Liczne talenty Mistrza Sztuki Kochania

2021-04-24 12:00:00(ost. akt: 2021-04-24 15:07:07)
Portret Giacomo Casanovy autorstwa Antona Raphaela Mengsa; 1760 r.

Portret Giacomo Casanovy autorstwa Antona Raphaela Mengsa; 1760 r.

Autor zdjęcia: Ancesco Narici

Casanova pierwsze teoretycznie podstawy Ars Amandi zdobył w wieku 12 lat, gdy zauroczył się Bettiną, córką dyrektora szkoły w Padwie, doktora Gozziego. Co ciekawe, przyszły mistrz flirtu i kochanek wszechczasów dostał wówczas kosza!
„Casanova” to po dziś dzień synonim zręcznego kobieciarza, bawidamka, kochanka i mistrza flirtu i właśnie przez taki pryzmat jest odbierany przez współczesne społeczeństwo „oryginalny” posiadacz owego – jakże spopularyzowanego w popkulturze - nazwiska, Giacomo Casanova.

O ile powyższa opinia jest jak najbardziej uzasadniona, to już mało kto zdaje sobie sprawę, że bohater naszej opowieści miał znacznie szersze horyzonty zainteresowań, niż tylko sprawy należące do domeny Amora. Giacomo Casanova był również literatem, filozofem, dyplomatą i masonem. Do tego ta szalenie intrygująca postać ocierała się o wizjonerstwo (teraz byśmy go zapewne pod tym względem zaklasyfikowali jako cybernetyka/futurystę).

Jednak przede wszystkim Casanova został zapamiętany przez historię jako awanturnik i prawdziwy koneser kobiet, które to – jak sam zresztą przyznawał w swoich „Pamiętnikach” (to one zapewniły mu popularność wśród ludzi jego epoki) – były jego największą miłością.

AMBASADOR EPOKI ROZKOSZY

Historia życia Giacomo Casanovy jest żywym obrazem dogorywającej wraz z nim epoki, w której hołdowano takim atrybutom charakteru jak ogłada towarzyska, rzetelne wychowanie i wykształcenie, ale w czasie której równie mocno doceniano spryt, obrotność i znajomość intryg dworskich. Pod tym względem Casanova może być uznawany za „prawdziwego” reprezentanta swoich czasów. Jednak na początku jego barwnego życia, nic nie zapowiadało, że z małego Gucia wyrośnie największy kochanek w dziejach świata.

„MAGICZNE” DZIECIŃSTWO UPOŚLEDZONEGO GUCIA

Giacomo Casanova urodził się w rodzinie weneckich aktorów i był najstarszym z sześciorga rodzeństwa. Od 8 roku życia mały Giacomo był wychowywany przez babkę, ponieważ po śmierci jego ojca, matka występowała w całej Europie i bardzo rzadko zaglądała do małego syna. No cóż, być może – zabrzmi brutalnie – nie miała do tego zbytniego powodu. Mały Giacomo był uznawany za upośledzone i niedorozwinięte dziecko. Poza tym był bardzo wątły fizycznie i nieustannie na coś chorował.

Wszystko zmieniło się pewnego dnia, gdy za leczenie krwotoków z nosa małego Gucia wzięła się pewna wiedźma rezydująca na jednej z Wysp Murano (w pobliżu Wenecji). Po wizytach u tajemniczej kobiety Casanova zaczął się błyskawicznie rozwijać intelektualnie oraz fizycznie, by finalnie wyrosnąć na dorodnego młodzieńca.

PIERWSZE KOTY ZA PŁOTY?

Tutaj możemy zauważyć, że bohater naszej opowieści miał do czynienia z kobietami od samego początku, oczywiście nie w relacjach „seksualnych”. Pierwsze doświadczenia – póki co jeszcze dotyczące strice uczucia zakochania – Casanova zdobył w wieku 12 lat, gdy zauroczył się Bettiną, córką dyrektora szkoły w Padwie, doktora Gozziego. Co ciekawe, przyszły mistrz flirtu dostał wówczas kosza!

Praktyczną wiedzę z zakresu Ars Amandi zdobył najprawdopodobniej w… seminarium duchownym, w tejże samej Padwie. Przełożeni nakryli go in flagranti w łóżku z innymi seminarzystami. I to dwa razy. Giacomo był tam już spalony.

Od czego jednak jest mama, która przecież zawsze „kocha najbardziej”. Ta wstawiła się za przejawiającym coraz większe inklinacje do hulaszczego trybu życia synkiem i „załatwiła” mu posadę sekretarza biskupa pewnego włoskiego miasta, Martirano. Widząc panujące tam ubóstwo i zacofanie mentalne, Giacomo wytrzymał zaledwie 60 godzin, po czym postanowił wykuwać swój los w Stolicy Świata, czyli Rzymie.

NARODZINY MISTRZA ARS AMANDI

I w zasadzie od tego momentu zaczyna się „właściwa” historia Giacomo Casanovy, jako człowieka wielu talentów, birbanta, awanturnika, no i przede wszystkim jako klucznika kobiecych serc (i jak pokazał czas, również ich majątków).

W Wiecznym Mieście dojrzewający Casanova czuł się jak ryba w wodzie. W 1744 roku widzimy go jako sekretarza kardynała Acquavivy, a ten był nie byle kim, bo ambasadorem Hiszpanii przy Watykanie. Po pewnej aferze, w której Giacomo był niewinną ofiarą, emigrował z Rzymu i postanowił zostać żołnierzem w szeregach armii weneckiej. Dzięki temu zwiedził wyspę Korfu oraz Konstantynopol.

Bardzo szybko powrócił do Rzymu i zajął się… grą na skrzypcach! Pewnego dnia uratował po przedstawieniu życie jednemu z widzów. Tym okazał się być senator Bragadini, który doznał ataku serca. Ten docenił swojego wybawcę i od tego momentu młody Giacomo żył obficie na koszt bajecznie bogatego możnego.

4 lata później Casanova opuścił Wenecję i wówczas spotkał – jak sam ją później określał – miłość swojego życia, tajemniczą Francuzkę Henriettę (najprawdopodobniej Jeanne Marie d’Albert de St. Hippolyte). Kochanka pozostawiła Casanovę po półrocznym romansie, dochodząc do wniosku, że ją też zapomni (tak wyryła podobno diamentem na lustrze, w ramach pożegnania). Co istotne dla naszej opowieści, Henrietta odezwała się do porzuconego kochanka wiele lat później, przyznając w swych listach, że był on miłością jej życia.

MASONERIA KLUCZEM DO UDANEGO ŻYCIA?

Młody Giacomo został w 1750 roku masonem wstępując do loży wolnomularskiej we francuskim Lyonie. Od tego momentu świat wielkiej polityki i bogatych dworów stanął przed nim otworem. W kolejnych latach Casanova poznawał mnóstwo znamienitych ludzi epoki by wymienić choćby Woltera, hrabiego de Saint-Germain, Jakuba Rousseau czy też madame de Pompadour.

Korespondował z władcami, pracował jako sekretarz i dyplomata kilku krajów i przebywał w wielu miastach. Każdy taki pobyt niemal zawsze kończył się dobrowolnym „usuwaniem w cień” przez samego Giacomo lub oficjalnym „wyrzucaniem” go za rozmaite, większe i mniejsze, afery. Już na samym początku swoich europejskich wojaży, w 1755 roku, pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Francji, aresztowała go Święta Inkwizycja i wtrąciła do więzienia na 13 miesięcy. Notabene uciekł z niego wraz z pewnym księdzem… przez dziurę w dachu.

CARPE DIEM MISTRZA ARS AMANDI

Casanova cały czas „kochał” i robił to naprawdę namiętnie. Swoje serca i ciała oddawały mu liczne baronówny, hrabianki, szlachcianki, ale także przedstawicielki „gminu”, by choćby przywołać przykład jego 20-stu pracownic, z którymi romansował jako handlarz jedwabiu i co doprowadziło do fiaska ten jego biznes (Casanova zajmował się niemal wszystkim i niemal zawsze bankrutował).

Czasami sprzyjało mu szczęście, jak wtedy gdy dorobił się na francuskiej loterii państwowej wielkiego bogactwa. Ale regularnie – jak to w życiu – przeplatało się ono z pechem (Casanova przegrywał wielkie kwoty na grach hazardowych). Zawsze jednak wychodził finalnie z opresji obronną ręką.

Opływającą złotem hrabinę d’Urfe „zaczarował” podając się za różokrzyżowca oraz wielkiego alchemika, a „zaklęcie” trwało długie 7 lat, w trakcie których można i wpływowa kobieta roztaczała nad awanturniczym i „problematycznym” pięknisiem parasol ochronny.

KRÓL STAŚ PRZYJMUJE WANTURNICZEGO GUCIA

Elokwentny, oczytany i przystojny Giacomo Casanova w ramach swoich wojaży trafił nawet do naszego kraju. Ugościł go Stanisław Poniatowski. Ostatni władca Polski przyjął znanego już w Europie Casanovę bardzo godnie i chciał go uczynić nawet swoim sekretarzem, ale oczywiście Giacomo „musiał” uwikłać się w problem z kobietą w tle.

Pokłócił się z podstolim koronnym, Franciszkiem Branickim, o niejaką tancerkę Casaci. Panowie odbyli pojedynek, w wyniku którego „polski” absztyfikant został ciężko raniony w brzuch. Niestety Casanova popadł w niełaskę u Króla Stasia i po raz kolejny „ewakuował” się z naszego kraju. Żeby nie było tak „źle” to nasz podnóżek Katarzyny Wielkiej podarował „wygnańcowi” 200 dukatów (ok. 24 tys. EUR).

OBROŃCA CZCI I GODNOŚCI PAŃ

Mistrz Amantów sprawdził się również w roli literata, a dokładniej – obrony czci znieważonych jako płeć kobiet. A jeszcze dokładniej – Casanova napisał pamflet, w którym wziął w obronę… macicę.

„Kozia Wełna”, bo taki tytuł nosiła książeczka, była satyrą na dysputy pewnych uczonych, którzy uznali, że kobiety myślą macicami i z tej racji są „upośledzoną” płcią. Wielki znawca kobiecych serc, rozumów i cielesnych atrybutów płci pięknej, w swoim pamflecie dzielne wziął wszystkie panie w obronę, wyśmiewając tępotę i brak doświadczenia „krytyków” kobiet stanowczo zaprzeczając, że kobiety jakoby są sterowane swoimi narządami płciowymi.

COŚ SIĘ KOŃCZY, COŚ SIĘ ZACZYNA

Casanova „szalał” dopóki pozwalało mu na to zdrowie, a dokładniej jego fizjonomia. Podrywał, politykował, wikłał się w afery (siedział w hiszpańskim więzieniu w wyniku romansu z kochanką wicekróla), nieustannie podróżował, ale zawsze marzył o powrocie do ukochanej Wenecji, z której był raz po raz wydalany.

Ostatnie lata życia wielkiego podrywacza to przykry obraz dogorywania niespokojnego niegdyś ducha. Casanova zamieszkał w czeskim zamku Dux, gdzie oficjalnie był bibliotekarzem. Tak naprawdę przygarnął go kolega mason, hrabia von Waldstein. Z litości nad starzejącym się Giacomo.

On sam był na zamku znieważany, jego portret służba powiesiła w wychodku, drwiono z jego wyglądu, braku zębów, łysiny i trapiących go chorób, z podagrą na czele. Jednocześnie Casanova właśnie na zamku Dux spłodził swoje największe dzieła, z „Historią Mojego Życia” na czele. Nas na pewno zainteresuje, że „bawił się” także w wizjonera.

No bo jak inaczej nazwać jego „rojenia” o broni biologicznej, samochodach, długopisach – a takie rzeczy „przewidział” w swojej fantastycznej książce „Moja Ucieczka z Więzienia Ołowianego”, w której opisuje… podróż w głąb Ziemi.

ODSZEDŁ WRAZ ZE SWOJĄ EPOKĄ

Casanova do końca swoich dni zachowywał się jak prawdziwy mężczyzna. Był żywą legendą, z którą – pomimo jego już zaawansowanego wieku - chciały się spotkać liczne i możne panie. Wielki Amant odpisywał im grzecznie, że „odezwie się, gdy tylko pozwolą mu na to liczne obowiązki” przy okazji dziękując adoratorkom za zainteresowanie swoją osobą. Wstydził się swojej starości.

Giacomo Casanova zmarł 4 czerwca 1798 r. w wieku 73 lat, w wyniku zakażenia dróg moczowych. Podobno w swoich ostatnich słowach rzekł, w pełni świadomie, „Żyłem jak filozof, a umieram jako Chrześcijanin”.

Tego dnia umarł na pewno ktoś wyjątkowy. Jednocześnie narodziła się legenda Casanovy, jako największego amanta wszechczasów.

MCH

fot. Ancesco Narici (portret Casanovy autorstwa Antona Raphaela Mengsa; 1760 r.)

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B