FELIETON || Z sercem na dłoni i d**ą do wiatru
2024-11-07 11:15:00(ost. akt: 2024-11-07 14:37:41)
OPINIE || Czy widział ktoś ostatnio zdrowy rozsądek? Bo wydaje się, że Unia Europejska zgubiła go gdzieś między Brukselą a Warszawą, podróżując autobusem pędzącym pod hasłem "Wszyscy mile widziani – ale obywatel może poczekać". Kiedy patrzę na nowy Pakt Migracyjny, mam wrażenie, że ktoś w tej układance zamienił głowę na wiadomą część ciała.
Unijni dygnitarze postanowili uraczyć nas 49 Centrami Integracji Cudzoziemców. CIC powstaną na wniosek naszego krajowego Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Centra mają zapewnić nowym mieszkańcom naszego kraju nie tylko dach nad głową, ale również szeroki wachlarz usług. Nauka języka, opieka psychologiczna, wyjazdy kulturalne i kolonie dla dzieci, finansowanie wizyt lekarskich, wsparcie materialne (żywność, podręczniki itd.), zapewnianie atrakcji kulturalnych i rozrywki, które brzmią jak wersja "all-inclusive" ofert wakacyjnych.
A Janek Kowalski? No cóż, Janek musi sobie radzić sam. Ale dla Polaka to nihil novi. Polak, jak wiadomo, z natury radzi sobie sam. To taki nasz narodowy sport – radosne związywanie końca z końcem, podczas gdy inni mają wszystko podane na srebrnej tacy, w tym wypadku wyciągniętej z pobabcinej zastawy stołowej samego Kowalskiego. Z jakiego powodu cudzoziemiec obcy kulturowo, ledwie stawiający stopę na polskiej ziemi, miałby być witany ciepłym, przytulnym Centrum Integracji, podczas gdy Jan Kowalski, obywatel z krwi i kości, może sobie co najwyżej pomarzyć o podobnych luksusach?
Równi & równiejsi
Chcąc dopieścić cudzoziemców Unia Europejska po raz kolejny pokazała, że ma wielkie serce. Problem polega na tym, że nie ma w nim miejsca dla obywatela. Bo kiedy cudzoziemiec cieszy się pełnym wachlarzem wsparcia państwowego, Janek dziwi się, że nic takiego mu nie przysługuje. A przecież to właśnie on, od lat, dzień w dzień, buduje ten kraj swoimi rękami. Niejedna Polka spojrzy na ten nowy system wsparcia i zapyta: a gdzie moje Centrum Integracji Polaka? Gdzie mój pakiet usług? Dlaczego moje dzieci nie mają takich atrakcji?
Spójrzmy na to z innej perspektywy. Oto Jan Kowalski, uczciwy obywatel z małego miasteczka. Jego dzieci nie dostaną darmowych kolonii, a on sam nie może liczyć na darmowego tłumacza czy psychologa. Ale czy Janek narzeka? Nie! Bo Janek jest Polakiem, a Polak, jak wiadomo, przyjmie na siebie każdy ciężar, byle tylko inni mogli czuć się komfortowo. W końcu to my, Polacy, jesteśmy mistrzami w rozdawaniu tego, czego sami nie mamy. Słynni jesteśmy z serca na dłoni, choć nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że wyciągając ową dłoń nieco się pochylamy i odsłaniamy „tyły”.
Ironią losu jest to, że im więcej przywilejów mają cudzoziemcy, tym bardziej polski obywatel czuje się jak gość we własnym kraju. Państwo daje mu tym samym – być może niezamierzony – sygnał, że jest po prostu obywatelem gorszej kategorii. Gościnność to piękna cecha, ale jeszcze piękniejsza byłaby odrobina ludzkiej sprawiedliwości, a tego tutaj zabrakło.
Wyjeżdżam!
Integracja jest ważna, wsparcie dla tych, którzy przyjeżdżają do nowego kraju też ma sens, zwłaszcza dla dzieci i kobiet. Ale wszystko ma swoje ramy i granice. Po prostu w świecie, gdzie cudzoziemiec ma przywileje, o których polski obywatel może pomarzyć, powinniśmy się zastanowić, kto tak naprawdę jest gościem, a kto gospodarzem. Czy Jan Kowalski znajdzie swoje „narodowe” Centrum Integracji? Trudno powiedzieć. Ale jedno jest pewne – póki cudzoziemiec ma więcej przywilejów niż obywatel, coś w tej układance nie gra – moralnie, społecznie i finansowo.
Polska „szlachecka” gościnność jest w Europie dobrze znana, o czym świadczą pamiętniki i relacje cudzoziemców odwiedzających dawną Rzeczpospolitą. Czasami gościna była aż nadto „obfita” i wylewna, ale jednocześnie mawiano „Gość nie w porę gorszy od Tatarzyna”. Przekonał się o tym wieki temu niejaki szlachcic Sobieski, który gościł wyjątkowo natrętnego „pana brata” z obfitą świtą. Mając go po czterech dniach dość, zakomunikował, że wyjeżdża, na co ów obruszył się uznając wyjazd gospodarza w trakcie jego obecności za afront. Sobieski odrzekł:
— Miłościwy Panie, ponieważ ode mnie z tą hordą nie chcecie jechać, pojadę ja do was!
No cóż, wówczas podziałało i natręt wyjechał, ale czy udałoby się z obecnymi cudzoziemcami? Europejczycy jakoś nie marzą o wyjeździe do Krajów Trzeciego Świata, a z kolei owi cudzoziemcy nie mają po co wracać, tym bardziej, że tutaj Unia wszystko podaje im do stołu na tacy. A my mamy pełnić rolę lokaja.
Maciej Chrościelewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez