w tym wymaganiu i nie zauważył zmian pokoleniowych, które wpływają na unikanie go przez młodych ludzi. Młodzież poradzi sobie ze szkolnym wymogiem dbania o kulturę fizyczną. Szkoda tylko tych milionów złotych z podatków naszych rodziców straconych w dobrej wierze, ale z mizernym efektem w celu podniesienia sprawności fizycznej ucznia. Problem jest bardziej złożony niż myślałam, zanim zabrałam się do pisania tego artykułu. Rozwiązania są proste. Tylko kto to zmieni.
Małgorzata - maturzystka LO Iława
Trening 25-01 lipca
•• Pn. Wolne
•• Wt. Rozbieganie + 5x 30szt. skip A (na boso, po piasku, trawie)+ 5x60-100m/\- 6-10 km
•• Śr. Wolne
•• Cz. Stadion, rozgrzewka i 6-10x120m.(przyśpiesz ostatnie 40m) p. w truchcie 280m. Po wytruchtaj 2 km.
•• Pt. Wolne
•• Sb. Bardzo spokojne rozbieganie nawet do 1,5 h ( zwiększamy kilometry po I części sezonu startowego, ale łagodnie) + 8-15 min. cross (t-175) w połowie.
•• Nd. Inna forma aktywności.
Za tydzień: Zaprzyjaźnij się bieganiem - to pozwoli trwać.
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez