Czego nie wiemy o Grzegorzu Mrowińskim?

2024-05-04 14:00:00(ost. akt: 2024-04-29 15:04:14)
Burmistrz Grzegorz Mrowiński

Burmistrz Grzegorz Mrowiński

Autor zdjęcia: arch.prywatne

— Myślę, że niewiele osób wie, że zostałem członkiem Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Lidzbarku. Strzelanie jest pięknym sportem, który wycisza i uspokaja — mówi Grzegorz Mrowiński, burmistrz Działdowa, z którym rozmawiamy o wyborach samorządowych, planach na najbliższy czas i o tym, co burmistrz lubi robić prywatnie.
— Panie burmistrzu, jesteśmy po wyborach samorządowych, w których pokonał Pan swojego rywala uzyskując prawie 80% poparcia. Do tego wprowadził pan 15 radnych ze swojego ugrupowania. Jak Pan to zrobił?
— Przede wszystkim trzeba słuchać mieszkańców i wyciągać wnioski z tego co mówi "ulica". Nie można się zamykać na swoich wyborców, bo jest to pierwszy krok do porażki. Myślę, że dziś jest dużo możliwości, żeby rozmawiać z mieszkańcami. Jednym z takich narzędzi jest oczywiście Facebook, za pomocą którego mogą oni zadawać pytania, zgłaszać sugestie i pomysły. Tych głosów nie wolno ignorować, zgłaszane propozycje trzeba analizować i wdrażać w życie, bo to jest ten głos "ulicy", który zignorowany może zadecydować o klęsce.
— Czy to była wygrana doskonałej ekipy czy jednak pójście za liderem?
— Słyszałem różne opinie. Te mówiące o pójściu za liderem są krzywdzące dla osób, które startowały z mojego komitetu. Nie można mówić, że ktoś został radnym dlatego, że miał szyld komitetu wyborczego Grzegorza Mrowińskiego. Są osoby, które były radnymi i wspierały mnie przez 5 lat w codziennej trudnej pracy, a niektóre nawet przez 9. Natomiast ci kandydaci, którzy startowali pierwszy raz mają swój udział w układaniu programu wyborczego. Wszyscy radni wykonali ogromną pracę podczas kampanii odwiedzając mieszkańców i rozmawiając z nimi. Codziennie zbierali uwagi na temat funkcjonowania miasta. Oni pracowali nie tylko na siebie, ale również na mnie. To jest sukces drużyny, która udowodniła, że jest najlepsza w mieście. Nie oznacza to, że nie może być lepiej. Wielokrotnie w czasie rozmów z mieszkańcami dokonywano podsumowania mijającej kadencji. Wśród wielu ocen celujących i bardzo dobrych zdarzały się również negatywne. W takich przypadkach trzeba było wysłuchać mieszkańców i porozmawiać o rozwiązaniach, które będą dla nich satysfakcjonujące.
— Pojawiają się pytania o demokrację. Mamy w radzie miejskiej 15:0 i jak to się ma do demokracji?
— To jest właśnie demokracja w najczystszym wydaniu. To co jest niemożliwe w metodzie D'Hondta, a taką metodę przeliczania głosów na mandaty mieliśmy w poprzednich wyborach, możliwe jest w okręgach jednomandatowych. To są te słynne JOW-y (jednomandatowe okręgi wyborcze), których tak bardzo boją się politycy. W przypadku okręgów jednomandatowych wybór jest zero-jedynkowy. Głosujemy na kandydatów a nie na partie. Radnym zostaje zawsze ten, który uzyskał najwięcej głosów. Podobno jest jeszcze jedna gmina w Polsce, w której udało się jednemu komitetowi wprowadzić 15 radnych do rady. Oczywiście docierają do mnie ironiczne komentarze, że teraz będziemy mieli Białoruś albo Korę Północną. Autorom tych komentarzy chciałbym przypomnieć o istniejących mechanizmach odwoływania rady i burmistrza w przypadku niespełnienia oczekiwań wyborców. Gwarantuję, że w Działdowie nie będzie potrzeby korzystania z tych mechanizmów. Znam wszystkich nowych radnych. Są to osoby, które maja swój punkt widzenia, i które niekoniecznie zgadzają się we wszystkich kwestiach z burmistrzem. Przede wszystkim w nowej kadencji będziemy realizować nowy program wyborczy i to co usłyszeliśmy od wyborców. Będziemy ciężko pracować na dalszy rozwój miasta. Zrobimy wszystko, by zatrzymać tu mieszkańców. Być może ci, którzy wyjechali zechcą tu wrócić na emeryturę, bo będą chcieli trochę zwolnić i cieszyć się życiem. W końcu Działdowo pretenduje do miasta, w których żyje się powoli, ale stabilnie.
— Na tyle się wewnątrz różnicie, że jesteście w stanie ścierać się ze sobą dla dobra miasta.
— My już ścieraliśmy się kiedy układaliśmy program wyborczy i w czasie tych dyskusji padały różne pomysły. Niektóre były mocno analizowane, ponieważ jesteśmy przeciwnikami tego, żeby wszystko obiecywać mieszkańcom. Nie wszystko da się zrealizować. Były takie pomysły, które z góry skazane są na porażkę i to też trzeba mieszkańcom powiedzieć. Słuchajcie tego nie da się zrobić. Przykładem jest choćby rozkład jazdy komunikacji miejskiej, która nie może zatrzymywać się pod każdym domem i na każdej ulicy, ponieważ nasze autobusy są skomunikowane z godzinami pracy w zakładach, z rozpoczęciem zajęć lekcyjnych, z pociągami. I nie może być tak, że autobus zatrzyma się na konkretnej ulicy, bo ktoś tak chce, bo to burzy cały harmonogram jazdy.
— Najbliższe plany, pierwsza rzecz do zrobienia?
— Przede wszystkim musimy zakończyć te rzeczy, które zaczęliśmy w poprzedniej kadencji. Mamy ogrom inwestycji i sporo pieniędzy, które nie wynikają z tego, że był to rok wyborczy tylko z tego, że środki te zostały pozyskane w różnych programach w latach wcześniejszych, a teraz następuje ich wydatkowanie. Zatem musimy dokończyć remonty ulic oraz zacząć kolejne remonty ulic, które są już zaplanowane. W lipcu firma Budimex rozpoczyna budowę basenu, na którą mieszkańcy na pewno czekają z niecierpliwością. Skupiamy się na tym, żeby ta inwestycja została wykonana rzetelnie i solidnie. Wiemy też, że rusza KPO i tu są olbrzymie pieniądze do rozdysponowania. W związku z opóźnieniem przekazania pieniędzy istnieje duże ryzyko, że Polska nie wykorzysta wszystkich środków. Dlatego intensywnie uczestniczymy w różnych spotkaniach, które pomogą nam przygotować się do aplikowania o pieniądze z KPO.
— To będą jakieś nowatorskie pomysły dla miasta?
— Przede wszystkim musimy pomyśleć o zagospodarowaniu budynku poobozowego. Oprócz tej części upamiętniającej ofiary będzie też część administracyjna. Przed nami ostatnie decyzje. To jest priorytet, ponieważ za chwilę ruszają różne programy europejskie i zależnie od podjętych decyzji będziemy aplikować do odpowiednich programów. Niestety nie stać nas, aby w całości budynek poobozowy przeznaczyć na upamiętnienie i historię, ponieważ jest to ogromy obiekt. Wprowadzimy tam pewnie jakąś funkcję administracyjno-społeczną. Konkretna decyzja jeszcze nie zapadła. Kolejny priorytet to drogi rowerowe. One będą w pierwszej kolejności finansowane ze środków KPO. Dodatkowo wspólnie z zarządem dróg wojewódzkich szukamy nowych rozwiązań na naszych drogach wojewódzkich, które pozwolą nam usprawnić komunikację i poprawić bezpieczeństwo. Wsłuchujemy się też w to, co będzie ze Społecznymi Inicjatywami Mieszkaniowymi. Obecnie najważniejszym problemem osób młodych, choć nie tylko, jest możliwość uzyskania statusu do swojego mieszkania. Dziś bez swojego mieszkania nie możemy mówić o dzietności czy o tym, by związki partnerskie stawały się małżeństwami, ponieważ ci ludzie nie mają zapewnionej stabilnej przyszłości. Jeśli nie zapewnimy tego to nie tylko Działdowo, ale cała Polska będzie się wyludniała. Dzisiaj niewiele osób stać na kupno mieszkania w Działdowie w cenie 6 czy 7 tys. za metr kwadratowy. Są to ceny, za które niedawno można było kupić mieszkanie w dużych miastach. Dziś takie ceny zeszły do miast powiatowych i to tak naprawdę wyklucza społecznie ludzi młodych i ludzi w wieku produkcyjnym, tych którzy czekają 20-30 lat na własne mieszkanie. Dlatego jednym z priorytetów tej kadencji będzie budownictwo mieszkaniowe dla osób niemających zdolności kredytowej z możliwością dojścia do własności. Jeśli nie w ramach SIMu to w ramach TBSu, które funkcjonują w wielu miastach.
— Jak spędził Pan pierwsze tygodnie po tak intensywnym czasie wyborczym?
— Na odpoczynek nie ma czasu. Pierwszy tydzień poświęciłem na porządkowanie gabinetu, ponieważ szafy się już nie domykały. Zalegało w nich wiele różnych broszur, kserokopii, pamiątek i innych rzeczy, które znalazły się tam na przysłowiową „chwilę”. Uzbierało się kilka worków różnego rodzaju gadżetów, koszulek, czapek, długopisów... Oczywiście nie wyrzuciłem tego, ale sporo rzeczy musiałem rozdysponować. Przy okazji apeluję o to, by zrezygnować z pamiątek. Najbardziej cieszy mnie słowo dziękuję i wspólna pogawędka przy kawie, która ma taki sam wymiar jak wszystkie te piękne gadżety, które otrzymuję.
— Czekamy na pierwszą sesję?
— Pierwsza sesja będzie 6 maja o godz. 16.00. Celowo chcieliśmy zrobić ją po południu, by mogli w niej uczestniczyć mieszkańcy i rodziny radnych. Jest to bardzo przyjemna chwila szczególnie dla rodzin, które bardzo wspierały kandydatów i przeżywały z nimi uroki kampanii wyborczej. Szczególnie zapraszam mieszkańców, no i zaproszonych gości, w tym byłych samorządowców. Uważam, że tak wyjątkowa sesja w godzinach porannych jest pewnym nieporozumieniem.
— Wydawałoby się, że po tylu latach znamy burmistrza. A czego jeszcze nie wiemy o naszym burmistrzu?
— Myślę, że wielu rzeczy mieszkańcy nie wiedzą o mnie. Na co dzień walczę z kaloriami i bardzo często wygrywa łakomstwo. Niestety, w pewnym wieku to wszystko zaczyna się przekładać na zdrowie. W mojej walce wspiera mnie mocno żona. Motywuje mnie do aktywności fizycznej, której będę chciał poświęcić więcej czasu. Myślę, że nie wszyscy wiedzą, że lubię pracować i mam z tym poważny problem. Często wydaje mi się, że ja zrobię coś lepiej niż moi pracownicy, którzy tak naprawdę są bardziej merytoryczni niż ja. Ciężko jest mi się uwolnić od tego. Lubię zgłębiać tematy, analizy, statystyki, porównania. Dzięki temu na sesjach radziłem sobie w gąszczu różnych trudnych pytań. To pomaga mi też na wyjazdach i szkoleniach.
— A prywatnie? Jakieś nowe pasje?
— Strzelanie. Myślę, że niewiele osób o tym wie, że zostałem członkiem Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Lidzbarku. Strzelanie jest pięknym sportem, który wycisza i uspokaja. Strzelanie sportowe wymusza na strzelającym skupienia, wyciszenia emocji, opanowania oddechu. Chcę powiedzieć, że robię pewne postępy. Spotykamy się raz w miesiącu, w drugą sobotę na strzelnicy w Lidzbarku. W czasie treningów myślę, dlaczego w Działdowie nie ma strzelnicy? (śmiech) Nie umieściłem tego pomysłu w programie wyborczym, więc proszę mnie z tego nie rozliczać (śmiech).
— Rozumiem, że tylko sportowe strzelanie. Czy myślistwo też?
— Nie, absolutnie nie interesuje mnie myślistwo. Myślę, że jestem za bardzo „pluszowy” żeby strzelać do zwierząt. Nie pozwala mi na to moja empatia. Nie tylko do ludzi, ale również do zwierząt. Nie umiałbym strzelić do żadnego zwierzęcia. Strzelam tylko do tarczy.
— Jeśli już urlop to czynny wypoczynek czy totalne lenistwo?
— Na razie zrobiłem sobie dwutygodniowy urlop od Facebooka. Media społecznościowe są bardzo toksyczne. Niestety, muszą mi towarzyszyć. Będąc osoba publiczną nie mogę z nich zrezygnować. Na prawdziwy wypoczynek nie ma czasu. Sądziłem, że po wyborach nastąpi taki okres spowolnienia. Okazało się, że nasi mieszkańcy już drugiego dnia przychodzili z gratulacjami i problemami, których nie mogę odsuwać w czasie. Dłuższy urlop planuję w czerwcu i w lipcu. Na pewno gdzieś wyjedziemy z żoną. Telefon nie dzwoni wtedy tak często i można poczytać książkę, popatrzeć na wodę, słońce czy las. Tymczasem wolne popołudnia przeznaczę na aktywny wypoczynek. Pewnie wrócę na basen. Na razie w Mławie, ale już niebawem w Działdowie.

Gosia Grabowska


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5