Mam energię, by pomagać innym

2022-10-10 10:00:00(ost. akt: 2022-10-06 11:16:13)
Amazonki z Działdowa

Amazonki z Działdowa

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Uważam, że najlepszą terapią w chorobie jest otwarcie się na innych, rozmowa o chorobie. Dziś jest wiele kobiet, które nie chcą się przyznać, że są chore, a to nie działa dla nich na korzyść — mówi Krystyna Skibniewska, sekretarz Działdowskiego Stowarzyszenia Amazonek.
— W każdej chorobie, obok terapii, ważną rolę odgrywa psychika. Warto zadbać o aktywność, przebywanie wśród ludzi, a tego zachęcacie swoje członkinie. Ostatnio Amazonki z Działdowa wzięły udział w pielgrzymce na Jasną Górę.
— Tak, psychika w chorobie odgrywa bardzo ważną rolę, dlatego staramy się zachęcać kobiety, żeby wychodziły z domów, spotykały się z innymi, które przeszły podobną chorobę. Od lat także naszą tradycją są pielgrzymki na Jasną Górę, do Częstochowy. Tam odbyła się w tym roku XXV już Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet po Chorobie Nowotworowej Piersi. Każda z nich ma zawsze swoje motto, a w tym roku było to: „Matko, prosimy Cię o pokój”. Amazonki modliły się o pokój dla całego świata, a w szczególności dla Ukrainy, a także o nasze błogosławieństwo. Nie jesteśmy obojętne na los naszych Amazonek z Ukrainy, dlatego intencję naszych modlitw kierowałyśmy również do nich. To zawsze jest dla nas niezwykle uroczyste, wzruszające wydarzenie. Tym bardziej, że w pielgrzymce Amazonek biorą kobiety nie tylko z Polski, ale również spoza granic naszego kraju, m.in. z Chorwacji, Niemiec i Czech. Do Amazonek zwróciła się również pierwsza dama, Agata Kornhauser-Duda, która jest ambasadorką kobiet z rakiem piersi w Polsce.

— To była również okazja do wymiany doświadczeń z Amazonkami z całej Polski.
— Ależ tak, wrażenia są nie do opowiedzenia. To naprawdę dla nas ogromne przeżycie. Do Częstochowy przyjechało około 200 klubów z całej Polski. W czasie jubileuszowej pielgrzymki tradycji stało się zadość i specjalna statuetka, która wędruje po całej Polsce, trafiła do kolejnych Amazonek. W ubiegłym roku otrzymała ją unia Amazonek z lubelskiego, a w tym roku przekazano ją unii pomorskiej i zachodniopomorskiej. Wróciłyśmy wzruszone, że mogłyśmy wziąć udział w tak ważnym wydarzeniu. My zawsze mamy specjalną oprawę, czerwone peleryny, kolorowe parasolki. To zawsze podnosi na duchu, że nie jesteśmy w tym chorowaniu same.

— No właśnie, bo takie wzajemne wspieranie się pełni ważną rolę.
— Tak, ponieważ to wspólne wspieranie się też jest rodzajem rehabilitacji. Do tego możemy też podzielić się swoim doświadczeniem, mieć możliwość opowiedzenia swojej historii osobom, które nas zrozumieją.

— Pani dziś pomaga aktywnie działając na rzecz Działdowskiego Stowarzyszenia Amazonki. Była pani jego wiceprezeską, dziś jest sekretarzem. Jaka jest pani historia?
— Zachorowałam mając 57 lat, 17 lat temu. Z chorymi płucami znalazłam się w szpitalu Olsztynie, ale okazało się, że nie można było ustalić, co tak naprawdę mi dolega. Potem dopiero, w toku kolejnych badań, wykryto niespecyficzną zmianę w prawej piersi. To było szokiem dla mnie, i dla rodziny. Najbardziej przeżyła to moja rodzina. Ja poradziłam sobie z chorobą, jak z kolejnym zadaniem do wykonania, skupiłam się na teraźniejszości. Pomyślałam, co będzie, to będzie. Taka już jestem, że podchodzę optymistycznie do życia. Taka cecha jest przydatna w przypadku Amazonek. Leczenie przed 17 laty wyglądało też inaczej. Najpierw przeszłam operację oszczędzającą. Po wynikach histopatologii okazało się, że pierś trzeba jednak usunąć. Po jej usunięciu nastąpiły komplikacje. W dwa tygodnie po powrocie do domu po mastektomii musiałam mieć kolejną operację – tym razem usunięcia woreczka żółciowego. Do dziś jestem wdzięczna lekarzom z olsztyńskiej Polikliniki, którzy uratowali mi życie. Czerwiec 2005 roku był dla mnie gehenną, ale wyszłam z tego doświadczenia silniejsza. Mam energię, by pomagać innym.

— A wszystko przez to, że udzielała się pani społecznie.
— Tak, wtedy jeszcze byłam radną w gminie i koleżanka, która była przewodniczącą komisji rewizyjnej podpowiedziała, że zapozna mnie ze swoją znajomą. To była Genowefa Marciniak. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu i rozumiałyśmy się bez słów. W powstaniu stowarzyszenia pomogło nam wiele osób, władze, księża, dziewczyny z Iławy. Mogłyśmy liczyć na wsparcie.

— Dziś to wsparcie organizujecie innym kobietom. Dzięki wam Amazonki z Działdowa mogą liczyć na to, że ich droga zdrowienia będzie przebiegała właściwie.
— Tak, bo ogromną rolę ma rehabilitacja, która zaczyna się już w szpitalu. Zabieg usunięcia piersi może powodować wiele niekorzystnych zmian, a wśród nich najbardziej niebezpieczny jest obrzęk limfatyczny ręki, z której usunięto węzły chłonne. W rehabilitacji ważne są nie tylko masaże, ale aktywność fizyczna. Najważniejsze jest psychologiczne wsparcie.

— To wsparcie organizujecie nie tylko na miejscu, ale również w czasie turnusów.
— Tak, to warsztaty i turnusy wyjazdowe. Byłyśmy na nich m.in. w Ustce, Kołobrzegu, Zakopanem, Łebie czy Gdyni. Korzystałyśmy też z warsztatów w Centrum Psychoonkologii Unicorn w Krakowie, gdzie były to zajęcia z psychologiem, lekarzem onkologiem, a nawet prawnikiem. Były warsztaty grupowe ruchowe, z muzykoterapii, choreoterapii, żywieniowe.
Warsztaty psychoonkologiczne w Działdowie miałyśmy z Januszem Sokołowskim, który przyjechał specjalnie dla nas z Gdyni. Po pobycie w Krakowie zaprosiłyśmy Beatę Pachońską, psycholog z Unicornu, żeby u nas w Działdowie poprowadziła warsztaty. Była też Krystyna Puto – z Zakładu Rehabilitacji w Centrum Onkologii w Warszawie. Uczyła nas, jak ćwiczyć żeby nie dopuścić do obrzęków limfatycznych. Warsztaty prowadziła też m.in. dr Katarzyna Kęsicka – psychoterapeuta, specjalistka ds. ziołolecznictwa czy Katarzyna Janke – psycholog z Działdowa, na co dzień koordynator Centrum Aktywności Organizacji Pozarządowych.
Współpracujemy też z Centrum Radioterapii i Usprawnienia – Nu-Med w Elblągu, w szczególności z panią Joanną Hincman, która pomaga nam w kontakcie ze specjalistami.

— To ważne, by o chorobie mówić.
— Uważam, że najlepszą terapią jest otwarcie się, rozmowa o chorobie. Dziś jest wiele kobiet, które nie chcą się przyznać, że są chore, a to nie działa dla nich na korzyść. Powinniśmy być dumne z tego, że pokonałyśmy chorobę, że jesteśmy otwarte, wesołe. Dla nas ważne jest to, że się spotykamy.

— Kobiety zawsze muszą być razem.
— Tak, nawet to zwykłe plotkowanie też może podnieść na duchu. My, które przeszłyśmy chorobę, pokazałyśmy, że to nie koniec świata. Najważniejsza jest psychika. Nie można nigdy się poddawać.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5