WĘDKARSKIE OPOWIEŚCI. Karp — obiekt wędkarskich westchnień czy szkodnik
2015-07-12 10:20:20(ost. akt: 2015-07-12 10:19:22)
Wojciech Kwiatkowski, nasz redakcyjny specjalista od wędkarstwa, przygotował kolejny artykuł z cyklu "Co w wodzie piszczy". Tym razem będzie o karpiu.
Zajmę się dziś rybą niezmiernie atrakcyjną wędkarsko, a jednocześnie budzącą wiele kontrowersji jeśli chodzi o jej wpływ na środowisko naszych wód. Karp — ryba ta potrafi rzeczywiście dostarczyć niezapomnianych wrażeń, tym bardziej jeśli będzie to okaz kilku czy kilkunastokilogramowy.
Hol tej ryby potrafi trwać nawet kilkanaście minut i jest to prawdziwa wędkarska adrenalina. Samo łowienie można porównać z prawdziwą wyprawą. Karpiarze pasjonaci potrafią na zasiadkę karpiową zapakować ilość sprzętu od której mnie — przyznam szczerze — boli głowa; wędki, stojaki, namioty, fotele, maty karpiowe, podbieraki, do tego cała paleta zanęt, granulatów, peletu, kukurydzy, kulek proteinowych itp., itd..
Można by pomyśleć, iż to wyprawa prawie jak na miesiąc koczowania nad wodą. Trochę tej filozofii karpiarzy nie rozumiem, ponieważ jestem zwolennikiem aktywności nad wodą zamiast leżakowania przy piwku i czekania na upragniony dźwięk sygnalizatora, ale to kwestia gustu być może. Nie podważam natomiast tego, iż emocji karpie potrafią dostarczyć ogromnych i są obiektem westchnień nie jednego moczykija.
Teraz może troszkę o wpływie tej ryby na środowisko. Wiadomo od dawna, iż tam gdzie są karpie inne życie w wodzie zanika. Dlatego powinien występować jedynie w stawach hodowlanych, łowiskach komercyjnych, ewentualnie w zamkniętych zbiornikach przeznaczonych tylko dla karpia czy amura.
Główną cechą tych dwu gatunków jest żarłoczność i produkcja nawozu, co powoduje degradację wody w której występuje. Jego pożyteczność objawia się jedynie w okresie świątecznym, kiedy trafia na patelnię, a w wodach powinien występować jeśli już to jako atrakcyjny dodatek, a nie podstawowa ryba.
O jego zgubnym wpływie na życie wód niech świadczy chociażby przykład Jezioraka, gdzie kiedyś było go po prostu za dużo, niszcząc żerowiska leszcza, tarliska sandacza, dostarczając dużą ilość azotu, itp. Jest to — jakby nie było — ryba obca na naszych wodach sprowadzona ok. 300 lat temu do Polski i szkoda, że nie pozostała w stawach hodowlanych. Zamiast tego zarybiono nim mnóstwo jezior co przyczyniło się do poważnych zmian struktury ichtiofauny.
Podsumowując, dla mnie to wspaniały, waleczny, dumny i piękny szkodnik.
Pozdrawiam LINEK 69
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez