Sportowe wspomnienia i życiowe spełnienie Pani Izy
2023-02-17 17:00:00(ost. akt: 2023-02-17 21:28:17)
Ełk to ludzie, a każdy człowiek to historia... Tak jak w przypadku pani Izy Stachurzewskiej, bardzo zasłużonej nauczycielki WF-u, którą mogą doskonale pamiętać mieszkańcy miasta i bliskich okolic. W ciągu swojego życia wychowała setki pasjonatek sportu. Poznajcie jej historię.
SPORT TRZEBA MIEĆ WE KRWI
— To trzeba kochać, tak jak dzieci oraz młodzież. A przede wszystkim umiejętnie do nich podchodzić. Nigdy nie postawiłam nikomu dwójki. Nigdy. Zawsze wmawiałam, nawet tej najsłabiej usprawnionej „dasz radę, spróbuj” — mówi Iza Stachurzewska, emerytowana już nauczycielka WF-u (i nie tylko!), która spełniła się życiowo łącząc pasję do sportu z miłością do młodzieży. A jak przedstawia się sama?
— Jestem białostoczanką, która wylądowała z matką w Giżycku. Tam się uczyłam, a na koniec wylądowałam w ełckim SN (Studium Nauczycielskie). Tu zapoznałam męża i kontynuowałam karierę sportową — mówi nieco biograficznie seniorka.
— Jestem białostoczanką, która wylądowała z matką w Giżycku. Tam się uczyłam, a na koniec wylądowałam w ełckim SN (Studium Nauczycielskie). Tu zapoznałam męża i kontynuowałam karierę sportową — mówi nieco biograficznie seniorka.
Sport miała w genach i był jej pasją już od dziecka. Na poważnie zajęła się nim w V klasie podstawówki – biegała, skakała w dal i nieustannie szukała kolejnych form aktywności. Być może młodzieńcza krew z czasem wyszumiałaby się z żądzy emocji, ale ktoś czuwał, aby sportowa iskra w nastoletniej Izie nie zagasła.
— Miałam świetną prowadzącą zajęcia trenerkę, która potrafiła podtrzymywać moją pasję. Po maturze planowałam iść na psychologię, a ona namawiała mnie na AWF do Wrocławia. Niestety miałam taką sytuację rodzinną, że nie było możliwości wyjazdu i kształcenia się na tego typu studiach. Skończyło się tak, że wylądowałam w ełckim SN. I mogę powiedzieć z perspektywy czasu, że to naprawdę była świetna szkoła.
— Miałam świetną prowadzącą zajęcia trenerkę, która potrafiła podtrzymywać moją pasję. Po maturze planowałam iść na psychologię, a ona namawiała mnie na AWF do Wrocławia. Niestety miałam taką sytuację rodzinną, że nie było możliwości wyjazdu i kształcenia się na tego typu studiach. Skończyło się tak, że wylądowałam w ełckim SN. I mogę powiedzieć z perspektywy czasu, że to naprawdę była świetna szkoła.
OMNIBUSKA
I właśnie w Ełku pani Iza rozpoczęła kolejny etap swojej sportowej drogi życiowej. Nie może nachwalić się nieżyjących już wykładowców placówki, bo to właśnie oni ukształtowali ją do roli świadomego pedagoga w wydaniu sportowym.
— Potrafili podtrzymywać i jeszcze bardziej rozwijać u mnie pasję do sportu, a przede wszystkim umieli przygotować do prowadzenia zajęć. To było najważniejsze — wspomina z wdzięcznością.
— Potrafili podtrzymywać i jeszcze bardziej rozwijać u mnie pasję do sportu, a przede wszystkim umieli przygotować do prowadzenia zajęć. To było najważniejsze — wspomina z wdzięcznością.
W Studium ukierunkowała się na lekką atletykę, ale los tak chciał, że pracowała z dziećmi w roli nauczyciela Omnibusa. No bo jak inaczej nazwać fakt, że miłośniczka sportu przez 9 lat uczyła „wszystkiego”?. 7 lat dojeżdżała do Grabnika, gdzie również pracował jej mąż i to on bardziej zajmował się sportem. Pani Iza uczyła m.in. języka polskiego, geografii, biologii, jak i przygotowywała ósme klasy do szkół średnich. Potem małżonek trafił do ełckiej SP 2, a bohaterka naszej opowieści jeszcze dwa lata dojeżdżała do szkoły gminnej w Skomacku. Tam zajmowała się sportem. Musiała się postarać, bo nie było jakiejkolwiek infrastruktury.
— Miałam tam tylko „teren” do wykorzystania, żadnej sali gimnastycznej, nic. Ale stawiało się na korytarzu materace, była skrzynia, z chłopakami grało się w piłkę nożną. Mieliśmy potężny teren do wykorzystania — wspomina pomysłowa nauczycielka, na której lekcje często zaglądały wizytacje z kuratorium. Dlaczego? Wyróżniała się wśród innych jako ta, która potrafiła zafascynować sportem dzieci i młodzież. A potem...
— Zbuntowałam się — śmieje się p. Iza. — Chodziłam wtedy w ciąży z najmłodszym synem i powiedziałam, że już więcej do autobusu nie wsiądę i niech mi dadzą pracę byle gdzie, aby tylko w Ełku. I pracowałam 2 lata w przedszkolu.
— Miałam tam tylko „teren” do wykorzystania, żadnej sali gimnastycznej, nic. Ale stawiało się na korytarzu materace, była skrzynia, z chłopakami grało się w piłkę nożną. Mieliśmy potężny teren do wykorzystania — wspomina pomysłowa nauczycielka, na której lekcje często zaglądały wizytacje z kuratorium. Dlaczego? Wyróżniała się wśród innych jako ta, która potrafiła zafascynować sportem dzieci i młodzież. A potem...
— Zbuntowałam się — śmieje się p. Iza. — Chodziłam wtedy w ciąży z najmłodszym synem i powiedziałam, że już więcej do autobusu nie wsiądę i niech mi dadzą pracę byle gdzie, aby tylko w Ełku. I pracowałam 2 lata w przedszkolu.
SPORTOWE PRZEDSZKOLE
Tam pod opieką miała potężne grupy liczące sobie ok. 30 rozbrykanych łepetynek. Aby dać upust i przy okazji zagospodarować rozsadzającą je energię, zabierała dzieci na stadion.
— Brało się piłkę, skakankę i dzieciaki miały niesamowitą frajdę — wspomina sentymentalnie. Być może nie tylko z powodu dzieci, bo jak sama mówi „ze stadionu nikt jej nie wyganiał”, a nawet mało tego – była tam najwyraźniej mile widzianym gościem, bo raz po raz kokietowali ją piłkarze ełckiego Mazura!
— Brało się piłkę, skakankę i dzieciaki miały niesamowitą frajdę — wspomina sentymentalnie. Być może nie tylko z powodu dzieci, bo jak sama mówi „ze stadionu nikt jej nie wyganiał”, a nawet mało tego – była tam najwyraźniej mile widzianym gościem, bo raz po raz kokietowali ją piłkarze ełckiego Mazura!
Ale p. Iza serce miała zajęte już dawno. Wraz z mężem dobrali się idealnie. Poznali się w Studium, pobrali na II roku i stanowili udaną sportową parę (mąż p. Izy zmarł w 2017 r.). Owocem ich miłości jest trójka synów. Oczywiście gdy każdy z chłopców przychodził na świat (są w różnym wieku) miał już zaszczepionego sportowego bakcyla. Gdy dorośli, dwaj związali swoje życie z mundurem, co nie przeszkadzało im zajmować się w wolnej chwili sportem.
Trochę wybiegliśmy w przyszłość, więc wracamy stricte do... przedszkola. Ale tylko na chwilę, bo po 2 latach „zabaw” z przedszkolakami, p. Iza przeniosła się do popularnej ełckiej Odzieżówki.
WŁAŚCIWA ŚCIEŻKA
I właśnie tutaj rozpoczął się najbardziej obfity i owocny okres w jej życiu zawodowym. Spędziła tam aż 17 lat i zajmowała się tym, co kochała – sportem i wychowaniem fizycznym. Uczyła, trenowała i sama jeździła na zawody. Pchnięcie kulą, rzut oszczepem, skok w dal i wzwyż, tenis stołowy, siatkówka, piłka ręczna, pływanie i sporty zimowe. Co ciekawe, p. Iza być może jest też swoistą ełcką pionierką biegów na orientację, bo uczyła się tej sportowej zabawy biegowej np. w dalekim Otwocku. Czasami było wesoło.
— Raz biegłam z odwrotnego kierunku i znalazłam wszystkie punkty oprócz drugiego, ale organizatorzy wskazali ten brakujący i pozwolili mi ukończyć bieg — śmieje się sportowa pedagog, której bogatą karierę można ująć w liczbach - 9 lat ze Skomackiem, 2 lata przedszkola, tyle samo w hufcu ZHP, 5 w PCPR i 17 lat w Odzieżówce.
Uczyły się tam przeróżne dziewczęta, zarówno z miasta jak i z terenów wiejskich. P. Iza miała z nimi sporo pracy, bo czasami nie miały pojęcia o podstawowych „ruchach”, jak np. siad płaski, przewroty, zwis na drabinkach itd.
— Raz biegłam z odwrotnego kierunku i znalazłam wszystkie punkty oprócz drugiego, ale organizatorzy wskazali ten brakujący i pozwolili mi ukończyć bieg — śmieje się sportowa pedagog, której bogatą karierę można ująć w liczbach - 9 lat ze Skomackiem, 2 lata przedszkola, tyle samo w hufcu ZHP, 5 w PCPR i 17 lat w Odzieżówce.
Uczyły się tam przeróżne dziewczęta, zarówno z miasta jak i z terenów wiejskich. P. Iza miała z nimi sporo pracy, bo czasami nie miały pojęcia o podstawowych „ruchach”, jak np. siad płaski, przewroty, zwis na drabinkach itd.
SPEŁNIONA
Sumienna praca i wyjątkowe podejście do młodzieży pozwoliło p. Izie wychować setki adeptek przeróżnych sportów. Miała swoje „ekipy” dziewcząt, z którymi jeździła na zawody różnej rangi, w tym nietypowe, jak na nasze mazurskie warunki.
— Z tą paką dziewczyn mogłam jechać wszędzie: na pływanie, piłkę ręczną, bieganie, czy narty lub łyżwy. Moje dziewczyny miały stroje z napisem Ełk i odpowiedni sprzęt — podkreśla p. Iza, która wraz z „pakami” dumnie promowała miasto i jego sportowego ducha.
— Z tą paką dziewczyn mogłam jechać wszędzie: na pływanie, piłkę ręczną, bieganie, czy narty lub łyżwy. Moje dziewczyny miały stroje z napisem Ełk i odpowiedni sprzęt — podkreśla p. Iza, która wraz z „pakami” dumnie promowała miasto i jego sportowego ducha.
Sama też była aktywna i rywalizowała. Miło wspomina III miejsce na zimowych igrzyskach w 1978 r., gdzie jak sama mówi „wlazła między góralki i rozwaliła konkurencję”.
— Zakopane, Maków Podhalański, Bobowa, Nowy Targ i Ełk. To była sensacja, bo jak możliwe, że dziewczyny z nizin tak świetnie sobie radzą w górach. Pamiętam doskonale, bo mieliśmy wówczas zimę stulecia i do Nowego Targu jechałam aż 50 godzin — wspomina.
— Zakopane, Maków Podhalański, Bobowa, Nowy Targ i Ełk. To była sensacja, bo jak możliwe, że dziewczyny z nizin tak świetnie sobie radzą w górach. Pamiętam doskonale, bo mieliśmy wówczas zimę stulecia i do Nowego Targu jechałam aż 50 godzin — wspomina.
Jaką radę zostawiłaby doświadczona WF-istka naszym Czytelnikom i – być może – młodym nauczycielom?
— Bardzo dużo zyskuje się w oczach ucznia, gdy samemu jest się wzorowym przykładem i umie wykonać wszelakie ćwiczenia, pokazując sprawność i jak można do niej dojść. To kluczowa kwestia w pracy z dziećmi i młodzieżą. Pozwala przełamać strach i zachęcić do aktywności.
— Bardzo dużo zyskuje się w oczach ucznia, gdy samemu jest się wzorowym przykładem i umie wykonać wszelakie ćwiczenia, pokazując sprawność i jak można do niej dojść. To kluczowa kwestia w pracy z dziećmi i młodzieżą. Pozwala przełamać strach i zachęcić do aktywności.
Maciej Chrościelewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez