Wybudzony ze śpiączki Jan Grzebski zaczyna chodzić

2007-11-16 00:00:00

Jan Grzebski z Działdowa, który pół roku temu, po dziewiętnastu latach życia niczym roślina, zaczął mówić, poruszać się i samodzielnie siedzieć, teraz zaczyna stawiać pierwsze samodzielne kroki.

- Media, które bardzo się panem Grzebskim zainteresowały, obiecywały mu najróżniejsze formy pomocy. Miała być m.in. platforma ułatwiająca poruszanie się, czy specjalistyczny wózek inwalidzki. Myślę, że w konsekwencji pacjent zacznie wcześniej chodzić, niż doczeka się obiecanej pomocy. Dla Jana Grzebskiego z pewnością to byłaby najlepsza sytuacja - mówi Wojciech Pstrągowski, mgr rehabilitacji, który od początku był zdania, że jego podopieczny będzie chodził.

Dziewiętnaście lat temu Jan Grzebski doznawszy silnego urazu głowy, nieprzytomny trafił do szpitala. Przy okazji badań ujawniły się również zmiany nowotworowe mózgu. Mężczyzna został sparaliżowany. Nie chodził, nie mówił, zaczął tracić wzrok. Po blisko dwudziestu latach w śpiączce, latach, które przeżył głównie dzięki heroicznej i upartej opiece żony, której praktycznie zawdzięcza życie, zaczął wykazywać oznaki świadomości. Lekarze w Działdowie podjęli decyzje o rehabilitacji pacjenta. Jak się okazało była to bardzo trafna decyzja. Pacjent w niespotykany przedtem nigdzie sposób zaczął powracać do zdrowia. "Cudem" jakiego dostąpił Jan Grzebski interesowały się media na całym świecie. Pacjent z każdym tygodniem, po dwudziestoletnim blisko unieruchomieniu, robił nowe postępy. Zaczął mówić, poruszać rękoma, samodzielnie siadać. Towarzyszył temu niekłamany zachwyt nad zmianami, jakie zastał obudziwszy się z tego długiego snu. Oczywiście zaczęły się również spekulacje. Ludzie, nie zorientowani w problemie, zarzucali lekarzom i rehabilitantowi Jana Grzebskiego spekulacje i oszustwo. Okazało się, że oszczercy sami byli niedouczeni.

- Właśnie powróciłam z mężem z Kliniki Uniwersyteckiej w Bydgoszczy. Janek został tam dokładnie zdiagnozowany. Potwierdzono fakt, że długi czas przebywał w śpiączce, że był stanie całkowitego braku kontaktu z otoczeniem - mówi Gertruda Grzebska, żona pana Jana. - Potwierdzono również fakt ogromnej, prawie niewytłumaczalnej poprawy stanu jego zdrowia, jaka nastąpiła w 2007 roku po włączeniu rehabilitacji. Pani Gertruda na potwierdzenie swoich słów posiada odpowiednią dokumentację, podpisaną przez autorytety kliniki takie jak dr hab. Wojciech Hagner, czy dr. nauk medycznych Małgorzata Łukowicz.

- Dla mnie najważniejsze jest to, że Janek zaczyna już chodzić. Złe ludzkie języki? No cóż zawsze były i będą. A Janek? Taki ciekawy świata, że aż miło. Jak tylko zobaczy jakiś nowy sprzęt do rehabilitacji to zaraz się do niego rwie, taki z niego bohater. Żeby tylko móc chodzić.

Anna B. Czuraj-Struzik
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B