Utożsamiam się z tym miastem

2024-06-16 16:48:00(ost. akt: 2024-06-14 13:28:01)

Autor zdjęcia: arch.prywatne

— Mimo, że nie jestem rodowitym działdowianinem to mieszkam tu już ponad 20 lat i nie ukrywam, że bardzo dobrze mi się tutaj żyje. Utożsamiam się z tym miastem i zależy mi na tym, żeby to Działdowo się rozwijało — mówi Tomasz Nąć - radny Rady Miasta Działdowo.
— Czym się Pan zajmuje zawodowo?
— Zawodowo to kończę pierwszą kadencję jako dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Działdowie. Jestem już po konkursie, który wygrałem, także od września tego roku kontynuuję pracę na stanowisku dyrektora. Z wykształcenia matematyk i informatyk. Nadal jestem nauczycielem, ale już z przysłowiowego "doskoku", bo brakuje niestety czasu na realizowanie się pod tablicą. Teraz już koncentruję na informatyce, gdyż mam za mało czasu, by poświęcić się i naprawdę solidnie pracować z matematyką. Nie ukrywam, że z sentymentu często biorę jakieś zastępstwa z matematyki. Też młodsza córka mi to ułatwia, gdyż dość często podchodzi po tzw. radę.
— A prywatnie kim jest Tomek?
— Kim to tak naprawdę trzeba zapytać rodziny. Mam żonę i dwie córki. Mam świadomość, że jestem osobą z jakimś wrodzonym ADHD, bo na miejscu usiedzieć nie potrafię. Oglądanie seriali to nie moje klimaty, to mnie nudzi. W zasadzie telewizor jest dodatkiem do czegoś innego co akurat robię. Od dłuższego czasu jestem aktywny sportowo. W zasadzie w momencie, gdy osiągamy pewien stan wiekowo uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy już niezniszczalni i nasze "podzespoły"— organy się zużywają (śmiech) to następuje ta zmiana mentalności i poukładania w głowie. Także od wielu lat jestem aktywny sportowo, ale równocześnie promuję sport. Z przyjacielem Marcinem Kasprowiczem od niespełna 7 lat prowadzimy Parkrun Działdowo.
— Ze sportu głównie bieganie?
— Głównie bieganie, bo ta dyscyplina sportu daje mi się najbardziej wyżyć. W momencie, gdy miałem kontuzję próbowałem jazdy na rowerze, basenu w większych ilościach, ale jednak nie. Jednak bieganie to mój strzał w 10.
— To Pana pierwsza kadencja jako radnego Rady Miasta Działdowo?
— Tak, przez te niespełna 5 lat miałem o tyle kontakt z tym środowiskiem, że tak powiem, że byłem gościem na wszystkich sesjach jako przedstawiciel z ramienia przewodniczącego zarządu Osiedla nr 7, które obejmuje ulice Skłodowskiej, Pocztową i okolice. Miałem okazję w jakimś tam procencie poznać ten "klimat", zobaczyć jak to wygląda.
— To był główny powód do kandydowania?
— Nie, głównym powodem było to, że ja lubię coś robić również społecznie. I często też jako szkoła mam większe ku temu możliwości. Angażuję młodzież w wiele akcji społecznych. Mimo, że nie jestem rodowitym działdowianinem to mieszkam tu już ponad 20 lat i nie ukrywam, że bardzo dobrze mi się tutaj żyje. Utożsamiam się z tym miastem i zależy mi na tym, żeby to miasto się rozwijało. Uważam, że obecnie w dobrym kierunku się rozwija i chcę być jednym z tych trybików, które w tym dobrym kierunku będą nasze miasto napędzać.
— Co będzie dla Pana priorytetem?
— Powiem tak, kilka tych punkcików zostało zawartych w tym programie wyborczym. Na pewno bliskie mi będą oświata, sport i ochrona środowiska. Na chwilę obecną jestem troszkę przerażony, bo jako młody i nowy samorządowiec jestem na etapie wdrażania się w zasadzie we wszystko. Jestem po lekturze szeregu statutów i innych dokumentów. I zauważyłem, że jest to chyba trudniejsze niż mi się wydawało na początku. Przede mną na pewno okres wzmożonej nauki i odnajdywania się w tym środowisku. Jednak co najistotniejsze czuję się w tym dobrze, mam z tego frajdę i nie robię tego na siłę, z musu. Odnajduję się w tym.
— Jakiego punktu Pan nie odpuści?
— Jest kilka takich rzeczy. Jeśli chodzi o oświatę to na pewno jako przedstawiciel i pracownik szkół podlegających pod inny organ prowadzący chciałbym żeby ta współpraca między szkołami podstawowymi i średnimi była bardziej zacieśniona. Nawet z punktu widzenia nauczyciela dostrzegam to, że nawet szkolenia często są rozgraniczane. Na szkolenia dla szkół podstawowych i dla szkół ponadpodstawowych. Bardzo by mi zależało na zacieśnieniu tej współpracy. Nie ukrywam, że na ten sport, o którym wspominałem też mam kilka pomysłów. Nie chcę ich jeszcze zdradzać, żeby nie zapeszać. Liczę na mocną współpracę z p.o. dyrektora MOSiR Martyną Konarzewską. Jako osoba, która często jeździ na zawody po całym kraju mam swoje spostrzeżenia, swoje pomysły co można zmienić czy ulepszyć. Ważne jest też promowanie sportu. Znam podejście młodzieży do uprawiania sportu co właściwie jest nieuprawianiem sportu...
— Radni, którzy zostali wybrani są już zgraną ekipą?
— Myślę, że już od początku to była zgrana ekipa. Mimo, że ja wiele osób poznałem dopiero na etapie kampanii, ale jest jedna rzecz, która bardzo mi się podoba i która nas wszystkich łączy. To wspólny zapał i pozytywne nastawienie. To się dostrzega i się czuje. Powiem zupełnie szczerze, nawet jeśli są jakieś sytuacje, w których mamy różnicę zdań to ta dyskusja ma charakter kreatywny, a nie destruktywny. Także jestem bardzo pozytywnie nastawiony co do dalszej współpracy. I tak ja jestem otwarty do innych radnych to widzę, że inni radni są otwarci wobec mnie.
— Nie boi się Pan tych "łatek", że nie będziecie pracować solidnie, bo jesteście wszyscy z jednego komitetu?
— Ja mam takie podejście, że jeśli ktoś chce przypiąć "łatkę" to zawsze ją przypnie. Niestety jakby się człowiek nie starał to zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał inne zdanie. Taki mamy system wyborczy, nie my to wymyśliliśmy tak się poukładało. Mamy świadomość tego, że musimy "sami sobie" patrzeć na ręce. Nie możemy popełnić grzechu pychy. To jest początek drogi i ciężkiej pracy. I tak do tego podchodzę, zresztą inni radni również. Nie możemy teraz przez 5 lat siedzieć i spijać miodu po jednych nawet jednogłośnie wygranych wyborach. Nie będzie zewnętrznych głosów negatywnych dających do myślenia, więc musimy sami o to zadbać, żeby czasem zrobić krok do tyłu i na pewne sprawy spojrzeć z daleka. Musimy próbować trzymać dystans do pewnych rzeczy.
— Będziecie się wciąż poznawać czy już dobrze się znacie?
— Myślę, że to jest proces ciągły i nie wiem czy taki proces można kiedykolwiek uznać za zakończony (śmiech). Kontakt mamy stały, bezpośredni, bo dzisiejsza technologia nam to ułatwia. W zasadzie jesteśmy 24 godziny na dobę na wspólnych łączach. I to nie są martwe łącza. Muszę przyznać, że czasem aż proszą się o wyciszenie, bo jest gorąco na kanale (śmiech).
— Da się pogodzić pracę zawodową, sport i bycie radnym?
— Na pewno się da. To jest wszystko kwestią dobrej organizacji i ustalenia pewnych priorytetów. Nie ukrywam, że trzeba z niektórych rzeczy zrezygnować albo odłożyć na dalszy plan. Na pewno sam fakt, że już 5 lat pracuję na stanowisku dyrektora pozwolił mi wypracować pewne schematy swojej pracy, które nie zabierają mi dziś tyle czasu co np. 4 lata temu. Kwestia sportu... dla mnie sport to nie jest "zabieracz" czy "pochłaniacz" czasu. Jeśli ktoś nie wierzy niech sprawdzi. Nawet po 10 godzinach pracy, kiedy człowiek jest totalnie zmęczony i zrobi godzinny trening jakiejkolwiek aktywności fizycznej to może po nim jeszcze z kilka godzin popracować. Uważam, że gdyby nie te treningi to ja bym się już nie zmusił do wysiłku, by po pracy robić jeszcze coś. Także uważam, że sport pomaga, a nie koliduje. Jestem dobrej myśli, że śmiało to pogodzę.
— Rodzina jest wyrozumiała?
— Rodzina już chyba przywykła do tego, że ciągle wymyślam sobie jakieś zajęcie (śmiech). Znajdujemy czas dla siebie, wspólnie wyjeżdżamy na rodzinne wyjazdy. Myślę, że może to mniejsze zaangażowanie niż dotychczasowe są gotowi mi wybaczyć.
— Jest Pan pełen optymizmu na te 5 lat...
— Tak. Taką mam też filozofię życiową, że jak mam usiąść i płakać to wolę się uśmiechnąć i podejść kreatywnie do życia i do danej sytuacji. Czasem mleko się wyleje, ale nie ma co nad nim płakać tylko trzeba pomyśleć co zrobić, żeby nie wylało się ponownie. Także tak jestem pełen optymizmu i chęci do działania.

Gosia Grabowska

fot. Tomasz Nąć z rodziną
fot. archiwum prywatne

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5