Stolica Mazur jak wychodek z Mordoru
2024-07-02 11:00:00(ost. akt: 2024-07-02 14:29:42)
W Ełku wciąż śmierdzi. Przykra dla nozdrzy mieszkańców sprawa nadal zapaskudza życie mieszkańców Siedlisk i niektórych ełckich osiedli. Co istotniejsze, wydaje się, że obecnie tkwi w swoistym impasie systemowo-proceduralnym.
W sprawie przyczyn i źródła okrutnych fal smrodu, które raz po raz zalewają Ełk w przeróżnych godzinach, interweniowali już chyba wszyscy zainteresowani i / lub zobowiązani do zajęcia się tematem. Nadal jednak nie udało się nikomu ustalić oficjalnie, kto / co jest źródłem fetoru, który gatunkowo można sklasyfikować jako zapach z pogranicza szamba, padliny i zgniłych jaj.
Podsumujmy – pierwszy alarm w sprawie smrodu podnieśli mieszkańcy Siedlisk i ełckiego osiedla Tuwima, wskazując na PGO Eko-Mazury, zakład zajmujący się gospodarowaniem odpadami, jako emitenta przykrych zapachów. Wśród „podejrzanych” przez internautów i mieszkańców wymieniano również przedsiębiorstwo Energoutil (mówili o tym mieszkańcy os. Baranki, pobliskiego zakładowi) oraz rolników nawożących obornikiem pola przy Ełku i wokół Siedlisk. Ci ostatni zostali uznani kontrolą Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska za emitentów ubiegłorocznego smrodu, jaki przez kilka dni spowił Ełk, stąd według niektórych i teraz ich prace (do których mieli prawo) mogły być źródłem przykrych zapachów. Co istotne, wszystkie strony są zgodne co do jednego – to nie oni są winowajcami plagi, która nawiedziła stolicę Mazur i nie chce odpuścić w przededniu pełni sezonu turystycznego.
Problem już dawno wyszedł poza ramy incydentalnego podśmiardywania, a społeczność oczekiwała od władz samorządowych podjęcia kroków zmierzających do jego wyjaśnienia i rozwiązania. Prezydent Ełku tłumaczył się opinii publicznej, że miasto podjęło wszelkie możliwe i przewidziane jego kompetencjami działania w tej sprawie, kierując pisma, prośby i wnioski do przeróżnych stron i służb. Finalnie sprawie przyjrzała się giżycka delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Olsztynie, która w dn. 13 – 22 maja skontrolowała zakład PGO „Eko-Mazury” w Siedliskach k. Ełku. - najczęściej wskazywany przez opinię publiczną jako emitent fetoru.
W dokumencie pokontrolnym (3 VI) jest mowa o ocenie powietrza na terenie Siedlisk. Inspektorzy potwierdzili, że na ul. Mlecznej wyczuwalny był zapach właściwy dla odorów powstających w wyniku składowania odpadów i że miał charakter migracyjny tzn. wyczuwano go w różnych miejscach i porach. Oprócz tego kontrolerzy pozytywnie ocenili starania PGO w zakresie wdrażania rozwiązań mających na celu ograniczenie uciekania nieprzyjemnych zapachów z zakładu. Eko-Mazury wywiązały się również z obowiązku sporządzania wymaganej dokumentacji, przedstawiając m.in. oświadczenie skąd przyjmują odpady. W ramach podsumowania swojej kontroli WIOŚ zwrócił się do marszałka województwa o przeprowadzenie audytu ekologicznego w Eko-Mazurach.
W dokumencie pokontrolnym (3 VI) jest mowa o ocenie powietrza na terenie Siedlisk. Inspektorzy potwierdzili, że na ul. Mlecznej wyczuwalny był zapach właściwy dla odorów powstających w wyniku składowania odpadów i że miał charakter migracyjny tzn. wyczuwano go w różnych miejscach i porach. Oprócz tego kontrolerzy pozytywnie ocenili starania PGO w zakresie wdrażania rozwiązań mających na celu ograniczenie uciekania nieprzyjemnych zapachów z zakładu. Eko-Mazury wywiązały się również z obowiązku sporządzania wymaganej dokumentacji, przedstawiając m.in. oświadczenie skąd przyjmują odpady. W ramach podsumowania swojej kontroli WIOŚ zwrócił się do marszałka województwa o przeprowadzenie audytu ekologicznego w Eko-Mazurach.
Wizyta WIOŚ nie uspokoiła opinii publicznej z Siedlisk i części Ełku. Ta nadal wskazuje na wysypisko jako źródło fetoru. Bartosz Detkiewicz, prezes zakładu, odpierał zarzuty, tłumacząc się, że sprawa ma zabarwienie polityczne i wskazując na niektórych radnych jako generatorów obwiniania jego zakładu o zasmradzanie miasta i Siedisk. Jako potencjalnych emitentów wskazywał rolników, którzy na pola wylewali „mazistą śmierdzącą ciecz”.
Sprawa fetoru była wyjaśniana również na polu samorządowym. We wtorek 18 VI dyskutowano o przykrym problemie na miejskiej Komisji Gospodarki Komunalnej. Oprócz prezesa Detkiewicza i Karola Pieczyńskiego – rolnika, którego ów obwinia o rozlewanie obornika i generowanie smrodu – w ratuszu obecna była grupa mieszkańców Siedlisk i Ełku. Z rozżaleniem i bezsilnością opisywali swoje ciężkie życie w oparach fetoru, tym samym potwierdzając to, co raportują nasi Czytelnicy i internauci aktywni na facebookowej grupie „Ełk tu śmierdzi” – nie można otworzyć okna, zrobić prania, zaplanować wieczoru na powietrzu, do tego cuchnie o różnych porach dnia i nocy. Jednoznacznie wskazują, że śmierdzi z wysypiska, czyli z Eko-Mazur.
Fatalna sytuacja, bezsilność władz, a zwłaszcza obawy o zdrowie, skłoniły społeczność do podjęcia własnych działań w sprawie. W tym celu na portalu zrzutka.pl jedna z mieszkanek, Marta Dąbrowska, założyła zbiórkę „Detektor 6-gazowy K600-M”.
— Dzięki temu urządzeniu będziemy mogli dokładnie określić, kiedy i w jakich ilościach emitowane są szkodliwe substancje. Zebrane dane pozwolą nam podjąć skuteczne działania w celu poprawy jakości powietrza — tłumaczyła p. Marta, uzasadniając powód założenia zbiórki obawą o zdrowie mieszkańców.
W ciągu ok. 2 tygodni udało się zebrać całą zaplanowaną kwotę (7 tys. zł), ale że zbiórka potrwa jeszcze niemal pełen miesiąc (30 dni od 1 VII), organizatorka liczy na małą górkę, która zostanie przekazana na cele charytatywne. Sam detektor zostanie przekazany którejś OSP z terenu gminy Ełk, ale dopiero gdy zrobią z niego użytek męczący się z odorem mieszkańcy.
Jednocześnie nadal działają radni miejscy klubu „Łączy nas Ełk”. Ireneusz Dzienisiewicz podzielił się w Internecie pismem z Eko-Mazur, o które wcześniej prosił. Jest w nim mowa o dokładnej strukturze i tonażu odpadów, jakie trafiły do podełckiego zakładu spoza terenu Związku Międzygminnego w okresie od 1 I 2020 do 19 III 2024 r.
— Przez ten okres trafiło do Siedlisk 45.408,55 ton (ponad 45 milionów kilogramów) odpadów z 18 powiatów. Żeby było bardziej obrazowo to tyle ile wytwarzają mieszkańcy i mieszkanki Ełku w ok. 3 lata — czytamy we wpisie Dzienisiewicza, w którym „wgryza się” w dane.
Z dokumentu wynika, że do Siedlisk trafiają odpady z kilku województw (mazowieckie. warm-maz. podlaskie) i kilku grup: opakowaniowe; odpady z budowy, remontów i demontażu budowli i dróg; odpady z instalacji i urządzeń służących zagospodarowaniu odpadów z oczyszczalni ścieków oraz uzdatniania wody pitnej; oraz odpady komunalne łącznie z frakcjami gromadzonymi selektywnie. Struktura i tonaż poszczególnych odpadów z pewnością będą ważne w dalszej dyskusji na temat „dlaczego w Ełku śmierdzi” i wyjaśnieniu kto jest prawdziwym emitentem cuchnących oparów.
W sprawie fetoru interweniowała również poseł Anna Wojciechowska. Ełczanka poruszyła temat na posiedzeniu Sejmu (27 VI), przedstawiając problem, z jakim zmagają się mieszkańcy Ełku i okolic. Parlamentarzystka zwróciła się z apelem do rządowych ministrów (Klimatu i Środowiska; Rolnictwa i Rozwoju Wsi) o przyśpieszenie prac nad projektem tzw. ustawy odorowej, zwracając uwagę, że z podobnym problemem borykają się również inne miasta w kraju.
— Nie czekajmy aż wydarzą się tragedie. Długotrwałe narażenie (na opary fetoru – przyp. red.) może doprowadzić rzeczywiście do uszczerbku zdrowia. Mieszkańcy Ełku wołają o pomoc — mówiła Wojciechowska z mównicy sejmowej.
Podjęcie działań w sprawie odoru zapowiedziały także Eko-Mazury. Więcej na ten temat poczytacie Państwo w najbliższym (4 VII) wydaniu Rozmaitości Ełckich.
Oficjalnych winnych zasmradzania Ełku i okolic wciąż nie ma, ale problem nadal jest. Dlatego należy działać szybko – smrodliwe wyziewy lada chwila mogą zamienić zieloną stolicę Mazur w przedsionek sauronowego wychodka rodem z Mordoru. A przecież pełnia sezonu turystycznego dopiero przed nami.
Maciej Chrościelewski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez