Fatalne warunki na koloniach. Sprawdź gdzie posyłasz dziecko.

2015-08-03 09:00:00(ost. akt: 2015-08-03 09:29:15)
Grzyb na ścianach, połamane łóżka, brudna pościel oraz zanieczyszczone toalety — to jedne z najczęstszych uchybień jakie odnotowali kontrolerzy z warmińsko-mazurskiego sanepidu, podczas kontroli letnich turnusów, na których wypoczywają dzieci i młodzież. Część organizatorów została ukarana mandatami, zdarzały się również miejsca, gdzie kurator oświaty był zmuszony zamknąć ośrodek i przez to dzieciaki miały skrócone wakacje.
Za nami miesiąc wakacji. Jak co roku na Warmię i Mazury przyjeżdżają tysiące turystów, w tym także dzieci i młodzież. Wypoczywają na obozach, koloniach, w domkach, ośrodkach czy pod namiotami. Gdy tylko uczniowie rozpoczynają wakacyjną labę, to obowiązków przybywa kontrolerom z sanepidu. Co roku sprawdzają jak zorganizowane są letnie turnusy. Nie są w stanie sprawdzić wszystkich, dlatego wybierają je losowo. Część z nich jest kontrolowana, dlatego, że wpłynęła do nich skarga zaniepokojonego rodzica. — Jeśli organizator turnusu nie jest przedsiębiorcą nie musimy go wcześniej informować o kontroli, jednak jeśli prowadzi działalność gospodarczą to mamy obowiązek zawiadomić go o naszym przyjściu — tłumaczy Jacek Szydłowski, z olsztyńskiego sanepidu.

W tym roku kontrolerzy sprawdzili już ponad 337 turnusów. Jak na razie na organizatorów nałożyli trzy mandaty karne: dwa w wysokości 350 zł oraz jeden na 1600 zł. Najpoważniejsze uchybienia to: brudne ściany, pościel, połamane łózka czy zanieczyszczone toalety. W kilku miejscach brakowało nawet miejsc do mycia rąk. Niektórzy „brudy” kuchenne wylewali do dołów co może grozić zanieczyszczeniem wód gruntowych. Te nieprawidłowości nie są jednak najgorsze. Niestety co raz częściej organizatorzy wypoczynków nie dbają o żywność i stołówki, co może doprowadzić do masowego zatrucia.

— Jeśli mamy porównać ubiegły rok z obecnym, to niestety jest gorzej z pionem higieny i żywienia. Sanitariaty zostały lepiej przygotowane, ale z przygotowywaniem i przechowywaniem jedzenia nie jest najlepiej — ocenia Jacek Szydłowski.
W Olsztynie na początku lipca doszło nawet do sytuacji, gdzie kurator oświaty musiał zamknąć hotel, gdzie wypoczywały dzieci ze względu na tragiczny stan hotelowej restauracji. Po tygodniu nieprawidłowości zostały usunięte i hotel znów rozpoczął swoją działalność. Jednak nie wszyscy stosują się do zaleceń sanepidu. Kilka lat temu na obozie pod Mrągowem zatruło się aż 170 osób, dlatego pracownicy uczulają organizatorów na to, jak ważne jest właściwe przygotowywanie posiłków.

— Jeszcze kilka lat temu sprawdzaliśmy turnusy, przed przyjazdem dzieci, teraz robimy to kiedy na miejscu są już uczestnicy. Pamiętajmy, że rodzice również mogą się zgłosić do najbliższej stacji sanitarno-epidemiologicznej z prośba o kontrolę — wyjaśnia Szydłowski. I dodaje, że każdy organizator ma obowiązek zgłosić do kuratorium oświaty, że organizuje taki wypoczynek. Jednak nie wszyscy to robią i część dzieciaków wypoczywa na tzw. dzikich obozach. — Na Warmii i Mazurach jest coraz mniej takich dzikich wypoczynków, ale niestety się jeszcze zdarzają — informuje Szydłowski.

W ostatnim czasie letnim wypoczynkom przyjrzała się również Najwyższa Izba Kontroli. Niestety wyniki nie są pocieszające. Zagraniczne wyjazdy rekreacyjne – na które wybiera się co roku prawie 100 tys. dzieci i młodzieży – nie są w ogóle nadzorowane przez kuratorów oświaty.

— Faktycznie tak jest, zagraniczne obozy są poza naszym zasięgiem, dlatego potrzeba zmian w prawie — mówi Szydłowski.

Ponadto kontrolerzy NIK stwierdzili, że na co piątej kolonii lub obozie nie wymagano od kierowników i wychowawców informacji o tym czy figurują w Krajowym Rejestrze Karnym oraz oświadczenia o niekaralności za przestępstwa umyślne, choć osoby te miały opiekować się dziećmi.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5