Liczą na pospolite ruszenie w ochronie jezior
2024-08-02 17:00:00(ost. akt: 2024-08-02 11:01:00)
Każdego lata na wody mazurskich jezior wypływa kilkanaście tysięcy jednostek pływających: jachtów, hauseboatów, motorówek, skuterów. Pływa na nich w sumie kilkadziesiąt tysięcy osób. Duża część zanieczyszczeń produkowanych przez wodniaków trafia wprost do wody. Jeziora pilnie potrzebują ochrony. Czy pomoże w tym Parlamentarny Zespół ds. Ochrony Jezior, na czele którego stoi senator Jolanta Piotrowska, była burmistrz Giżycka?
O problemie zanieczyszczenia jezior mówi się od dawna. Od lat słyszy się głosy, że potrzebujemy pilnie wprowadzenia obostrzeń, polegających na plombowaniu zaworów spustowych w jachtach. Muszą także powstać nowe miejsca do przyjmowania ścieków w portach. Należy wprowadzić też kontrole jachtów pod względem sanitarnym. Najlepiej, gdyby przepisy wprowadzić w drodze ustawy i rozporządzenia. Takie obostrzenia obwiązują np. w Szwajcarii, gdzie mandat za zerwanie plomby z odpływu jachtowego WC kosztuje kilkanaście tysięcy euro. Zakaz spuszczania zawartości toalety obowiązuje na wodach morskich Chorwacji i Turcji.
Na Maurach podejmowane są różne akcje edukacyjne i promujące ekologiczne zachowania, np. burmistrz Giżycka poprzedniej kadencji zachęcał do oddawania ścieków z jachtów w giżyckim porcie Ekomarina hasłem "Nie bądź zeglarzem za dychę" - koszt odbioru nieczystości z jachtu kosztował 10 zł. Jednak ilości ścieków z portu, jakie trafiały do giżyckiej oczyszczalni nie były imponujące. Generalnie problem jest w tym, że punktów zrzutu ścieków z jachtów jest o wiele za mało, a poza tym wodniacy chcąc uniknąć płacenia, spuszczają zawartości toalet WC wprost do jeziora.
Problem został dostrzeżony na poziomie Parlamentu. Od maja tego roku funkcjonuje Parlamentarny Zespół ds. Ochrony Jezior. W ubiegłym tygodniu odbyło się jego drugie posiedzenie. W zespole reprezentowane są wszystkie zainteresowane strony. Są przedstawiciele ministerstw, różnych instytucji, które zajmują się wodą, jeziorami, są przedstawiciele świata nauki, samorządów, organizacji pozarządowych.
W posiedzeniu zespołu uczestniczyły również osoby z naszego regionu: prezes Stowarzyszenia Wielkie Jeziora Mazurskie 2020, burmistrz Mikołajek - Piotr Jakubowski oraz dyrektorka zarządzająca Stowarzyszenia WJM 2020 - Agnieszka Kombel-Gawlik, a także Magdalena Fuk - szefowa Fundacji Ochrony Wielkich Jezior Mazurskich w Giżycku.
Zespołowi przewodniczy osoba doskonale znająca problem i potrzebę ochrony jezior - senator Jolanta Piotrowska (była burmistrz Giżycka, członek Zarządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego minionej kadencji). Członkiem zespołu jest m.in. pochodzący z Giżycka poseł Maciej Wróbel.
- Mamy czas wakacyjny. Polacy chętnie spędzają czas nad jeziorami, a mamy ich w kraju ok. 7000 - mówiła senator Jolanta Piotrowska podczas konferencji prasowej poprzedzającej posiedzenie zespołu. - Zmiany klimatyczne, susza prawie co roku, często niewłaściwie działająca gospodarka wodno-ściekowa, obecność w wodach jezior mikroplastiku, metali ciężkich, zrzuty nieczystości z jachtów, wyrzucanie śmieci do wody - tak się niestetety dzieje na Wielkich Jeziorach Mazurskich. To wszystko powoduje degradację jezior, a czasem nawet ich znikanie z map geograficznych. Uznaliśmy, że już najwyższy czas, aby nasz Parlamentarny Zespół ds. Ochrony Jezior zajął się tą tematyką i zachęcił do integracyjnych działań różne środowiska, żebyśmy wsparli nasze jeziora, znaleźli rozwiązanie, sposoby na ratunek. Liczę na zaangażowanie i pospolite ruszenie w ochronie jezior.
- Jako samorządy na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich już od kilkudziesięciu lat zajmujemy się tą problematyką i to głównie na samorządach spoczął ciężar doprowadzenia do sytuacji, kiedy te jeziora nie będą zanieczyszczane - podkreślił Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek. - Myśmy ogromną pracę w tym kierunku już wykonali. Staramy się, aby nasze miejscowości, które odprowadzają ścieki do jezior, odprowadzały je oczyszczone.
- O ile gospodarkę wodno-ściekową mamy uporządkowaną, to pozostaje problem turystów, żeglarzy, motorowodniaków, którzy przyjeżdżają na nasze jeziora, a to jest potężna armia jednostek pływających, która w zasadzie nie ma możliwości oddawania ścieków bytowych z łodzi do instalacji, którą wybudowały samorzady - zauważył burmistrz Mikołajek. - W większości te ścieki wypuszczane są do jeziora. Do tej pory współpracowaliśmy z Wodami Polskimi w zakresie modernizacji infrastruktury, chcemy teraz wspólnie zająć się problemem odbioru ścieków z jednostek pływających na szlaku WJM. Potrzebna jest jednak pomoc wszelkich instytucji i koordynowanie tych działań.
- Mamy w Polsce dokładnie 7345 jezior, które mają powyżej 5 hektarów powierzchni i ta liczba nie jest stała. Jeziora poddawane są presji, głównie antropogenicznej i to wpływa na ich stan - mówił Mateusz Balcerowicz, zastępca prezesa PGW Wody Polskie ds. ochrony przed powodzią i suszą. - Jako PGW Wody Polskie deklarujemy współpracę z każdą stroną zainteresowaną ochroną jezior. Ta współpraca zresztą trwa z samorządami, zwłaszcza w obszarze Wielkich Jezior Mazurskich.
Prof. Julita Dunalska z Uniwersytetu Gdańskiego dodała, że jako limnolog i osoba, która pracuje przy projektach związanych z ochroną i rekultywacją wód, stwierdza, że tempo degradacji zbiorników wodnych jest lawinowe: - To jest ostatni moment, abyśmy coś zrobili dla ochrony wód. Przede wszystkim ważne są działania związane z przestrzeganiem prawa i dobre praktyki w ochronie i rekultywacji zbiorników wodnych. Dodatkowo także powinno być uświadamianie społeczeństwa, edukacja, budowanie nauki obywatelskiej w tym temacie.
Posłanka Bożenna Hołownia podkreśliła, że jako hydrolog i żeglarz bacznie obserwuje to, co dzieje się z naszymi jeziorami.
- Boli mnie to osobiście. Pamiętam czasy, kiedy jeziora były pełne ryb, a wodę z jeziora można było brać do picia, co w tej chwili jest niemożliwe. Większą część winy za to ponosimy my, ludzie, nie dbając o jeziora. Mamy całkiem niezłe przepisy, ale ich nie przestrzegamy. Najwyższa pora, żeby się za to porządnie wziąć i zacząć coś robić, żeby nasze jeziora nie zniknęły, tak jak zniknęły już w wielu rejonach Wielkopolski czy na Suwalszczyźnie.
KT
- Boli mnie to osobiście. Pamiętam czasy, kiedy jeziora były pełne ryb, a wodę z jeziora można było brać do picia, co w tej chwili jest niemożliwe. Większą część winy za to ponosimy my, ludzie, nie dbając o jeziora. Mamy całkiem niezłe przepisy, ale ich nie przestrzegamy. Najwyższa pora, żeby się za to porządnie wziąć i zacząć coś robić, żeby nasze jeziora nie zniknęły, tak jak zniknęły już w wielu rejonach Wielkopolski czy na Suwalszczyźnie.
KT
Fot. Centrum Informacyje Senatu
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez