Rękodzieło to mój sposób na relaks

2020-03-15 13:00:00(ost. akt: 2020-03-15 16:51:14)
Produkty hand made są coraz popularniejsze. Produkty wykonane ręcznie są często personalizowane, wyjątkowe, idealne na prezent. Oryginalny produkt, to coś co każdy chciałby mieć. Magdalena Szczur Brzozowska z Płośnicy zajmuje się wykonywaniem takich artykułów.
Jak zaczęła się pani przygoda z tworzeniem produktów hand made?
— Przez dzieci, dla dzieci (śmiech). Gdy się urodziły oglądałam w internecie różne miśki, czapki, pościele, ubranka i stwierdziłam, że przecież sama mogę zrobić takie rzeczy i dodatkowo wyjdzie mnie to taniej. Na początku szyłam w domu. W kuchni, w salonie, przenosiłam maszyny z jednego pomieszczenia do drugiego. Później tych maszyn miałam coraz więcej. Mąż pomógł mi przenieść swoją pracownie do piwnicy i teraz tam właśnie tworzę. Produkty wykonuje od około 3-4 lat.

Prace od początku wychodziły?

—Robiłam wszystko metodą prób i błędów. Większość rzeczy mi wychodziło (śmiech). Nawet jak coś nie bardzo mi wyjdzie, to staram się to jakoś przerobić. Nigdy nie wyrzucam do kosza. Zmieniam, pruje, przerabiam, żeby wyglądało to tak jak chce, żeby wyglądało dobrze.

Nie stresowało pani, że coś nie wyszło jak trzeba?
— Nie, bardzo lubię siedzieć sama, w ciszy i tworzyć. To dla mnie sposób na relaks.

— Zanim odkryła pani swój talent do rękodzieła, to czym chciała się pani zajmować?
— Zawsze chciałam zajmować się czyś związanym z budowlanką. Lubie malować, remontować. A poszłam bardziej w rękodzieło (śmiech). Teraz patrzę na zdjęcia artykułów, które do tej pory zrobiłam i jestem w szoku, że mam ich już tyle na swoim koncie.

To naprawdę bardzo dobrze wykonane rzeczy, pewnie jest pani z siebie dumna.
— Nie uważam się za jakąś mega zdolną artystkę, ale jestem z siebie dumna. Czuje jeszcze niedosyt, dlatego chodzę na różne zajęcia z rękodzieła. Zajęcia odbywają się w czwartki i robione jest zawsze coś innego. Ostatnio robiliśmy biżuterie, łapacze snów, teraz będziemy robić aniołki. Ostatnio byłam też na zajęciach z ceramiki i garncarstwa. Takie rzeczy mnie interesują.

Co pani lubi szyć? Jakie rzeczy są najczęściej zamawiane przez klientów i ile czeka się na swój wymarzony produkt?
— Szyje różności i lubię wyzwania, lubię niebanalne zamówienia, które są w jakiś sposób trudne do zrobienia. Dla mnie to interesujące i chętnie to robię. Teraz ludzie zamawiają najczęściej worki i torby. Staram się realizować zamówienia jak najszybciej się da. Niestety, na niektóre trzeba poczekać. Mam bardzo dużo materiałów, ale niektórych mogę nie mieć w pracowni. Trzeba zamówić, co wiąże się z dłuższym czasem oczekiwania na gotowy produkt.

Uczęszczała pani na jakieś kursy z szycia? Oglądała poradniki internetowe?
— Nie, nic z tych rzeczy. Pierwszą torbę uszyłam „z głowy”. Zobaczyłam zdjęcie, przeanalizowałam, co i jak należy zrobić i zrobiłam. Wyszła, bo wyszła (śmiech). Miała niedoskonałości, ale kolejne wychodziły coraz lepiej. Mam książki i gazety o szyciu, przeglądam sobie czasem, ale nie zagłębiam się w tym. Planuje iść na różne kursy, ale na razie nie mam czasu.

Słyszałam, że przyjmuje pani gości w swojej pracowni...
— Tak. Moją pracownie odwiedzają dzieci ze szkół i przedszkoli. Pokazuje im swoją pracę, pokazuje jak działają sprzęty, robimy koszulki. Mam maszynę do nadruków, hafciarki, więc odwiedzający przynoszą koszulki i je tu zmieniamy. Nie wygląda to tak, że tylko mówię co robię i zanudzam. Próbuje zaciekawić dzieci i zmobilizować do zrobienia fajnych rzeczy.

Jakie jest pani marzenie związane z rękodziełem?
— Chciałabym mieć sklep ze swoimi artykułami, może w tym roku się uda. To moje marzenie.

Tego pani życzymy!

Katarzyna Wiśniewska



2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B