Tragiczne wydarzenia sprzed 75 lat
2020-01-30 14:00:10(ost. akt: 2020-02-04 12:12:41)
Warmia to po staroprusku "czerwona ziemia". W dziejach tego regionu nie brakowało momentów, kiedy przelewano krew jej mieszkańców. Tragiczne wydarzenia miały miejsce pamiętnego 4 lutego 1945 roku, już po zakończeniu działań wojennych.
Przede mną leżą wycinki starych artykułów, album ze zdjęciami i przedwojenny notes Joachima Loberta z Sząbruka. W nim zapiski z lat czterdziestych. Ostatnia z 18 stycznia 1945 roku, na kilka dni przed wkroczeniem Rosjan do wsi.
— Dziadek, jeszcze przed II wojną światową, był we wsi sołtysem — opowiada Anna Lobert-Marcinkiewicz, bibliotekarka z Sząbruka. — Na zdjęciu widać, jak we fraku udziela młodej parze ślubu i to we własnym domu.
Do dziś frak wisi w szafie jako rodzinna pamiątka, cylinder również. Jest i stylowe biurko. Czy to przy nim sołtys Sząbruka kreślił wspomniane notatki? Być może. Mebel ten był niemym świadkiem historii, jaka wydarzyła się tu w styczniu i lutym 1945 roku.
— Dziadek, jeszcze przed II wojną światową, był we wsi sołtysem — opowiada Anna Lobert-Marcinkiewicz, bibliotekarka z Sząbruka. — Na zdjęciu widać, jak we fraku udziela młodej parze ślubu i to we własnym domu.
Do dziś frak wisi w szafie jako rodzinna pamiątka, cylinder również. Jest i stylowe biurko. Czy to przy nim sołtys Sząbruka kreślił wspomniane notatki? Być może. Mebel ten był niemym świadkiem historii, jaka wydarzyła się tu w styczniu i lutym 1945 roku.
23 stycznia wojska radzieckie zajęły Sząbruk. Wielu chłopów razem z rodzinami skryło się w okolicznych lasach. Codziennie odwiedzali gospodarstwa, by karmić bydło. Podobnie zrobił Joachim Lobert z rodziną. Rosjanie zarekwirowali konie, ktoś podpalił szkołę. Po kilku dniach rodziny powróciły z lasów i zajęły się pozostałym dobytkiem.
— Prawdziwa tragedia wydarzyła się jednak kilkanaście dni po przejściu frontu, pamiętnego 4 lutego, o czym świadczą nagrobki na pobliskim cmentarzu — mówi pani Anna. O tym, co się wtedy działo, jej ojciec Hubert Lobert wspominał na łamach "Gazety Olsztyńskiej" w styczniu 2005 roku: "Nie minęły dwa tygodnie, jak Rosjanie pojawili się znowu. Pierwszy, jakiego zobaczyliśmy w Sząbruku, to pijany żołnierz na koniu. Spostrzegliśmy go, kiedy był już na podwórku. I do ojca: "łoszadzi dawaj", czyli konie. Kiedy ojciec otworzył drzwi stajni, żeby pokazać, że wojsko już zabrało konie, tamten strzelił — mówił."
Hubert widział to ukryty w sąsieku. "Zanieśli umierającego ojca do domu. Po półgodzinie skonał. Żołnierz pogalopował dalej. Po drodze zastrzelił cztery osoby. Potem spotkał dwie kobiety idące na mszę. Kazał im się zatrzymać, przystawił każdej pistolet do twarzy. Strzelał, by wybić wszystkie zęby. — Jak je widziałem potem, wyglądały strasznie, miały wykrzywione twarze —opowiadał".
Wielu z tych, którym udało się przeżyć, Rosjanie wywieźli w głąb Związku Radzieckiego.
— Zabrali ojca i moje dwie starsze siostry: 24-letnią Marię i 27-letnią Jadwigę — opowiada pani Teresa z Naglad. Sama pamięta to z opowiadań, bo, kiedy to się działo w lutym 1945 roku, matka była z nią w ciąży.
— Ojciec wrócił po kilku miesiącach, a siostry po pięciu latach — wspomina. — Przez ten czas pracowały w kopalni w Czelabińsku.
— Były to ciężkie czasy dla mieszkańców, znaczone piętnem głodu, prześladowań przez zwycięzców i nękania przez liczne grupy rosyjskich dezerterów i błąkających się niedobitków niemieckiej armii — opowiada Tomasz Czerwiński, bibliotekarz z Gietrzwałdu.
— Nawiedzali oni okoliczne gospodarstwa w poszukiwaniu żywności, a poruszali się najczęściej w miejscowościach graniczących z kompleksem kudypskich lasów.
— Prawdziwa tragedia wydarzyła się jednak kilkanaście dni po przejściu frontu, pamiętnego 4 lutego, o czym świadczą nagrobki na pobliskim cmentarzu — mówi pani Anna. O tym, co się wtedy działo, jej ojciec Hubert Lobert wspominał na łamach "Gazety Olsztyńskiej" w styczniu 2005 roku: "Nie minęły dwa tygodnie, jak Rosjanie pojawili się znowu. Pierwszy, jakiego zobaczyliśmy w Sząbruku, to pijany żołnierz na koniu. Spostrzegliśmy go, kiedy był już na podwórku. I do ojca: "łoszadzi dawaj", czyli konie. Kiedy ojciec otworzył drzwi stajni, żeby pokazać, że wojsko już zabrało konie, tamten strzelił — mówił."
Hubert widział to ukryty w sąsieku. "Zanieśli umierającego ojca do domu. Po półgodzinie skonał. Żołnierz pogalopował dalej. Po drodze zastrzelił cztery osoby. Potem spotkał dwie kobiety idące na mszę. Kazał im się zatrzymać, przystawił każdej pistolet do twarzy. Strzelał, by wybić wszystkie zęby. — Jak je widziałem potem, wyglądały strasznie, miały wykrzywione twarze —opowiadał".
Wielu z tych, którym udało się przeżyć, Rosjanie wywieźli w głąb Związku Radzieckiego.
— Zabrali ojca i moje dwie starsze siostry: 24-letnią Marię i 27-letnią Jadwigę — opowiada pani Teresa z Naglad. Sama pamięta to z opowiadań, bo, kiedy to się działo w lutym 1945 roku, matka była z nią w ciąży.
— Ojciec wrócił po kilku miesiącach, a siostry po pięciu latach — wspomina. — Przez ten czas pracowały w kopalni w Czelabińsku.
— Były to ciężkie czasy dla mieszkańców, znaczone piętnem głodu, prześladowań przez zwycięzców i nękania przez liczne grupy rosyjskich dezerterów i błąkających się niedobitków niemieckiej armii — opowiada Tomasz Czerwiński, bibliotekarz z Gietrzwałdu.
— Nawiedzali oni okoliczne gospodarstwa w poszukiwaniu żywności, a poruszali się najczęściej w miejscowościach graniczących z kompleksem kudypskich lasów.
Sytuacja miejscowej ludności zmieniła się w sierpniu 1945 roku, kiedy swoje działanie zakończyły radzieckie komendantury wojenne. Niestety, nie brakowało szabrowników nękających ludność autochtoniczną. Wiele osób przybywało na te ziemie tylko po to, aby wzbogacić się i zabrać to, czego jeszcze nie wywieźli Rosjanie na wschód. Był to dla nich swego rodzaju odwet za to, co Niemcy nakradli w Polsce w czasach okupacji.
fot. Anna Lobert-Marcinkiewicz prezentuje archiwalne materiały i zdjęcia rodziny
Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
zbych #2893633 | 89.228.*.* 25 mar 2020 18:59
Kto Niemców gnał na Moskwę ?
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz
Misio #2881366 | 83.5.*.* 7 mar 2020 07:19
Cztery kółka , dwa koniki , jadą z Mławy szabrowniki.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz
Marek #2862200 | 37.47.*.* 4 lut 2020 22:04
Tutejsze tereny nigdy nie miały szczęścia za wiele, a ludzie już wcale. Odkąd Warmia wysłała swoich pod Grunwald. Oczywiście żeby wesprzeć Krzyżaków. To miło już tu nie było aż do Hitlera. A co do zła to wydaje mi się, że zło szwedzkie było gorsze od sowieckiego nawet. Tylko że tamtego nikt nie pamięta. A teraz to lepiej dla nas jak będziemy warmiakami. I będziemy starali się pamiętać wszystko a nie tylko co nam pasuje.
Ocena komentarza: warty uwagi (17) odpowiedz na ten komentarz
Teraz na Warmi. #2861942 | 83.6.*.* 4 lut 2020 16:09
A czy rusy do Polski weszli czy na ziemie III Rzeszy? co robili Wasi ojcowie i dziadkowie w okupowanej Polsce? humanitarnie mordowali i palili wsie?.Prawo Kalego , jak My to dobrze a jak Nas to źle.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
kiolka #2859283 | 94.254.*.* 30 sty 2020 18:36
Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. Jaka Warmia, tu Niemcy żyli, głupoty piszecie i tyle. Warmia zniknęła w 1795 roku i już nigdy nie wróciła.