Portrety rysowane muzyką

2018-09-22 09:00:00(ost. akt: 2018-09-28 10:59:55)
W kulisach programu „Twoja twarz brzmi znajomo”

W kulisach programu „Twoja twarz brzmi znajomo”

Dominika Jaworska, niegdyś przechadzająca się w kapeluszu po korytarzu II Liceum Ogólnokształcącego, dziś opowiada o swojej artystycznej drodze. Drodze, prowadzącej do innego świata. Spotkała na niej ludzi, których twarz brzmi znajomo.
-Jak zaczęła się Twoja przygoda z rysowaniem?
-Rysowanie od dziecka było moją ucieczką w inny świat. Sposobem na wyrażanie swoich emocji. Miałam bardzo trudne dzieciństwo. Mam ojca alkoholika, przez którego moje dzieciństwo było piekłem. Mogę śmiało powiedzieć, że ta pasja pomogła mi przezwyciężyć najgorsze momenty w życiu. Teraz jestem bardzo otwarta i nie boję się mówić o tym, co przeszłam-nie zawsze tak było. Jako dziecko, dusiłam w sobie wiele rzeczy. Rysowanie pozwalało mi wyrzucić moje emocje na świat. Do dziś mam w starej teczce kilka pierwszych prac. Pomimo tego, że są bardzo depresyjne i jakościowo nienajlepsze, są pamiątką, która ma dla mnie ogromną wartość. Zresztą, dzięki tym pracom, widzę, jak ogromny postęp zrobiłam przez te lata. A to dopiero początek, bo póki będę miała sprawne dłonie, będę rysować.

-Dlaczego akurat portrety?
-Wbrew pozorom, to nie są tylko portrety. Co prawda mniej rysuje teraz „z głowy”, bo brakuje mi na to czasu, rysuje jednak czasem coś dla siebie. Mam wrażenie, że są to bardzo prywatne rysunki „emocje podane na tacy” i nie bardzo chcę się nimi dzielić. Portrety zaczęłam rysować przypadkowo. Jednej osobie urodziła się córeczka. Szłam w odwiedziny i chciałam dać jej coś w prezencie. Stwierdziłam, że spróbuję i się udało. Pamiętam, jak bardzo dumna z siebie byłam, że mi wyszło. Wstawiłam potem zdjęcie portretu na jeden z portali społecznościowych i tak się to zaczęło. Koleżanka zobaczyła i też chciała. Najpierw zaczęłam rysować dla znajomych, potem kompletnie obcych mi ludzi. Bardzo to polubiłam i stwierdziłam, że to jest coś, w co chcę brnąć. Sprawia mi to ogromną radość. Kiedy pomyślę, że ktoś w domu, jako ozdobę, ma powieszoną moją pracę, to aż się uśmiecham... a prac, których wykonałam dla innych jest tak dużo, że ciężko mi nawet podać zbliżoną ilość. Z roku na rok jestem coraz lepsza. Wiele pracy jednak przede mną. Mam pewien cel, mam swojego ulubionego artystę i chcę mu dorównać.

-Czy sztuka jest tylko Twoją pasją? Jakie masz do niej podejście?
-Sztuka to cała ja. Kocham ten świat. Nie wyobrażam sobie siebie bez sztuki. Kocham śpiewać, rysować, chce się nauczyć grać na gitarze. Lubię uczestniczyć w programach, gdzie jest właśnie ten artystyczny klimat. Moim ulubionym jest program „Twoja Twarz Brzmi Znajomo", do którego przyciągnęły mnie charakteryzacje. Czuję, że mam artystyczną duszę i według mnie, to najpiękniejsze, co mogło mnie spotkać.

-Jak to się stało, że znalazłaś się na planie programu Twoja Twarz Brzmi Znajomo”?
-Na nagrania TTBZ trafiłam przypadkowo. Z koleżanką wzięłyśmy udział w konkursie na stronie programu i się udało. Pamiętam, że byłam zafascynowana. Pojechałyśmy na nagrania i urzekł mnie ten świat. Dzięki temu, że poznałam tam odpowiednie osoby, mogłam jechać znów. Teraz jeżdżę za sprawą Kacpra Kuszewskiego, jednego z jurorów. Swoją drogą, świetny człowiek, który profesjonalnie podchodzi do swoich zadań. Zawsze widzę, jak przed występem słucha jeszcze raz utworu, który będzie na scenie, by móc dobrze to porównać. Pełen profesjonalizm. W tej chwili nagrywane są już odcinki do kolejnej, jubileuszowej edycji. Będzie między innymi Honorata Skarbek. Byłam już na nagraniach 1 odcinka, teraz będę na 4-tym i pewnie kilku innych.

- Opowiedz o prezentach, które przygotowałaś dla uczestników.
- Pomysł na upominki wziął się dosyć późno. Tydzień przed finałem stwierdziłam, że chciałabym zrobić gwiazdom taki oto skromny prezent. Wykonać 8 portretów w tydzień to jest wyczyn. Niestety, na jeden mogłam poświęcić góra 10 godzin. To mało. Dodatkowo, ciężko było mi znaleźć dobrej jakości zdjęcia do portretu, to wbrew pozorom, nie takie łatwe. Pamiętam, że ostatni rysunek kończyłam godzinę przed wyjazdem, przez co czułam ogromny stres, czy się wyrobię. Przy tej edycji szykuję podobną niespodziankę. Teraz lepiej się przygotuję. Planuję na jeden portret poświęcić około 30 godzin.

-Jakie były reakcje?
-Cudowne! Usłyszałam wiele ciepłych słów od uczestników. Andrzej Młynarczyk pokazał pracę publiczności, dostałam także buziaka w policzek, haha. Marzenie każdej dziewczyny. Krzysiu Szczepaniak, według mnie najlepszy uczestnik, kiedy spotkaliśmy się na nagraniach kolejnej edycji podziękował mi raz jeszcze. Usłyszałam, że moja praca wisi u niego w domu i jest świetna. Czego chcieć więcej? Takie słowa bardzo mnie motywują do dalszej pracy.

- Artystyczną duszę ciągnie do artystów...
-Uwielbiam z nimi rozmawiać. Są zwykłymi ludźmi. Takimi jak Ty, czy ja, czy ktokolwiek inny. Jednak duszą są bardzo podobni do mnie. Tak jak ja, kochają ten świat. Nie jestem z osób, które „gwiazdy", artystów traktują jak posągi, do których się modlą. Od innych ludzi różnimy się tylko tym, że widzimy więcej. Artystów cechuje wrażliwość. To nas łączy. Na nagraniach TTBZ miałam także okazję poznać swojego ulubionego artystę-plastyka Grzegorza Chimerka. Mogłam z nim porozmawiać i doradzić się w kilku sprawach. Zupełnie nie spodziewałam się tego, że właśnie tam, poznam go osobiście. Nadal śledzę karierę Janka Traczyka. To bardzo wrażliwy artysta. Bardzo go polubiłam, jest ciepłym człowiekiem i ma specyficzne poczucie humoru, które całkowicie do mnie trafia.

-Czym zajmujesz się na codzień?
-Przeprowadziłam się do Warszawy. Pracuję. Widuję ludzi sztuki. Mogę częściej chodzić do teatru. W tym roku chcę rozpocząć naukę w szkole artystycznej, ponieważ, z pewnych przyczyn, zrobiłam przerwę przed studiami. Chcę jednak dalej się rozwijać i wykorzystać ten rok. Myślę o wizażu, projektowaniu mody i fotografii-ciężki wybór. Późnej planuję studiować architekturę wnętrz.

-Jakie masz plany na przyszłość? A może nie planujesz i zdajesz się na los?
-Planowałam od dziecka. Taka już jestem. Poukładana. Wszystko muszę mieć pod kontrolą, jeśli chodzi o ważniejsze cele w życiu. Chciałabym w przyszłości założyć własną działalność. Zostać Panią Architekt wnętrz. Czyż to nie brzmi pięknie? Jak już uznam, że jestem naprawdę na wysokim poziomie, chciałabym też zrobić wystawę swoich prac. To takie moje małe marzenie, które wiem, że za kilka lat się spełni.

-A największe marzenie?
-Moje największe marzenie? Otworzenie własnej fundacji, która będzie pomagała takim ludziom jak ja. Dzieciom z dysfunkcyjnych rodzin. Chciałabym pomóc im pracować nad samooceną, pomóc im w starcie i pokazać, że mogą osiągnąć wszystko, o czym marzą. Że to, jakich mają rodziców, nie czyni z nich gorszych ludzi. Wiem, że do tego daleka droga, ale wierzę, że mi się uda. Ja na początku tak myślałam. Co prawda mam najcudowniejszą mamę na świecie i kocham ją nad życie. Ale zawsze czułam się gorsza. Będąc dzieckiem, w szkole spotkało mnie wiele przykrości z tego powodu. A, że byłam zamknięta w sobie, to ciężko mi było prosić o pomoc. Śmiano się ze mnie i dokuczano. W domu piekło, w szkole piekło. Tak się niestety często dzieje, bardzo często. I nie tylko mnie taki los spotkał. Ja wyszłam na ludzi, zaczęłam być szczęśliwa, spełniam marzenia. Spotkałam na szczęście wiele ludzi, którzy mi pomogli. Najbardziej wdzięczna jestem Pani pedagog z mojego liceum, jej cierpliwość do mnie i chęć pomocy zapamiętam do końca życia. Chciałabym pomóc w tym świecie trochę. Odwdzięczyć się w ten sposób za całe dobro, które mnie w tym wszystkim spotkało. Dzięki temu, co przeszłam stałam się bardzo silna, jestem odporna na krytykę innych ludzi, nie boli mnie to tak, jak kiedyś. Jestem szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, a myślę, że w życiu o to chodzi.

-Bardzo dziękuję za rozmowę.
-Dziękuję.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5