Śladami walki i męczeństwa mieszkańców Augustowszczyzny

2022-08-23 07:03:04(ost. akt: 2022-08-23 07:05:56)

Autor zdjęcia: zdj. nadesłane/dr Alfons Bobowik

Mazurskie Towarzystwo Naukowe w Ełku przy wsparciu finansowym Prezydenta Ełku, 6 sierpnia, odbyło autokarową wycieczkę po miejscach walki i męczeństwa mieszkańców Augustowszczyzny, ziemi nam bliskiej, skąd po II wojnie światowej wiele rodzin z Augustowszczyzny osiedliło w Ełku i na Ziemi Ełckiej.
Po drodze do Augustowa zatrzymaliśmy się w Kalinowie, by zwiedzić kościół, który w czasach niemieckich na przełomie XVIII- XIX wieku dzięki jego proboszczowi ks. Michałowi Pogorzelskiemu zapisał się w niemieckiej historii Mazur walką o język polski dla osiadłej tu ludności z Polski.

W Augustowie celem naszym było zwiedzenie Wystawy Oddziału Instytutu Solidarności i Męstwa im. W. Pileckiego, w centrum Augustowa. Były to zdjęcia bohaterskich postaci Augustowskiej Obławy, które poniosły śmierć z rąk sowieckiego NKWD i zostały pochowane w do dziś nieznanym miejscu. Dla niektórych z nas były to osoby bliskie rodzinnie i w pamięci pozostaną na zawsze. Krótką historię założenia miasta i bestialstwa NKWD podczas Augustowskich Łapanek w lipcu 1944 roku opowiedział nam pracownik Oddziału Instytutu im. W. Pieleckiego Łukasz Faszcza. Mazurskie Towarzystwo Naukowe w Ełku, a konkretnie jego prezes Alfons Bobowik ma swój udział w zbogaceniu zbiorów instytutu poprzez przekazanie wielu cennych zbiorów dokumentów archiwalnych i jego własnych opracowań z czasów II wojny światowej wydarzeń jakie miały miejsce na Augustowszczyźnie.

Napięty program jednodniowej wycieczki i deszczowa pogoda nie pozwalała nam na dłuższe zwiedzanie ciekawych miejsc historycznych w Augustowie, wyjechaliśmy do Lipska nad Biebrzą. Lipsk to miejsce szczególnie ważne historycznie, które się wsławiło walkami podczas Powstania Styczniowego, a po jego upadku utraciło prawa miejskie, a nawet polską nazwę. Także podczas II wojny światowej zapłaciło najsurowszą karę. Za zabicie niemieckiego żandarma Niemcy zgodnie z bandyckim regulaminem ich odwetu, aresztowali ponad 50 osób nie tylko z Lipska i w bestialski sposób zamordowali w fortach w Niemnowie tuż za polską granicą na Białorusi. Wśród tych osób była niebywale ofiarna dziś błogosławiona Maria Biernacka, która za synową w ciąży uprosiła Niemca i sama poszła na śmierć. Mieszkańcy Lipska dla upamiętnienia swoich bohaterskich czynów w 1922 roku usypali w centrum miasta kopiec, który jest dziś chwałą ich walki o niepodległość Polski.

Do Krasnegoboru przyjechaliśmy w deszcz. Nie wszyscy posiadali parasole. Zatrzymaliśmy w miejscu z dobrym widokowym na historię Krasnegoboru i wysłuchaliśmy pełnej i niezwykle ciekawej historii spotkania kościołów prawosławnego wschodniego i łacińskiego kościoła katolickiego . O tych dziejach dowiedzieliśmy się z ust przewodnika i pilota wycieczki Alfonsa Bobowika. Po tamtych czasach do dziś pozostają dwa kościoły jeden na cmentarzu , a po drugiej stronie ulicy pozakonny XVII- wieczny kościół, dziś katolicki. Sam cmentarz w sposób niebywale bogaty upamiętnia bohaterów walk Powstania Styczniowego, a także upamiętnia tragedię osób wsi wymordowanych przez Niemców i władze sowieckie podczas II wojny światowej. Cmentarz w Krasnymborze to męczeńska historia Ziemi Augustowskiej z czasów XIX i XX wieku.

Do Sztabina zajechaliśmy w strugach deszczu. Ale tu gościnnie już przy autokarze, pod dach Gminnego Ośrodka Kultury, Biblioteki i Muzeum Regionalnego im. Romana Gębicza w Sztabinie zaprosiła nas mgr Małgorzata Ostrowska- dyrektor. Pani dyrektor zaskoczyła nas nie tylko swoją gościnnością, kulturą i ujmującą osobą, ale także ogromną wiedzą o historii gminy sztabińskiej. I rzeczywiście Sztabin już w czasach rozbiorów w połowie XIX wieku stał się Rzeczypospolitą Sztabińską utworzoną przez właściciela tych ziem hrabiego Karola Brzostowskiego, który wykorzystał wzorce społeczne i gospodarcze przywiezione z zachodniej Europy, gdzie kończył szkoły i zdobywał wiedzę i doświadczenia wysokiej wiedzy, kultury społecznej i gospodarczej, które wprowadził w Sztabinie. Po śmierci , swoje włości na Ziemi Sztabińskiej zapisał na rzecz Fundacji dla gminy Sztabin. Gmina już w czasach zaboru rosyjskiego podążała własną drogą gospodarczo-społeczną i wyróżniała się swoimi osiągnięciami nie tylko gospodarczymi, ale także lokalnym przemysłem huty żelaza, produkcji podstawowych maszyn dla rolnictwa, szkła na rzecz gminy i nie tylko. Po jego śmierci majątek stał się własnością Sztabina, którego dochody Fundacja przeznaczała na budowę kościoła w Sztabinie, szkół we wsiach. Po pierwszej wojnie światowej Sztabin i wiele wsi tej gminy dzięki dochodom z Fundacji zdecydowanie wyprzedzały gospodarczo i kulturalnie inne gminy. Pani dyrektor oprowadzając nas po swoich włościach w Gminnym Ośrodku Kultury zapoznała nas z godnym podziwu zgromadzonym w muzeum dorobkiem materialnej i duchowej kultury gminy, który zapisana w wydawnictwach jej autorstwa i ciekawym miesięczniku wydawanym przez Dom Kultury „Nasz Sztabiński Dom”. Dorobek zebranej wiedzy i materialnej kultury mógłby być wzorem dla innych gmin.

Podziękowaliśmy i pożegnaliśmy się z panią dyrektor, która bezinteresownie wzbogaciła inasz program. Udaliśmy się na obiad do Stowarzyszenia „Sielski Dom” – placówki opiekuńczej dla osób starszych w Kamieniu, koło sztabina. Placówka jest ukryta w uroczym lesie Puszczy Augustowskiej. Tu nadspodziewanie nas gościnnie przyjęli Dorota i Andrzej Majewscy, gospodarze-właściciele placówki w przygotowanych na ten czas namiotach z bogato zastawionymi stołami nie tylko potrawami obiadowymi, ale także deserowymi z ciastem, kawą herbatą i miłą obsługą pracujących z uśmiechem młodych wolontariuszy. Tu zapomnieliśmy o deszczu i trudach podróży. Byliśmy pełni podziwu i wdzięczności i za skromną odpłatność otrzymaliśmy tak wystawny i wspaniały obiad. Z wdzięcznością podziękowaliśmy gospodarzom i wyruszyliśmy w dalszą drogę do Rajgrodu.

Rajgród to powszechnie znana stolica Jaćwingów. Niewiele o nich wiemy. Znacznie ciekawsza jest współczesna historia Rajgrodu z czasów naszych powstań narodowych i II wojny światowej. Trudno było wybrać się na spacer po historycznym rynku z powodu deszczu. Weszliśmy do kościoła podczas nabożeństwa. Podczas mszy nie pasowało łazić po kościele. Więc wycieczkowicze dowiedzieli się krótkiej historii kościoła i o upamiętnionych w niej bohaterach z czasów okupacji sowieckich i niemieckich represji. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i udaliśmy się w drogę powrotną do Ełku. W drodze powrotnej podziękowaliśmy sobie wzajemnie z nadzieją, że następnym razem na wycieczce historycznej po bliskiej nam ziemi będziemy mili lepszą pogodę.

dr Alfons Bobowik

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B