Przemysław Łożyński: Rolnik musi być przedsiębiorczy

2022-06-29 13:52:48(ost. akt: 2022-07-13 12:03:45)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Nie uciekają ze wsi, a biorą sprawy w swoje ręce. Są przedsiębiorczy, ambitni i mają swój pomysł na uprawę i hodowlę zwierząt. 27-letni Przemysław Łożyński spod Lidzbarka został na wsi i rozwija rodzinne gospodarstwo.
— Którą porę dnia na wsi lubi pan najbardziej?
— Chyba wieczory, kiedy po całym dniu ciężkiej pracy, można usiąść i poczuć spokój i satysfakcję z osiągniętych efektów.

— Dziś często mówi się o tym, że młodzi ze wsi uciekają. Pan jest wyjątkiem, bo pan na niej został.
— Co więcej, nigdy nie uciekłem. Mieszkam na wsi, w gospodarstwie, od urodzenia. Tutaj spędziłem moje dzieciństwo. Był taki moment, kiedy zastanawiałem się, co będę robić w życiu. Były inne możliwości, jednak kiedy doszło do wyboru szkoły średniej – wybrałem technikum weterynarii. Potem studia i Uniwersytet Warmińsko-Mazurski i kierunek zootechnika. Początek studiów zbiegł się z budową obory przez moich rodziców, więc przybyło też obowiązków i zootechnika w Olsztynie okazała się dobrym wyborem, bo dzięki temu mogłem dzielić studia z pracą w gospodarstwie.

— Rolnictwo musi być pasją?
— Tak. Już od początku interesowałem się hodowlą zwierząt i żywieniem. Potem stopniowo zacząłem również szukać informacji i zdobywać wiedzę o roślinach i ich uprawie. Na wsi życie toczy się inaczej, niż w mieście. Od najmłodszych lat jeździłem traktorem, uczestniczyłem w życiu gospodarstwa. W ten sposób miałem coraz większą wiedzę i doświadczenie w uprawie i hodowli oraz organizacji pracy.

— Nie jest też tak, że młodzi rolnicy inaczej patrzą na wieś, na uprawę, hodowlę?
— To prawda, choć jednocześnie zmienia się postrzeganie wsi przez ludzi z miasta, z zewnątrz. Generalnie wciąż pokutuje przeświadczenie, że rolnik to osoba ze słomą w butach (śmiech). A przecież to zmienia się, bo na wieś wchodzą młodzi ludzie, którzy są po studiach rolniczych, są wykształceni. Rolnictwo jest dla nich biznesem, a oni są przedsiębiorcami.

— Pan jest hodowcą bydła mlecznego. Dziś technologia pomaga w hodowli?
— Jak najbardziej. Dziś w oborze mamy system zarządzania stadem. W budynku zainstalowane są urządzenia, które badają aktywność krów. System zdalnie sprawdza, czy zwierzę ze stada jest zdrowe. Jeśli coś jest nie w porządku, natychmiast taka informacja pojawia się w komputerze i mogę reagować. Rozwiązania technologiczne w rolnictwie wciąż idą do przodu. Są takie, które mierzą temperaturę zwierząt czy rozpoznają, np. po specjalnych parametrach mleka, czy krowa jest w ciąży. To samo zmienia się w uprawie roślin. W przypadku upraw stosuję system GPS, dzięki któremu komputerowo dawkuje się np. środki ochrony roślin czy nawozy, które są bardzo drogie i w ten sposób ograniczam ich zużycie.

— To pokazuje, że wieś zmienia się. Ale jakie są jeszcze stereotypy na temat rolników?
— Bardzo długo pokutował stereotyp, że na wsi zostawały osoby, które nie widziały dla siebie innej przyszłości, słabo wykształcone. Dziś gospodarstwami zarządzają młodzi ludzie, po studiach, z wykształceniem wyższym rolniczym, które wciąż się dokształcają i zdobywają wiedzę. Obecnie na wsi zostają ci najbardziej zaradni, ambitni, z pasją do rolnictwa.

— No właśnie, to musi być ta pasja. Pan też chce zmieniać swoje gospodarstwo.
— Każdego dnia trzeba myśleć całościowo. Nasze gospodarstwo ma 100 hektarów i staramy się je rozwijać.

— Pan jednak nie poprzestaje na rozwoju gospodarstwa, ale wciąż podejmuje nowe wyzwania. Ostatnio było to na przykład zwycięstwo w wojewódzkim finale „Olimpiady Wiedzy Rolniczej, Ochrony Środowiska i BHP w rolnictwie”.
— Nie spodziewałem się, że moja wygrana odbije się aż tak szerokim echem. Wywiady, komentarze w mediach społecznościowych, telefony z gratulacjami. To wszystko mnie trochę zaskoczyło.

— Udział w tym konkursie był rodzaj sprawdzianu?
— Kiedy widzi się salę pełną młodych rolników, wśród których mało kogo się zna, można poczuć się trochę niepewnie. Kiedy okazuje się, że jesteś najlepszy to bardzo podbudowuje. To bardzo motywuje i pokazuje, że wysiłek wielu lat przynosi efekty. Wszystko jest trudne dopóty, dopóki nie stanie się łatwe. Wcześniej dużo czytałem, wiele wiedzy zdobywa się również w trakcie codziennych doświadczeń w gospodarstwie. Jest wtedy zdecydowanie łatwiej.

— Zdawał pan jednak sobie sprawę, że rolnictwo nie jest łatwe.
— Tak, bo gospodarstwo dostosowuje się do rytmu natury, to każdego roku rolnicy muszą zmierzyć się z czymś innym. Każdego roku pogoda jest inna. Upraw i hodowli nie ułatwia również obecna sytuacja polityczno-gospodarcza. Najpierw mieliśmy pandemię, potem przyszła wojna. Szybko zareagowały na to rynki – ogromnym wzrostem cen środków do produkcji, zwłaszcza nawozów. Jednak ceny mleka już nie wzrosły tak drastycznie, więc spadła również rentowność gospodarstw mlecznych.

— To dużo wyzwań, które wymagają siły.
— Tak, i determinacji w dążeniu do celu. Trzeba też być przedsiębiorczym i przewidywać. Mamy czerwiec, a myślimy już o uprawach w przyszłym roku. Trzeba też myśleć o zakupie nawozów azotowych, mimo wysokiej ceny, bo bez nich nic nie wyrośnie. A zwierzęta muszą mieć co jeść. Rolnikom nie sprzyjają też rozwiązania serwowane przez polityków. Wymagania rosną, wciąż narzuca się nowe przepisy i normy, ale nie oferuje wsparcia, które jest naprawdę konieczne.

— Co pomaga więc w pokonywaniu tych trudności?
— Trzeba być wciąż na bieżąco. Czytać, szukać wiadomości, kontaktować się z innymi rolnikami, wymieniać doświadczeniami, brać udział w targach rolniczych. Trzeba wiedzieć, jakie rozwiązania wykorzystać, które pomogą w prowadzeniu gospodarstwa, a które nie dadzą oczekiwanych efektów. Potem wybrać, z czego zrezygnować. Praca w gospodarstwie to przecież nie tylko hodowla i uprawa ziemi. To również rachunki, faktury. A tutaj nie ma żartów, bo jeśli się z czymś spóźnimy, wkraczają kary i nie ma od nich wymówki.

— Pan nie jest typowym rolnikiem. Pokazuje pan, że dzięki determinacji można sięgać po cele. Jaka powinna być wieś przyszłości?
— Myślę, że najważniejsi są ludzie tworzący wieś. Ważne, żebyśmy zapomnieli o podziałach, a wspólnie działali na rzecz rozwoju wsi. Wzajemna pomoc, wsparcie, motywowanie się zdziałają więcej niż skupianie się na tym, co nas różni.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5