Burczybrzuchy w ełckim żłobku? Sprawą zajął się sanepid
2021-03-16 16:00:00(ost. akt: 2021-03-16 19:40:37)
Do naszej redakcji zgłosili się rodzice dzieci uczęszczających do jednego z ełckich prywatnych żłobków i poinformowali o przykrej sprawie, której ofiarami mają być ich pociechy. Według rodziców dzieci w żłobku są nieustannie głodne. Obwiniają o to dyrekcję placówki. Sprawą zajął się ełcki sanepid.
Chodzi o posiłki, jakie otrzymują dzieci, a dokładnie — że ich ilość ma być zaniżana, a one same dzielone na mniejsze porcje, żeby starczyło każdemu dziecku w żłobku. Podobno w stosunku do liczby dzieci chodzących do żłobka zamawiana jest zbyt mała liczba zestawów. Co ciekawe, jak mówią rodzice, „dowody” na to, że w „Maluszku” jest to codzienność, zdobyli dopiero wczoraj (poniedziałek 15 marca). Według rodziców dyrekcja postępowała tak niemal od samego początku istnienia placówki.
— Sytuacja wyszła wczoraj, a żłobek funkcjonuje na rynku ełckim już 2 lata, od stycznia 2019 roku. Czynsz za żłobek to 900 zł, w tym 8,50 zł to stawka żywieniowa za całodzienne wyżywienie, co jest w umowie, bo pani zapewnia w niej, że dzieci będą miały 5 posiłków dziennie. Rodzice zauważyli, że dzieci niedojadają, że są głodne. Niektóre dzieci tuż po odbiorze ze żłobka już w samochodzie chcą jeść, mimo że miały obiad — mówi jeden z rodziców.
Widząc, że ich pociechy są ciągle godne, rodzice postanowili pobawić się w detektywów. Prywatne śledztwo nie trwało długo.
— Któraś z zaniepokojonych tym stanem rzeczy matek zadzwoniła po prostu do cateringu, który dostarczał pożywienie. Dowiedziała się tam, że od początku istnienia żłobka (stycznia 2019) dostarczane jest do żłobka maksymalnie 9 zestawów posiłków dziennie, a zdarzało się, że mniej (według rodziców zaledwie 4-5 – red.). O ile można to było zrozumieć 2 lata temu, bo w żłobku na początku było 9 czy 10 dzieci, to teraz dzieci jest 34 — precyzuje.
Ponadto pojawiają się zarzuty ze strony rodziców, że dyrekcja „Maluszka” łamie prawo w kwestiach ściśle związanych z wymogami sanitarnymi, jakie obowiązują placówki opiekuńczo-wychowawcza dla najmłodszych dzieci.
— Wcześniej była tylko jedna sala, właścicielka miała pozwolenie na 25 dzieci, od sanepidu, Urzędu Miasta. Nie wyrobiła się z remontem drugiej sali i po kryjomu miała w pewnym momencie 34 dzieci — twierdzą rodzice, którzy mają dużo żalu nie tylko do władz placówki, ale także do personelu. Jak utrzymują, ten codziennie widział, jak dzieci są regularnie niedożywiane.
— Opiekunki w tym momencie, mimo że wydawały się całkiem w porządku, zachowywały się tak samo, bo jak można podzielić jeden posiłek na 4-5 dzieci. A z panią dyrektor w ogóle nie idzie się dogadać. Ale najbardziej przerażający jest fakt, że te dzieci chodziły głodne. Ona (chodzi o dyrektorę żłobka) tłumaczy to tym, że dorabiała jedzenie i śniadanka na miejscu, chociaż nie ma do tego prawa — albo że brała jedzenie na tzw. wydawkę w jednym z ełckich lokali gastronomicznych. Ustaliliśmy że to też kłamstwo — mówią.
Rozgoryczeni rodzice dzieci z „Maluszka” zapowiadają, że sprawy nie odpuszczą i poinformują o niej odpowiednie instytucje. Już podjęli zdecydowane kroki w tym kierunku.
— Właśnie przed chwilą poinformowałam ełcki sanepid o nieprawidłowościach w związku z żywieniem zbiorowym. Powiedziałam władzom o tym, że w tym żłobku dzieci są niedożywione — usłyszeliśmy we wtorek ok. 11 od jednej z mam.
Skontaktowaliśmy się z Barbarą Balą, dyrektorką Niepublicznego Żłobka „Maluszek” w Ełku, żeby zapytać, jak odniesie się do twierdzeń rodziców, którzy utrzymują, że ich dzieci w tej placówce są tak traktowane.
Gdy się dodzwoniliśmy, okazało się że w żłobku prowadzona jest kontrola. Barbara Bala zapewniła, że oddzwoni po jej zakończeniu. Czy wspomniana przez nią kontrola jest efektem interwencji rozgoryczonych rodziców?
— Po zapoznaniu się ze zgłoszeniami rodziców dotyczącymi żywienia w tejże placówce zadecydowałem o jej skontrolowaniu i podjęliśmy już odpowiednie kroki w tym celu — powiedział nam Mariusz Oszmian, szef ełckiego sanepidu.
Po dłuższej chwili zgodnie z obietnicą oddzwoniła do nas Barbara Bala, dyrektorka żłobka „Maluszek”, i odniosła się do twierdzeń rodziców. Miała także do powiedzenia coś od siebie. Najuczciwiej będzie, gdy po prostu oddamy jej głos.
„Nieprawdą jest, że było 34 dzieci i od 2 lat przyjeżdżało 9 posiłków. Jeżeli natomiast chodzi o tę drugą salę, to faktycznie wcześniej było tam zapisane ich tyle, ale po prostu z remontem nie wyrobił mi się wykonawca. To była kwestia 2 tygodni. Ale nigdy nie było tak, że na jednej sali było więcej niż 25, no, może 26 dzieci. Wówczas, w tamtym roku, jeszcze przed pandemią zorganizowałam spotkanie z rodzicami, na którym tłumaczyłam tę kwestię. Uzyskałam wszelkie wymagane pozwolenia i teraz mam je na 49 dzieci, dwie sale.
Natomiast jeszcze co do posiłków — to nieprawda, że posiłki były dzielone. Po prostu dobierałam je z innego cateringu bo ten, który mam dotychczas — powiem szczerze — nie spełnia moich wymagań. Od przyszłego miesiąca zmieniam go na ten drugi. U mnie w żłobku nie ma głodnych dzieci. Nigdy nie wychodziły głodne, jak coś to dawałam im paróweczki, serki, kanapki. Sama mam dziecko i nie chciałabym przecież, aby było głodne. Tutaj mam do siebie trochę pretensji przy wyborze cateringu, mogłam być bardziej uważna. Jestem pewna, że całą burzę zrobili rodzice, którzy ze względu na pandemię nie chcieli płacić za żłobek i buntowali innych rodziców. Te osoby do tej pory ciągle wypisują mi w internecie złe opinie, cały czas mieszały mi w żłobku, czegoś się doszukiwały. To dziwne, bo ich dzieci nie są już u nas od roku, a rodzice tych obecnych się nie skarżą. Co istotne, do czasu pandemii nawet ci, którzy potem zaczęli krytykować, wcześniej nie mieli żadnych uwag".
Zapytaliśmy także dyrektorkę „Maluszka” o dzisiejszą kontrolę w jej placówce.
— To była kontrola z sanepidu, sprawdzano stan sanitarny i na dziś — jak napisano w książce kontrolnej — jest "bez uwag" — powiedziała nam Barbara Bala.
Natomiast jeszcze co do posiłków — to nieprawda, że posiłki były dzielone. Po prostu dobierałam je z innego cateringu bo ten, który mam dotychczas — powiem szczerze — nie spełnia moich wymagań. Od przyszłego miesiąca zmieniam go na ten drugi. U mnie w żłobku nie ma głodnych dzieci. Nigdy nie wychodziły głodne, jak coś to dawałam im paróweczki, serki, kanapki. Sama mam dziecko i nie chciałabym przecież, aby było głodne. Tutaj mam do siebie trochę pretensji przy wyborze cateringu, mogłam być bardziej uważna. Jestem pewna, że całą burzę zrobili rodzice, którzy ze względu na pandemię nie chcieli płacić za żłobek i buntowali innych rodziców. Te osoby do tej pory ciągle wypisują mi w internecie złe opinie, cały czas mieszały mi w żłobku, czegoś się doszukiwały. To dziwne, bo ich dzieci nie są już u nas od roku, a rodzice tych obecnych się nie skarżą. Co istotne, do czasu pandemii nawet ci, którzy potem zaczęli krytykować, wcześniej nie mieli żadnych uwag".
Zapytaliśmy także dyrektorkę „Maluszka” o dzisiejszą kontrolę w jej placówce.
— To była kontrola z sanepidu, sprawdzano stan sanitarny i na dziś — jak napisano w książce kontrolnej — jest "bez uwag" — powiedziała nam Barbara Bala.
Do tematu wrócimy.
[i]MCH[/i]
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez