Giżycczanie zdobywają świat na rowerze
2024-11-21 09:00:00(ost. akt: 2024-11-21 08:49:05)
Od kilku miesięcy Agata Bładyko w swoim telefonie zapewne najczęściej ogląda aplikację, która pokazuje, gdzie aktualnie jest jej syn. Co prawda syn jest już dorosły, ma 39 lat, ale bez względu na wiek każda mama niepokoiłaby się o dziecko, które wyruszyło na samotną wyprawę po Ameryce Południowej. Rowerem.
Damian Bładyko pochodzi z Giżycka, a od pewnego czasu mieszka w Gdyni, pracuje tam jako opiekun medyczny. Rowerem jeździ od lat, na tyle dobrze, że na dwóch kółkach pokonał trasę znad morza do Giżycka. W ubiegłym roku także rowerem podróżował po Gruzji. Widać ciągnęło go dalej w świat, więc w tym roku wziął bezpłatny urlop z pracy i w czerwcu wyruszył na wyprawę życia - do Ameryki Południowej.
— Po wyprawie do Gruzji zrodził mu się w głowie plan na następną wyprawę - właśnie do Ameryki Południowej — mówi Agata Bładyko. — Syn do tego wyjazdu przygotowywał się 10 miesięcy. Cała zaplanowana trasa liczy 10 tysięcy kilometrów. 19 czerwca Damian poleciał samolotem do Bogoty i stamtąd ruszył w trasę łańcuchem górskim przez Ekwador, Peru, Boliwię, Argentynę, Chile...
— Damian nie jedzie przez duże miasta, te omija, wybiera boczne drogi, małe miejscowości. Na trasie spotkał nawet Polkę, która również Amerykę Południową przemierzała rowerem — opowiada mama podróżnika. — Dziennie pokonuje około 100 kilometrów. Może zdąży do domu na Boże Narodzenie.... — mówi z nadzieją w głosie.
Rodzina obawiała się tego wyjazdu.
— Prosiliśmy, aby zrezygnował. Mówiliśmy: gdzie ty jedziesz, nawet języka nie znasz. Ale pojechał. Mam w telefonie specjalną aplikację, która mi pokazuje, gdzie aktualnie znajduje się syn, trochę jestem spokojniejsza, jak widzę, że jest, że jedzie — mówi pani Agata.
— Prosiliśmy, aby zrezygnował. Mówiliśmy: gdzie ty jedziesz, nawet języka nie znasz. Ale pojechał. Mam w telefonie specjalną aplikację, która mi pokazuje, gdzie aktualnie znajduje się syn, trochę jestem spokojniejsza, jak widzę, że jest, że jedzie — mówi pani Agata.
Relację ze swojej podróży Damian Bładyko zamieszcza na bieżąco na swoim profilu na FB. Oto w skrócie jego wpisy z poszczególnych etapów podróży:
11 czerwca
Lada moment trip, który chodził mi po głowie od dawna. Przygotowanie zajeło 10 miesiecy i do przejechania 10 tysięcy kilometrów, choć cel nie jest najważniejszy. Trasa przez najdłuższy łańcuch górski na świecie czyli Andy, a dokładniej Bogota - Patagonia.
Lada moment trip, który chodził mi po głowie od dawna. Przygotowanie zajeło 10 miesiecy i do przejechania 10 tysięcy kilometrów, choć cel nie jest najważniejszy. Trasa przez najdłuższy łańcuch górski na świecie czyli Andy, a dokładniej Bogota - Patagonia.
.
6 lipca
Po 600 km dotarlem do miasteczka Mocoa, bramy do dżungli, tutejsza rzeka Rio Mocoa wpada już później do Amazonki, na wschód już tylko dzika dżungla…
Kolumbia to wspaniali i gościnni ludzie, bardzo otwarci.
15 lipca
Po 800 km przez Kolumbię dotarłem do Ekwadoru, dotarcie zajeło mi trochę dłużej niż zakładałem, dwa przepiekne miasteczka: San Augustin i El Jagua okazały się na tyle gościnne, że zostałem dłużej. Dziękuje, Kolumbio, za te piękne widoczki.
Po 800 km przez Kolumbię dotarłem do Ekwadoru, dotarcie zajeło mi trochę dłużej niż zakładałem, dwa przepiekne miasteczka: San Augustin i El Jagua okazały się na tyle gościnne, że zostałem dłużej. Dziękuje, Kolumbio, za te piękne widoczki.
1 sierpnia
Peru, tam gdzie przekroczyłem rzeczną granicę, dało się poznać jako zamknięte na obcokrajowców, czułem dystans ludzi. Teraz po kilkuset kilometrach ludzie są bardziej otwarci, zwłaszcza jak opowiadam, że jestem z Polski, skąd i dokąd jadę, sporo osób chce zrobić sobie pamiątkową fotkę, wymienić się socjalami, dużo dopytują.To miłe.
Peru, tam gdzie przekroczyłem rzeczną granicę, dało się poznać jako zamknięte na obcokrajowców, czułem dystans ludzi. Teraz po kilkuset kilometrach ludzie są bardziej otwarci, zwłaszcza jak opowiadam, że jestem z Polski, skąd i dokąd jadę, sporo osób chce zrobić sobie pamiątkową fotkę, wymienić się socjalami, dużo dopytują.To miłe.
31 sierpnia
Lepiej mi się śpi i odpoczywa w małych miasteczkach, jest też bezpieczniej. Peruwiańczycy są mocno specyficzni - z jednej strony zainteresowani kimś kto jedzie na rowerze i gdzie chce dotrzeć, ale w większości zamknięci, zdystansowani. Zapamiętam Peru jako przepiękne góry, ale megatrudne na rower.
Udało mi się dotrzeć w jednym kawałku, rower też (zero kapci), dwa ugryzienia psów, przy tej liczbie watah to i tak dobry wynik.
Lepiej mi się śpi i odpoczywa w małych miasteczkach, jest też bezpieczniej. Peruwiańczycy są mocno specyficzni - z jednej strony zainteresowani kimś kto jedzie na rowerze i gdzie chce dotrzeć, ale w większości zamknięci, zdystansowani. Zapamiętam Peru jako przepiękne góry, ale megatrudne na rower.
Udało mi się dotrzeć w jednym kawałku, rower też (zero kapci), dwa ugryzienia psów, przy tej liczbie watah to i tak dobry wynik.
16 września
Salar de Uyuni ( Boliwia), 118 km przez pustynię. To jedno z tych miejsc, które bardzo chciałem zobaczyć. Największa pustynia solna na świecie, położona na wysokości 3653 m.n.p.m.
Salar de Uyuni ( Boliwia), 118 km przez pustynię. To jedno z tych miejsc, które bardzo chciałem zobaczyć. Największa pustynia solna na świecie, położona na wysokości 3653 m.n.p.m.
24 września
Dotarłem do Argentyny, kto by pomyślał... Przejazd przez Boliwię zajął mi 3 tygodnie, po przekroczeniu granicy z Peru w Copacabanie wjechałem na płaskowyż Altiplano. Po tym co zaoferowało Peru moim nogom, Bolwia była praktycznie płaska, niestety bardzo wietrzna i chłodna. Boliwia okazała się dla mnie gościnna, wbrew opiniom osób, które mi o niej opowiadały. Nie jest to społeczeńsywo, które zaprasza do domu tego samego dnia, kiedy Cię poznało, ale czuć zainteresowanie i chęć rozmowy. Nie spotkało mnie tu nic złego, czułem się bezpieczniej niż w Peru. Coraz lepiej sobie radzę z hiszpańskim, więc i okazji do rozmów nie brakuje.
Dotarłem do Argentyny, kto by pomyślał... Przejazd przez Boliwię zajął mi 3 tygodnie, po przekroczeniu granicy z Peru w Copacabanie wjechałem na płaskowyż Altiplano. Po tym co zaoferowało Peru moim nogom, Bolwia była praktycznie płaska, niestety bardzo wietrzna i chłodna. Boliwia okazała się dla mnie gościnna, wbrew opiniom osób, które mi o niej opowiadały. Nie jest to społeczeńsywo, które zaprasza do domu tego samego dnia, kiedy Cię poznało, ale czuć zainteresowanie i chęć rozmowy. Nie spotkało mnie tu nic złego, czułem się bezpieczniej niż w Peru. Coraz lepiej sobie radzę z hiszpańskim, więc i okazji do rozmów nie brakuje.
14 października
Mam za sobą już 5000 km. Jestem już 3 tygodnie w Argentynie. Jak bardzo ten kraj różni się od Peru i Boliwii. Mogę śmiało powiedzieć, że wystarczyło przekroczyć granicę, żeby poznać uśmiechnietych Argentyńczyków Dużo słyszałem o gościnności, porównałbym to trochę do Kolumbii, poza tym wszechobecna muzyka.
Mam za sobą już 5000 km. Jestem już 3 tygodnie w Argentynie. Jak bardzo ten kraj różni się od Peru i Boliwii. Mogę śmiało powiedzieć, że wystarczyło przekroczyć granicę, żeby poznać uśmiechnietych Argentyńczyków Dużo słyszałem o gościnności, porównałbym to trochę do Kolumbii, poza tym wszechobecna muzyka.
27 października
90% noclegów to namiot, campingi lub na dziko, 3-4 razy wziąłem tani hostel. A to dzisiejsza sytuacja z hostelu: sala wieloosobowa, różne narodowości, często ludzie na słuchawkach, w nocy dotarł jakiś chłopak. Rano wychodząc zapomniałem klucza i tak go szukając wymsknęło mi się: „Ku..., gdzie ten klucz jest?”. I nagle za plecami słyszę: Czy ja dobrze słyszałem? Powiedziałeś k..., jesteś z Polski? Słowo na k... okazało się kluczem, a chłopak to Kuba z Bartoszyc, który zwiedza z plecakiem Argentynę, a wcześniej Peru i Boliwię.
90% noclegów to namiot, campingi lub na dziko, 3-4 razy wziąłem tani hostel. A to dzisiejsza sytuacja z hostelu: sala wieloosobowa, różne narodowości, często ludzie na słuchawkach, w nocy dotarł jakiś chłopak. Rano wychodząc zapomniałem klucza i tak go szukając wymsknęło mi się: „Ku..., gdzie ten klucz jest?”. I nagle za plecami słyszę: Czy ja dobrze słyszałem? Powiedziałeś k..., jesteś z Polski? Słowo na k... okazało się kluczem, a chłopak to Kuba z Bartoszyc, który zwiedza z plecakiem Argentynę, a wcześniej Peru i Boliwię.
Julek też jedzie. Na Jawę
W tym roku rowerzyści rodem z Giżycka "dopisali". Damian Bładyko przemierza Amerykę Południową, ale musimy przypomnieć, że 1 września w rowerową podróż z Giżycka na wyspę Jawę wyruszył inny giżycczanin - 18-letni Julian Pawlik. Julek zaplanował trasę w sumie przez 12 krajów.
Julek pochodzi z Giżycka. Uczył się w Szkole Podstawowej nr 7 i trenował piłkę nożną w Mazurii Mazurskiej Akademii Sportowej. Cztery lata mieszkał w Łomży i uczęszczał do Liceum Mistrzostwa Sportowego, kontynuował grę w ŁKS Łomża, był bramkarzem. Na ostatni semestr przeniósł się do liceum w Suwałkach. Jest zawodnikiem Wigier Suwałki, wypożyczonym do Sparty Augustów. W tym roku Julian pisał maturę. Pomysł rowerowej wyprawy na „koniec świata” przyszedł nagle.
— Dla mnie nie cel, a droga jest najważniejsza. Każde państwo, każde mijane miasto, widoki, natura - to dla mnie najpiękniejsze. Tym się kieruję, droga jest dla mnie kluczowa — zaznacza.
— Dla mnie nie cel, a droga jest najważniejsza. Każde państwo, każde mijane miasto, widoki, natura - to dla mnie najpiękniejsze. Tym się kieruję, droga jest dla mnie kluczowa — zaznacza.
Oto jeden z jego ostatnich wpisów na profilu na FB "Julek OnBike":
Jestem na Sri Lance 4 dni, kupiłem rękawice i korki, za 4 dni będę na treningu drużyny Colombo FC (jeśli trener sie zgodzi). Jestem 71 dni w podróży i 4400 km za mną. Zwiedziłem 9 państw. 1 września wyjechałem, jest 10 listopada. Jestem zwykłym chłopakiem z Giżycka (…) jeśli ktoś mi powie, że istnieją bariery, których nie da się przezwyciężyć, to niech się do mnie odezwie. Buziaki…
KT
Jestem na Sri Lance 4 dni, kupiłem rękawice i korki, za 4 dni będę na treningu drużyny Colombo FC (jeśli trener sie zgodzi). Jestem 71 dni w podróży i 4400 km za mną. Zwiedziłem 9 państw. 1 września wyjechałem, jest 10 listopada. Jestem zwykłym chłopakiem z Giżycka (…) jeśli ktoś mi powie, że istnieją bariery, których nie da się przezwyciężyć, to niech się do mnie odezwie. Buziaki…
KT
Fot. Arch. Damian Bładyko i Julek Pawlik
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez