Gmina Ełk – tu mieszkam vs. Ełk, tu wracam. Kolejna odsłona "sąsiedzkiej przyjaźni"?

2025-09-11 23:16:15(ost. akt: 2025-09-11 23:34:53)
Ełk od lat przyzwyczaił nas do swojego hasła promocyjnego – „Ełk tu wracam”. Chwytliwe, emocjonalne, trafiające do serca – bo kto raz tu przyjechał, ten chętnie wraca. Trzeba też przyznać, ze hasło wciąż ewoluuje. I to nie tylko na potrzeby sympatyków ratusza. Wystarczy choćby przypomnieć hasło śmieciowego protestu "Ełk, tu śmierdzi". Tymczasem Gmina Ełk ma swoje hasło: „Gmina Ełk – tu mieszkam”. Z pozoru niewinne, ale czy na pewno?

Bo przecież nie od dziś wiadomo, że miasto i gmina nie darzą się przesadną sympatią. Owszem, gdy trzeba – potrafią współpracować. Ale szukanie wspólnych zdjęć prezydenta i wójta ściskających sobie dłonie jest praktycznie bez szans. Zresztą, pamiętamy przecież jeszcze echa dawnego sporu o granice. Miasto chciało się poszerzyć, gmina nie była zachwycona. Temat przycichł, ale wisi gdzieś w powietrzu, jak chmura, która tylko czeka na pierwszy podmuch wiatru.

Czyżby „Ełk tu wracam” kontra „Gmina Ełk – tu mieszkam” było kolejną odsłoną tej swoistej rywalizacji? Trochę tak to wygląda. Zwłaszcza, że w tle mamy m.in. odwieczny problem z terenami. Miasto narzeka, że działek budowlanych brak. Kto chce postawić dom, musi szukać miejsca w gminie. A gmina skrzętnie to wykorzystuje – zresztą słusznie – i chwali się liczbą wydanych decyzji o warunkach zabudowy. W skrócie: w mieście żyć, w gminie mieszkać.

Do tego dochodzi jeszcze niedawna historia – której konsekwencje finansowe mieszkańcy gminy odczuli boleśnie. Chodzi o finansowanie zadań oświatowych. Finansowanie edukacji dzieci mieszkających w gminie, ale uczęszczających do miejskich placówek, było od lat kością niezgody. Miasto domagało się od gminy kilkuset tysięcy złotych, doliczając odsetki i koszty. Sąd przyznał rację miastu. Gmina musiała zapłacić. Władze gminy zwróciły się jeszcze do prezydenta z prośbą o umorzenie odsetek i kosztów procesu. Jaka była odpowiedź? Chyba nikt - łącznie z wójtem i jego ludźmi, innej się nie spodziewał. Miasto nie zgodziło się – i kilkadziesiąt tysięcy złotych dodatkowo wyszło z konta gminy, a więc, koniec końców, z kieszeni jej mieszkańców.

Brzmi znajomo? Idealnie pasuje do haseł: „Gmina Ełk – tu mieszkam". Ełk – tu wracam… do przedszkola, szkoły i pracy.” Ironia losu czy gorzka rzeczywistość?

I tu rodzą się kolejne pytania. Skoro gmina sprawę przegrała, to dlaczego w ogóle poszła do sądu? Na czym opierała swoje przekonanie, że nie będzie musiała płacić? Czy ktoś wprowadził wójta w błąd? A jeśli tak, to kto? I czy ktokolwiek poniesie konsekwencje za to, że mieszkańcy gminy stracili kilkadziesiąt tysięcy złotych na odsetki i koszty procesu?

A mieszkańcy – jak zwykle – próbują normalnie żyć. Jedni mieszkają w gminie, drudzy w mieście, ale wszyscy spotykają się codziennie w pracy, w sklepach, w szkołach...

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B