Grot zdrowieje w Mysikróliku. Wkrótce wróci do mazurskiego lasu

2021-02-15 12:47:52(ost. akt: 2021-02-15 15:16:53)

Autor zdjęcia: Stowarzyszenie Dla Natury "Wilk"

Pod koniec roku w orzyskim lesie w pułapkę kłusowników wpadł młody wilk, który we wnyku spędził kilka dni, nim został uwolniony. Dziś Grot dochodzi do zdrowia i wkrótce powróci do mazurskiego lasu. Kłusownicy są na wolności.
Przypomnijmy. 30 grudnia ubiegłego roku mieszkańcy Cierzpięt zaalarmowali o rannym wilku lokalny samorząd, policję w Orzyszu, Straż Leśną Nadleśnictwa Giżycko, służby weterynaryjne, a nawet myśliwych. Powiadomili także Stowarzyszenie dla Natury Wilk, a ono Dariusza Morsztyna, właściciela azylu dla dzikich zwierząt na Mazurach, założyciela Republiki Ściborskiej w gminie Banie Mazurskie.

– Byłem najbliżej i najszybciej mogłem do wilka dotrzeć – mówi Dariusz Morsztyn „Biegnący Wilk”, koordynator akcji ratowania wilka. – Ściągnąłem specjalistę i tropiciela wilków Adama Gełdona oraz weterynarza z Orzysza, specjalistyczny sprzęt do schwytania wilka pożyczyłem od Straży Miejskiej w Giżycku. Udało się bezpiecznie wyzwolić wilka z wnyk.


Niedługo po uwolnieniu z pętli ranny w tylną łapę wilk z poszarpanymi do kości ścięgnami, przetransportowany został do lecznicy Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". Zajęli się nim lekarze i specjaliści z Ośrodka Rehabilitacji „Mysikrólik” w Bielsku-Białej, którzy nadali mu imię Grot. Członkowie Stowarzyszenia dla Natury "Wilk" udzielili mazurskiemu wilkowi pierwszej pomocy i do dziś nadzorują proces jego powrotu do zdrowia, a kiedy przyjdzie czas, jego uwolnienie i adaptację w środowisku naturalnym.


– Odkąd wilk zjawił się u nas, opiekujemy się nim bardzo intensywnie – zapewnia dr hab. Sabina Pierużek-Nowak, prezes Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". – W pierwszych dniach byliśmy przy nim dzień i noc. Zwierzę miało poważnie uszkodzoną łapę i wymagało wielu zabiegów. Po kilku tygodniach rehabilitacji czuje się znacznie lepiej i powoli dochodzi do zdrowia. Myślę, że niebawem Grot wróci na wolność.

Akcja ratowania wilka w orzyskim lesie pokazała, jak bezradne są instytucje w takich sytuacjach oraz jak poważny problem mamy z kłusownictwem. Być może kłusownik pochodzi z pobliskiej miejscowości i dobrze zna okoliczne lasy. Sprawą zajmuje się piska policja.


– Postępowanie zostało umorzone z powodu nie wykrycia sprawcy – mówi nadkom. Anna Szypczyńska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piszu. – Jednakże w dalszym ciągu prowadzone są działania mające na celu ustalenie i zatrzymanie sprawcy.

Wiele mówi się o ekologii i przyrodzie, ochronie unikalnych lasów i dzikich zwierząt. O coraz rzadziej pojawiających się w mazurskich lasach wilkach i watahach. Mimo to, kłusownicy nadal zastawiają pułapki na dzikie zwierzęta.

– Z kłusownictwem walczę od ponad dwudziestu lat – mówi Dariusz Morsztyn "Biegnący Wilk", ekolog, hodowca psów rasy Hasky, miłośnik psich zaprzęgów. – Unieszkodliwiałem tysiące wnyków. A ile było w lasach nieodnalezionych? To był proceder na dużą skalę. Czasy się zmieniły. Młodsze pokolenie chyba już nie trudni się zastawianiem wnyków na dzikie zwierzęta. Sądziłem, że problem z kłusownictwem zaginął. Tymczasem takie wnyki, jak te pod Orzyszem, ciągle jeszcze znajdujemy. Pojawiają się dość systematycznie w lasach przy niewielkich wsiach. Przy większych miejscowościach tego problemu już nie ma. Niestety, jak się okazuje przy takich akcjach, jak ta z uwolnieniem wilka, kłusownictwo wszelakie w naszych lasach nadal istnieje. I trzeba z tym walczyć.

Renata Szczepanik

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5