ŻEGLARSTWO: Po zdobyciu mistrzostwa Europy juniorek Wiktoria Gołębiowska już myśli o mistrzostwach świata
2017-07-31 17:00:46(ost. akt: 2017-07-31 12:33:13)
— Gdy na pierwszym treningu dostałam bomem w głowę, to powiedziałam sobie, że na kolejne zajęcia nie przyjdę za nic w świecie! — wspomina Wiktoria Gołębiowska. Gdyby iławianka utrzymała się w swym postanowieniu, to miałaby zapewne mnóstwo wolnego czasu i jej życie potoczyłoby się inaczej. Na szczęście żeglarka MOS-u zmieniła zdanie i właśnie wywalczyła — jako pierwsza Polka w historii — mistrzostwo Europy juniorek w klasie laser radial.
Tak: Agata Barwińska, choć sama ma jeszcze przed sobą lata pływania, nie musi martwić się o następczynię. Wiktoria Gołębiowska to jedna z najzdolniejszych żeglarek młodego pokolenia nie tylko w kraju, ale już nawet w Europie, na świecie. Niech dowodem potwierdzającym tę tezę będzie zdobyte niedawno mistrzostwo Europy juniorek.
Sama zawodniczka oraz jej trener podkreślają, że to między innymi treningi z Barwińską, a więc żeglarką pływającą z powodzeniem w regatach seniorskiego Pucharu Świata, pozwoliły jej osiągnąć tak wysoki poziom.
•••
Mistrzostwa Europy juniorek w klasie laser radial były jednym z elementów Volvo Sailing Days, które odbyły się w Gdyni. W rywalizacji, w której uczestniczyła iławianka, odbyło się dziesięć wyścigów. Zawody miały charakter otwarty i startowały w nich żeglarki także spoza Starego Kontynentu.
— Początek zapowiadał dobre zawody — wspomina Wiktoria. — Pierwszego dnia odbył się tylko jeden wyścig, w którym zajęłam trzecie miejsce. Następnego dnia na metę wpływałam jako druga i pierwsza. Czwarta oraz druga pozycja w kolejnych wyścigach pozwoliły mi na objęcie prowadzenia w klasyfikacji generalnej. Później jednak zdarzyła się katastrofa — relacjonuje Gołębiowska.
Mistrzostwa Europy juniorek w klasie laser radial były jednym z elementów Volvo Sailing Days, które odbyły się w Gdyni. W rywalizacji, w której uczestniczyła iławianka, odbyło się dziesięć wyścigów. Zawody miały charakter otwarty i startowały w nich żeglarki także spoza Starego Kontynentu.
— Początek zapowiadał dobre zawody — wspomina Wiktoria. — Pierwszego dnia odbył się tylko jeden wyścig, w którym zajęłam trzecie miejsce. Następnego dnia na metę wpływałam jako druga i pierwsza. Czwarta oraz druga pozycja w kolejnych wyścigach pozwoliły mi na objęcie prowadzenia w klasyfikacji generalnej. Później jednak zdarzyła się katastrofa — relacjonuje Gołębiowska.
Podczas wizyty w naszej redakcji żeglarka i jej trener do sprawy podchodzą już na chłodno, nawet z żartem wspominają najgorsze podczas tych regat wyścigi iławianki, jednak przyznają, że wówczas nie było im do śmiechu.
— Zdrowy rozsądek i odpowiednia analiza sytuacji wzięły w łeb! Emocje poniosły nie tylko Wiktorię, co przecież w tak młodym wieku jest rzeczą naturalną, ale także mnie, doświadczonego szkoleniowca. Zamiast wybierać rozwiązania bezpieczne, logiczne, wybieraliśmy skrajne, co nie dało żadnego efektu. Nie wyglądało to dobrze — wspomina Wojciech Janusz.
— Zdrowy rozsądek i odpowiednia analiza sytuacji wzięły w łeb! Emocje poniosły nie tylko Wiktorię, co przecież w tak młodym wieku jest rzeczą naturalną, ale także mnie, doświadczonego szkoleniowca. Zamiast wybierać rozwiązania bezpieczne, logiczne, wybieraliśmy skrajne, co nie dało żadnego efektu. Nie wyglądało to dobrze — wspomina Wojciech Janusz.
I rzeczywiście, dobrze nie było. Wiktoria zajmowała w kolejnych wyścigach miejsca 30, 15 i 26, a to oznaczało spadek w tabeli i wypadnięcie poza pierwszą trójkę.
— Podejmowałam złe decyzje już na starcie. Na przykład w jednym z wyścigów zamiast płynąć w środku floty, wybrałam jej bok i to był duży błąd. A rywalki w walce o podium pomniejszały punktowy dystans do mnie i w końcu mnie wyprzedziły — relacjonuje Gołębiowska.
— Podejmowałam złe decyzje już na starcie. Na przykład w jednym z wyścigów zamiast płynąć w środku floty, wybrałam jej bok i to był duży błąd. A rywalki w walce o podium pomniejszały punktowy dystans do mnie i w końcu mnie wyprzedziły — relacjonuje Gołębiowska.
Trener Janusz oraz sama żeglarka zdawali sobie sprawę, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Bo przecież za iławianką przemawiały umiejętności, których rywalki mogą jej tylko pozazdrościć.
— Wiktoria odstaje poziomem nie tylko od juniorek z Polski, bo tu różnica jest znaczna, ale także od przeciwniczek z innych krajów. Jest bardzo dobrze przygotowana a jej największym atutem jest szybkość. Ta żeglarka naprawdę pływa bardzo szybko — chwali swoją zawodniczkę trener iławskiego MOS-u.
— Wiktoria odstaje poziomem nie tylko od juniorek z Polski, bo tu różnica jest znaczna, ale także od przeciwniczek z innych krajów. Jest bardzo dobrze przygotowana a jej największym atutem jest szybkość. Ta żeglarka naprawdę pływa bardzo szybko — chwali swoją zawodniczkę trener iławskiego MOS-u.
— Trzeba też pamiętać, że podczas regat panowały bardzo trudne warunki, wiał silny wiatr, a z takiego najlepiej korzystają cięższe żeglarki. Ostatniego dnia wzięłam się jednak w garść, pływałam dużo lepiej i znacznie wyprzedziłam przeciwniczki mające apetyt na mistrzostwo. Miejsca 3. i 6. dały mi powrót na pierwsze miejsce w klasyfikacji i w efekcie mistrzostwo Europy — wspomina zadowolona żeglarka, która wicemistrzynię Europy, Włoszkę Elisę Navoni wyprzedziła aż o 11 punktów.
•••
Nie bez powodu trener Wojciech Janusz podkreśla różnicę w wyszkoleniu iławianki w porównaniu z innymi reprezentantkami Polski (kolejne Biało-czerwone były znacznie dalej w klasyfikacji ME juniorek). Okazuje się bowiem, że Gołębiowska trenuje praktycznie dwukrotnie więcej, niż pozostałe młode Polki.
— W większości ich szkolenie polega na treningach na obozach kadry. A w naszym przypadku podstawą jest szkolenie w klubie oraz wyjazdy organizowane przez trenera Wojciecha Janusza. Poza tym mam okazję trenować z Agatą Barwińską oraz z Marcinem Rudawskim, wielokrotnym mistrzem świata w klasie laser — mówi Wiktoria, która podkreśla, że stara się prawie każdą wolną chwilę poświęcić na trening. Także ten związany z kondycją fizyczną.
Nie bez powodu trener Wojciech Janusz podkreśla różnicę w wyszkoleniu iławianki w porównaniu z innymi reprezentantkami Polski (kolejne Biało-czerwone były znacznie dalej w klasyfikacji ME juniorek). Okazuje się bowiem, że Gołębiowska trenuje praktycznie dwukrotnie więcej, niż pozostałe młode Polki.
— W większości ich szkolenie polega na treningach na obozach kadry. A w naszym przypadku podstawą jest szkolenie w klubie oraz wyjazdy organizowane przez trenera Wojciecha Janusza. Poza tym mam okazję trenować z Agatą Barwińską oraz z Marcinem Rudawskim, wielokrotnym mistrzem świata w klasie laser — mówi Wiktoria, która podkreśla, że stara się prawie każdą wolną chwilę poświęcić na trening. Także ten związany z kondycją fizyczną.
— Wiele osób, z przykrością muszę stwierdzić, że także niektórych nauczycieli wychowania fizycznego, uważa, że żeglarstwo nie wymaga żadnego przygotowania fizycznego. Po prostu wsiadasz na łódkę i płyniesz, a po drodze świetnie się bawisz i relaksujesz. Tymczasem jest zupełnie inaczej — mówi trener Janusz.
— Aby w ogóle myśleć o startowaniu w gronie najlepszych żeglarzy czy żeglarek trzeba być bardzo dobrze przygotowanym nie tylko pod kątem wiedzy żeglarskiej i umiejętności, ale także mocy, siły, wytrzymałości. To trzeba podkreślić i odróżnić w końcu towarzyskie regaty z imprezą na koniec dnia od zmagań w klasach olimpijskich — tłumaczy szkoleniowiec.
— Aby w ogóle myśleć o startowaniu w gronie najlepszych żeglarzy czy żeglarek trzeba być bardzo dobrze przygotowanym nie tylko pod kątem wiedzy żeglarskiej i umiejętności, ale także mocy, siły, wytrzymałości. To trzeba podkreślić i odróżnić w końcu towarzyskie regaty z imprezą na koniec dnia od zmagań w klasach olimpijskich — tłumaczy szkoleniowiec.
•••
W przyszłym roku iławianka będzie broniła na węgierskim Balatonie tytułu wywalczonego w Gdyni. Szansa na powtórzenie sukcesu jest spora, bo z rywalizacji odpadną dziewczyny, którym skończy się wiek juniorki (poniżej 19 roku życia). A Gołębiowska nie miała jeszcze 17. urodzin!
W przyszłym roku iławianka będzie broniła na węgierskim Balatonie tytułu wywalczonego w Gdyni. Szansa na powtórzenie sukcesu jest spora, bo z rywalizacji odpadną dziewczyny, którym skończy się wiek juniorki (poniżej 19 roku życia). A Gołębiowska nie miała jeszcze 17. urodzin!
Świeżo upieczoną mistrzynię Europy czekają w tym roku jeszcze ważniejsze regaty, niż ME. W dniach 13-18 sierpnia w Holandii odbędą się juniorskie mistrzostwa świata. Tuż po nich rozpoczną się, także w Medemblik, mistrzostwa świata seniorek, w których z kolei wystartuje Agata Barwińska.
— Chcemy jak najlepiej przygotować się do obu tych imprez, dlatego naszą ekipą w składzie Barwińska, Gołębiowska plus Rudawski i jeszcze Piotrek Malinowski byliśmy niedawno w Medemblik. Niby znamy ten akwen z poprzednich regat, w których startowała Agata, jednak trzeba sobie przypomnieć warunki, jakie tam panują i dostosować do nich taktykę i strategię — tłumaczy Wojciech Janusz. O medale może być ciężko jednak iławianki potrafią zaskoczyć.
— Chcemy jak najlepiej przygotować się do obu tych imprez, dlatego naszą ekipą w składzie Barwińska, Gołębiowska plus Rudawski i jeszcze Piotrek Malinowski byliśmy niedawno w Medemblik. Niby znamy ten akwen z poprzednich regat, w których startowała Agata, jednak trzeba sobie przypomnieć warunki, jakie tam panują i dostosować do nich taktykę i strategię — tłumaczy Wojciech Janusz. O medale może być ciężko jednak iławianki potrafią zaskoczyć.
•••
Podczas pobytu w redakcji rozmawiamy na różne tematy. Wiktorii i jej trenerowi pokazujemy na przykład zdjęcia wykonane dobrych kilka lat temu. Na jednej z fotografii młodziutka Gołębiowska wraz z Hanną Dzik przyglądają się płetwie mieczowej.
— Z Hanią chodziłyśmy razem do przedszkola i gdy jej mama zapisała ją na treningi do MOS-u, to także zachęciła mnie do rozpoczęcia przygody z żeglarstwem. Podobno od początku zdradzałam talent. Pamiętam jednak, że gdy na pierwszym treningu dostałam bomem w głowę, to powiedziałam sobie, że na kolejny nie przyjdę za nic w świecie! — wspomina Gołębiowska.
Kiedyś dzieciaki, a teraz... Wiktoria to mistrzyni Europy, a Hania Dzik wraz z Julią Szmit dwukrotnie z rzędu zdobywały mistrzostwa świata ISAF juniorek w klasie 420.
Podczas pobytu w redakcji rozmawiamy na różne tematy. Wiktorii i jej trenerowi pokazujemy na przykład zdjęcia wykonane dobrych kilka lat temu. Na jednej z fotografii młodziutka Gołębiowska wraz z Hanną Dzik przyglądają się płetwie mieczowej.
— Z Hanią chodziłyśmy razem do przedszkola i gdy jej mama zapisała ją na treningi do MOS-u, to także zachęciła mnie do rozpoczęcia przygody z żeglarstwem. Podobno od początku zdradzałam talent. Pamiętam jednak, że gdy na pierwszym treningu dostałam bomem w głowę, to powiedziałam sobie, że na kolejny nie przyjdę za nic w świecie! — wspomina Gołębiowska.
Kiedyś dzieciaki, a teraz... Wiktoria to mistrzyni Europy, a Hania Dzik wraz z Julią Szmit dwukrotnie z rzędu zdobywały mistrzostwa świata ISAF juniorek w klasie 420.
Przygodę z żaglami Gołębiowska rozpoczęła w 2007 roku. Jej brat Jakub, także bardzo zdolny żeglarz (klasa 420), treningi zaczął dwa lata później. W rodzinie nie było wcześniej żadnych tradycji żeglarskich.
Podczas rozmowy zagadujemy Wiktorią od kiedy trenuje... jazdę na deskorolce. Bo właśnie taki środek lokomocji po Iławie wybiera najczęściej żeglarka.
— Ja po prostu bardzo nie lubię być uzależniona od komunikacji miejskiej. W moim garażu pełno jest więc hulajnóg i deskorolek — zdradza swoją drugą pasję Gołębiowska. Na pytanie o ewentualne triki, zawodniczka rzuca okiem na trenera i szybko odpowiada, że nie, żadnych nie potrafi. Bo przecież przy trenerze nie ma co się przyznawać do wykonywania ewolucji...
Podczas rozmowy zagadujemy Wiktorią od kiedy trenuje... jazdę na deskorolce. Bo właśnie taki środek lokomocji po Iławie wybiera najczęściej żeglarka.
— Ja po prostu bardzo nie lubię być uzależniona od komunikacji miejskiej. W moim garażu pełno jest więc hulajnóg i deskorolek — zdradza swoją drugą pasję Gołębiowska. Na pytanie o ewentualne triki, zawodniczka rzuca okiem na trenera i szybko odpowiada, że nie, żadnych nie potrafi. Bo przecież przy trenerze nie ma co się przyznawać do wykonywania ewolucji...
Co ciekawe, miłośnikiem skateboardingu jest także Miłosz Jankowski, a więc pierwszy od czasu skoczka wzwyż Jarosława Kotewicza sportowiec z Iławy, który pojechał na igrzyska olimpijskie.
Jeszcze podczas treningów w Wirze trenerka Urszula Janikowska zabraniała "Miłkowi" jazdy na deskorolce. Stara miłość, jak wiadomo, nie rdzewieje. Po przylocie do Rio de Janeiro Jankowski szybka dał nam znać, że w wiosce olimpijskiej jest skatepark i po startach musi koniecznie od kogoś pożyczyć deskę i pojeździć...
Jeszcze podczas treningów w Wirze trenerka Urszula Janikowska zabraniała "Miłkowi" jazdy na deskorolce. Stara miłość, jak wiadomo, nie rdzewieje. Po przylocie do Rio de Janeiro Jankowski szybka dał nam znać, że w wiosce olimpijskiej jest skatepark i po startach musi koniecznie od kogoś pożyczyć deskę i pojeździć...
zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl
m.partyga@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez