Jestem zadowolony, a czasami nawet dumny
2017-03-09 11:00:00(ost. akt: 2017-03-09 11:30:45)
Pamiętam, że od kiedy tylko nauczyłem się czytać, książki stały się moją pasją, pomagały poznawać świat, budowały mój charakter emocjonalny, wreszcie pomagały pogłębiać moje inne zainteresowania, będąc źródłem bezkresnej wiedzy na wszystkie tematy.
Książki były ze mną od najmłodszych lat. Najpierw te od rodziców, które sami mi czytali, a potem ja czytałem je swoim dzieciom. Były piękne, w twardych oprawach, z wielkimi kolorowymi ilustracjami. Życie dziecka wypełnione było atmosferą bajek i baśni o Królu Kraku i Smoku Wawelskim, chłopcu o drewnianym nosie czy Królu Maciusiu I. Niektóre z książek, dzielone w środku staroświecko sztywnym pergaminem, szeleszczą do dziś w moich uszach i sercu. Potem zatrzasnąłem swój świat w książkach literatury science-fiction.
Do dziś uwielbiam ten gatunek. Z tego okresu „dorastającego chłopaka” mam w swoich zbiorach sporo „kultowych” pozycji Philipa Dicka, Stanisława Lema czy Isaaka Asimova. W czasach głębokiego PRL-u wiele z nich można było zdobyć jedynie na bazarach i targowiskach. I tam często wydawałem swoje „zaskórniaki”, albo zamieniałem je za inne swoje książki. Wówczas oczywiście nie można było przejść obojętnie obok takich pozycji książkowych jak choćby legendarne „Sto lat samotności” zmarłego niedawno Gabriela Garcii Márqueza.
Trudno dziś to opisać, bo to bardzo osobiste wspomnienia, ale w mojej grupie licealistów z toruńskiego środowiska przekazywaliśmy sobie te książki z rąk do rąk, a potem spędzaliśmy godziny na rozmowach i zachwytach nad kolejnymi opisami, postaciami, zdarzeniami…
Aktualnie sięgam do innych form literatury, aby w dalszym ciągu realizować swoją pasję. Jest nią w ostatnich latach fotografowanie. Odkryłem dzięki takim książkom jak np. „Okiem fotografa. Sztuka komponowania i projektowania zdjęć cyfrowych” Michaela Freemana, że na świat można patrzeć zupełnie inaczej, odnajdować w fotografowaniu to, czego nie sposób na co dzień dojrzeć, albo łatwo pominąć. Kolory, przestrzenie, ludzie, flora i fauna, uchwycone w jednym mrugnięciu migawki aparatu stają się dla mnie czymś wyjątkowym, czymś z czego raz na sto „pstryknięć” jestem zadowolony, a czasem nawet dumny.
Oczywiście zachwycam się pracami największych artystów współczesnych z tej branży. Przeglądając albumy ze zdjęciami Vido Lazara, Many Librodo czy Lizy Kristine pokornieję, a jednocześnie doceniam ich niezwykły kunszt patrzenia na świat i ludzi. Polecam zaplanowanie sobie wieczora z pracami Erica Lafforgue czy Lee Jeffriesa. Sięgam też do podręczników technicznych i pism fotograficznych, aby pogłębiać swoją wiedzę i staram się powolutku przenosić to wszystko do swojego hobby. Oczywiście korzystam również w tym zakresie niezliczonych zasobów internetu, aby móc podejrzeć „co w trawie piszczy”. Cóż... rzec można - signum temporis.
Krzysztof Paternoga, naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich w Starostwie Powiatowym w Giżycku
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez