Głos dawnych Mazurów Niny Nu - Moniki Wierzbickiej

2022-06-01 14:01:48(ost. akt: 2022-06-01 14:04:04)
Monika Wierzbicka Nina Nu zafascynowana jest mazurską kulturą, słowem, muzyką

Monika Wierzbicka Nina Nu zafascynowana jest mazurską kulturą, słowem, muzyką

Autor zdjęcia: Katarzyna Trzaskalska

Monika Wierzbicka (Nina Nu) — urodzona na Mazurach artystka, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, nauczycielka śpiewu, laureatka m.in. nagrody burmistrza Giżycka za całokształt działalności w dziedzinie kultury, w 2019 r. wydała płytę „Głos Dawnych Mazurów” z wierszami poetów mazurskich żyjących w XIX i początkach XX wieku. Swoją pasją dzieli się z publicznością i seniorami Warmii i Mazur.
Od dwóch stuleci poszerzała się przestrzeń i tematyka mazurskiej twórczości uprawianej w języku polskim. [b]Marcin Gerss w 1867 roku stwierdził: „Bardzo śliczną jest rzeczą, że liczba naszych poetów mazurskich co rok się powiększa”. W kolejnych dziesięcioleciach chyba trudno byłoby mówić o nowych i młodych następcach autorów mazurskich. Monika Wierzbicka pozostaje wierna „mazurskiemu duchowi”. Jak do tego doszło? Kiedy zafascynowała się Pani mazurską kulturą, słowem, muzyką?[/b]
— Gdyby nie współpraca z Muzeum Ziemi Piskiej w 2018 roku i stworzeniu razem z Panią dyrektor Anetą Karwowską programu „Powróćmy do korzeni”, który wybrzmiał w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, to podejrzewam, że jeszcze dzisiaj nie wiedziałabym o istnieniu tak dużej ilości polskojęzycznych poetek i poetów mazurskich. I o pięknych wierszach, które pisali. Wiele lat musiało upłynąć, abym świadomie głęboko weszła w świat Mazurów. Miejsce urodzenia, ziemia, ludzie, z którymi dorastałam mieli wpływ na to, kim jestem, ale sporo czasu potrzebowałam, aby od 1988 roku, kiedy to śpiewałam i tańczyłam w Zespole Pieśni i Tańca Giżycko, sercowo, tak na serio wrócić do korzeni.

Monika Wierzbicka Nina Nu
Fot. Katarzyna Trzaskalska
Monika Wierzbicka Nina Nu

Ostatni album[b] „Głos dawnych Mazurów” zawiera wiersze śpiewane po polsku, ale nie zabrakło akcentu języka mazurskiego. Ludzie ziemi mówią swoim głosem o sprawach, które ich dotyczyły: o miłości, o ojczystym języku, o radości i zachwycie nad miejscem, w którym przyszło im żyć. To wszystko Pani pięknie wyśpiewuje...[/b]
— Dziękuję. Mnie zatyka z wdzięczności do wszechświata za to, że postawił mi ludzi na drodze, z którymi współpracuję, dzięki którym niektóre pomysły z fazy planów przechodzą do realizacji. Pragnę przypomnieć, że wsparcie, jakiego udzielił mi burmistrz, urząd miasta Giżycka i serdeczne kobiety z działu promocji sprawiły, iż płyta w ogóle ujrzała światło dzienne. I kiedy już powstała, mogłam z zespołem przyjechać i zaśpiewać wiersze na żywo. A mogłam pośpiewać częściowo po mazursku dzięki pracy Piotra Szatkowskiego, znawcy i miłośnika języka mazurskiego. Psioter przełożył kilka zwrotek wiersza Michała Kajki na mazurski i ta piosenka wybrzmiewa na płycie. Na koncercie dodatkowo śpiewam po mazursku „Zagadkę jednosylabową” Samuela Lipki i fragment wiersza Hermana Brauna „Nie bądź chorągiewką na wieży”. Ta mowa rozwija się we mnie. Ostatnio, nasłuchawszy się mazurskich pieśni, napisałam słowa, które Piotr przełożył na mazurski. I powstała pieśń „Rżeko, chtórna”, którą nagrałam razem z muzycznymi przyjaciółmi i do której powstał teledysk. Jest on do obejrzenia w internecie. I myślę, że to nie koniec, bo już kolejny temat mnie „świdruje” i będę chciała śpiewać po mazursku. Mnie fascynuje życie w jego różnorodnych odsłonach i pieśnią pomagam sobie przechodzić przez dramaty i komedie. I tak jak oni lata temu pisali o tym, co ich poruszało, tak ja i wiele kobiet oraz mężczyzn piszemy, opisujemy świat i swoje stany po swojemu.

Wszystkie utwory na płycie są pani kompozycjami. Muzyka utrzymana jest w charakterze folkowo-jazzowym. Co było inspiracją do powstania tych utworów?
— Najważniejsze było słowo i nastrój wiersza. Do tego melodia jakby sama się układała.

„Mazurska Opowieść, czyli jak do szkoły zdawano” to scenariusz spektaklu słowno-muzycznego pani autorstwa. Proszę opowiedzieć o pracy nad scenariuszem.
— I kolejna wdzięczność, bo na napisanie scenariusza otrzymałam stypendium z Ministerstwa Kultury. I kiedy już podpisałam umowę, to nie było to tamto. Takie zaufanie to odpowiedzialność i olbrzymia motywacja. Szukałam nowych wierszy, dokształcałam się, poznawałam historię poprzez czytanie starych książek, jak i spotkania z ludźmi. To był czas pandemiczny, więc na początku czytałam i wertowałam internet, były rozmowy telefoniczne, a kiedy już można było, spotykałam się z ludźmi. Chłonęłam opowieści mieszkańców Mazur, specjalistów od tańca, śpiewu, literatury, języka. A kiedy już nasiąknęłam tematem, pojawiły się pomysły dotyczące spektaklu. Forma przyszłego spektaklu oparta jest na zdawaniu egzaminu do Mazurskiego Studium Wokalno-Aktorskiego. W strukturę scenariusza wplotłam 13 nowo napisanych utworów, gdzie słowami są wiersze dawnych poetów mazurskich. Wierzę, że są ważne, ponieważ umożliwiają namysł nas współcześnie żyjących nad tym, kim jesteśmy i co wiemy o ludziach kiedyś tu mieszkających. Przejrzenie się w ich życiu poprzez dawne wiersze umożliwia refleksję nad sobą we współczesnym świecie.

Monika Wierzbicka Nina Nu, urodzona na Mazurach artystka, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka
Fot. Katarzyna Trzaskalska
Monika Wierzbicka Nina Nu, urodzona na Mazurach artystka, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka

Zachęca pani do swobodnej interpretacji [b]„Mazurskich opowieści” czy to całości czy fragmentów, traktowania go jako punkt wyjścia do własnych działań. Udostępnia pani scenariusz, jak i materiały umożliwiające samodzielną realizację przedstawienia. To próba aktywizacji małych lokalnych środowisk?[/b]
— Założeniem pracy stypendialnej jest udostępnianie jej pro bono, czyli nieodpłatnie. Wielu instruktorów centrów kultury to pasjonaci i z pewnością dużo wiedzą na temat wierszy, pieśni, kultury mazurskiej, ale w scenariuszu, który napisałam, jest sporo materiałów w jednym miejscu. Mam nadzieję, że zechcą z podopiecznymi zrealizować spektakl lub choćby pośpiewać piosenki. Proszę zajrzeć na stronę www.dawnapoezjamazurskawpiosence.pl i w zakładce teatr odnaleźć scenariusz, podziękowania oraz materiały umożliwiające samodzielne zrealizowanie spektaklu. Co rzadkie, można usłyszeć tam nagrania archiwalne z zapisem, jak śpiewały panie na Mazurach w latach 50. A gdyby potrzebna była pomoc, to z wielką chęcią wrócę do Mazurskich Opowieści.

„Zielony lasek! Zielone rąbanie!” to najstarsza wydana drukiem ludowa pieśń mazurska. Zapisał ją w języku polskim i niemieckim oraz sporządził nuty pastor [b]Paweł Nathaniel Paulini z Drygał (pow. piski). [/b]
— A co jest ciekawe, przy okazji odkrycia tej pieśni nauczyłam się rozróżniać pieśni autorskie i tradycyjne pieśni ludowe. I te autorskie, i te tradycyjne były śpiewane przez lud, czy to na polach, czy w kościele. Ale te autorskie były podpisane. Tak jest w przypadku pieśni żniwnej „Pola już białe kłosy się kłaniają”, którą napisał Bernard Rostowski. Została wydana drukiem w 1741 r. w Kancjonale Wasiańskiego. A „Zielony lasek! Zielone rąbanie!” jest tradycyjną ludową pieśnią mazurską. Bardzo się cieszę, że pracując nad scenariuszem, wynajdowałam takie perełki. Dzięki wsparciu urzędu miasta Giżycka mogłam zrealizować piękny animowany teledysk do tej pieśni. Autorką minimalistycznego obrazu jest Weronika Szyma, z którą współpracuję od kilku lat i mam nadzieję na kolejne wspólne obrazy do mazurskich pieśni czy miniatur poetycko-muzycznych.

Przyznaje pani, że nieustannie pogłębia wiedzę na temat tego, co niegdyś działo się na Mazurach, jakimi ludźmi byli mieszkańcy Mazur. Dzieli się nią pani na koncertach czy warsztatach, chociażby z seniorami Giżyckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
— Oj, tak. To chyba najpiękniejsza aktywność. Móc się dzielić z innymi ludźmi. Ze studentkami i studentami Giżyckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku zawiązaliśmy koło śpiewacze Mazurska Fala i śpiewamy piosenki z płyty, o której wspominałyśmy — pieśni mazurskie, ale i piszemy swoje własne. Na spotkaniach, oprócz nauki piosenek, dzielę się swoją wiedzą na temat prawidłowej emisji głosu, oddychamy, ćwicząc uważność, rozluźniamy i relaksujemy ciała. A nade wszystko dobrze się bawimy.

Jakie ma pani najbliższe plany artystyczne?
— Chciałabym stworzyć kolejne miniatury poetycko-muzyczne w miejscach, gdzie urodzili się poeci i poetka. Dwie pierwsze, powstałe dzięki Mecenatowi Instytutu Północnego, są do obejrzenia na wspomnianej już stronie z mazurską poezją. I ckni mi się za następnymi, bo napisałam muzykę do słów pani Minny Kollakowski, jednej z niewielu kobiet, które pisały wiersze. Dzięki pracy prof. Zbigniewa Chojnowskiego coraz więcej wiem o piszących kobietach i poznaję ich wiersze. Bardzo bym chciała nagrać album „Głos Dawnej Mazurki”. Chciałabym również kontynuować współpracę ze studentkami i studentami UTW. Marzy mi się realizacja słuchowiska radiowego związanego z Mazurami. I jestem otwarta na koncerty i spotkania z publicznością. Bo okazuje się, że to, co było pisane sto lat temu, jest bardzo aktualne i teraz. Tak mówią ludzie po koncertach, tak i ja czuję. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku spotkamy się na koncercie w Giżycku.

Życzę powodzenia, do zobaczenia na koncertach! Dziękuję za rozmowę.
Renata Szczepanik


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5