Spełniłam kolejne marzenie
2024-03-02 12:15:00(ost. akt: 2024-03-02 11:52:18)
Znamy ją jako autorkę książek o Działdowie. To z nią odświeżamy nasze wspomnienia i odwiedzamy zakamarki naszego miasta. Najnowsza książka Elżbiety Zakrzewskiej niebawem trafi do rąk czytelników. O tym jak powstawała i skąd taki pomysł rozmawiam z jej autorką.
— Kolejna książka jeszcze ciepła. Jakie były początki jej powstania?
— Książka ciepła, bo dopiero co wyszła z drukarni, ale nie ukazałaby się, gdyby nie wsparcie Starosty Powiatu Działdowskiego, pana Pawła Cieślińskiego, który sfinansował jej wydanie, za co serdecznie dziękuję. Gdyby nie to zainteresowanie i dobra wola pana starosty, moja powieść nadal byłaby w sferze planów i marzeń. Wydawcą książki jest stowarzyszenie Działdowska Kuźnia Słowa.
Książka powstawała dość długo. Nie dlatego, że nie miałam pomysłu, ale ona dość długo we mnie dojrzewała. Jej główny zarys miałam ustalony i gdy zaczynałam pisanie, na początku wszystko szło według planu, ale w trakcie dochodziło do zmian. Następowały przerwy w pisaniu, bo akurat zajmowałam się czymś innym. Gdy wracałam do tekstu, widziałam go już od innej strony, więc wprowadzałam poprawki, doskonaliłam styl, język, skupiałam się nad fabułą, czasami wprowadzałam zmiany w wątkach. Praca nad książką to był taki „poligon literacki”, szlifowanie mojego warsztatu pracy. Trwało to długo, bo nie była to jedyna praca, którą się wtedy zajmowałam. Gdy wreszcie skończyłam pisanie, książka „musiała” odleżeć rok, zanim zaczęłam się starać o jej wydanie. Na szczęście udało się.
— Skąd pomysł na taki temat?
— Już sam tytuł powieści „Bohaterowie wojennej rzeczywistości”, wskazuje, że jej tematyka oscyluje wokół wojny, a konkretnie II wojny światowej. To wiąże się z moimi zainteresowaniami. Okres okupacji budził zawsze moją ciekawość, ale nie od strony stricto historycznej. Interesowały mnie przeżycia zwykłych, bezimiennych ludzi. Jak radzili sobie w tym trudnym czasie, jakie były ich indywidualne losy, jak wyglądało ich życie na co dzień? Przecież w okresie wojny i okupacji nadal rodziły się dzieci, umierali ludzie – nie tylko z powodu zajść wojennych. Zawierano związki małżeńskie, rodziły się przyjaźnie i toczyło się zwyczajne życie. I właśnie taki obraz życia codziennego, obyczajowego, w tych szczególnych warunkach chciałam utrwalić i pokazać w mojej książce.
— Czego możemy się więc spodziewać?
— Jest to opowieść o życiu rodziny na wymyślonej przeze mnie wsi, która nosi nazwę Trześniawy. To rodzina z tradycjami, o nieco wyższym niż przeciętnym statusie majątkowym, jednak wojna wyrównuje różnice materialne i Jaźwińskich, podobnie jak innych mieszkańców Trześniaw, również dotykają problemy codziennego życia. Oprócz dwójki ich dorastających dzieci, w domu przebywa nastoletnia Lilka z Warszawy, córka przyjaciółki pani domu, a także kilkoro innych przyjaciół gospodarzy, którzy stracili swoje domy. Jakie wojenne zawirowania dotkną moich bohaterów, czytelnicy muszą przekonać się sami, czytając książkę. Są tu sytuacje związane z prowadzeniem gospodarstwa i radzeniem sobie z ograniczeniami, jest niewielki wątek walki podziemnej, pokazuję również życie w okupowanej Warszawie, no i oczywiście wątek uczuciowy. A wszystko to zabarwione nutką optymizmu i humoru.
— Bohaterowie autentyczni czy zupełnie wymyśleni?
— Główni bohaterowie są wykreowani przeze mnie, ale występują również postacie autentyczne. Niekiedy noszą one nazwiska prawdziwe, a w niektórych wypadkach pod wymyślonymi nazwiskami ukrywają się osoby znane z lokalnego środowiska, o których słyszeliśmy przy okazji poznawania historii Działdowszczyzny.
— Czyli książka ma związek z lokalną historią z okresu II wojny?
— Tak, mimo że akcja w powieści nawiązuje również do innych autentycznych wydarzeń, znanych z historii II wojny. Wspominam między innymi o akcji pod Arsenałem, powstaniu w getcie żydowskim, akcjach podziemnych, opublikowaniu listy katyńskiej czy nadchodzącym powstaniu warszawskim. Chociaż postacie i miejsca występujące w powieści są wytworem mojej wyobraźni, jednak nie byłabym sobą, gdybym kreując fabułę książki, nie oparła się na lokalnej rzeczywistości. Tak jak już wspomniałam, wśród stworzonych przeze mnie bohaterów są tacy, którzy mają realny pierwowzór w osobach z Działdowa i okolic. Tak samo miejscowości, chociaż nazywają się inaczej, mają swoje odpowiedniki na Działdowszczyźnie. Część wydarzeń, które opisuję, to wydarzenia prawdziwe i miały one miejsce w bliskich nam miejscowościach, które w książce nazywają się zupełnie inaczej. Nie będę ujawniać tych szczegółów, ponieważ chciałabym pozostawić czytelnikom możliwość zaufania własnej intuicji i wiedzy w rozszyfrowaniu tych zagadek.
— Można więc stwierdzić, że książka Bohaterowie wojennej codzienności jest nie tylko interesującą powieścią, ale ma również walor regionalny i edukacyjny.
— Na pewno. Myślę, że trafi do czytelnika w każdym wieku, ponieważ starałam się, aby w swobody, lekki sposób dostarczyć fakty historyczne, poszerzające lub utrwalające wiedzę czytelnika na temat historii regionu. Odniesienie się do najbliższej okolicy wydaje mi się być ciekawe dla czytelników z Działdowszczyzny, bo nie tylko umacnia poczucie tożsamości regionalnej, ale także jest to okazja, aby dowiedzieć się czegoś nowego na temat swojego regionu. Ponadto starałam się oddać jak najrzetelniej panujący wówczas styl życia. Dużo miejsca poświęciłam na opisanie codziennej egzystencji podczas wojny: jak się wtedy ubierano, co jedzono, jak wyglądały warunki mieszkaniowe, jak spędzano czas wolny. Zwróciłam też uwagę, jak Polacy radzili sobie w tej niecodziennej sytuacji, jak zdobywali środki na utrzymanie rodzin i co robili, aby obejść panujące wtedy zasady z zachowaniem własnego bezpieczeństwa.
— Książka jest dość obszerna.
— Tak, ma aż 30 rozdziałów, liczy prawie 400 stron. Zawiera kilka ilustracji, których autorką, tak jak i okładki, jest Sylwia Kaczmarczyk. Pracował nad nią zespół redakcyjny stowarzyszenia Działdowska Kuźnia Słowa w składzie: Renata Buczyńska, Janina Dzenis, wspomniana Sylwia Kaczmarczyk i Ewa Sotomska.
— Czy napisanie tej właśnie powieści było Pani marzeniem pisarskim?
— Każda książka, którą zaczynam pisać, wypływa z moich marzeń, aż do momentu, gdy ją skończę. A potem pojawia się kolejne marzenie…
— Rozumiem, że następne marzenie jest już w drodze.
— Tak, zaczyna osiągać już coraz większe rozmiary, ale jest jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić.
— A zatem, kiedy czytelnicy będą mogli przeczytać powieść, o której rozmawiałyśmy?
— Zapraszam zainteresowane osoby do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Działdowie na promocję mojej książki Bohaterowie wojennej codzienności. Odbędzie się ona najprawdopodobniej w połowie marca – o dokładnym terminie wkrótce będzie informacja, a wtedy każdy z obecnych otrzyma książkę w prezencie.
Życzę czytelnikom przyjemnej lektury.
— Książka ciepła, bo dopiero co wyszła z drukarni, ale nie ukazałaby się, gdyby nie wsparcie Starosty Powiatu Działdowskiego, pana Pawła Cieślińskiego, który sfinansował jej wydanie, za co serdecznie dziękuję. Gdyby nie to zainteresowanie i dobra wola pana starosty, moja powieść nadal byłaby w sferze planów i marzeń. Wydawcą książki jest stowarzyszenie Działdowska Kuźnia Słowa.
Książka powstawała dość długo. Nie dlatego, że nie miałam pomysłu, ale ona dość długo we mnie dojrzewała. Jej główny zarys miałam ustalony i gdy zaczynałam pisanie, na początku wszystko szło według planu, ale w trakcie dochodziło do zmian. Następowały przerwy w pisaniu, bo akurat zajmowałam się czymś innym. Gdy wracałam do tekstu, widziałam go już od innej strony, więc wprowadzałam poprawki, doskonaliłam styl, język, skupiałam się nad fabułą, czasami wprowadzałam zmiany w wątkach. Praca nad książką to był taki „poligon literacki”, szlifowanie mojego warsztatu pracy. Trwało to długo, bo nie była to jedyna praca, którą się wtedy zajmowałam. Gdy wreszcie skończyłam pisanie, książka „musiała” odleżeć rok, zanim zaczęłam się starać o jej wydanie. Na szczęście udało się.
— Skąd pomysł na taki temat?
— Już sam tytuł powieści „Bohaterowie wojennej rzeczywistości”, wskazuje, że jej tematyka oscyluje wokół wojny, a konkretnie II wojny światowej. To wiąże się z moimi zainteresowaniami. Okres okupacji budził zawsze moją ciekawość, ale nie od strony stricto historycznej. Interesowały mnie przeżycia zwykłych, bezimiennych ludzi. Jak radzili sobie w tym trudnym czasie, jakie były ich indywidualne losy, jak wyglądało ich życie na co dzień? Przecież w okresie wojny i okupacji nadal rodziły się dzieci, umierali ludzie – nie tylko z powodu zajść wojennych. Zawierano związki małżeńskie, rodziły się przyjaźnie i toczyło się zwyczajne życie. I właśnie taki obraz życia codziennego, obyczajowego, w tych szczególnych warunkach chciałam utrwalić i pokazać w mojej książce.
— Czego możemy się więc spodziewać?
— Jest to opowieść o życiu rodziny na wymyślonej przeze mnie wsi, która nosi nazwę Trześniawy. To rodzina z tradycjami, o nieco wyższym niż przeciętnym statusie majątkowym, jednak wojna wyrównuje różnice materialne i Jaźwińskich, podobnie jak innych mieszkańców Trześniaw, również dotykają problemy codziennego życia. Oprócz dwójki ich dorastających dzieci, w domu przebywa nastoletnia Lilka z Warszawy, córka przyjaciółki pani domu, a także kilkoro innych przyjaciół gospodarzy, którzy stracili swoje domy. Jakie wojenne zawirowania dotkną moich bohaterów, czytelnicy muszą przekonać się sami, czytając książkę. Są tu sytuacje związane z prowadzeniem gospodarstwa i radzeniem sobie z ograniczeniami, jest niewielki wątek walki podziemnej, pokazuję również życie w okupowanej Warszawie, no i oczywiście wątek uczuciowy. A wszystko to zabarwione nutką optymizmu i humoru.
— Bohaterowie autentyczni czy zupełnie wymyśleni?
— Główni bohaterowie są wykreowani przeze mnie, ale występują również postacie autentyczne. Niekiedy noszą one nazwiska prawdziwe, a w niektórych wypadkach pod wymyślonymi nazwiskami ukrywają się osoby znane z lokalnego środowiska, o których słyszeliśmy przy okazji poznawania historii Działdowszczyzny.
— Czyli książka ma związek z lokalną historią z okresu II wojny?
— Tak, mimo że akcja w powieści nawiązuje również do innych autentycznych wydarzeń, znanych z historii II wojny. Wspominam między innymi o akcji pod Arsenałem, powstaniu w getcie żydowskim, akcjach podziemnych, opublikowaniu listy katyńskiej czy nadchodzącym powstaniu warszawskim. Chociaż postacie i miejsca występujące w powieści są wytworem mojej wyobraźni, jednak nie byłabym sobą, gdybym kreując fabułę książki, nie oparła się na lokalnej rzeczywistości. Tak jak już wspomniałam, wśród stworzonych przeze mnie bohaterów są tacy, którzy mają realny pierwowzór w osobach z Działdowa i okolic. Tak samo miejscowości, chociaż nazywają się inaczej, mają swoje odpowiedniki na Działdowszczyźnie. Część wydarzeń, które opisuję, to wydarzenia prawdziwe i miały one miejsce w bliskich nam miejscowościach, które w książce nazywają się zupełnie inaczej. Nie będę ujawniać tych szczegółów, ponieważ chciałabym pozostawić czytelnikom możliwość zaufania własnej intuicji i wiedzy w rozszyfrowaniu tych zagadek.
— Można więc stwierdzić, że książka Bohaterowie wojennej codzienności jest nie tylko interesującą powieścią, ale ma również walor regionalny i edukacyjny.
— Na pewno. Myślę, że trafi do czytelnika w każdym wieku, ponieważ starałam się, aby w swobody, lekki sposób dostarczyć fakty historyczne, poszerzające lub utrwalające wiedzę czytelnika na temat historii regionu. Odniesienie się do najbliższej okolicy wydaje mi się być ciekawe dla czytelników z Działdowszczyzny, bo nie tylko umacnia poczucie tożsamości regionalnej, ale także jest to okazja, aby dowiedzieć się czegoś nowego na temat swojego regionu. Ponadto starałam się oddać jak najrzetelniej panujący wówczas styl życia. Dużo miejsca poświęciłam na opisanie codziennej egzystencji podczas wojny: jak się wtedy ubierano, co jedzono, jak wyglądały warunki mieszkaniowe, jak spędzano czas wolny. Zwróciłam też uwagę, jak Polacy radzili sobie w tej niecodziennej sytuacji, jak zdobywali środki na utrzymanie rodzin i co robili, aby obejść panujące wtedy zasady z zachowaniem własnego bezpieczeństwa.
— Książka jest dość obszerna.
— Tak, ma aż 30 rozdziałów, liczy prawie 400 stron. Zawiera kilka ilustracji, których autorką, tak jak i okładki, jest Sylwia Kaczmarczyk. Pracował nad nią zespół redakcyjny stowarzyszenia Działdowska Kuźnia Słowa w składzie: Renata Buczyńska, Janina Dzenis, wspomniana Sylwia Kaczmarczyk i Ewa Sotomska.
— Czy napisanie tej właśnie powieści było Pani marzeniem pisarskim?
— Każda książka, którą zaczynam pisać, wypływa z moich marzeń, aż do momentu, gdy ją skończę. A potem pojawia się kolejne marzenie…
— Rozumiem, że następne marzenie jest już w drodze.
— Tak, zaczyna osiągać już coraz większe rozmiary, ale jest jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić.
— A zatem, kiedy czytelnicy będą mogli przeczytać powieść, o której rozmawiałyśmy?
— Zapraszam zainteresowane osoby do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Działdowie na promocję mojej książki Bohaterowie wojennej codzienności. Odbędzie się ona najprawdopodobniej w połowie marca – o dokładnym terminie wkrótce będzie informacja, a wtedy każdy z obecnych otrzyma książkę w prezencie.
Życzę czytelnikom przyjemnej lektury.
Gosia Grabowska
![Obrazek w tresci](https://m.wm.pl/2024/03/orig/zm-20240222-174756-1-1114641.jpg)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez![FB](/i/icons/fb.png)