Razem z nami odczuwacie nasz ból

2022-03-30 02:06:34(ost. akt: 2022-03-30 02:11:40)   Materiał zewnętrzny

Autor zdjęcia: Gmina Gietrzwałd

Gmina Gietrzwałd II O ucieczce przed wojną i polskiej życzliwości rozmawiamy z Tatianą Kukuruzą, nauczycielką z Kijowa, która wspiera uczniów z Ukrainy w Szkole Podstawowej w Gietrzwałdzie.
- Jak wyglądały wasze ostatnie dni przed wyjazdem z Kijowa?
- Kiedy zaczynały wyć syreny schodziliśmy do schronu i tam spędzaliśmy większość czasu. Spaliśmy na rozłożonych na betonie karimatach. Rano wracaliśmy do mieszkań, aby wziąć prysznic i przygotować coś do jedzenia. I tak w kółko. Razem z nami przebywał syn z rodziną.

- Z tego co wiem, syn wyjechał z Kijowa wcześniej?
- Tak, do Tarnopola, gdzie mieszkają rodzice męża. Podjęliśmy taką decyzję, bo baliśmy się o naszych wnuków, a bombardowania Kijowa zdarzały się już każdego dnia. Do pociągu trudno było się wcisnąć. Był początek marca i wiele osób, szczególnie kobiet z dziećmi, chciało się wydostać z atakowanej stolicy. Każdy wziął, co miał pod ręką i z plecakiem lub torbą czekał na pociąg. Wnuki nic ze sobą nie wzięły, bo kiedy zaczęła się wojna, z innej dzielnicy Kijowa razem z rodzicami przeprowadzili się do nas. Biletów nikt nie sprawdzał. Podczas podróży ostatni wagon pociągu został ostrzelany. Pasażerowie padli na podłogę, było słychać krzyki i modlitwy. Maszynista gwałtownie przyspieszył, aby uniknąć niebezpieczeństwa. Wszystkim kazano wyłączyć telefony komórkowe. Na szczęście pociąg dojechał do Winnicy. O ostrzelaniu pociągu syn opowiedział nam dopiero po przyjeździe do Tarnopola.

Fot. Gmina Gietrzwałd
- Potem pani wyjechała razem z mężem...
- Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek wyjedziemy, bo nie chcieliśmy opuszczać miasta. Myśleliśmy, że będziemy mogli się na coś przydać. W liceum, w którym uczyłam powiedziano nam jednak, że zajęcia zostają przerwane na dwa tygodnie. Bieganie ze schronu do mieszkania stawało się coraz bardziej uciążliwe. W końcu powiedzieliśmy sobie z mężem, że trzeba podjąć jakąś decyzję. To był ostatni czas, poza tym było już bardzo niebezpiecznie. Wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy do samochodu i razem z siostrą wyruszyliśmy w kierunku Tarnopola. W tym czasie synowa z dziećmi już przekroczyła granicę z Polską. Syn natomiast oczekiwał na przydział do jednostki wojskowej.

- Na zachodzie również zaczęło się robić niebezpiecznie...
- Tak. W Tarnopolu wyły syreny, bombardowano okolice Lwowa, Łucka oraz Iwano-Frankowska. Syn zachęcał nas również do wyjazdu do Polski. Postanowiliśmy, że wyjedziemy i będziemy wspierać synową z dziećmi, która udała się do Olsztyna, gdzie mieszkał już syn siostry razem z żoną.

- Jak to się stało, że znalazła się pani razem z mężem i siostrą w gminie Gietrzwałd w Tomarynach?
- Chcieliśmy być w pobliżu Olsztyna. Syn siostry napisał w mediach społecznościowych, że poszukujemy jakiegoś lokum. Bardzo szybko zgłosiła się rodzina z Tomaryn, która nas przyjęła. Muszę powiedzieć, że jesteśmy bardzo miło zaskoczeni życzliwością, jaką nas darzą napotkani ludzie. Czujemy się tutaj bardzo dobrze. Widzimy, jak razem z nami odczuwacie nasz ból.

- Może jako Polacy i Ukraińcy jesteśmy do siebie podobni?
- Widać to już było w czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku, jakie organizowaliśmy wspólnie z Polską. Myślę, że to był ważny czas dla naszych narodów. Nawet mam gdzieś zdjęcie, na którym jestem razem z polskimi kibicami i świetnie się bawimy.

- Pani bardzo dobrze mówi po polsku. Gdzie się pani uczyła tego języka?
- Mówię po polsku, bo moja babcia była Polką. Chociaż muszę przyznać, że dawno tego języka nie używałam.

- Pozwoli pani, że zapytam się o Rosję... Jak rozumieć tę agresję?
- Rosjanie uważają, że Ukraina jest częścią Rosji. Jak widać, do dziś nie wyzbyli się imperialnej mentalności i po swojemu chcą pisać historię. Oni zawsze potrzebowali pana nad sobą, a my cenimy swobodę i wolność. Mówimy, co myślimy, zresztą nie mieliśmy w ostatnich dekadach jakiejś cenzury.

- Myśleliście może, że Rosjanie nie wejdą?
- Trudno nam zrozumieć, że w XXI wieku w Europie jedno państwo bombarduje drugie. Kiedy dowiedziałam się, że zabijają cywilów i dzieci, poczułam w sobie wielką złość i to nie tylko do Putina, ale i do zwykłych Rosjan, którzy nie protestowali przeciw agresji. Teraz żyję nadzieją, że to wszystko jak najszybciej się skończy i będziemy mogli wrócić do swoich mieszkań i domów. Wierzę, że zwyciężymy, ale niestety, płacimy za to wielką cenę.

- Kiedy to wszystko już się skończy to...
- Rozmawiałam z siostrą, że jak wojna się skończy, to spotkamy się na obiedzie, a później pójdziemy razem na spacer.

Dwa tiry z Holandii


Do Gietrzwałdu, a konkretnie do Szkoły Podstawowej w Gietrzwałdzie przyjechały dwa tiry z darami z Holandii dla Ukraińców. Okazało się, że sprawczynią tego „zamieszania” była Anna Wardak z Naglad, która na pomysł wsparcia potrzebujących wpadła podczas rozmowy ze swoją szwagierką z Holandii - Wiolettą Kuhn.

- Od pomysłu do realizacji minęły dwa tygodnie - opowiada pani Anna z Naglad. - Najpierw zebrano paletę produktów, później kolejne i tak uzbierało się dwa tiry. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, co się stało.

Przy rozładunku tirów z Holandii pomagali znajomi pani Anny, mieszkańcy gminy, urzędnicy, policjanci, strażacy, nauczyciele oraz uczniowie. Dzięki życzliwości wójta, dyrekcji placówki i skoordynowanej akcji, dary zostały zdeponowane w sali gimnastycznej, a następnie rozeszły się dla potrzebujących w ciągu czterech dni.

O tym, co to za akcja, można było przekonać się oglądając plakat, który zawisł w sali gimnastycznej gietrzwałdzkiej szkoły. Warto wspomnieć, że własnoręcznie przygotowała go Anna Wardak. Jak zapowiada, będzie ciąg dalszy tej wyjątkowej akcji...

Gminna pomoc w dziesięciu punktach:
1. Urząd posiada bazę wolnych lokali dla uchodźców. Każda chętna osoba może przekazać swoje zgłoszenie oraz zgłosić się na stronie https://polacydlaukrainy.pl/

2. Stworzona została baza danych urzędu do której mogą zgłaszać się osoby, które goszczą uchodźców. Wolontariusze pomagają w wyposażeniu rodzin w odpowiednie ubrania.

3. Dużą rolę w niesieniu pomocy odgrywają sołtysi, do których można się zgłosić i poprosić o pomoc.

4. Pierwsza zbiórka potrzebnych artykułów rozpoczęła się tuż po wybuchu wojny. Dziś potrzebne są głównie artykuły spożywcze oraz chemia.

5. W urzędzie uchodźcom nadawane są numery PESEL. Obsługa odbywa się po wcześniejszym umówieniu wizyty pod numerem tel. 89 524 19 02. Jest też możliwość wykonania bezpłatnego zdjęcia pod nr. tel. 89 5241901. Po otrzymaniu numeru pesel urzędnicy pomagają aktywować profil zaufany. Można też pobrać wniosek na jednorazowe świadczenie pieniężne w wysokości 300 zł.

6. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej nie tylko pomaga tworzyć gminną bazę gości z Ukrainy ale też pilotuje sprawy dotyczące osób małoletnich przybyłych do nas bez rodziców.

7. Do naszych szkół trafiają już dzieci uchodźców, zapewniamy też pomoc psychologa oraz pełne wyżywienie.

8. Do sekretariatu urzędu trafiają już pierwsze wnioski o świadczenie pieniężne za zapewnienie zakwaterowania i wyżywienia obywatelom Ukrainy.

9. W domach kultury na terenie gminy odbywają się lekcje j. polskiego.

10. Wszelkie pytania dotyczące organizowanej pomocy, wsparcia, procedur i pomocy psychologicznej należy kierować do pani Joanny Jaguszewskiej koordynatora ds. pomocy uchodźcom tel. 89 524 19 10. Więcej informacji na stronie: https://gietrzwald.pl/aktu.../artykul/informacje-informacija



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5