Jenny von Gustedt wielka dama z Weimaru w małym dworze nad Jeziorakiem
2015-07-03 18:00:01(ost. akt: 2015-07-03 18:46:13)
Publikujemy rozdział książki pt. „Powiat Iławski, dzieje miast i wsi, zabytki, pejzaż, społeczeństwo i kultura”
autorstwa Wiesława Niesiobędzkiego z Iławy. "Na zachodnim wybrzeżu Jezioraka, w połowie drogi prowadzącej z Iławy do Siemian, pośród lasów, pól i łąk, pomiędzy leśnymi jeziorami Gardzień i Stęgwica, na miejscu dawnej osady pruskiej leży wieś Gardzień (Gut Garden).(...)"...
W czasach krzyżackich był tu dwór z dwoma ogrodami i młyn na wypływającej z Jeziora Gardzień rzece Osie, w którym mielono mąkę na potrzeby zamku kapituły biskupa Pomezanii pobliskim Szymbarku oraz huta szkła. W roku 1378 kapituła pomezańska za kwotę 10 grzywien młyn sprzedała Michałowi Postelin.
Dobra gardzieńskie wraz z młynem wodnym w 1699 roku kupił od Wallenrodta, wielkiego marszałka Prus, właściciel zamku i dóbr szymbarskich, graf Ernst Finck von Finckenstein, który po zakupie dóbr wybudował tam na wzór pałacu w Tiefurth dwór dla zarządcy swych dóbr. Ściany dworu i budynków inwentarskich pokrywały różowe tynki, charakterystyczne dla wszystkich dworskich i gospodarskich budowli Finckensteinów.
Po bezdzietnej śmierci w październiku 1826 roku właściciela dóbr szymbarskich Fryderyka Karola Filipa von Finckenstein, dobra i pałac w Gardzieniu przeszły w ręce jego siostrzeńca i syna chrzestnego Hahnefeldta.
Od Hahnefeldta w 1838 roku dwór w Gardzieniu wraz z przyległymi folwarkami kupił pochodzący z Prus Wschodnich baron Werner von Gustedt (1808-1864) , który osiadł w Gardzieniu ze swoją świeżo poślubioną małżonką Jenny. Młody baron poznał swą małżonkę podczas pobytu w Weimarze na dworze Wielkiego Księcia Westfalii - Karola Augusta.
Baronowa Jenny von Gustedt (1811-18890), córka znanej arystokratki Diany von Papenheim z domu Waldner-Freundstein była owocem gorącego i głośnego romansu swej matki z królem Westfalii Hieronimem Bonaparte.
Królewski ojciec Jenny, który nigdy nie wypierał się ojcostwa i bardzo kochał swoją córkę, na wieść o zamążpójściu Jenny przekazał jej pokaźną sumę, dzięki temu młodzi małżonkowie kupili majątek w Gardzieniu. Zanim urodziwa i wykształcona na miarę swej epoki - Jenny von Papenheim mieszkająca w Weimarze - ówczesnej stolicy kulturalnej Niemiec poznała swego męża, była najpierw damą dworu Wielkiej Księżnej Marii Pawłownej, przyjaźniła się też z Augustą, późniejszą Cesarzową Niemiec i jeszcze jako dziecko regularnie widywała w Weimarze na dworze Wielkiego Księcia Turyngii, Johanna Wolfganga Goethego mieszkającego w niedalekim Tierfurcie, tam też miała okazję widzieć się z Schillerem i Mickiewiczem odwiedzającymi największego niemieckiego poetę.
Mała Jenny była ulubienicą sławnego Goethego, przy jego pomocy stawiała swoje pierwsze kroki. Jak zanotowała w swoich wspomnieniach matka baronowej, Goetthe często brał Jenny na kolana i czytając jej swoje utwory, uczył swoją ulubienicę czytać. Później dorosła już Jenny von Gustedt - pani pałacu w Gardzeniu, w swoich wspomnieniach pisała: „Niezapomnianym pozostanie dla mnie najdroższe memu sercu wspomnienie o Goethem. Pewnego pięknego wiosennego dnia wybrałam się z Otylią (wnuczka poety) na piechotę do Tiefurtu; długo siedziałyśmy w cichym spokojnym miejscu nieopodal pawilonu; widok wzniesienia, które porastały stare, piękne drzewa, przynosił ulgę i zachęcał do poufnych rozmów. Przedpołudnie kończyło się bezpowrotnie, a my szłyśmy przez park w kierunku położonej wyżej drogi, na której zatrzymał się powóz, z którego wysiadł poeta. Objął każdą z nas i zaprowadził z powrotem nad rzekę Ilm, ze swadą opowiadając o okresie świetności Tierfurtu i księżnej Anny Amalii. Późnym latem 1838 roku baronostwo von Gustedt, po opuszczeniu ówczesnej stolicy kulturalnej Niemiec, przyjechali czterokonnym dyliżansem pocztowym do prowincjonalnej, maleńkiej Iławy.
Stamtąd dworska bryczka powiozła ich wyboistą, nierówno brukowaną drogą powiatową w stronę Szymbarka, a potem leśnym traktem do Gardzienia. Młoda para, do Gardzienia przybyła pod koniec lata witana przez ludność i księdza, w pałacu czekał na nich brat Jenny Gustedt - Gotfried von Papenheim i jej przyrodnia siostra Cecilie. Wrażliwa na piękno baronowa Jenny zachwyciła się wspaniałym widokiem leżących w pobliżu dworu jezior Gardzień i Stęgwica. Okolica porośnięta głębokimi lasami ciągnącymi się od Szymbark do Siemian, otaczającymi pobliski Jeziorak, swym majestatycznym pięknem tajemnicy sprawiła na damie dworu księżnej Weimaru niezwykłe wrażenie, ale jednocześnie przyzwyczajonej do życia w wielkim świecie arystokratce doskwierał brak cywilizacyjnych wygód takich jak kolej i porządne drogi, a do tego przerażała jej niewiedza o prowadzeniu domu i tak rozległego gospodarstwa. Nic, więc dziwnego, że gdy dama dworu wielkiej księżnej Turyngii, córka króla Westfalii i przyjaciółka największych niemieckich poetów - Goethego i Schillera, zobaczyła niewielki pałacyk skryty pośród pól, łąk i lasów, zdała sobie sprawę z tego, że właśnie skończyła się jej rola wielkiej damy na dworze władców Turyngii i Westfalii, znanej ze swych królewskich powinowactw i artystycznych znajomości w kulturalnym świecie europejskich Niemiec i od tej chwili przypadnie jej być gospodynią niewielkiego dworu w Gardzieniu w pobliżu nikomu nieznanej Iławy.
Gardzień, w chwili przyjazdu małżeństwa von Gustedt, był maleńką wioską folwarczną, uroku temu miejscu dodawał niewielki i zaniedbany przez swych szymbarskich właścicieli: dwór, otoczone lasami, pobliskie jeziora Gardzień i Stęgwica, okazały park i rosnące pośród łąk i łanów zbóż; wiekowe dęby i buki oraz cieniste aleje lipowe wiodące do Szymbarka. Do Iławy, najbliższego miasteczka, jechało się trudno przejezdną, pełną wybojów i wykrotów drogą leśną oraz źle i nierówno brukowaną drogą krajową, łączącą Iławę z Suszem i Prabutami.
W skład Rittergut Garden, majątku szlacheckiego Gardzień, wchodziły wtedy lasy leżące pomiędzy Jeziorakiem a Jeziorami Gardzień i Stęgwica oraz folwarki Jędrzejowice (Dietriechstein), Gross Starkenau - Starzykowo Wielkie i Klein Starkenau - Starzykowo Małe. Zaniedbany dwór ustawiony frontem do śródleśnego i dzisiaj zarastającego Jeziora Stęgwica, stojący w otoczeniu starych dębów i buków, od tyłu otoczony gęstymi kępami drzew i krzaków, Jenny von Gustedt przebudowała na wzór pałacu Wittum w Weimarze.
Przebudowanemu pałacowi uroku dodawał roztaczający się z okien malowniczy widok na wspaniały, czterowiekowy drzewostan, na którego bazie baronowa założyła rozległy park. W parku kazała zbudować herbaciany domek, służący do odpoczynku i podejmowania gości oraz paradną pergolę. Pałac w Gardzieniu zbudowany na planie prostokąta, posiadał dwa krótkie skrzydła, wysunięte ku drodze dojazdowej oraz pomieszczenia mieszkalne obok wejścia. W części środkowej pałacu znajdował się duży na całą szerokość budynku salon z oknami wychodzącymi z jednej strony na park, z drugiej na dziedziniec, łączył się on z innym, dużo mniejszym pomieszczeniem, przez które wchodziło się do półokrągłego salon małego położonego na półpiętrze. W salonie urządzonym na modłę pompejańską o pomalowanych na czerwono ścianach, Jenny kazała wybudować wnęki i umieściła w nich popiersia swych przyjaciół, Goethego i Schillera, znajdowały się w nim trzy pary szerokich przeszklonych drzwi, wiodły one z pałacu na piękny trawiasty taras, skąd biegła aleja prowadząca do parku i zbudowanej obok pałacu pergoli z drewnianym kasetonowym sufitem. Ozdobą pałacu był dach o dobrze wyważonych proporcjach, kryty dachówką w kształcie ogonów bobra. Z dachu wystawały cztery tzw. „nietoperze”, czyli małe mansardy z okienkami Baron Werner von Gustedt, na co dzień bardzo zapracowany prowadzeniem folwarków i wdrażaniem nowoczesnych upraw przynoszących zyski pozwalające utrzymać pałac zatrudnioną w nim 30-osobową służbę oraz rodzinę w 1843 roku w jednym z listów pisanych w Gardzeniu do najstarszego brata pisał o sobie, jako o człowieku hojnie obdarowanym przez los, który jest szczęśliwy, ze po pracy może wziąć w ramiona żonę i dzieci, że wieczory to czas dla rodziny. Opowiada, jaką przyjemność mu sprawia wspólne oglądanie skarbów Jenny z dzieciństwa, zwłaszcza prezentów od księżnej Weimaru i słuchanie opowiadań żony o Goethem.
Baronowa Jenny zanotowała w swych pamiętnikach oraz listach pisanych do przyjaciół i rodziny w Weimarze, że ludność wiejska żyjąca w jej dobrach nie tylko cierpiała wielką biedę, ale też nadużywała alkoholu, a ich dzieci pozbawione opieki lekarskiej i możliwości nauki były całkowicie zaniedbane. Dlatego wielka dama z Weimaru, przyjmując na siebie obowiązki pani niewielkiego Gardzienia, postanowiła objąć opieką zarówno dorosłych, jak i dzieci. W jej staraniach na pierwsze miejsce wysunęła się potrzeba zbudowania wiejskiej szkoły. Po jej wybudowaniu baronowa, zatrudniła w niej nauczyciela opłacanego przez księżnę Augustę, a chcąc dać przykład ludności folwarcznej, posyłała do niej również swoje własne dzieci.
Gdy zimą 1944 roku upośledzona umysłowo dziewczyna wiejska zostawia pod drzwiami pałacu swoje dziecko karmione alkoholem ze względu na brak innego pokarmu, baronowa daje wyraz swego oburzenia polityką państwa pruskiego pozwalającego na tego rodzaju barbarzyństwo, które poziom kultury mierzy ilością i jakością więzień oraz domów dla obłąkanych, co dla niej jest świadectwem tego, jak państwo traktuje swych poddanych, którzy nie radzą sobie z życiem i wymagają wsparcia. Najbardziej zaś jest oburzona widocznym na każdym kroku alkoholizmem, który niczym „podstępna trucizna” przemierza Niemcy, podkopując wiarę, niszcząc rodziny, zwłaszcza, że, jak uważa, większość dzieci w Prusach zachodnich – jej nowej ojczyźnie, zostaje poczęta pod wpływem alkoholu.
Arystokratyczna ulubienica Goethego świadoma otaczającej ją biedy, przerażona wszechobecnym alkoholizmem, zatroskana o los dzieci folwarcznej ludność, ze wszystkich swych sił starała się podnieść poziom edukacji, utworzyła ochronkę dla dzieci, zorganizowała kuchnię dla biednych, przyjmowała pod swój dach sieroty i aby podołać tym wszystkim wziętym na siebie obowiązkom, sprzedaje na ten cel własne klejnoty, w tym między innymi podarowaną jej przez ojca Hieronima Bonaparte drogocenną bransoletę ze szmaragdem, nie wahała się też do namawianie do takiego działania znajome arystokratki. Jenny stęskniona za towarzystwem z wyższych sfer, przebywająca na ogół w gronie swych służących, z którymi staroniemieckim zwyczajem przesiadywała wieczorami w ich izbie i przypatrując się ich pracy na kołowrotku czytała im wybrane przez siebie utwory, w 1849 roku zdecydowała się na wyjazd do Paryża i tam odwiedziła swego ojca Hieronima Bonaparte, siostrę Paulinę i przyrodniego brata. Francuscy krewni przyjęli ją z otwartymi ramionami, co zaowocowało intensywnym zainteresowaniem francuską sztuką i literaturą.
Gdy w 1860 roku baron Werner von Gustedt, powołany przez króla Prus Fryderyka Wilhelma IV na stanowisko landrata powiatu suskiego, przeprowadził się wraz z rodziną do Susza i tam zamieszkał w zbudowanej pod swym nadzorem nowej siedzibie landrata (Hof Rosenberg). Opustoszały pałac w Gardzeniu baronowa Jenny przeznaczyła na ochronkę dla sierot i dzieci z najbiedniejszych folwarcznych rodzin.
O bliskich powiązaniach Jenny von Papenheim z Goethem dobrze świadczy fakt, że gdy po śmierci wnuka poety Waltera –dom Goethego miał zostać udostępniony zwiedzającym w postaci muzeum poświęconego wielkiemu weimarczykowi, wówczas władze Weimaru zwróciły się do sędziwej wówczas baronowej by udostępniła im opis wyglądu wnętrz takimi, jakimi zapamiętała je z czasów poety, by można było je przywrócić do stanu, gdy on żył, Co też Jenny uczyniła, a ponieważ była osobą utalentowaną malarsko dostarczyła także rysunki pomieszczeń. Szerzej i dokładniej związki baronowej Jenny Gustedt oraz jej matki Lilii von Papenheim z wielkimi tego świata, Goethem, Schillerem, królem Hieronimem, książętami Weimaru, Lilly Braun wnuczka baronowej opisała w książce pt. W cieniu tytanów, Im Schatten Titanen.
W 1864 roku, po śmierci barona Wernera von Gustedt, baronowa Jenny von Gustedt razem z dziećmi wyprowadziła się do Lalblacken (Nikitowka) w Prusach Wschodnich, gdzie rodzina jej męża miała rozległe posiadłości zaś pałac i dobra ziemskie w Gardzieniu sprzedała kupcowi Jonasowi z Berlina. Nowy właściciel Gardzenia, który traktował posiadłość jedynie jako letnią rezydencję i miejsce polowań, w 1880 roku sprzedał pałac i dobra ziemskie niejakiemu Zidowitzowi, od tego zaś Gardzień wraz z folwarkami kupił w 1900 roku stary graf Konrad von Finckenstein. W ten sposób, po 160 latach, całość dóbr gardzieńskich wróciła do swych dawnych właścicieli, łącząc się na powrót z ich olbrzymimi włościami szymbarskimi.
Podczas I wojny światowej w pałacu mieściła się szkoła dokształcająca i kwatera dla uchodźców z terenów objętych działaniami wojennymi. Po wojnie pałac stał się rezydencją wdowy po grafie von Finckenstein, a w roku 1932 Gdańska Organizacja S.A. prowadziła w nim szkołę sportową. a krótko przed kolejną wojną graf Finckenstein przekazał pałac swemu nadleśniczemu, tworząc w nim siedzibę zarządu swych olbrzymich dóbr leśnych, rozciągających się od Iławy do Wikielca i Stradomna oraz wzdłuż Jezioraka aż po Siemiany. Pałac i rozległe zabudowania dworskie - stajnie, chlewnie, stodoły i wozownie dziwnym zbiegiem okoliczności przetrwały wojnę i dość długo jeszcze nadawały się do dalszego użytku. Sam pałac zamieszkiwany był przez robotników leśnych leśnictwa Gardzień, którzy korzystali zarówno z pomieszczeń mieszkalnych w pałacu, jak i z zabudowań folwarcznych wedle sobie tylko znanych potrzeb, co sprawiło, że nie remontowany pałac i zabudowania niszczały z roku na rok.
Na początku lat 70-ych XX wieku Jerzy Kluczek ówczesny prezes Powiatowego Zarządu Kółek Rolniczych prywatnie miłośnik zabytków i sztuk pięknych, opracował projekt przejęcia całego obiektu przez PZKR, który przewidywał po wyremontowaniu pałacu przeniesienia doń siedziby PZKR natomiast w dość dobrze zachowanych obiektach gospodarskich: stajniach, oborach, chlewach, spichrzach planował uruchomienie hodowli zwierząt i produkcję rolno-spożywczą.
Jego projekt został jednak odrzucony przez władze powiatu iławskiego, które zarzuciły prezesowi PZKR, że chce socjalistyczne środki finansowe przeznaczyć na ratowanie zabytków klasowo - narodowych obcych Polsce Ludowej. W latach późniejszych, opustoszały pałac i zabudowania dworskie zbudowane z solidnego materiału budowlanego, cegła, kamień i drewno (dąb, buk) uległy całkowitej dewastacji w wyniku grabieży oraz dzikich rozbiórek. W latach późniejszych, niemający właściciela ani gospodarza, opustoszały pałac i zabudowania dworskie uległy całkowitej dewastacji w wyniku grabieży oraz dzikich rozbiórek.
Wiesław Niesiobędzki
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
lubawiak #1768123 | 77.87.*.* 4 lip 2015 13:05
Czy można gdzieś dostać ww. książkę pana Niesiobiędzkiego, albo przynajmniej poznać spis treści?
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)