Z Mazur na Podhale po tytuł mistrza
2022-05-26 19:34:06(ost. akt: 2022-05-26 19:49:43)
Niesamowity sukces dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Kalinowie k. Ełku – Wojciech Wrona został mistrzem snookera na niedawnych V Mistrzostwach Polski Artystów, Biznesu i Sportu, jakie odbywały się w malowniczej Bukowinie Tatrzańskiej. To był jego pierwszy start na tych prestiżowych zawodach. W przyszłym roku mistrz z Kalinowa będzie bronił tytułu.
Snooker to gra bilardowa, rozgrywana na stole do bilardu angielskiego (wymiary ok. 3,6 × 1,8 m), z sześcioma kieszeniami (cztery w rogach oraz dwie znajdujące się w połowie dłuższych band stołu). W rozgrywce uczestniczą dwie strony (dwóch zawodników lub dwie drużyny). Snooker przypomina bilard, a sam w sobie również ma różne formuły. I właśnie w jednej z nich rywalizował reprezentant powiatu ełckiego.
— Mistrzostwo zdobyłem w takiej dyscyplinie snookera jak shootout. Polega na tym, że frame (okres gry rozpoczynany pierwszym zagraniem) trwa 10 minut i na każde uderzenie jest 15 sekund, a po 5 minutach jest tylko 10 sekund. To czysty snooker, z tym że bardziej dynamiczny i szybszy. Decyzje trzeba podejmować błyskawicznie. Jeżeli sfaulujemy to niestety przeciwnik dostaje 4 punkty i może nas już „zarżnąć”. Trzeba być szybkim, czujnym i skutecznym — tłumaczy nowy mistrz prestiżowego turnieju rozgrywanego w dn. 21 – 24 IV w Bukowinie Tatrzańskiej.
To właśnie w tej uroczej miejscowości turystycznej odbyła się V edycja Mistrzostw Polski Biznesu, Artystów i Sportu w Snookerze. Event zgromadził prawdziwą śmietankę owych środowisk. W Bukowinie Tatrzańskiej pojawił się m.in. Przemysław Sadowski czy Bartłomiej Topa.
— Środowisko aktorskie i kabaretowe np. Ewa Błachnio, lubiana osoba ze świata kabaretu. Towarzystwo było zabawne, a czas spędzało się bardzo miło.
Wojciech Wrona miał świetny kontakt ze wszystkimi uczestnikami, ale szczególnie miło wspomina swojego turniejowego partnera.
— Bardzo dobrze grało mi się i rozmawiało z Leszkiem Lichotą (rozpoznawalny aktor np. „Watahy”). Grup było osiem i ja miałem ten zaszczyt brać udział w turnieju w grupie z panem Leszkiem. Przemiły człowiek. Świetnie gra w snookera, na bardzo wysokim poziomie. Widać że to kocha, aż błyszczą mu się oczy gdy gra — tłumaczy Wojciech Wrona, który spełnia się jako muzyk i szef Gminnego Ośrodka Kultury w Kalinowie.
W środowisku muzycznym jest dobrze znany, ma za sobą sporo występów i projektów. Zebrane doświadczenie pomogło mu na bukowińskich mistrzostwach.
— W wolnych chwilach jestem artystą. Gram i koncertuję, więc scena nie jest mi obca. Przebywanie w środowisku artystów jest dla mnie równie łatwe, co przyjemne i bardzo dobrze się w nim odnajduję.
Na Mistrzostwach pan Wojciech rozegrał 7 spotkań. Czy któreś z nich było szczególnie trudne? Czasami przecież zdarza się tak, że to nie finał jest najcięższy.
— Miałem taki jeden dramatyczny pojedynek, gdzie na punkty było 8:8, zostało dla mnie 10 sekund i podjąłem decyzję, że wbiję bardzo trudną bilę, gdyż wówczas przeciwnik nie będzie miał już czasu – zegar wybije 10 minut. Oczywiście to było duże ryzyko — opowiada.
Czerwona bila – bo o niej mowa – wpadła do środka na 2 sekundy przed czasem. Rywal był „ugotowany”, a pan Wojciech za swoje coup de grace otrzymał od publiczności owację na stojąco.
Czy przyszły mistrz jakoś szczególnie przygotowywał się do zawodów?
— Przyjechałem dzień wcześniej, w środę. Musiałem zapoznać się ze stołami – jak chodzą i jaka jest ich prędkość - no i poznać ludzi, którzy tam grają, zrobić takie dodatkowe rozpoznanie. Do godz. 24 potrenowałem, właśnie z Leszkiem i jeszcze z dwoma chłopakami. W czwartek (21 kwietnia) o godz. 11:00 zaczęła się ta cała przygoda, która skończyła się dla mnie bardzo dobrze — mówi mistrz snookera, który do siebie wrócił z okazałym pucharem i gustownym medalem.
— Przyjechałem dzień wcześniej, w środę. Musiałem zapoznać się ze stołami – jak chodzą i jaka jest ich prędkość - no i poznać ludzi, którzy tam grają, zrobić takie dodatkowe rozpoznanie. Do godz. 24 potrenowałem, właśnie z Leszkiem i jeszcze z dwoma chłopakami. W czwartek (21 kwietnia) o godz. 11:00 zaczęła się ta cała przygoda, która skończyła się dla mnie bardzo dobrze — mówi mistrz snookera, który do siebie wrócił z okazałym pucharem i gustownym medalem.
Kolejna, VI edycja, już w następnym roku. Pan Wojciech będzie bronił wywalczonego tytułu. Zawody są w pełni profesjonalne i każdy pasjonat snookera przybywa na nie ze swoim osprzętem. Profesjonalnym nie znaczy horrendalnie drogim. Kije z niższej półki zaczynają się od ok. 1600 zł. Pan Wojciech ma własny sprzęt, ale wyczekuje na swój wymarzony sprzęt.
— W mojej głowie jest kij, który będzie kosztował jakieś 1200 funtów (GBP).
Mistrza snookera z pewnością już teraz stać na taki wydatek, ale postawił sobie wyzwanie.
— Muszę na niego zasłużyć. Muszę zdobyć coś więcej, wygrać kilka turniejów, żeby sobie zrobić taką nagrodę — podkreśla i tłumaczy, co czyni dobrym graczem. — Na sukces składają się poniekąd porażki które ponosimy. Wszystkie przegrane frame’y i mecze mnie akurat wzmacniają, wyciągam wnioski. To jest strategia — zdradza.
— Muszę na niego zasłużyć. Muszę zdobyć coś więcej, wygrać kilka turniejów, żeby sobie zrobić taką nagrodę — podkreśla i tłumaczy, co czyni dobrym graczem. — Na sukces składają się poniekąd porażki które ponosimy. Wszystkie przegrane frame’y i mecze mnie akurat wzmacniają, wyciągam wnioski. To jest strategia — zdradza.
Na co dzień mistrz podtrzymuje formę w Gminnym Ośrodku Kultury w Kalinowie. Właśnie tam znajduje się specjalistyczny i nowoczesny stół do snookera. Śmiało można powiedzieć, że wokół tejże atrakcji organizuje się sportowe życie gminy. Stół jest wprost oblegany.
— Trzeba zadzwonić aby zagrać, bo stół jest nieustannie zajęty. Albo przygotowuję się na nim ja, albo mam lekcję z dziećmi, albo z dorosłymi, albo ktoś z dorosłych zapowiedział się na grę. Niestety dysponujemy tylko jednym stołem, a najbliższy – przykro to mówić – jest bodajże w Olsztynie bądź Białymstoku.
Jak wspomniał pan Wojciech, za kij chwytają również dzieci. Czy pod okiem mistrza wyrosną na dobrze rokujących snookerzystów?
— Jest jeszcze za wcześnie, aby tak mówić. Zajęcia z dziećmi prowadzę stosunkowo krótko, bo ok. pół roku. Poza tym nasze zajęcia nie są profesjonalne, w sensie, że zawsze przychodzą wszyscy z grupy. Dzieci pojawiają się kiedy mogą. Zaraz wakacje i ciężko będzie wygrać ze słońcem. Nie przywiążę ich do stołu i powiem „teraz jest lekcja i gramy”, zresztą nikt tego by nie chciał. Ale jeden z chłopaków ma stół do bilarda i dostał ode mnie w prezencie bile – takie większe – ale snookerowe, aby móc ćwiczyć. I to pomaga.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez