Świat był szary, ale ludzie byli kolorowi

2022-05-07 15:55:00(ost. akt: 2022-05-06 17:04:53)
Bogdan Sarwiński, fotograf

Bogdan Sarwiński, fotograf

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Już 14 maja o godzinie 18.30 w Galerii Akwarium na Zamku w Działdowie odbędzie się inauguracja wystawy „Wizja lokalna” Bogdana Sarwińskiego. Autor opowiada o zdjęciach z czasu PRL-u, które dokumentują życie ludzi z tamtych lat.
— Co w fotografii jest dla pana najważniejsze?
— Przez kilka lat poszukiwałem własnej drogi. Uprawiałem fotografię poszukującą i eksperymentalną, w końcu skupiłem się na reportażu, fotografii publicystycznej i socjologicznej. Rolą fotografii jest ocalać wspomnienia od zapomnienia, uwieczniać w kadrze chwile z historii. Zawsze miałem potrzebę dokumentowania czasów, w których żyję. Wcześnie założyłem rodzinę, więc fotografia stała się integralną częścią naszego życia. Dokumentowałem życie rodzinne, a tłem była epoka, w której przyszło nam żyć w młodości, czyli m.in. czasy PRL-u.

— Lubi pan artystyczne wyzwania. Jednym z nich była wystawa „Fotografia dla syna – przesłanie w rok 2000”. Wtedy zaprosił pan do współpracy wielu artystów. Jednak pretekst był bardzo osobisty.
— Wiele moich projektów inspirowała rodzina. Córka urodziła się w 1980 roku, kiedy powstała Solidarność, wprowadzono stan wojenny. Zdjęcia z tamtego czasu były więc pewnego rodzaju dokumentem, który wiązał się z jej narodzinami. Prezentowałem je na wystawach i publikowałem, staczając różne potyczki z cenzurą.

Część z nich nagradzano, ale nie mogłem ich prezentować publicznie, np. w 1984 roku podczas II Dni Fotografii w Świdnicy otrzymałem Grand Prix za zestaw „Wspólny lot”. Jestem jedynym laureatem, któremu cenzura nie pozwoliła na prezentację zdjęć. Kiedy w 1982 roku urodził się syn, uświadomiłem sobie, że w 2000 roku skończy 18 lat. Uznałem, że to pretekst do nowego projektu artystycznego. Zaproszenie do udziału i stworzenia wystawy, po przetłumaczeniu na wiele języków, zacząłem rozsyłać do znajomych i nieznajomych fotografów, do redakcji i organizacji fotograficznych. Wysłałem kilka tysięcy listów.

— Odpowiedziało wiele osób.
— Tak, odzew mnie zaskoczył. Nadeszło ponad tysiąc zdjęć z dedykacjami od ponad 600 autorów z 26 krajów, z 5 kontynentów. Ten projekt był wystawiany w trzech galeriach Związku Polskich Artystów Fotografików na Starym Mieście w Warszawie w 1987 roku oraz 2000 roku. Można ją było zobaczyć także w innych miastach w Polsce. Informacje w latach 1984 - 1987 opublikowało ponad 40 czasopism z 16 krajów.

— Pan miał szczęście poznać również Wojciecha Fangora, wybitnego malarza i z nim współpracować. Co było efektem tej współpracy?
— Nie wierzę w przypadki. Mój ulubiony pisarz – Wiesław Myśliwski w „Traktacie o łupaniu fasoli” napisał: „nie ma czegoś takiego jak przypadek. Cóż to bowiem jest przypadek? To tylko usprawiedliwienie tego, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć”. W moim życiu miałem szczęście spotkać wiele ciekawych osób. Kiedy zamieszkaliśmy w Błędowie, na wsi koło Grójca, poznałem wybitnego malarza Wojciecha Fangora. Efektem tej znajomości był cykl portretów oraz zdjęć reportażowych ukazujących sylwetkę Wojciecha Fangora. W 2012 roku wydałem autorski album „Fangormagorie”. Dzięki niemu powstał cykl wystaw, z których pierwsza – „Fangormagorie Bogdana Sarwińskiego, czyli Kto to jest?” – odbyła się w 2013 roku w Starej Galerii ZPAF w Warszawie, kolejna w Kolonii Artystycznej w Piasecznie, a ostatnia – „Pogranicza” – w 2018 roku w Galerii Gardzienice w Lublinie. Z artystą współpracowałem przy kilku różnych projektach, m.in. przy realizacji wystroju drugiej linii warszawskiego metra. Zajmowałem się przekształcaniem odręcznych projektów artysty na wersje cyfrowe, z których były wykonywane płyty emaliowane – nimi właśnie wyłożono siedem stacji metra.

— Teraz z kolei w pana rodzinnym Działdowie zobaczymy wystawę wyjątkową. Pokazuje pan nam Działdowo zapomniane. To podróż sentymentalna?
— Zdjęcia Działdowa, które pokazuję, są efektem „wizji lokalnych” przeprowadzonych w Działdowie. Fotografie z roku 1979 oraz 1983, prezentowałem na IX Biennale Krajobrazu w Kielcach w 1985 roku. Prezentuję też zdjęcia wykonane w innych miejscach z lat 70. i 80. pokazujące życie w PRL-u. Znalazł się na nich sklep motoryzacyjny z szyldem „Fiat 126p” i mięsny z napisami: „Pasztety, kaszanki, salcesony”. Na budynkach pełno było napisów propagandowych, które zmieniały się tylko na przestrzeni lat. Czasem napis w 79 roku brzmiał: „efektywne gospodarowanie warunkiem dobrobytu narodu”. W 83 roku zmieniono początek na: „efektywność gospodarowania”. Na wystawie będą też zdjęcia z czasów „Solidarności” i ze stanu wojennego.

— To wystawa edukacyjna?
— Można tak powiedzieć, bo młodzież może zobaczyć, jak wyglądała rzeczywistość tamtych lat. Dziś dla nich cenzura, propaganda, to hasła zupełnie nieznane. Są też zdjęcia ze sklepów, które dokumentują brak towarów w sklepach. To, że brakowało papieru toaletowego, to każdy pamięta. Ale nie każdy pamięta, że był czas, że brakowało nawet wódki. Czasem nawet ja oglądając te zdjęcia, byłem zdziwiony.

— Pokazuje pan też te same miejsca z fotografii współcześnie. Dużo się zmieniło?
— Niektórych budynków nie ma. Przede wszystkim nie ma już propagandowych haseł. Świat się zmienił. Podzielę się moją osobistą obserwacją. Kiedy robiłem zdjęcia w latach 70., 80., świat był szary, ale ludzie byli kolorowi. Teraz świat zewnętrzny jest pełen barw, ale ludzie stali się szarzy. Choć tym razem nie jest to tematem mojej prezentacji. Chciałbym, żeby moje prace ponownie wzbudziły dyskusję, ale bardziej na temat czasów, które odchodzą w zapomnienie.

— To pana fotograficzny powrót do Działdowa. Często pan w nim bywa?
— Razem z żoną wyjechaliśmy z Działdowa z latach 70., zaraz po maturze. Dziś w Działdowie mieszka moja córka, więc częściej do niego przyjeżdżam. Rozważam różne scenariusze, ale jeszcze nie wiem, czy ja również do niego wrócę. Z pewnością z tym miastem wiąże mnie sentyment. Tak się złożyło, że w połowie czerwca w Działdowie odbędzie się zjazd absolwentów mojego liceum. Więc moi koledzy ze szkolnych lat również będą mogli zobaczyć te fotografie. Chcę wzbudzić zainteresowanie tematem, może znajdą się ludzie z pasją, z którymi będę mógł stworzyć kolejne projekty, kto wie?

— Co chce pan osiągnąć prezentując zdjęcia, które zobaczymy na wystawie?
— Rolą artysty jest wzbudzać emocje. Może to być ciekawość, zainteresowanie lub oburzenie. Ważne, żeby jego twórczość nie była obojętna. Ja przed wszystkim chcę ocalać od zapomnienia. Fotografować ludzi, zdarzenia, byśmy mogli do nich wracać. Nie zdajemy sobie sprawy, jak szybko pewne rzeczy przemijają, a my dopiero po pewnym czasie uświadamiamy sobie ich brak. Dlatego tak ważne jest, by zatrzymać je w kadrze.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci


Bogdan Sarwiński - urodził się w 1957 w Działdowie. Absolwent LO w Działdowie i Pomaturalnego Studium Fotografii w Warszawie, należał do Grupy Twórczej Młodych Fotografów – Klub 6x6 Pałacu Młodzieży w Warszawie. Od 1981 członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Na przełomie lat 70. i 80. współpracował z tygodnikami „itd” i „Razem”. Autor wielu projektów artystycznych, m.in. zdjęć Wojciecha Fangora czy fotografii ze stanu wojennego.

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Muzeum Pogranicza w Działdowie zaprasza na wystawę fotograficzną ,,Wizja lokalna" Bogdana Sarwińskiego. Galeria Akwarium, zamek, ul. Zamkowa 2
Wernisaż 14 maja godz. 18:30
Wystawa czynna do 23 czerwca
Finisaż - spotkanie z autorem
23 czerwca, godz. 18:30

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5