75. rocznica ślubu państwa Walędzików z Iławy. To jest dopiero siła miłości!

2017-02-19 11:33:28(ost. akt: 2017-02-19 12:16:09)
Leonardy i Stanisława Walędzików dobry nastrój nie opuszcza

Leonardy i Stanisława Walędzików dobry nastrój nie opuszcza

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

— Wiara, trzymanie się przysięgi małżeńskiej, miłość i wyrozumiałość. Przepis na zachowanie małżeństwa przez wiele lat nie jest wcale skomplikowany — mówi Stanisław (rocznik 1921) i spogląda na swoją o piętnaście miesięcy młodszą żonę, Leonardę, z którą 8. lutego 1942 roku powiedzieli sobie sakramentalne Tak.
Kryzysy? Nie, nie zdarzały się. Kłótnie były, oczywiście, jak w każdym małżeństwie. Przez te 75 lat nie było jednak mowy o kryzysach czy rozwodach — stwierdzają wspólnie małżonkowie, którzy właśnie obchodzą brylantową (tak, istnieje taka), rocznicę ślubu. Synowa Barbara skinieniem głowy i jednym słowem potwierdza relacje panujące między teściami. Mieszkają pod jednym dachem od ponad trzydziestu lat, więc wie co mówi. To małżeństwo posiadające prawdopodobnie najdłuższy staż ze wszystkich w Iławie, a może i w powiecie.

— Ksiądz Żochowski podczas mszy świętej w naszej intencji powiedział, że na terenie parafii, przy ulicy Komunalnej, mieszka małżeństwo, które obchodziło w tym roku 71. rocznicę ślubu. Trochę im więc do nas jeszcze brakuje — żartują Walędzikowie.

Wojna nie
przekreśliła ich miłości

Z zakochaną parą spotykamy się w domu jednorodzinnym na iławskim Gajerku. To tu, przy ulicy Toruńskiej, mieszkają od 1984 roku państwo Walędzikowie. Początek ich miłości, a następnie małżeństwa ma jednak miejsce jakieś trzysta kilometrów na południe, w okolicach Garwolina.

— Oboje pochodzimy z Woli Koryckiej Dolnej, w powiecie garwolińskim. To wieś na trasie Warszawa — Lublin, oddalona od stolicy o jakieś 80 kilometrów. To tam przyszliśmy na świat, to tam się poznaliśmy — wspominają urodzeni w latach 20-tych XX wieku iławianie.

Młodemu Stanisławowi Leonarda podobała się od dłuższego czasu, obrał sobie więc za cel małżeństwo z koleżanką z lat dziecięcych. Ale wszystko z zasadami starej szkoły: najpierw adorator musiał poprosić o rękę panny Pyl (nazwisko rodowe pani Leonardy) jej mamę Annę — tata wówczas już nie żył. Na szczęście dla młodego Walędzika obyło się bez podania czarnej polewki. Wręcz przeciwnie.
— Mama stwierdziła jednak, że ostateczną decyzję mam podjąć sama — wspomina pani Walędzik.


Ślub odbył się 8. lutego 1942 roku w kościele w Woli Koryckiej, a do skromnego wesela doszło w domu pana młodego. Stanisław miał wówczas 20, a jego wybranka 19. lat.

— Tego samego dnia ślub brała także moja młodsza siostra, również Leonarda. Najpierw przysięgała ona wraz z Bolesławem, my byliśmy drudzy w kolejności. Samo wesele było bardzo skromne, jednak tańców nie zabrakło. Było bardzo wesoło — mimo upływu lat pamięć nie zawodzi pana Stanisława. Pamięta wiele szczegółów, m.in. tych związanych z początkiem wojny, która zastała go w Warszawie, gdzie pracował jako pomocnik dozorcy w kamienicy przy ul. Nowy Świat 2.

— 3. września 1939 roku w stolicy pojawiła się pierwsza wojenna zawierucha. Chciałem dostać się do rodzinnego domu, aby sprawdzić co z moimi najbliższymi. Poszedłem na dworzec kolejowy Warszawa Wschodnia, jednak okazało się, że tory są zniszczone, a pociągi nie kursują. Wybrałem się więc w wyprawę pieszą do Woli, a w jej trakcie natrafiłem m.in. na rozbite już oddziały kawalerii naszego wojska. Żołnierze wracali spod Gdańska. Udaliśmy się razem w dalszą trasę, jednak na drogach zrobiło się już niebezpiecznie. Niemcy zaczęli bombardować poruszające się po drogach kolumny pieszych i pojazdów — wspomina.

Jedziemy na ziemie odzyskane
Pamiętacie scenę z kultowego filmu "Sami swoi", gdy rodzina Pawlaków podróżuje pociągiem w poszukiwaniu nowego miejsca do życia? Podobną podróż, także po wojnie, odbyła rodzina Walędzików. Już trzyosobowa, bo na świat przyszedł pierwszy z czterech synów, urodzony jeszcze w Woli Koryckiej Dln. Józef. Kierunek: północ, a konkretnie mała wioska Kantowo (dziś powiat iławski, gmina Kisielice).

— Wiedzieliśmy o tym, że do Kantowa wybrało się kilka rodzin z naszej wsi. Postanowiliśmy więc ruszyć ich śladem i także rozpocząć nowe życie w tym miejscu. Wsiedliśmy więc do wagonu i pojechaliśmy na ziemie odzyskane — mówi pan Stanisław.

Na miejscu okazało się, że Kantowo zostało zaludnione przede wszystkim przez rodziny z okolic Garwolina. Walędzikowie zamieszkali w budynku zwanym "pałacem".
— Każda z 12 rodzin zamieszkujących tę miejscowość otrzymała od państwa pole do uprawy. Nam przypadło 11,77 arów, na których uprawialiśmy zboża, ziemniaki i nie tylko — wymienia gospodarz.
— Stanisław był pierwszym przewodniczącym spółdzielni produkcyjnej w Kantowie — chwali męża pani Leonarda. — Trzeba było jakoś ratować zastaną na miejscu sytuację — z żartem reaguje Stanisław.

Goryń — fajnie,
ale bardzo pracowicie

Do Kantowa rodzina Walędzików dotarła w 1948 roku. Po dziewięciu latach znowu jednak zmieniła miejsce zamieszkania.
— Spółdzielnia została rozwiązana, a my zaczęliśmy szukać innego miejsca do życia. Tak trafiliśmy do oddalonego o zaledwie dwa kilometry Gorynia. Tam pracy było już mnóstwo, jednak czas spędzony tam wspominamy bardzo dobrze. Poznaliśmy wiele osób, z którymi utrzymujemy, w miarę możliwości, kontakt do dziś — mówią państwo Walędzikowie, którzy w Goryniu zajęli jeden z opuszczonych domów.

W prowadzeniu 15-hektarowego gospodarstwa pomagali synowie.
— Często przyjeżdżali z wojska na przepustki, aby nam pomagać w polu podczas żniw i nie tylko. Większość prac wykonywaliśmy z pomocą konia, korzystaliśmy także ze sprzętu z kółka rolniczego. W końcu jednak stwierdziliśmy, że czas przejść na zasłużony odpoczynek. Hektary i gospodarkę zdaliśmy na rzecz skarbu państwa, w zamian otrzymaliśmy rolniczą emeryturę, z której żyjemy do tej pory. Ale już w Iławie — tłumaczy mąż z 75-letnim stażem.

Trzeba się szanować
Walędzikowie zadbali o swoją przyszłość: w 1975 roku kupili dom jednorodzinny w Iławie. Początkowo zamieszkał w nim jeden z synów, Roman z żoną Barbarą i rodziną.
— A my mogliśmy w końcu poświęcić się naszym wnukom. Naszym zadaniem było odprowadzanie i odbieranie z przedszkola Tomka, czyli syna Romka — mówi pani Leonarda.

Małżeństwo obchodzące brylantowe gody doczekało się czterech synów (Józef, Jan, Edward i Roman), dziewięciu wnuków i trzynastu prawnuków. W domu seniorów mnóstwo jest pamiątek rodzinnych — widać, że Walędzikowie trzymają się razem. I szanują nawzajem.

Pytamy więc o przepis na długoletnią miłość. Czy taki w ogóle istnieje? Okazuje się, że tak.
— Przepis na zachowanie małżeństwa przez wiele lat jest prosty. Trzeba się przede wszystkim szanować, wierzyć w miłość, w Boga i w siebie, dochować przysięgi małżeńskiej, kochać się i być dla siebie wyrozumiałym — panu Stanisławowi zaledwie kilka sekund zajęło stworzenie tego przepisu.

W imieniu redakcji państwu Walędzikom życzymy kolejnych lat w szczęściu i zdrowiu!

zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl


Pamiątkowe zdjęcie rodziny Walędzików wykonane w niedzielę 12. lutego 2017 w „białym” kościele w Iławie, z okazji 75-rocznicy ślubu Stanisława i Leonardy


Pan Stanisław ze swoim najmłodszym prawnukiem, Kajetanem


Leonarda i Stanisław ze swoimi synami


Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. stara baba #2186162 | 88.156.*.* 20 lut 2017 09:31

    Wielki szacunek dla obojga i dużo zdrówka. Obecnie coraz częściej jedno (lub oboje)z małżonków nie dorasta do roli partnera mając na uwadze głównie swoje przyjemności nie biorąc pod uwagę, że to rodzinie nie wychodzi na zdrowie. Gdyby pan Stanisław często wracał pod wpływem alkoholu to nie tylko ich staż małżeński byłby skrócony ale równiez i długosć życia, niestety. W rozmowie też z pewnością nie odgryzają się ząb za ząb. Do takiego życia potrzebna była miłość i przyjaźń, a te opierają się na szacunku, którego obecnie coraz mniej u ludzi, niestety.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  2. SONSIATKA #2186017 | 89.228.*.* 19 lut 2017 21:00

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. PRZYZWYCZAJENIE a nie miłość

  3. To piękne! #2185938 | 95.90.*.* 19 lut 2017 17:28

    Gratulacje i duuużo zdrowia!

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

  4. zachwyt #2185911 | 31.0.*.* 19 lut 2017 16:30

    Coś wspaniałego.Ogromne gratulacje. Dzisiejsi młodzi tak nie potrafią, pierwsza kłótnia i rozwód gotowy. 100-u lat razem!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. edo #2185883 | 188.146.*.* 19 lut 2017 15:12

      czapki z głów!

      Ocena komentarza: warty uwagi (19) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (7)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5