Życie jest takie krótkie, a chciałabym jeszcze pojechać do Ciechocinka
2016-05-19 13:20:04(ost. akt: 2016-05-19 14:14:19)
Przez niemal 50 lat w zawodzie przyjęła setki jak nie tysiące porodów, przewijała niezliczoną ilość noworodków, uczyła, doradzała, pocieszała. Mowa o Izabeli Mówińskiej, położnej i pielęgniarce, założycielce Agencji Świadczeń Medycznych „Vita” w Iławie, dziś emerytce.
Koleżanki z pracy mówią o niej: matka – założycielka. Zna ją, choćby z widzenia, niemal każda matka chodząca po ulicach naszego miasta. Od 1 maja pani Izabela jest na emeryturze, jednak wciąż jest stałym bywalcem biura „Vita” i ze łzami w oczach mówi o swojej pracy, ludziach, z którymi w jakimś sensie musiała się rozstać. Serce wciąż ma rozdarte, choć docenia stan emerytalny, który wiąże się z wolnym czasem, wstawaniem o której się chce, delektowaniem się drobiazgami, które w wirze pracy gdzieś umykały.
Z Lidzbarka Warmińskiego do Iławy
Pani Izabela pochodzi z Lidzbarka Warmińskiego, tam ukończyła liceum. Z nauką w szkole średniej wiąże się jej wielka ówczesna pasja, z którą chciała związać swoje dalsze życie. Za sprawą wspaniałego nauczyciela była zafascynowana religioznawstwem i to miała być jej droga życiowa. Uległa jednak namowom koleżanek, które wybierały się do szkoły położniczej. I wyszło to na dobre nie tylko jej, ale setkom kobiet i maluszków, z którymi przez całe życie zawodowe miała do czynienia. Uczyła się w Państwowej Szkole Położnych w Olsztynie, gdzie dyrektorką była mama znanego neurochirurga Wojciecha Maksymowicza, twórcę wydziału lekarskiego na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Podczas nauki odbywała praktyki zawodowe – przyjmowała porody i wykonywała wszelkie czynności okołoporodowe. Już podczas nauki wiedziała, że ma do wykonywania tego zawodu predyspozycje i czuła, że chce to robić. Ukończyła tę szkołę w 1967 roku.
Z Lidzbarka Warmińskiego do Iławy
Pani Izabela pochodzi z Lidzbarka Warmińskiego, tam ukończyła liceum. Z nauką w szkole średniej wiąże się jej wielka ówczesna pasja, z którą chciała związać swoje dalsze życie. Za sprawą wspaniałego nauczyciela była zafascynowana religioznawstwem i to miała być jej droga życiowa. Uległa jednak namowom koleżanek, które wybierały się do szkoły położniczej. I wyszło to na dobre nie tylko jej, ale setkom kobiet i maluszków, z którymi przez całe życie zawodowe miała do czynienia. Uczyła się w Państwowej Szkole Położnych w Olsztynie, gdzie dyrektorką była mama znanego neurochirurga Wojciecha Maksymowicza, twórcę wydziału lekarskiego na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Podczas nauki odbywała praktyki zawodowe – przyjmowała porody i wykonywała wszelkie czynności okołoporodowe. Już podczas nauki wiedziała, że ma do wykonywania tego zawodu predyspozycje i czuła, że chce to robić. Ukończyła tę szkołę w 1967 roku.
Trudne chwile i radosne finały
Pani Iza jeszcze jako uczennica odbywała praktykę zawodową w Izbie Porodowej w Mikołajkach. Izby porodowe znajdowały się w niedużych miejscowościach, gdzie nie było szpitali. Były one miejscem, gdzie odbywały się porody w asyście jedynie położnej. To była dla pani Izy prawdziwa szkoła życia.
— Faktycznie tam poznałam zawód od podszewki – wspomina pani Iza.
— Zrozumiałam także, że to zawód dla mnie. Ciągle w ruchu, wyzwania, ciągła nauka i nowe doświadczenia. Muszę powiedzieć, ze od początku każdy poród, który przyjmowałam był dla mnie wielkim wzruszeniem i ogromną satysfakcją. Wspominam momenty trudne, choć z radosnym finałem, kiedy właściwie sama, przy wsparciu salowej przyjmowała poród stópkowy i pośladkowy. W oczekiwaniu na lekarza, który musiał dojechać, konieczne było zastosowanie właściwych mechanizmów... Wszystko udało się w stu procentach. Wszystkich porodów nie da się po prostu zliczyć.
Pani Iza jeszcze jako uczennica odbywała praktykę zawodową w Izbie Porodowej w Mikołajkach. Izby porodowe znajdowały się w niedużych miejscowościach, gdzie nie było szpitali. Były one miejscem, gdzie odbywały się porody w asyście jedynie położnej. To była dla pani Izy prawdziwa szkoła życia.
— Faktycznie tam poznałam zawód od podszewki – wspomina pani Iza.
— Zrozumiałam także, że to zawód dla mnie. Ciągle w ruchu, wyzwania, ciągła nauka i nowe doświadczenia. Muszę powiedzieć, ze od początku każdy poród, który przyjmowałam był dla mnie wielkim wzruszeniem i ogromną satysfakcją. Wspominam momenty trudne, choć z radosnym finałem, kiedy właściwie sama, przy wsparciu salowej przyjmowała poród stópkowy i pośladkowy. W oczekiwaniu na lekarza, który musiał dojechać, konieczne było zastosowanie właściwych mechanizmów... Wszystko udało się w stu procentach. Wszystkich porodów nie da się po prostu zliczyć.
Do porodu można a nawet trzeba się przygotować
Pracą zawodową pani Iza zaczęła w Szpitalu Powiatowym w Iławie, skąd znają ją już pacjentki z miasta i całego regionu. Kiedy trafiła do Iławy dyrektorem szpitala był Franciszek Stanibuła. Ordynatorem był wówczas doktor Sosnowski, potem doktor Jasiński aż w końcu doktor Zambrzycki. W iławskiej placówce pani Iza pracowała jako położna do 1982 roku. Przyszedł czas na dzieci. Jak wspomina pani Iza, pierwszy poród był naprawdę ciężki, z wszelkimi problemami, które mogły tylko wystąpić. Urodziła się wówczas córka. Na poród syna była przygotowana i nie pozwoliła sobie na ból. Jak to zrobiła? Nie było wówczas dostępnych szkół rodzenia, dlatego musiała poradzić sobie sama. Korzystała z publikacji prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, ginekologa i położnika, który stworzył polski model Szkoły Rodzenia. Skorzystała także z wiedzy, którą posiadła w szkole. I udało się. Jak mówi, bólu porodowego praktycznie nie czuła. I to wcale nie sprawa genów, to efekt wykonanej pracy nad sobą, również tej psychologicznej.
— Jestem wielką zwolenniczką szkół rodzenia, bo na sobie przetestowałam jej skuteczność – mówi pani Iza. Do porodu można, a nawet trzeba się przygotować. Kiedyś nie było takich możliwości, jakie są dziś, dlatego zachęcam kobiety do korzystania z nich. Są w zasięgu ich ręki.
Postawiła wszystko na jedną kartę
Chęć spędzania więcej czasu z dziećmi spowodowała, ze zmieniła nieco specyfikę swojej pracy. Zaangażowała się w tworzenie zwartego środowiska położniczego w Iławie, najpierw jako pracownik przyszpitalnej Poradni K, a potem już indywidualnie. Ukończyła kurs pielęgniarski uprawniający ją do świadczenia usług środowiskowych. Od 1987 roku pracowała właśnie w tej branży. Kiedy w życie weszła ustawa dająca swobodę w zakładaniu działalności gospodarczej, postawiła wszystko na jedną kartę. Jako jedna z pierwszych w województwie zarejestrowała niepubliczny zakład świadczący usługi pielęgniarskie środowiskowe. Tworzyła go z trzema innymi położnymi. Działalność ewoluowała, poszerzała zasięg i specyfikę. Dziś pracuje w firmie 16 osób, a spółkę stanowi dziesięć osób. Mimo, że pani Iza od 1 maja jest oficjalnie na emeryturze odwiedza z wielką ochotą biuro, które mieści się w siedzibie Przychodni „Zdrowie” w Iławie. Jak mówi 18 lat wspólnej pracy, już w sektorze prywatnym, to czas, w którym bardzo zżyła się z pracownikami i żal jej opuszczać szeregi. Choć ma gdzie cieszyć się wolnością...
— Mieszkam na wsi, co daje mi wiele radości każdego dnia – mówi. — Dziś wstaję sobie spokojnie o 9 rano, a nie o 7, co jest dużym komfortem. — Mam czas na kwiaty, spacery po lesie, czytanie, po prostu relaks. Pewien etap się kończy i zaczyna nowy, ale i tak czuję żal i tęsknotę za pracą. Podczas imprezy pożegnalnej była bardzo wzruszona i szczęśliwa. Wszystkim koleżankom chciałabym bardzo podziękować za wspólnie spędzone lata, za wspólną ciężką i odpowiedzialną pracę. Będę bardzo za Wami tęsknić i co tu dużo gadać, kocham Was.
Pracą zawodową pani Iza zaczęła w Szpitalu Powiatowym w Iławie, skąd znają ją już pacjentki z miasta i całego regionu. Kiedy trafiła do Iławy dyrektorem szpitala był Franciszek Stanibuła. Ordynatorem był wówczas doktor Sosnowski, potem doktor Jasiński aż w końcu doktor Zambrzycki. W iławskiej placówce pani Iza pracowała jako położna do 1982 roku. Przyszedł czas na dzieci. Jak wspomina pani Iza, pierwszy poród był naprawdę ciężki, z wszelkimi problemami, które mogły tylko wystąpić. Urodziła się wówczas córka. Na poród syna była przygotowana i nie pozwoliła sobie na ból. Jak to zrobiła? Nie było wówczas dostępnych szkół rodzenia, dlatego musiała poradzić sobie sama. Korzystała z publikacji prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, ginekologa i położnika, który stworzył polski model Szkoły Rodzenia. Skorzystała także z wiedzy, którą posiadła w szkole. I udało się. Jak mówi, bólu porodowego praktycznie nie czuła. I to wcale nie sprawa genów, to efekt wykonanej pracy nad sobą, również tej psychologicznej.
— Jestem wielką zwolenniczką szkół rodzenia, bo na sobie przetestowałam jej skuteczność – mówi pani Iza. Do porodu można, a nawet trzeba się przygotować. Kiedyś nie było takich możliwości, jakie są dziś, dlatego zachęcam kobiety do korzystania z nich. Są w zasięgu ich ręki.
Postawiła wszystko na jedną kartę
Chęć spędzania więcej czasu z dziećmi spowodowała, ze zmieniła nieco specyfikę swojej pracy. Zaangażowała się w tworzenie zwartego środowiska położniczego w Iławie, najpierw jako pracownik przyszpitalnej Poradni K, a potem już indywidualnie. Ukończyła kurs pielęgniarski uprawniający ją do świadczenia usług środowiskowych. Od 1987 roku pracowała właśnie w tej branży. Kiedy w życie weszła ustawa dająca swobodę w zakładaniu działalności gospodarczej, postawiła wszystko na jedną kartę. Jako jedna z pierwszych w województwie zarejestrowała niepubliczny zakład świadczący usługi pielęgniarskie środowiskowe. Tworzyła go z trzema innymi położnymi. Działalność ewoluowała, poszerzała zasięg i specyfikę. Dziś pracuje w firmie 16 osób, a spółkę stanowi dziesięć osób. Mimo, że pani Iza od 1 maja jest oficjalnie na emeryturze odwiedza z wielką ochotą biuro, które mieści się w siedzibie Przychodni „Zdrowie” w Iławie. Jak mówi 18 lat wspólnej pracy, już w sektorze prywatnym, to czas, w którym bardzo zżyła się z pracownikami i żal jej opuszczać szeregi. Choć ma gdzie cieszyć się wolnością...
— Mieszkam na wsi, co daje mi wiele radości każdego dnia – mówi. — Dziś wstaję sobie spokojnie o 9 rano, a nie o 7, co jest dużym komfortem. — Mam czas na kwiaty, spacery po lesie, czytanie, po prostu relaks. Pewien etap się kończy i zaczyna nowy, ale i tak czuję żal i tęsknotę za pracą. Podczas imprezy pożegnalnej była bardzo wzruszona i szczęśliwa. Wszystkim koleżankom chciałabym bardzo podziękować za wspólnie spędzone lata, za wspólną ciężką i odpowiedzialną pracę. Będę bardzo za Wami tęsknić i co tu dużo gadać, kocham Was.
Magdalena Rogatty
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez