Debiutujący ełczanin rewelacją tegorocznej Mulatki

2024-07-24 00:05:45(ost. akt: 2024-07-25 17:05:54)

Autor zdjęcia: Ełckie Centrum Kultury / FB

Podczas gdy do Ełku na Mulatkę – po sławę i uznanie publiki – zjeżdżają jakościowe kabarety i soliści z całego kraju, odkryciem tegorocznej odsłony popularnego eventu okazał się mieszkaniec stolicy Mazur.
29. Edycja Mazurskiego Lata Kabaretowego (18 VII) po raz kolejny przyciągnęła do Ełku mieszkańców regionu oraz turystów spragnionych jakościowych występów kabaretowych. Mulatka – skrót od oficjalnej nazwy eventu – to jeden z największych przeglądów kabaretowych w Polsce, stąd nie może dziwić, że w tym roku w stolicy Mazur pojawiły się zarówno uznane marki (Ani Mru Mru), jak i adepci żądni scenicznej sławy. Największą uwagę publiczności przyciągnął konkurs o Grand Prix Mulatki. Jury w tym roku nie wskazało tutaj zwycięzcy. Pierwsze miejsce przyznano Kabaretowi z Konopi, drugie zdobył Fifa Rafa, a trzecie Kabaret Pomoże.

Odkryciem Mulatki okazał się ełczanin Piotr Mikulski, do tej pory znany szerzej jako perkusista ełckiego zespołu Sandaless. Kilka dni temu utalentowany muzyk objawił talent do rozśmieszania. Jego debiutancki standup nagrodzono wyróżnieniem jury, nagrodą publiczności oraz nagrodą specjalną Osobowości Festiwalu im. Bohdana Smolenia.


Skąd u Piotra pomysł, aby wziąć udział w ełckim święcie śmiechu?

Gdzieś tam we mnie ten humor w jakiś sposób „siedział” i zawsze mnie wszyscy namawiali na to. Zdarzało mi się rozbawiać ludzi, ale w bezpieczniejszej formie, na zasadzie, że wrzucam to w towarzystwie i jak widzę, że reagują, to się rozkręcam, a jak nie reagują, to się wycofuję. Mulatka była dla mnie potężnym zderzeniem z mocnym przedsięwzięciem, bo tutaj nie ma miejsca, aby się wycofać. Jak wychodzisz, to trzeba jechać — tłumaczy.

Piotr miał pewne obawy jak zostanie przyjęty przez publikę.

— Czasami jest tak, że człowiek nie do końca w sobie mocno wierzy. Jak gram na bębnach, to jestem gdzieś tam z tyłu, na bezpiecznej pozycji. Grając w zespole nie biorę wszystkiego sam na klatę, rozkłada się to na cały band i uczestników wydarzeń, w których biorę udział. Tutaj (na Mulatce – przyp. red.) trzeba jednak wszystko wziąć na siebie. To było dla mnie mocne przeżycie.


Występ ełczanina trwał ok. 30 minut i jakkolwiek zaczął swoje show jak Gołota ringowe pojedynki (tj. nieco spięty i usztywniony – przyp. red.) to bardzo szybko wszedł w klimat i wykręcił świetnie przyjęty standup.

— Na początku miałem niezłą zawiechę, ale jak usłyszałem pierwsze śmiechy, to jakoś to puściło i udało mi się popłynąć. Nie ukrywam, że bardzo ważny dla mnie jest – czego nie mogę się wyzbyć – odbiór. To jest jak z graniem w zespole: jak ludzie ruszą, to wszystko jest na stówę i fajnie. Tak samo było tutaj — tłumaczy muzyk Sandaless i Bohika.

Bardzo dobrze przyjęty – i odpowiednio nagrodzony – występ kosztował Piotra sporo nerwów. Jak każdy człowiek, który zmierzył się z nieznanym, po wszystkim cieszył się, że nie zaliczył wtopy.

Jak zszedłem to miałem w duchu myśl, że to już pierwszy i ostatni raz, że już mi wystarczy. Wracam za bębny i jestem spokojny — śmieje się mulatkowy debiutant.

Czy wiedziony festiwalowym sukcesem, Piotr Mikulski, pójdzie za ciosem i spróbuje kariery w standupie?

Nie wiem czy się nadaję (śmiech). Jeden z członków jury najpierw wycukrował mnie na scenie, a potem przeprowadził ze mną warsztaty jak ją ogrywać. Wspomniał też, że mam tzw. vis comica (umiejętność wzbudzania śmiechu samą obecnością; dobry przykład to np. Jan Kobuszewski – przyp. red.). Robiłem to pierwszy raz w życiu i jest tutaj sporo do zrobienia, aby się na tej scenie swobodnie poczuć.

Maciej Chrościelewski




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5