A wszystko dzięki pomarańczom
2024-02-14 13:00:00(ost. akt: 2024-02-14 13:09:55)
Krystyna i Zbigniew Sztramscy są razem od 44 lat. Opowiedzieli nam część swojej historii. Dla nich radość codzienna to dzielenie życia z kimś kogo kochamy, a największa miłość to bycie ze sobą w drobnych gestach i uśmiechu. Tak, by po latach zwieńczyć wszystko opowiadaniem.
— Zacznijmy od początku - jak się poznaliście?
Krystyna: To zabawna historia, w której główną rolę „zagrała” nasza, moja i Zbyszka, koleżanka umawiając nas ze sobą pod pretekstem, że niby każdemu z nas na tej znajomości bardzo zależy. Chyba oboje podeszliśmy do tej propozycji z ciekawością, ale bez nadziei, że może coś z tego trwałego i długoletniego wyniknąć. Niemniej Zbyszek zaskarbił sobie moją przychylność pojawiając się na randce z pomarańczami. Było to 12 kwietnia 1979 roku, tydzień przed Świętami Wielkanocnymi, a pomarańcze jak starsi pamiętają, były wtedy wielkim i tylko świątecznym rarytasem.
Zbigniew: Stałem za nimi godzinę w kolejce i kupiłem z myślą o moich rodzicach i rodzeństwie. Ale okazało się, że Krysia za pomarańczami wprost przepada, i tak na ławce w parku w krótkim czasie po pomarańczach została tylko pusta papierowa torebka!
Krystyna: Nieraz wspominamy ze wzruszeniem tamten dzień, a ja umieściłam to wydarzenie w swoim opowiadaniu „42 pomarańcze”, które zostało nagrodzone w konkursie O Laur Generacji „Miłość ma różne oblicza”. Zapach i smak pomarańczy już wcześniej kojarzył mi się z czymś wyjątkowym, uroczystym, podniosłym, a po tym pierwszym spotkaniu z przyszłym mężem stał się głównym „winowajcą” rodzącego się uczucia, choć jeszcze wtedy nieśmiałego i niepewnego.
Krystyna: To zabawna historia, w której główną rolę „zagrała” nasza, moja i Zbyszka, koleżanka umawiając nas ze sobą pod pretekstem, że niby każdemu z nas na tej znajomości bardzo zależy. Chyba oboje podeszliśmy do tej propozycji z ciekawością, ale bez nadziei, że może coś z tego trwałego i długoletniego wyniknąć. Niemniej Zbyszek zaskarbił sobie moją przychylność pojawiając się na randce z pomarańczami. Było to 12 kwietnia 1979 roku, tydzień przed Świętami Wielkanocnymi, a pomarańcze jak starsi pamiętają, były wtedy wielkim i tylko świątecznym rarytasem.
Zbigniew: Stałem za nimi godzinę w kolejce i kupiłem z myślą o moich rodzicach i rodzeństwie. Ale okazało się, że Krysia za pomarańczami wprost przepada, i tak na ławce w parku w krótkim czasie po pomarańczach została tylko pusta papierowa torebka!
Krystyna: Nieraz wspominamy ze wzruszeniem tamten dzień, a ja umieściłam to wydarzenie w swoim opowiadaniu „42 pomarańcze”, które zostało nagrodzone w konkursie O Laur Generacji „Miłość ma różne oblicza”. Zapach i smak pomarańczy już wcześniej kojarzył mi się z czymś wyjątkowym, uroczystym, podniosłym, a po tym pierwszym spotkaniu z przyszłym mężem stał się głównym „winowajcą” rodzącego się uczucia, choć jeszcze wtedy nieśmiałego i niepewnego.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Czterdzieści dwie pomarańcze
— I tak od razu wiedzieliście, że będziecie razem, że to jest to?
Krystyna: Ależ skąd! Zupełnie nie! Ale fajnie nam się z sobą rozmawiało. Zupełnie jakbyśmy się znali od lat. W dodatku oboje mieliśmy wielkie poczucie humoru, no i Zbyszek patrzył na mnie takimi zachwyconymi oczami! (śmiech)
Zbigniew: Bo byłaś nie tylko piękna, ale i trochę zwariowana i nieprzewidywalna. Zaskakiwałaś mnie swoimi pomysłami i opowiadałaś niestworzone historie. Po kilku miesiącach postanowiliśmy się pobrać, żeby zamieszkać razem i budować wspólną przyszłość! Pewnie każde z nas miało jakieś wątpliwości i trochę strachu, czy wszystko będzie takie piękne jak w narzeczeństwie…
Krystyna: Ależ skąd! Zupełnie nie! Ale fajnie nam się z sobą rozmawiało. Zupełnie jakbyśmy się znali od lat. W dodatku oboje mieliśmy wielkie poczucie humoru, no i Zbyszek patrzył na mnie takimi zachwyconymi oczami! (śmiech)
Zbigniew: Bo byłaś nie tylko piękna, ale i trochę zwariowana i nieprzewidywalna. Zaskakiwałaś mnie swoimi pomysłami i opowiadałaś niestworzone historie. Po kilku miesiącach postanowiliśmy się pobrać, żeby zamieszkać razem i budować wspólną przyszłość! Pewnie każde z nas miało jakieś wątpliwości i trochę strachu, czy wszystko będzie takie piękne jak w narzeczeństwie…
— I było?
Krystyna: Było! Ślub w kościele, biała sukienka z welonem i mroźny dzień. Kochany mężczyzna obok. Słońce odbijające się w śniegowych gwiazdkach. Wesele w lokalu, orkiestra, goście. Zbyszek okazał się niezwykle odpowiedzialnym facetem, potrafił wszystko załatwić, o wszystko się postarać, wszystkiego dopilnować. Poszukał dobrej stancji i po miesiącu już mogliśmy tak naprawdę cieszyć się sobą. Miłość w pełni zakwitła. Po dwóch latach przyszła na świat Oleńka, po siedmiu już w dużym wygodnym mieszkaniu zakładowym pojawiła Angelika.
Zbigniew: Ja wtedy rozpocząłem budowę domu. Czasem było trudno, bo Krysia po pracy w domu z dziećmi, ja na budowie. Ale myśl, że spełniamy swoje i naszych dzieci marzenia dodawała sił i radości. To był naprawdę dobry czas. Byliśmy młodzi, pełni sił, spełnialiśmy się w pracach zawodowych, cieszyliśmy się sobą. Dziewczynki nie chorowały często, były pogodne, mądre i utalentowane. Podobnie jak teraz wnuki, Helenka, Julia i Michał! Czego więcej chcieć?
Krystyna: Było! Ślub w kościele, biała sukienka z welonem i mroźny dzień. Kochany mężczyzna obok. Słońce odbijające się w śniegowych gwiazdkach. Wesele w lokalu, orkiestra, goście. Zbyszek okazał się niezwykle odpowiedzialnym facetem, potrafił wszystko załatwić, o wszystko się postarać, wszystkiego dopilnować. Poszukał dobrej stancji i po miesiącu już mogliśmy tak naprawdę cieszyć się sobą. Miłość w pełni zakwitła. Po dwóch latach przyszła na świat Oleńka, po siedmiu już w dużym wygodnym mieszkaniu zakładowym pojawiła Angelika.
Zbigniew: Ja wtedy rozpocząłem budowę domu. Czasem było trudno, bo Krysia po pracy w domu z dziećmi, ja na budowie. Ale myśl, że spełniamy swoje i naszych dzieci marzenia dodawała sił i radości. To był naprawdę dobry czas. Byliśmy młodzi, pełni sił, spełnialiśmy się w pracach zawodowych, cieszyliśmy się sobą. Dziewczynki nie chorowały często, były pogodne, mądre i utalentowane. Podobnie jak teraz wnuki, Helenka, Julia i Michał! Czego więcej chcieć?
— Wytrzymaliście w zgodzie i miłości 44 lata. A jak wytrzymujecie ze sobą teraz?
Krystyna: I kiedyś i teraz zdarzają się nieporozumienia i niesnaski. Może kłótnie zdarzają się rzadziej, niż wtedy, gdy się „docieraliśmy”, więcej za to jest rozmów na ważne, egzystencjonalne tematy. Mamy na to więcej czasu. Wciąż się siebie uczymy i chyba staramy się bardziej nawzajem rozumieć. W końcu natura kobiet i mężczyzn różni się tak bardzo, że nie da się tego przeskoczyć. Można natomiast nie obstawać tak bardzo przy swoim zdaniu czy poglądach, pozwolić sobie na kompromisy, a ciche dni wyrzucić do kosza.
Zbigniew: Kiedy się przeżyło ze sobą tyle lat szkoda by było to zepsuć, choćby zazdrością, czy nieufnością. Bardzo nad tym pracujemy!
Krystyna: I kiedyś i teraz zdarzają się nieporozumienia i niesnaski. Może kłótnie zdarzają się rzadziej, niż wtedy, gdy się „docieraliśmy”, więcej za to jest rozmów na ważne, egzystencjonalne tematy. Mamy na to więcej czasu. Wciąż się siebie uczymy i chyba staramy się bardziej nawzajem rozumieć. W końcu natura kobiet i mężczyzn różni się tak bardzo, że nie da się tego przeskoczyć. Można natomiast nie obstawać tak bardzo przy swoim zdaniu czy poglądach, pozwolić sobie na kompromisy, a ciche dni wyrzucić do kosza.
Zbigniew: Kiedy się przeżyło ze sobą tyle lat szkoda by było to zepsuć, choćby zazdrością, czy nieufnością. Bardzo nad tym pracujemy!
— Jak sobie radzicie w trudnych chwilach? Jak się wspieracie?
Krystyna: Byciem blisko. Pocieszaniem się. Wspólnym szukaniem rozwiązań. Powstawaniem z kolan. Przytuleniem, pocałunkiem. Pewnością, że razem można zdobywać góry. Modlitwą. Dzieleniem się, albo przejmowaniem domowych obowiązków. Chronieniem przed obmowami i krytyką innych. Motywowaniem do pracy nad sobą. Do szukania pomocy np. lekarskiej itp.
Zbigniew: Jako mężczyzna, staram się zapewnić swojej rodzinie dobrobyt materialny i być oparciem dla moich kobiet. Tak objawia się moja miłość i odpowiedzialność.
Krystyna: Byciem blisko. Pocieszaniem się. Wspólnym szukaniem rozwiązań. Powstawaniem z kolan. Przytuleniem, pocałunkiem. Pewnością, że razem można zdobywać góry. Modlitwą. Dzieleniem się, albo przejmowaniem domowych obowiązków. Chronieniem przed obmowami i krytyką innych. Motywowaniem do pracy nad sobą. Do szukania pomocy np. lekarskiej itp.
Zbigniew: Jako mężczyzna, staram się zapewnić swojej rodzinie dobrobyt materialny i być oparciem dla moich kobiet. Tak objawia się moja miłość i odpowiedzialność.
— Czy macie takie poczucie, że kiedyś było prościej być razem?
Krystyna: Prościej było żyć z innymi, kiedy często się spotykaliśmy w gronie rodzinnym, więcej wyjeżdżaliśmy, chodziliśmy na spacery, do kina itp. Teraz pozamykaliśmy się domach i chyba niesprawiedliwie byłoby złożyć to wyłącznie na pandemię. Przestaliśmy pielęgnować międzyludzkie relacje uciekając w świat wirtualny. Trochę to też wpływa na bliskość małżeńską. Naszą też! Dobrze, że coraz bardziej rozumiemy, że telewizja, smartfony, komputery nie zastąpią miłości!
Krystyna: Prościej było żyć z innymi, kiedy często się spotykaliśmy w gronie rodzinnym, więcej wyjeżdżaliśmy, chodziliśmy na spacery, do kina itp. Teraz pozamykaliśmy się domach i chyba niesprawiedliwie byłoby złożyć to wyłącznie na pandemię. Przestaliśmy pielęgnować międzyludzkie relacje uciekając w świat wirtualny. Trochę to też wpływa na bliskość małżeńską. Naszą też! Dobrze, że coraz bardziej rozumiemy, że telewizja, smartfony, komputery nie zastąpią miłości!
— A czym dla Was jest miłość?
Krystyna: Spoiwem? Klejem, który uszczelnia wszystkie zranienia? Witaminą, która dodaje sił? Bożą Łaską? Mocnym trzymaniem się za ręce? Odgadywaniem swoich pragnień? Uszczęśliwianiem się wzajemnie? Noszeniem na ramionach swoich kłopotów. Dopełnianiem się i szanowaniem wszystkiego co w nas piękne, dobre, wartościowe, ale i tego co słabe i przykre. A może tylko sprawdzianem naszego człowieczeństwa!
Krystyna: Spoiwem? Klejem, który uszczelnia wszystkie zranienia? Witaminą, która dodaje sił? Bożą Łaską? Mocnym trzymaniem się za ręce? Odgadywaniem swoich pragnień? Uszczęśliwianiem się wzajemnie? Noszeniem na ramionach swoich kłopotów. Dopełnianiem się i szanowaniem wszystkiego co w nas piękne, dobre, wartościowe, ale i tego co słabe i przykre. A może tylko sprawdzianem naszego człowieczeństwa!
— Jaką macie receptę na długie, wspólne życie?
Krystyna: Żadnej. Po prostu być razem. Nie myśleć o rozstaniu. Naprawiać, a nie wyrzucać! Przebaczać. Po prostu kochać! Bez oczekiwania na zapłatę.
Zbigniew: A latem usiąść razem na tarasie swojego domu, wypić kawę, wystawić twarz ku słońcu, odetchnąć świeżym powietrzem, a później podać swojej żonie obranego ze skórki ogórka z własnej folii i zobaczyć jej ciepły, błogi uśmiech!
Krystyna: Żadnej. Po prostu być razem. Nie myśleć o rozstaniu. Naprawiać, a nie wyrzucać! Przebaczać. Po prostu kochać! Bez oczekiwania na zapłatę.
Zbigniew: A latem usiąść razem na tarasie swojego domu, wypić kawę, wystawić twarz ku słońcu, odetchnąć świeżym powietrzem, a później podać swojej żonie obranego ze skórki ogórka z własnej folii i zobaczyć jej ciepły, błogi uśmiech!
Gosia Grabowska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez