Byłem przygotowany na trzy rundy, a tu taka niespodzianka [wywiad z Patrykiem Duńskim]

2016-09-29 17:16:09(ost. akt: 2016-09-29 10:40:35)
Patryk Duński spełnia się jako zawodnik, ale także jako trener. Tu zajęcia z grupą 6-12 lat w małej salce gimnastycznej gimnazjum przy ul. Wiejskiej

Patryk Duński spełnia się jako zawodnik, ale także jako trener. Tu zajęcia z grupą 6-12 lat w małej salce gimnastycznej gimnazjum przy ul. Wiejskiej

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

Zdjęciem profilowym Patryka Duńskiego na facebooku jest grafika: zawodnik Arrachionu przed walką okazuje szacunek rywalowi. To dużo o nim mówi, a dyscypliny i respektu uczy też najmłodszych zawodników, których trenuje w iławskim klubie. Kilka dni po wygranej walce z Davitem Karapetianem (kat. -66 kg) w ramach meczu MMA Niemcy – Polska, spotkaliśmy się z Patrykiem, aby porozmawiać o pojedynku i nie tylko.
— Twój pojedynek z reprezentantem Niemiec Davitem Karapetianem trwał tylko 42 sekundy. Walczyłeś kiedyś krócej?
— Nie, nigdy nie stoczyłem tak krótkiej walki, zarówno jeśli chodzi o pojedynki wygrane, jak i przegrane. Byłem przygotowany na trzy rundy, a tu taka niespodzianka i zaskoczenie. Pierwsza akcja wyszła w stu procentach i rywal już nie wstał. Wcześniej, przed tym ciosem, nie doszło do jakiejś większej wymiany uderzeń.

— Jaki był dokładnie plan na tę walkę?
— Zawsze staramy się dostosować taktykę pod danego rywala, czyli — mówiąc krótko — gramy tak, jak przeciwnik pozwala. Z moim trenerem Dawidem Tarasiewiczem analizowaliśmy poprzednie pojedynki Karapetiana i wiedzieliśmy, że jest mocny podczas walki w parterze. Nie jest jakoś szczególnie uzdolniony pod tym względem, ale trzeba na niego uważać. Dlatego też plan na walkę zakładał jak najdłuższe pojedynkowanie się w stójce, kopnięcia w nogi rywala a następnie szybkie ciosy z pięści. Chciałem w ten sposób wykorzystać mój atut i przewagę nad przeciwnikiem, czyli dłuższy zasięg ramion. Tę akcję na treningach powtarzaliśmy wielokrotnie, a podczas walki już przy pierwszej próbie taktyka okazała się skuteczna. Cios został zadany w odpowiednim czasie, z odpowiednim tempem i we właściwe miejsce.

— Czy będziesz jeszcze walczył podczas gal IFO Europe?
— Znajomości zostały zawarte, kontakt do siebie pozostawiliśmy i zobaczymy co dalej. Według naszej wiedzy trzecia gala IFO Europe ma się odbyć w styczniu lub lutym przyszłego roku. To bardzo profesjonalnie przygotowane wydarzenie, z dużym rozmachem, do tego z ciekawymi pojedynkami. We Frankfurcie walczył jeszcze jeden zawodnik Arrachionu, tyle że nie z iławskiej filii a z olsztyńskiej siedziby. Patryk Wołodkiewicz w walce w kategorii do 77 kg pokonał Ebrahima Hosseinpoura.

— Jakie masz plany na najbliższą walkę?
— Na razie konkretnych planów brak, odpoczywam po ostatniej walce, a przede wszystkim po okresie przygotowań do tego pojedynku. Wróciłem już jednak do treningów. Co do następnej walki, to pojawiły się już jakieś propozycje, jednak bez większych szczegółów. Sami też na siłę nie szukamy rywala, jesteśmy cierpliwi.

— Ostatnim wydarzeniem sportowym z udziałem iławianina, którym mieszkańcy miasta ekscytowali się tak bardzo jak twoją walką był start wioślarza Miłosza Jankowskiego na igrzyskach w Rio. Czujecie w klubie, że MMA staje się coraz bardziej popularne w Iławie?
— O tak, zwłaszcza po liczbie osób, które pojawiły się u nas na treningach po ostatnim naborze. Przyszło naprawdę mnóstwo ludzi, w poprzednich latach tego nie było. Zainteresowani dzwonią, pytają o szczegóły. A co do mojej walki, to sam też zauważyłem, że mieszkańcy Iławy i okolic interesowali się, jak mi pójdzie. Dopingowali mnie, pisali, że trzymają za mnie kciuki, a potem gratulowali zwycięstwa. Szkoda tylko, że gali nie można było obejrzeć za darmo w internecie, ale na to już nie mam wpływu.

— Sam też w iławskim Arrachionie prowadzisz treningi najmłodszych zawodników. Co przekazujesz tym maluchom?
— Prowadzę grupę dzieci w wieku 6-12 lat, treningi polegają przede wszystkim na ćwiczeniach ogólnorozwojowych z delikatnym akcentem na MMA. Za szybko na naukę konkretnych technik czy ciosów. Staram się też uczyć dzieci dyscypliny oraz szacunku do rywali i ludzi w ogóle, czyli rzeczy niezbędnych w sporcie i w życiu.

— A jak wyglądały twoje początki w MMA?
— Sprawa jest bardzo prosta: moja dziewczyna Dominika jest siostrą mojego trenera. Kilka lat temu Dawid mówił mi o tym, że będzie chciał otworzyć w Iławie szkółkę MMA. Dopiął swego i zaczął namawiać mnie do treningów. W końcu poszedłem, jednak początkowo nie spodobało mi się. Grupa była już bardziej zaawansowana niż ja, totalny amator. Chciałem zrezygnować, jednak do chodzenia na dalsze treningi zmobilizowała mnie Dominika. Wróciłem na zajęcia i połknąłem bakcyla sportów walki. Do tego stopnia, że przede mną ósmy zawodowy pojedynek.

Rozmawiała Mateusz Partyga
m.partyga@gazetaolsztynska.pl

PODZIĘKOWANIA
Patryk Duński za naszym pośrednictwem chciałby podziękować firmom i osobom za pomoc.
— Ogromne podziękowania śle do sponsorów, są to firmy Galaxy Białystok, Cach&Cash, Alex Media, siłownia Polanka, Fizjomasters, Gospodarstwo Rybackie Iława. Oddzielne podziękowania należą się Andrzejowi Bryzkowi, Michałowi Kamińskiemu, Rafałowi Gubernatowi, trenerom Dawidowi Tarasiewiczowi, Szymonowi Bońkowskiemu, Pawłowi Derlaczowi. Dziękuję też zawodnikom z Iławy, Olsztyna, całej rodzinie, przyjaciołom, mamie Zosi, narzeczonej Dominice za wszystko.


Patryk Duński i ekipa jego małych fighterów
Fot. Mateusz Partyga

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5