Wigilia z Wilkiem, czyli opowieść naszego czytelnika
2018-12-25 17:00:00(ost. akt: 2018-12-28 14:59:17)
W ostatnim czasie pojawiło się wiele informacji o wilkach w naszych lasach. Jednak, żeby wilk nie był taki straszny, przedstawiamy historię pana Adama, który razem z żoną w wigilijny wieczór spotkał czarnego wilka.
Przy drodze do Kurek na małym wzniesieniu zwanym Kowalową Górką jest mała kępa zarośli. Mój dziadek opowiedział mi legendę o Kowalu, który wraz z rycerzami Zakonu Działdowskiego stanął do walki z oddziałami Litewskimi w odległych czasach. Rycerze polegli, a on został pojmany żywcem, za walkę nie będąc wojem został w tym miejscu powieszony. Pieszym wędrowcom zmierzającym w stronę Kurek po przejściu tych zarośli w niedużej odległości z tyłu zjawia się czarny pies i towarzyszy w marszu do przydrożnej figurki. Po czym zawraca i spokojnym truchtem kieruje się w stronę Działdowa. Dotrzymał mi towarzystwa kilka razy, za pierwszym razem, znając jego postać z opowieści dziadka przeszyły mnie ciarki, ale nie uciekałem. Tym razem zimą kilkanaście lat wstecz wraz z pierwszą żoną poszliśmy w Wigilię na Pasterkę do kościoła w Działdowie.
Spacer był super, trzymał lekki mróz, a wiatru nie było. Od śnieżnego puchu na polach obijały się miejskie światła. Czas spaceru upłynął nam bardzo szybko. Po Pasterce odwiedziliśmy jeszcze śp brata. Powrót już był mniej przyjemna, zrobiło się mglisto od większego mrozu i znacznie pociemniało. Gdy minęliśmy kępę drzew obejrzałem się za siebie, żona też i zakrzyknęła „czarny pies”, chciała uciekać, szarpnęła mnie za ramie. Uspokoiłem ją, mówiąc, że nam nic nie zrobi, szliśmy dalej. Zagadywałem małżonkę ile mogłem głupstwami by ją uspokoić. Dotarliśmy do figurki, odwróciłem głowę by wzrokiem pożegnać opiekuna, który zawsze w tym miejscu zawracał. Tym razem stało się inaczej. Wskoczył na zaspę śniegu i ruszył do sadu, długimi susami obiegał przydrożną kapliczkę. Skierował się w naszą stronę, przeszyły mnie dreszcze. Żona zaczęła panikować:
- „Uciekajmy zanim nas zaatakuje, nasze dzieci same” - krzyczała. Wbiegł w stojące za reliktem krzaki. Oglądaliście filmy o wilkołakach? Zapewne wiecie, jakie dźwięki one wydają. My takie usłyszeliśmy, chaszcze zadrżały, aż spadł z nich śnieg. Ta która przysięgała, że nie opuści mnie po grób, uciekła. Nie mam pojęcia co czaiło się w zaroślach, wściekły pies czy prawdziwy wilk. Stoczył walkę z duchem, a raczej sam ze sobą. Wilczy Duch uratował nam życie, zdrowie niewątpliwie. Dotarliśmy do domu szczęśliwie. Przez okna widzieliśmy nasze dzieciaki jak otwierają prezenty od św. Mikołaja które pod choinkę przed wyjściem podłożyliśmy. To była niezapomniana Wigilia z Wilkiem, pisząc o niej mam jeszcze dziś „gęsią skórkę”.
Spacer był super, trzymał lekki mróz, a wiatru nie było. Od śnieżnego puchu na polach obijały się miejskie światła. Czas spaceru upłynął nam bardzo szybko. Po Pasterce odwiedziliśmy jeszcze śp brata. Powrót już był mniej przyjemna, zrobiło się mglisto od większego mrozu i znacznie pociemniało. Gdy minęliśmy kępę drzew obejrzałem się za siebie, żona też i zakrzyknęła „czarny pies”, chciała uciekać, szarpnęła mnie za ramie. Uspokoiłem ją, mówiąc, że nam nic nie zrobi, szliśmy dalej. Zagadywałem małżonkę ile mogłem głupstwami by ją uspokoić. Dotarliśmy do figurki, odwróciłem głowę by wzrokiem pożegnać opiekuna, który zawsze w tym miejscu zawracał. Tym razem stało się inaczej. Wskoczył na zaspę śniegu i ruszył do sadu, długimi susami obiegał przydrożną kapliczkę. Skierował się w naszą stronę, przeszyły mnie dreszcze. Żona zaczęła panikować:
- „Uciekajmy zanim nas zaatakuje, nasze dzieci same” - krzyczała. Wbiegł w stojące za reliktem krzaki. Oglądaliście filmy o wilkołakach? Zapewne wiecie, jakie dźwięki one wydają. My takie usłyszeliśmy, chaszcze zadrżały, aż spadł z nich śnieg. Ta która przysięgała, że nie opuści mnie po grób, uciekła. Nie mam pojęcia co czaiło się w zaroślach, wściekły pies czy prawdziwy wilk. Stoczył walkę z duchem, a raczej sam ze sobą. Wilczy Duch uratował nam życie, zdrowie niewątpliwie. Dotarliśmy do domu szczęśliwie. Przez okna widzieliśmy nasze dzieciaki jak otwierają prezenty od św. Mikołaja które pod choinkę przed wyjściem podłożyliśmy. To była niezapomniana Wigilia z Wilkiem, pisząc o niej mam jeszcze dziś „gęsią skórkę”.
(IP, AJ)
Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
zgafija #2649955 | 188.146.*.* 27 gru 2018 10:16
... a na końcu tej opowieści przyleciał smok i wszystko spalił do gołej ziemi. Tak było
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
OLSZTYNIAK #2649778 | 88.156.*.* 26 gru 2018 17:31
O GODZ 21 PO POWROCIE Z CORKA Z MIASTA NA JAROTY UL MROZA , PRZY SMIETNIKU 2 LATA TEMU SPOTKAŁEM WILKA W ODLEGŁOSCI 7 M PIEKNY SIERSC PUSZYSTA SLEPIE ZAJEBISTE SPOJRZAŁ W MOIM KIERUNKU I UCIEKŁ W KIERUNKU LASU
odpowiedz na ten komentarz
olsztynianin #2649765 | 88.156.*.* 26 gru 2018 16:37
JECHALISMY BUSEM O GDOZ 7 00 ,W KIERUNKU BUTRYN , PRZY ULICY W LESIE , WAŁESAŁ SIE WILK , SPOGLADAJAC W NASZYM KIERUNKU
odpowiedz na ten komentarz
Miki #2649725 | 37.47.*.* 26 gru 2018 12:32
Jestem bardzo ciekawy całej chistorji
odpowiedz na ten komentarz
czerwony kapturek #2649652 | 77.163.*.* 26 gru 2018 08:06
ta ta a świstak siedział i zawijał w sreberka
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz