"Harcerska" wizyta posła w Mołdawii. Cel? Wsparcie naszej Polonii

2021-05-16 13:37:59(ost. akt: 2021-05-16 13:56:48)

Autor zdjęcia: arch. Wojciecha Kossakowskiego

Poseł PiS z Ełku, Wojciech Kossakowski, przebywał ostatnio w Mołdawii, gdzie spotkał się z przedstawicielami Polonii – to inicjatywa Stanisława Iwaniuka z kętrzyńskiego hufca ZHP.
Panie Pośle, jakie były okoliczności pańskiej wizyty w Mołdawii?
— Pomysłodawcą był Stanisław Iwaniuk z ZHP (Hufiec Kętrzyn). To on od wielu lat współpracuje z Polonią Mołdawską, organizuje przeróżnego rodzaju formy pomocy, czy to przyjazdu dzieci mołdawskich do Polski, czy – tak jak w tym wypadku – transportu darów, żywności i prezentów - wszystkiego co uda mu się pozyskać od polskich sponsorów celem poprawy życia Polonii w Mołdawii. Ponadto wydaje mi się – na podstawie mojego doświadczenia jako członka Komisji Łączności z Polakami Za Granicą – że Mołdawia jest taka troszeczkę zapomniana, wciśnięta między Rumunię, Ukrainę. Tam też żyją Polacy, obywatele polscy przesiedleni w trakcie II wojny światowej. Musimy o nich pamiętać.

Gdybyśmy chcieli tworzyć Trójmorze to Mołdawia może być niejako ostatnim klockiem, który pozwoliłby domknąć projekt.
— Dokładnie. Mołdawia powinna być teraz takim „oczkiem uwagi”. Po wygranych wyborach przez P. Prezydent (Maia Sandu; 2020 r. – przyp. red.) Mołdawia idzie w kierunku proeuropejskim. Parlament jeszcze się ku temu nie skłania, niemniej jednak Pani Prezydent udało się doprowadzić do przyśpieszonych wyborów (dwukrotnie nie wybrano premiera). Tamtejszy Trybunał Konstytucyjny wydał decyzję o tym, że 11 lipca powinny zostać przeprowadzone przyśpieszone wybory parlamentarne, co może skutkować tym, że do władzy dojdą osoby ze spojrzeniem proeuropejskim, a to na pewno byłoby z korzyścią dla Mołdawian.

Jak przebiegała sama wizyta?
— Plan wizyty był bardzo napięty i bogaty ponieważ ciągu 5 dni jakie tam byliśmy odwiedziliśmy wiele miejsc, m.in. Stryczę – polską wieś, w której mieszkają Polacy i w której mieści się Dom Polski. Tam spotkaliśmy się z jego dyrektorem, młodzież zaprezentowała występy artystyczne – śpiewanie, recytację wierszy itd. Następnie byliśmy w Sorokach - bardzo ważne miejsce na styku Ukrainy i Mołdawii. Tam też mieliśmy w Domu Polskim spotkanie, w tym z władzami Stryczy, które są nam przychylne – wydzierżawiły za przysłowiową złotówkę na 25 lat ogromny budynek dla Domu Polskiego. Tam też jest zespół, Polonia bardzo mocno się rozwija i krzewi naszą tradycję, przejawiając wielką tęsknotę za naszym krajem. Kolejnym miejscem były Bielce gdzie mieszkaliśmy i również byliśmy w Domu Polskim. Uczestniczyliśmy także w odsłonięciu Pomnika Adama Mickiewicza w Kiszyniowie przy Bibliotece Polskiej. Miało to miejsce w ramach obchodów 230. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja.

Przebywał Pan w Mołdawii jako przedstawiciel naszego parlamentu dlatego oczywiście nie mógłbym nie zapytać o polityczny wymiar wizyty. Coś szczególnego zwróciło Pana uwagę?
— Ciekawym doświadczeniem było odwiedzenie Gagauzji. Jest to autonomia, co prawda uznawana przez Mołdawię (pozbawiona pewnych uprawnień militarnych i sądowych – przyp. red.). Mieliśmy mieć spotkanie z Panią Iriną Vlah (od 2015 r. gubernator autonomii), niestety musiała wyjechać na komisję i nie doszło do tego spotkania. Niemniej jednak w Gagauzji też mocno i prężnie działa Dom Polski. Uczestniczyliśmy tam w występie folklorystycznym młodzieży polskiej, która przedstawiła nam tradycyjne polskie tańce: kujawiaka, mazurka.

Obrazek w tresci

Jak trzyma się Polonia Mołdawska?
— Polonia ma taki zwyczaj, że chce się pochwalić tym co ma najlepsze, a najlepsze są dzieci, występy folklorystyczne – kultura. Występy tych szkrabów i starszych dzieciaków zawsze powodują, że łezka w oku się zakręci. Jest też dużo problemów do rozwiązania, jak np. z Kartą Polaka ponieważ wiele osób korzysta z niej i za to nam dziękowano. Był to jeden z naszych pierwszych postulatów, który wprowadziliśmy dla naszej Polonii. Z Kartą Polaka większość tamtejszych dzieci udaje się na studia do Polski. Co znamienne te dzieci, które stamtąd przyjeżdżają władają przynajmniej trzema, czterema językami: polski, rumuński, rosyjski, ukraiński i angielski. To bardzo cenna młodzież.

Rozumiem, że z racji napiętego grafiku istniała potrzeba ustalenia mniej więcej stałego harmonogramu dnia?
— Zaczynaliśmy 7 – 8 rano i kończyliśmy o 1 w nocy, a potem zazwyczaj powrót do „bazy” – do Bielc. Tam mieliśmy wszystkie nasze rzeczy i produkty, które udało nam się zgromadzić. Dużo czasu zajęło nam „wydobycie” samochodu z granicy. Jechaliśmy na dwa auta. Jeden samochód - ze mną - celnicy przepuścili (paszport dyplomatyczny – przyp. red.), a do drugiego uwzięli się, że nie ma wszystkich dokumentów, które według nich są wymagane. Próbowaliśmy je szybciutko uzupełnić. Nie udało się.

Odwiedzaliście Domy Polskie, spotykaliście się z Polonią. Znalazł się czas na przysłowiowe „liźnięcie” bogatej historii regionu, który przecież bardzo mocno jest związany z historią oręża polskiego?
— Oczywiście. Byliśmy m.in. w Berezowce, tam gdzie znajduje się Pomnik Hetmana Stanisława Żółkiewskiego. Był z nami ksiądz, który tłumaczył okoliczności śmierci hetmana. Niewiele mu (Żółkiewskiemu) zabrakło. Dopadli go nocą i ścięli głowę. Kilka kilometrów i byłby bezpieczny.

Obrazek w tresci

Tutaj małe addendum: Poseł Kossakowski poruszył bardzo ciekawy historycznie temat, o którym warto wspomnieć w kontekście mołdawskiej wizyty. Stanisław Żółkiewski zginął w Bitwie pod Cecorą w 1620 r. (my vs. wojska osmańsko-tatarskie), a pomnik wybudował jego syn Jan, który – co ciekawe – otrzymał na to zgodę nawet od lokalnych tureckich (Osmańskich) dowódców – tak Turcy szanowali „godnych” siebie i honorowych przeciwników, a Żółkiewskiego za takiego uważali. Dość powiedzieć, że np. Jan III Sobieski, pogromca Osmanów spod Wiednia (i nie tylko), nazywany był przez Turków „Lwem Lechistanu”. Ponadto Turcy okazywali szacunek „Lachom” (nazywali nasz kraj Lechistanem) nawet, gdy nie było nas oficjalnie na mapie geopolitycznej. Czy Państwo wiedzieliście, że Imperium Osmańskie nigdy nie uznało rozbiorów Polski?

Jakich efektów wizyty polskiej delegacji możemy się spodziewać?
— Myślę, że zaowocuje najbliższą i długofalową współpracą. To był pierwszy wyjazd, patronat nad nim objął Marszałek Sejmu, Ryszard Terlecki. Potrzeb jest tam (w Mołdawii) dużo, problemów, ale i oczekiwań – również. Najbliższe wydarzenia, które w jakiś sposób mogą łączyć nas z tamtejszym Polakami to wybory 11 lipca. Rozmawiałem już z Marszałek Gosiewską w sprawie wizyt obserwacyjnych. Sami Mołdawianie sygnalizowali, że dobrze byłoby, aby delegacja z Polski się pojawiła, także może będzie wyjazd. Jest prowadzona także akcja „Plecak dla Pierwszaka” i tutaj już rozmawiałem z naszym konsulatem w Kiszyniowie. Być może w okolicach 1 września uda nam się zapewnić dzieciom 100 -200 plecaków.

Dziękuję za rozmowę.

MCH

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5