Ewa Dąbrowska || Ambasadorka braci pomrukujących
2024-10-12 18:00:00(ost. akt: 2024-10-12 19:27:24)
Ewa Dąbrowska odnalazła swoje życiowe powołanie w ratowaniu zwierząt. Od ponad czterech lat prowadzi w Ełku Ambasadę Braci Mniejszych – organizację dedykowaną pomocy bezdomnym kotom. Jej droga do tego miejsca była długa, pełna wyzwań i niesamowitej determinacji.
Kot, który zmienił wszystko
Życie Ewy – z wykształcenia przyrodniczki i technik weterynarii – było kiedyś całkiem normalne, wręcz przeciętne. Pracowała w korporacji, w dużym mieście, a czas upływał jej na odmierzaniu dni do kolejnego piątku. I pewnie byłoby tak nadal, gdy nie los, który pewnego dnia wytrącił ją z życiowego marazmu – niemal dziesięć lat temu wróciła w rodzinne strony, co odmieniło jej życie na zawsze.
— Odwiedziny babci skończyły się decyzją o pomocy i zajęciem się ukochanym członkiem rodziny. Babcia wymagała konkretnej opieki, a mi z Poznania było do niej najbliżej — wspomina.
— Odwiedziny babci skończyły się decyzją o pomocy i zajęciem się ukochanym członkiem rodziny. Babcia wymagała konkretnej opieki, a mi z Poznania było do niej najbliżej — wspomina.
To był moment, kiedy postanowiła zerwać z korporacyjną karierą i poszukać czegoś, co nada większego sensu jej życiu. Jeszcze nie wiedziała, że to, co znajdzie, stanie się całym jej życiem. Nieoczekiwanym zwrotem było przygarnięcie bezdomnego kota.
— Pierworodny kot Omyk ma dziś osiem lat. Znajdka zaważyła na całym moim życiu. To dzięki niemu zainteresowałam się tematem bezdomności zwierząt w Ełku — podkreśla Ewa Dąbrowska.
— Pierworodny kot Omyk ma dziś osiem lat. Znajdka zaważyła na całym moim życiu. To dzięki niemu zainteresowałam się tematem bezdomności zwierząt w Ełku — podkreśla Ewa Dąbrowska.
Od tego momentu zaczęła działać na rzecz zwierząt, najpierw w ramach projektów edukacyjnych, a potem – już jako założycielka Ambasady Braci Mniejszych
Nie zawsze jest jak w bajce
Prowadzenie organizacji zajmującej się bezdomnymi zwierzętami to nie tylko praca, ale przede wszystkim misja, pełna trudnych decyzji i codziennych wyzwań.
— Nie będę czarować, nie jest to łatwa działalność. Ba... chyba jedna z najtrudniejszych, jakie można sobie wyobrazić — wzdycha.
— Nie będę czarować, nie jest to łatwa działalność. Ba... chyba jedna z najtrudniejszych, jakie można sobie wyobrazić — wzdycha.
Każdego dnia mierzy się z problemami, które mogą przytłoczyć nawet najbardziej zaangażowanych społeczników. Bezdomność zwierząt przyprawia o ból serca, a kłopoty finansowe nieraz spędzają jej sen z powiek. Jednak Ewa nie poddaje się. Dzięki swojej determinacji udało jej się zrealizować wiele projektów, które zmieniły los kotów w regionie. Ilość prowadzonych przez nią działań przyprawia o solidny zawrót głowy.
— Zorganizowałam akcje chipowania wszystkich zwierząt w powiecie ełckim, dzięki czemu mniejsza ich ilość trafia do schroniska. W moim autorskim projekcie ‘Misja Koty’ zbudowaliśmy prawie pół tysiąca domków dla bezdomnych kotów, które rozdysponowaliśmy w całym powiecie. Zakupiłam dziesiątki klatek i transporterów, które służą mieszkańcom, chętnym nieść pomoc zwierzakom. Codziennie od 7 lat osobiście karmię kilkadziesiąt bezdomnych kotów w Ełku i okolicach. Organizuję i dzielę się karmą z lokalnymi karmicielami. W zeszłym roku udało mi się rozdysponować 3 tony przyzwoitej kociej karmy — wylicza niektóre akcje i przedsięwzięcia.
Jej działania to nie tylko opieka nad zwierzętami. To także edukacja i wysiłki na rzecz zmian systemowych.
— Prowadziłam szkolenia dla organów wykonawczych w województwie warmińsko-mazurskim z dobrostanu zwierząt. Piszę dziesiątki pism do urzędów, występuję jako oskarżyciel posiłkowy w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami. Wszystkie aktywności prowadzę pro bono. W Ełku jest 361aktywnych organizacji pozarządowych, działających w zakresie aktywności dzieci, młodzieży, seniorów, osób chorych, poszkodowanych itd. Natomiast organizacji działających na rzecz zwierząt jest... jedna - moja. Na szczęście liczba osób zaangażowanych w pomoc zwierzakom ciągle rośnie — mówi ambasadorka braci mniejszych.
Rozmruczany azyl
Ewa prowadzi również koci przytułek w swoim własnym mieszkaniu.
— Jednorazowo przebywa u mnie kilkanaście kotów. Oprócz tego, w domach tymczasowych mam kilka kociaków, a codziennie opiekuję się około 20 bezdomnymi zwierzętami. Koordynuję wolontariuszy, którzy w mieście i gminie Ełk zajmują się 80 bezdomniakami — opisuje swoją codzienną pracę.
Na szczęście trudna i wyboista droga związana z wypełnianiem kociej misji jest upstrzona słodkimi przystankami, w postaci chwil beztroskiej radości, jaką buduje obcowanie z mruczkami.
— Szeroko pojęte ratownictwo zwierząt to nie tylko stricte ratowanie życia i bycie największym szczęściem dla jakiegoś stworzenia. To także radość dla nas, opiekunów, i mnóstwo momentów, gdy na przykład pijesz rano kawę na kanapie, a dwie czarne kulki szczęścia wtulają się w ciebie ufnie i zapewniają taką dawkę słodyczy, że kawa nie wymaga cukru. Pomaganie to dar nie tylko dla ratowanych, ale też dla ratujących — podkreśla kocia mama.
Kocie serce
Nie każde zwierzę szybko znajduje nowy dom, a niektóre koty zostają z Ewą na dłużej. Tak było z Jurandem i Chucherkiem, dwoma mruczkami, które trafiły do niej w skrajnych warunkach.
— Jurand na drugie imię ma Miś, a trzecie Klusek. To chyba mówi za siebie — śmieje się Ewa. Oba koty przeszły trudne operacje po urazach oczu i do dziś pozostają pod jej opieką, choć Jurand wciąż czeka na adopcję.
Każda z tych historii to dla niej dowód na to, że jej praca ma sens.
— Rocznie udaje mi się oddać do adopcji około 50 zwierzaków. Zwykle czuję spełnienie, ulgę i szczęście, gdy kolejny kociak opuszcza moje progi. Wiem wtedy, że moja misja została wypełniona, a w domu tworzy się miejsce dla kolejnego stworzenia w potrzebie — mówi z satysfakcją.
Dla Ewy pomaganie zwierzętom to nie tylko obowiązek, ale i życiowa pasja. Jej działania odmieniają życie setek bezdomnych kotów w regionie, a liczba osób zaangażowanych w pomoc zwierzętom rośnie z każdym rokiem. Dzięki temu Ełk staje się miejscem, gdzie nie tylko ludzie, ale i zwierzęta mogą liczyć na wsparcie i opiekę.
— Mam poczucie życiowego sukcesu. To takie uczucie, gdy ma się pomysł na własne życie, a świat pozostawia się odrobinę lepszym — wyznaje.
I trudno się z nią nie zgodzić – Ewa Dąbrowska to kobieta, która swoją pasją i zaangażowaniem udowadnia, że jedno serce może zmienić życie wielu stworzeń.
Maciej Chrościelewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez