Przegrywamy u siebie z Lechią

Piłkarze Mazurskiego Klubu Sportowego po bardzo udanym meczu z ŁKS-em 1926 Łomża, w którym wygrali 1:0, mieli ambitny plan. Od początku było pewne, że sobotnie spotkanie z Lechią Tomaszów Mazowiecki do łatwych należeć nie będzie. Ale na murawę zawsze trzeba wychodzić tak, żeby wygrać. Niestety, to goście w ubiegłą sobotę byli lepsi. I to zdecydowanie, bo ełcki bramkarz aż trzykrotnie musiał wyjmować piłkę z siatki. Ełczanie nie odpowiedzieli ani razu.

Już na początku piłkarze Lechii pokazali, że nie będą się patyczkować. W pierwszej akcji ospałą jeszcze ełcką obronę oszukał Marcin Mirecki. W dziewiątej minucie spotkania otrzymał podanie pod polem karnym, minął obrońcę i umieścił piłkę tuż przy słupku. Było 1:0. Ełczanie od razu chcieli wyrównać. Atakowali kilkakrotnie, za każdym razem brakowało wykończenia. Naszą niedokładność skrzętnie wykorzystali rywale w 38. minucie. Po przejęciu piłki przez obronę, niesamowitym rajdem przez połowę boiska popisał się Jakub Rozwandowicz. Wziął naszą obronę "na szybkość", po czym beż żadnego problemu oszukał Adama Radzikowskiego i umieścił piłkę w pustej już bramce. Do końca pierwszej odsłony emocji nie brakowało, bo ełczanie próbowali wyrównać, a rywale - podwyższyć prowadzenie. Ani jednym, ani drugim się nie udało, a pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:2 dla gości.

Druga odsłona z początku była mniej efektowna. Kolejna zmiana na tablicy wyników przyszła dopiero w 60. minucie meczu. Po nieudanej akcji rywali, ełczanie chcieli rozpocząć kontrę. Niestety, po nieudanym podaniu rywale przejęli piłkę tuż przed naszym polem karnym, a efektownym strzałem popisał się Tomasz Płonka. Radzikowski był bezradny, piłka wpadła do bramki, a Lecia cieszyła się z zacementowanego już zwycięstwa. Do końca spotkania piłkarze MKS-u nie wykazywali już aktywności, a lechici atakowali raz za razem. Wynik nie uległ jednak zmianie aż do końcowego gwizdka arbitra.

Po sobotnim meczu sytuacja w ligowej tabeli mocno się skomplikowała. Pomyłka w kolejnym spotkaniu może kosztować ełczan spadek do strefy spadkowej w lidze. Należy jednak pamiętać, że jesteśmy jeden mecz "do tyłu". Oczywiście jeśli w przyszły weekend poradzimy sobie z Pelikanem Łowicz, jest szansa na awans nawet o kilka oczek. Czy się uda - przekonamy się w sobotę 25 listopada. Ełczanie będą grać w Łowiczu.

Kamil Mróz
źr. MKS Ełk/Facebook

MKS EŁK-LECHIA TOMASZÓW MAZOWIECKI 0:3
Olimpia Zambrów-Polonia Warszawa 0:2
Świt Nowy Dwór Mazowiecki-Sokół AL. Łódzki 1:4
Legia II Warszawa-ŁKS 1926 Łomża 2:1
Finishparkiet Drwęca NML-Tur Bielsk Podlaski 0:2
Huragan Morąg-Pelikan Łowicz 0:1
Warta Sieradz-Victoria Sulejówek 3:5
Widzew Łódź-Sokół Ostróda 0:0
Ursus Warszawa-GKS Wikielec 2:1