Wietnam, praca i tęsknota za krajem
2018-08-15 09:00:00(ost. akt: 2018-08-14 11:57:44)
Mateusz Gradowski, rodowity działdowianin od paru miesięcy jest w podróży. Na chwilę obecna przebywa w Wietnamie. Z naszymi czytelnikami dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat pracy w tym kraju i o tęsknocie za Polską.
Siemanko ludzie!
Dzisiejszy wpis miał być o czymś innym, a jest o czymś zupełnie innym haha. Tak więc chciałem wam w skrócie dalej opisać sytuację, która panuje w Wietnamie w kwestii pracy. Otóż w momencie, kiedy stajesz się częścią systemu, dostrzegasz jak on funkcjonuje, dostrzegasz jego plusy i minusy, ale dostrzegasz również jak zachowują się ludzie, którzy stykają się z nim na co dzień, czyli lokalni mieszkańcy kraju.
Sytuacja z dnia na dzień robi się coraz bardziej zagmatwana, bo jak się okazuje, a jest to opinia również innych nauczycieli, którzy tak jak ja dorabiają tutaj, Wietnamczycy na początku traktują cię iście po królewsku i obiecują złote góry, ale już po miesiącu okazuje się, że te góry przerastają ich samych.
Ich oferta dotyczyła 1000$ oraz darmowego zakwaterowania, a teraz wszyscy traktują mnie tak, jakbym „wymagał” za dużo. Myślę sobie więc:
Zaraz, zaraz. Skoro zaaplikowałem na ofertę, która była wrzucona na oficjalną grupę na Facebooku, a ludzie zgodzili się mnie zatrudnić, to jak możemy mówić o moich wymaganiach? Ich wymagań nie modyfikowałem, zgodziłem się na ofertę taką, jaką opublikowali. A teraz z tego tytułu powstają głupie problemy.
I jak również reszta nauczycieli zza granicy mówi „Oni w oczy nic nie powiedzą, tylko będą udawać, że jest dobrze”, tak też odczuwam teraz wzrok wszystkich na sobie. I tak, jak na początku czułem się niekomfortowo z tym, że ja zarabiam tyle, a oni mniej, tak teraz uodparniam się na to, bo zaczynają mnie traktować inaczej. Zupełnie tak, jakbym przyszedł do szkoły i powiedział:
Siemanko, jestem Mateusz, z Polski, mogę uczyć u was w szkole za tysiaka i darmowy pokój w hostelu.
Nie, tak nie było. Przyjąłem gotową ofertę, a kiedy tylko rozmawiają w „pokoju nauczycielskim” po Wietnamsku, to wiem, że mowa o mnie, bo co drugie zdanie słyszę „Mat”.I jeszcze sytuacja, w której menadżerka próbowała wyciągnąć ode mnie kasę, żebym zapłacił za swój hostel haha
Sama mi tego nie powiedziała. Nie mówi po angielsku, ale mogliśmy porozmawiać z „tłumaczem”. Ale nie, ktoś mi przewinął informację, jak siedziałem w hostelu haha
Śmieszna sprawa, choć będąc w centrum tego czasami do śmiechu nie jest, bo człowiek zaczyna mieć dość jakiegoś szeptania i wymigiwania się od pieniędzy, które zapisane masz w kontrakcie.
Pierwsza wypłata była zgodna z założeniami, ale ostatni okres pokazał, że starają się zwiększyć mi ilość godzin, a zmniejszyć wynagrodzenie. W lipcu miałem już 110 godzin, gdzie w czerwcu 96. No ale wszystko okaże się 15. sierpnia, w dniu wypłaty, a potem pod koniec sierpnia, kiedy będę opuszczał szkołę i kiedy szkoła będzie musiała wypłacić mi gotówkę za sierpień. Sam jestem szczerze ciekaw i gorąco wyczekuję.
Powyższe słowa mają negatywny wydźwięk, wiem, ale opisują moje doświadczenie. Mojej opinii wyżej nie ma. Jest tylko realny opis sytuacji. A co ciekawe, czytając blogi innych ludzi, którzy pracowali w Wietnamie jako nauczyciele angielskiego przede mną oraz rozmawiając z ludźmi, którzy pracują tutaj aktualnie, ich wersje wiele się nie różnią od mojej. I niezależnie od miasta, czy placówki, historia jest taka sama „Przyjdź, dostaniesz dużo pieniędzy i piękny pokoik.” Po czym „Wiesz, wszystko spoko, ale jednak nie stać nas na to wszystko, ale dostaniesz więcej godzin, ale wszystko i tak ruchome, więc nawet w dzień wolny nic nie planuj.” I faktycznie w dni wolne potrafili dzwonić do mnie rano (przez Facebooka, bo nie mam lokalnej karty sim) i starać się ściągnąć mnie. Na szczęście co noc wyłączam telefon. Nie dlatego, żeby nie wyłapać przypadkowo dodatkowych godzin pracy, ale najzwyczajniej w świecie, aby oszczędzać baterię. Ale jak się okazuje, dobra praktyka tutaj : )
No ale wracając. Co innego byłoby, gdybyśmy porozmawiali o tym i zgodnie ustalili nowe warunki, jak ludzie. Ale tutaj wszystko ustalane jest z dala od ciebie, a ty dowiadujesz się o 18:50, że o 19:00 masz dodatkową lekcję.
Poznałem tutaj wiele miłych i uczciwych osób, ale generalnie swoje doświadczenie z tym krajem włożyłbym do szuflady z napisem „Negatywne”. Sam kraj może i faktycznie piękny, ale relacje z ludźmi może przysporzyć problemów. Tym bardziej, jeśli relacja ta dotyczy pieniędzy. Ktoś tu może powiedzieć „jak wszędzie”. I po części będzie miał rację. Ale uważam jednak, że u nas jak jest problem, to rozmawiamy o nim z szefem, czy szef z nami. Mówi nam wprost „Mateusz, zje*ałeś sprawę. Musimy to naprawić.” Albo „Mateusz, mógłbyś przyjść w sobotę do pracy, bo brakuje nam ludzi?”Szczerze cieszę się, że nie podpisałem kontaktu na 6 miesięcy, jak planowałem. Bo już w lipcu chciałem wyjechać stąd. No ale okeeeeeej, nie ma tego złego. W końcu zdobywam doświadczenie i nadal jestem podczas swojej podróży dookoła świata.
Tak jest. 13. sierpnia minie mi 9 miesięcy odkąd wsiadłem na pokład samolotu z Polski do Izraela i to chyba ten okres, w którym zaczynam tęsknić za piciem wody z kranu, jeziorami, spokojem na ulicy, wyglądem mieszkania oraz widokiem z balkonu. Wszystko to małe rzeczy, których w ogóle nie dostrzegamy, dopóki ich nam nie zabraknie. Również ostatnio podczas meczy Polski w Rosji, kiedy siedziałem sam pośród dziesiątek Wietnamczyków w barze, w który teraz nabiera dla mnie na wartości. Brakowało mi wtedy naszych barw, Polskiego komentatora i… Serio : )
I tak, jak na początku wylot łatwo mi przyszedł, tak teraz wiem, że nadejdzie dzień, w którym za ostatnie pieniądze kupię lot do Polski. Jeszcze nie teraz, raczej też nie w 2019 roku, ale dzień taki nadejdzie. Po 9 miesiącach tripowania jestem tego pewien.
A tymczasem zapraszam do zapoznania się z materiałem wideo, który nagrałem raniutko z mojego nowego hosteliku. Na początku filmu mówię, że pod koniec zrobię rundkę, aby pokazać wam moje nowe lokum. Wybaczcie, nie starczyło czasu.
Ich oferta dotyczyła 1000$ oraz darmowego zakwaterowania, a teraz wszyscy traktują mnie tak, jakbym „wymagał” za dużo. Myślę sobie więc:
Zaraz, zaraz. Skoro zaaplikowałem na ofertę, która była wrzucona na oficjalną grupę na Facebooku, a ludzie zgodzili się mnie zatrudnić, to jak możemy mówić o moich wymaganiach? Ich wymagań nie modyfikowałem, zgodziłem się na ofertę taką, jaką opublikowali. A teraz z tego tytułu powstają głupie problemy.
I jak również reszta nauczycieli zza granicy mówi „Oni w oczy nic nie powiedzą, tylko będą udawać, że jest dobrze”, tak też odczuwam teraz wzrok wszystkich na sobie. I tak, jak na początku czułem się niekomfortowo z tym, że ja zarabiam tyle, a oni mniej, tak teraz uodparniam się na to, bo zaczynają mnie traktować inaczej. Zupełnie tak, jakbym przyszedł do szkoły i powiedział:
Siemanko, jestem Mateusz, z Polski, mogę uczyć u was w szkole za tysiaka i darmowy pokój w hostelu.
Nie, tak nie było. Przyjąłem gotową ofertę, a kiedy tylko rozmawiają w „pokoju nauczycielskim” po Wietnamsku, to wiem, że mowa o mnie, bo co drugie zdanie słyszę „Mat”.I jeszcze sytuacja, w której menadżerka próbowała wyciągnąć ode mnie kasę, żebym zapłacił za swój hostel haha
Sama mi tego nie powiedziała. Nie mówi po angielsku, ale mogliśmy porozmawiać z „tłumaczem”. Ale nie, ktoś mi przewinął informację, jak siedziałem w hostelu haha
Śmieszna sprawa, choć będąc w centrum tego czasami do śmiechu nie jest, bo człowiek zaczyna mieć dość jakiegoś szeptania i wymigiwania się od pieniędzy, które zapisane masz w kontrakcie.
Pierwsza wypłata była zgodna z założeniami, ale ostatni okres pokazał, że starają się zwiększyć mi ilość godzin, a zmniejszyć wynagrodzenie. W lipcu miałem już 110 godzin, gdzie w czerwcu 96. No ale wszystko okaże się 15. sierpnia, w dniu wypłaty, a potem pod koniec sierpnia, kiedy będę opuszczał szkołę i kiedy szkoła będzie musiała wypłacić mi gotówkę za sierpień. Sam jestem szczerze ciekaw i gorąco wyczekuję.
Powyższe słowa mają negatywny wydźwięk, wiem, ale opisują moje doświadczenie. Mojej opinii wyżej nie ma. Jest tylko realny opis sytuacji. A co ciekawe, czytając blogi innych ludzi, którzy pracowali w Wietnamie jako nauczyciele angielskiego przede mną oraz rozmawiając z ludźmi, którzy pracują tutaj aktualnie, ich wersje wiele się nie różnią od mojej. I niezależnie od miasta, czy placówki, historia jest taka sama „Przyjdź, dostaniesz dużo pieniędzy i piękny pokoik.” Po czym „Wiesz, wszystko spoko, ale jednak nie stać nas na to wszystko, ale dostaniesz więcej godzin, ale wszystko i tak ruchome, więc nawet w dzień wolny nic nie planuj.” I faktycznie w dni wolne potrafili dzwonić do mnie rano (przez Facebooka, bo nie mam lokalnej karty sim) i starać się ściągnąć mnie. Na szczęście co noc wyłączam telefon. Nie dlatego, żeby nie wyłapać przypadkowo dodatkowych godzin pracy, ale najzwyczajniej w świecie, aby oszczędzać baterię. Ale jak się okazuje, dobra praktyka tutaj : )
No ale wracając. Co innego byłoby, gdybyśmy porozmawiali o tym i zgodnie ustalili nowe warunki, jak ludzie. Ale tutaj wszystko ustalane jest z dala od ciebie, a ty dowiadujesz się o 18:50, że o 19:00 masz dodatkową lekcję.
Poznałem tutaj wiele miłych i uczciwych osób, ale generalnie swoje doświadczenie z tym krajem włożyłbym do szuflady z napisem „Negatywne”. Sam kraj może i faktycznie piękny, ale relacje z ludźmi może przysporzyć problemów. Tym bardziej, jeśli relacja ta dotyczy pieniędzy. Ktoś tu może powiedzieć „jak wszędzie”. I po części będzie miał rację. Ale uważam jednak, że u nas jak jest problem, to rozmawiamy o nim z szefem, czy szef z nami. Mówi nam wprost „Mateusz, zje*ałeś sprawę. Musimy to naprawić.” Albo „Mateusz, mógłbyś przyjść w sobotę do pracy, bo brakuje nam ludzi?”Szczerze cieszę się, że nie podpisałem kontaktu na 6 miesięcy, jak planowałem. Bo już w lipcu chciałem wyjechać stąd. No ale okeeeeeej, nie ma tego złego. W końcu zdobywam doświadczenie i nadal jestem podczas swojej podróży dookoła świata.
Tak jest. 13. sierpnia minie mi 9 miesięcy odkąd wsiadłem na pokład samolotu z Polski do Izraela i to chyba ten okres, w którym zaczynam tęsknić za piciem wody z kranu, jeziorami, spokojem na ulicy, wyglądem mieszkania oraz widokiem z balkonu. Wszystko to małe rzeczy, których w ogóle nie dostrzegamy, dopóki ich nam nie zabraknie. Również ostatnio podczas meczy Polski w Rosji, kiedy siedziałem sam pośród dziesiątek Wietnamczyków w barze, w który teraz nabiera dla mnie na wartości. Brakowało mi wtedy naszych barw, Polskiego komentatora i… Serio : )
I tak, jak na początku wylot łatwo mi przyszedł, tak teraz wiem, że nadejdzie dzień, w którym za ostatnie pieniądze kupię lot do Polski. Jeszcze nie teraz, raczej też nie w 2019 roku, ale dzień taki nadejdzie. Po 9 miesiącach tripowania jestem tego pewien.
A tymczasem zapraszam do zapoznania się z materiałem wideo, który nagrałem raniutko z mojego nowego hosteliku. Na początku filmu mówię, że pod koniec zrobię rundkę, aby pokazać wam moje nowe lokum. Wybaczcie, nie starczyło czasu.
Do rzeczy... Tęsknota?
Można byłoby pisać o tym dużo i długo. I choć temat tego wpisu w ogóle nie nawiązuje do pierwszej jego części, to jednak po powtórnym obejrzeniu go widać, że to ten temat jest chyba tym głównym. Na początku chwilę mówię o tym, co działo się u mnie w ostatnim okresie, ale jednak temat tęsknoty za krajem, na który odpalam się w drugiej części filmu, jest ważniejszy i bardziej dogłębny.
Tak więc jeśli zadałeś sobie kiedyś pytanie „ciekawe, czy gradziowy tęskni za domem?”, to w tym odcinku po krótce udzielam ci odpowiedzi.
Wiesz, przychodzi ostatnio wiele momentów, w których kładę się spać, sam, i myślę sobie „co ja tutaj robię?”. Myślę o tym, co zostawiłem, co by mogło być, co by było teraz.
Ale doznaję też wiele tych momentów, w których kładę się spać, sam, i myślę sobie „łał, rok temu rzuciłem pracę. Od tamtej pory rozmawiałem z Żydami, Islamistami, jadłem ślimaki, widziałem piramidy, trzymałem miliony w rękach, skakałem z klifów do lazurowej wody, nurkowałem otoczony bujnie kolorowymi rybami, spałem pod namiotem w pięknych miejscach, wydobywałem okrzyki radości na pustyni, kąpałem się w Morzu Martwym, Czerwonym, Balijskim, Południowochińskim, w Cieśninie Malacca, w Cieśninie Singapurskiej, w Zatoce Tajlandzkiej, kilka razy bałem się o swoje życie, ale wiele razy również dziękowałem za nie. Kilka razy myślałem, że się zakochałem (a może się zakochałem?), straciłem w Egipcie kartę bankomatową, przetrwałem w nim tydzień bez pieniędzy, piłem świeże mleko kokosowe, odbyłem rozmowę o pracę w brudnych spodniach dresowych, widziałem wschód słońca na pustyni, walczące koziorożce, opiekowałem się psami, zaofeorowano mi posadę menadżera hostelu na pustyni oraz zamówienie tuzina wielbłądów na wypadek, gdybym planował w tym hostelu wyprawiać swoje wesele”.
Jak inaczej mógłbym doznać tego wszystkiego? Jak? Pozdrowionka jeszcze z Wietnamu, ale już niedługo będą relacje z nowych miejsc. Ahh nie mogę się doczekać!
Można byłoby pisać o tym dużo i długo. I choć temat tego wpisu w ogóle nie nawiązuje do pierwszej jego części, to jednak po powtórnym obejrzeniu go widać, że to ten temat jest chyba tym głównym. Na początku chwilę mówię o tym, co działo się u mnie w ostatnim okresie, ale jednak temat tęsknoty za krajem, na który odpalam się w drugiej części filmu, jest ważniejszy i bardziej dogłębny.
Tak więc jeśli zadałeś sobie kiedyś pytanie „ciekawe, czy gradziowy tęskni za domem?”, to w tym odcinku po krótce udzielam ci odpowiedzi.
Wiesz, przychodzi ostatnio wiele momentów, w których kładę się spać, sam, i myślę sobie „co ja tutaj robię?”. Myślę o tym, co zostawiłem, co by mogło być, co by było teraz.
Ale doznaję też wiele tych momentów, w których kładę się spać, sam, i myślę sobie „łał, rok temu rzuciłem pracę. Od tamtej pory rozmawiałem z Żydami, Islamistami, jadłem ślimaki, widziałem piramidy, trzymałem miliony w rękach, skakałem z klifów do lazurowej wody, nurkowałem otoczony bujnie kolorowymi rybami, spałem pod namiotem w pięknych miejscach, wydobywałem okrzyki radości na pustyni, kąpałem się w Morzu Martwym, Czerwonym, Balijskim, Południowochińskim, w Cieśninie Malacca, w Cieśninie Singapurskiej, w Zatoce Tajlandzkiej, kilka razy bałem się o swoje życie, ale wiele razy również dziękowałem za nie. Kilka razy myślałem, że się zakochałem (a może się zakochałem?), straciłem w Egipcie kartę bankomatową, przetrwałem w nim tydzień bez pieniędzy, piłem świeże mleko kokosowe, odbyłem rozmowę o pracę w brudnych spodniach dresowych, widziałem wschód słońca na pustyni, walczące koziorożce, opiekowałem się psami, zaofeorowano mi posadę menadżera hostelu na pustyni oraz zamówienie tuzina wielbłądów na wypadek, gdybym planował w tym hostelu wyprawiać swoje wesele”.
Jak inaczej mógłbym doznać tego wszystkiego? Jak? Pozdrowionka jeszcze z Wietnamu, ale już niedługo będą relacje z nowych miejsc. Ahh nie mogę się doczekać!
(Mateusz Gradowski)
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
podróżnik #2555896 | 95.215.*.* 15 sie 2018 10:52
Każdy kraj ma swój zwyczaj i obyczaj i tego trzeba szanować. Obgadywanie i wprowadzanie własnego poglądu to zwie się reżim.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz