Renata Makarewicz o cudach rosnących za płotem

2022-06-11 18:00:00(ost. akt: 2022-06-09 15:46:58)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Z pochodzenia jest braniewianką, ale to we Fromborku mieszka już od dziesięciu lat. Będąc jeszcze małą dziewczynką, marzyła o karierze lekarskiej. Jej droga potoczyła się inaczej, ale dziś Renata Makarewicz i tak pomaga innym, szerząc wiedzę na temat ziół i ziołolecznictwa.

— Czym właściwie jest fitoterapia?


— Fitoterapia to sztuka leczenia ziołami, inaczej zwana ziołolecznictwem czy fitofarmakologią. To nic innego jak wykorzystywanie ziół, czyli roślin i ich przetworów, w procesie leczenia różnych schorzeń i dolegliwości.
Historia ziołolecznictwa sięga aż trzech tysięcy lat przed naszą erą. Pierwszymi zielarzami byli pasterze. Później narodziła się medycyna chińska. Między VIII a XIII wiekiem Arabowie rozpowszechnili zioła na teren Europy, a w XVI wieku rozpoczyna się historia ziołolecznictwa klasztornego.

Badania nad chemicznym składem ziół rozpoczęły się dopiero kilka wieków później po to, by zahamować rozwój ziołolecznictwa w kolejnych latach na rzecz leków syntetycznych.

Obecnie ziołolecznictwo znów wraca do łask, a to za sprawą większej świadomości i zainteresowania tym tematem wśród pacjentów, jak i lekarzy. Chociaż niektórym nadal ziołolecznictwo kojarzy się z czarami, magicznymi miksturami czy paleniem kocich pazurów przez czarownice…

Kończąc studia z fitoterapii, sama zastanawiałam się przez moment, czy jest to dziedzina, która kogoś zainteresuje, czy nie porywam się z motyką na słońce, czy nie spełniam tylko własnego kaprysu… Ale gdy weszłam w to środowisko, uświadomiłam sobie, jak wielu ludzi szuka naturalnych metod leczenia i chętnie z nich korzysta.

Renata Makarewicz: Od lat jestem pasjonatką medycyny niekonwencjonalnej i ziołolecznictwa oraz naturalnych metod leczenia
Fot. archiwum prywatne
Renata Makarewicz: Od lat jestem pasjonatką medycyny niekonwencjonalnej i ziołolecznictwa oraz naturalnych metod leczenia


— Skąd u ciebie takie zainteresowania?


— W dzieciństwie marzyło mi się, że zostanę lekarzem… ale techniczny umysł i zamiłowanie do matematyki zaprowadziły mnie na Politechnikę Gdańską na Wydział Budownictwa Lądowego. Po kilku latach praktyki w zawodzie na budowie przystąpiłam do egzaminu państwowego, by uzyskać uprawnienia bez ograniczeń do kierowania robotami budowlanymi w specjalności konstrukcyjno-budowlanej.
Jednocześnie od lat jestem pasjonatką medycyny niekonwencjonalnej i ziołolecznictwa oraz naturalnych metod leczenia. Stosuję je w swoim życiu i życiu swoich bliskich. Na co dzień zajmuję się zupełnie czym innym, ale w pewnym momencie nadszedł czas, by coś w moim życiu zmienić — pójść w kierunku, który gdzieś z tyłu ciągnie się jak ogon tak zwanych niespełnionych marzeń.
Z czasem postanowiłam spełnić swoje marzenie i poszerzyć wiedzę, co przyczyniło się do zdobycia w 2021 roku świadectwa ukończenia studiów podyplomowych na kierunku fitoterapia i ziołolecznictwo w Wyższej Szkole Nauk o Zdrowiu w Bydgoszczy. I nie żałuję, medycyna akademicka chyba nie spełniłaby moich oczekiwań.

Pamiętam, jak pochwaliłam się dyplomem przed domownikami. Moje dzieci z przerażeniem wykrzyczały: — „Mamo, to ty teraz będziesz nas leczyć ziołami?”. A ja odpowiedziałam dumnie, że robiłam to od zawsze, ale teraz jestem dyplomowaną zielarką.

Prawda jest taka, że jeszcze bez dyplomu zielarza stosowałam zioła na co dzień. Nie wiem, skąd się to wzięło. W domu rodzinnym ziół stosowało się mało, raczej tyle, co w większości domów. Była mięta, dziurawiec czy piołun, liście babki na skaleczenia i owoce kopru na wzdęcia i kolki.

A mnie ciągle coś ciągnęło w tym kierunku, by korzystać z tego, czym obdarowała nas natura. To, co rośnie wokół nas, w zupełności nam wystarcza, i z drugiej strony to, czego nam potrzeba, wyrasta pod naszym oknem.

Kolejnym krokiem była własna działalność pod podwójną nazwą: Sfera inżyniera i Ziołogram — fitoterapia — taki kaprys. Ktoś może zapytać, jak się ma budownictwo do ziół — może i nie ma, ale mi to pomaga.

Mój zmysł analityczny wspiera mnie nie tylko w kierowaniu budową, ale w połączeniu z empatią pozwala na dociekliwe podejście do problemu pacjenta, tak by dobrać odpowiednie zioła do schorzenia. Jestem zwolenniczką znalezienia i zlikwidowania przyczyny choroby, niż leczenia jej skutków. A to wymaga zadania serii pytań, przeanalizowania wszystkich za i przeciw, by móc znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Pytanie tylko, w jakim stopniu pacjent się otworzy i będzie umiał przedstawić swoje niedomagania.

Leczenie ziołami często wymaga od pacjenta zmiany nawyków żywieniowych i trybu życia
Fot. archiwum prywatne
Leczenie ziołami często wymaga od pacjenta zmiany nawyków żywieniowych i trybu życia


— Jak zioła wpływają na nasze zdrowie? Czy można je łączyć? Czy są takie połączenia, których lepiej unikać?


— Zioła mogą leczyć, ale nieumiejętnie stosowane mogą nam zaszkodzić, a w skrajnych przypadkach nawet doprowadzić do śmierci.

Jest mnóstwo ziół, które mają podobne działanie, ważny przy tym jest również ich wpływ, dlatego każdy z nas powinien mieć indywidualnie dobrane zioła o odpowiednim działaniu, tak by pomogły, a nie zaszkodziły.

Korzeń lukrecji ma na przykład właściwości przeciwwirusowe, wykorzystywany jest często w leczeniu schorzeń górnych dróg oddechowych, astmie czy chrypce. O ile nie stanowi większego zagrożenia dla naszego zdrowia czy życia, spożywany w dużych ilościach może przyczynić się do pogorszenia naszego stanu, gdyż powoduje wzrost ciśnienia krwi, arytmię czy bóle głowy i mięśni, a nawet obrzęki, które w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić do paraliżu. Dlatego bardzo ważnym jest skupienie się nie tylko na pozytywnych właściwościach roślin, ale i uważne zapoznanie się ze skutkami ubocznymi ich stosowania.

Podałam przykład lukrecji, ponieważ ze względu na jej słodki smak jest ona dodawana do serków homogenizowanych, jogurtów, ciast i większości gotowych mieszanek ziołowych dostępnych w marketach. Większość ziół niestety ma niezbyt przyjemny smak, wręcz gorzki. Dodanie lukrecji sprawia, że mieszanka staje się przyjemna dla naszych kubków smakowych. Wtedy też chętniej po nią sięgamy, ale, jak wcześniej wspomniałam, niektórym osobom może, zamiast uśmierzyć dolegliwości, przynieść dodatkowe nieprzyjemności.

Są oczywiście zioła, których nie można łączyć. To te wykluczające nawzajem swoje działanie. Nie łączymy ze sobą jednocześnie obniżających i podwyższających ciśnienie krwi. Łączymy ze sobą te, które mają podobne działanie, powstaje w ten sposób synergia, powodując nasilenie oddziaływania na organizm, by szybciej i efektywniej przynieść oczekiwany rezultat.

W mieszankach na przeziębienie dobrze jest łączyć ze sobą te, które mają działanie rozgrzewające — np. kwiat forsycji bogaty w rutynę, kwiat hibiskusa — w witaminę C, pędy malin czy kwiat lipy o działaniu przeciwgorączkowym — i już mamy gotową herbatkę, którą należy wypić, póki jeszcze ciepła. Jeśli zastosujemy ją, zanim choroba rozwinie się na dobre, już po pierwszej dawce poczujemy ulgę.

Zioła mogą pomóc na wszystkie dolegliwości — od kataru, poprzez bóle i udrożnienie żylaków, po odnowę wątroby. Wyleczenie zależy tylko od rodzaju i częstotliwość stosowania. A tu niestety trzeba wykazać się cierpliwością. Leczenie ziołami wymaga nieraz od pacjenta zmiany nawyków żywieniowych i trybu życia.

Pokrzywa uważana jest za królową ziół, ale i ją trzeba stosować ostrożnie
Fot. pixabay
Pokrzywa uważana jest za królową ziół, ale i ją trzeba stosować ostrożnie


— Jak już mówiłaś, nieumiejętne stosowanie ziół może się wiązać z nieprzyjemnymi powikłaniami. Jakimi?


Dla przykładu — spożywanie preparatów z dziurawca — naparów czy tabletek ziołowych — przy jednoczesnej ekspozycji na słońce wywoła niespodziankę w postaci brązowych plam na naszej skórze — najczęściej na twarzy. Są one niestety trudne do usunięcia.

Bez czarny stosowany po obróbce termicznej przyniesie nam wiele korzyści, ale jeśli spożyjemy go na surowo, zawarta w nim sambunigryna spowoduje zatrucie organizmu objawiające się mdłościami i wymiotami.

Spożycie owoców wilczej jagody, które ze względu na zawartość atropiny jest również wykorzystywana w medycynie, może doprowadzić do śmierci. Dawka śmiertelna dla dorosłego człowieka to spożycie 10-20 owoców, dzieciom wystarczy już natomiast tylko kilka. Pierwsze objawy paraliżu układu nerwowego i tkanek miękkich zaobserwujemy już po ok. 10 minutach od spożycia. Ważnym jest więc uczulanie dzieci, by nie spożywały samodzielnie owoców znalezionych w lasach czy nawet w przydomowych ogródkach.

Pokrzywa — królowa ziół — jest bardzo cennym ziołem krwiotwórczym, rewelacyjnym diuretykiem, ale należy uważać, by nadmiernym spożyciem nie wypłukać z organizmu cennych minerałów, jak np. potas. Jego brak może doprowadzić do zapaści. Dlatego zawsze polecam pić pokrzywę z umiarem i robić przerwy — przez dwa tygodnie pić codziennie napar z jednej łyżki ziół na szklankę wody, a przez kolejne dwa tygodnie tego nie robić. Jeżeli zaś chodzi o sok z pokrzywy, pijemy go w ilości nie większej niż 15-20 ml dziennie.

— Jakie zioła są najpopularniejsze w Polsce i regionie Warmii i Mazur? Czy możemy je hodować w przydomowych ogródkach lub w domu w doniczce?
— Polska — a zwłaszcza nasz region Warmii i Mazur, który nie został masowo zurbanizowany — jest przebogaty w roślinność — w tym w zioła.
Zielarze bardzo często korzystają z dóbr natury i zaopatrują się w te bardziej popularne, jak kwiaty czarnego bzu, mniszka lekarskiego, pokrzywy, nawłoci, młode pędy sosny, lipy, owoce pigwowca, dzikiej róży, aronii, jarzębiny, poziomek, malin czy korzenia arcydzięgla, dziewanny, perzu i skrzypu polnego.

W ogródkach czy doniczkach na parapecie często hodowane są zioła, których na co dzień używamy też jako przypraw: estragon, mięta, lubczyk, tymianek, lawenda, dziurawiec, malina, bylica, bazylia, oregano, melisa… lista jest naprawdę długa.
Najbardziej popularnym ziołem i bezpiecznym do stosowania przez wszystkich jest mniszek lekarski — jego kwiat, liście i korzeń. Pomaga na niestrawność, brak łaknienia, niedomagania wątroby, problemy trawienne. Niestety — ludzie z uporem maniaka likwidują go w swoich przydomowych ogródkach. A natura wie, czego nam potrzeba! Jeśli mniszek rośnie w dużych ilościach w twoim ogródku, to znaczy, że jest ci potrzebny, a wręcz wskazany. Mniszek rośnie przepięknie w pasach drogowych, ale pamiętajmy, by dla własnego dobra nie zbierać ziół rosnących przy drogach publicznych i z pól, na których stosowane są opryski pestycydami.

W każdej domowej apteczce powinna znaleźć się mięta. Jest wskazana przy niestrawności, reguluje perystaltykę jelit i likwiduje wzdęcia. Chętnie dodajemy ją do wody z cytryną w letnie upały — i dobrze, bo świetnie ochładza organizm ze względu na obecność mentolu i chroni przed dolegliwościami ze strony żołądka. Niestety — spożywana w nadmiernych ilościach uszkadza błony żołądka, na co szczególnie powinny uważać dzieci i osoby starsze.

Szałwia natomiast idealnie sprawdzi się w płukaniu gardła przy ropnym zapaleniu i anginie jako naturalny środek antyseptyczny. Picie naparu z szałwii reguluje nadmierne pocenie się, ale nie jest wskazana dla matek karmiących, ponieważ może hamować laktację. Chyba że chcemy zakończyć karmienie piersią, wtedy możemy po nią sięgnąć.

Jestem jednak zdania, że stosowanie ziół powinno zostać skonsultowane ze specjalistą. Zwłaszcza jeśli chcemy stosować coś długotrwale. Zioła to lek, tylko występujący naturalnie w naszym środowisku. Oczywiście jeśli mamy na coś ochotę sporadycznie, to nic nie stoi na przeszkodzie do spożycia, o ile nie jest to trujące. Część ziół między sobą wchodzi w reakcję, tak samo jeśli spożywamy leki syntetyczne, niektóre z nich wchodzą w reakcję z ziołami. Każdy z nas jest inny i inaczej reaguje na poszczególne substancje. Większość leków z apteki stosuje tak, jak lekarz przepisał na recepcie, a zioła do woli i bez zastanowienia, bo przecież to takie naturalne i zdrowe — to błędne myślenie.

Jak mawiał Paracelsus: „Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie góry i pagórki są aptekami”, ale powiedział on też, że: „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę”. To bardzo ważne słowa i jednocześnie dwie moje ulubione sentencje.

— Które zioła powinny gościć częściej na naszych talerzach?


Zioła bardzo często dodajemy i jak najbardziej powinniśmy dodawać do posiłków, zgodnie z ich przeznaczeniem. Estragon, lubczyk, tymianek, bazylia, oregano, liść laurowy to najczęściej goszczące w kuchni przyprawy. Dodawane są do potraw, by podkreślić ich smak, wydobyć aromat, a jednocześnie ułatwiają trawienie.
Nie doprawiajmy jednak dań ziołami, których nie lubimy, albo nie znamy ich pochodzenia i działania. Zwłaszcza te z kuchni indyjskiej czy chińskiej. One nie będą pasowały do naszych polskich potraw i nie nadadzą oczekiwanego smaku i rezultatu.

Wiosną i latem powinniśmy sięgać po wszelkie rośliny zielone, które budzą się do życia: szczypiorek, sałata, młode listki mniszka lekarskiego i pokrzywy, szczaw, koperek, natka pietruszki. Zielone, bo zawierają chlorofil, który pomaga usuwać z organizmu szkodliwe związki. Wszystkie zioła zawierają duże ilości składników mineralnych, witamin i sporą dawkę błonnika pokarmowego. Ich działanie jest zbawienne dla naszego organizmu zwłaszcza po zimie, gdy czujemy się ociężali i ospali.

Natka pietruszki to takie krwiotwórcze perpetuum mobile. Zawiera duże ilości żelaza i witaminy C, która wspomaga jego wchłanianie. Świetnie wpływa na higienę jamy ustnej, neutralizuje nieprzyjemne zapachy po spożyciu np. cebuli lub czosnku.

Lubczyk natomiast jest doskonałym i naturalnym wspomagaczem smaku o bardzo intensywnym i bulionowym zapachu, chętnie dodawany do zup i sosów.

Jednocześnie wspomaga trawienie i działa przeciwzapalnie. Warto stosować go w kuchni zamiast wzmacniaczy smaku takich jak glutaminian sodu.

Większość ziół stosujemy z dziada pradziada, nie do końca zdając sobie sprawę z ich dobroczynnych właściwości. Rozważne i świadome stosowanie ziół przyczynia się do poprawy naszego samopoczucia i zdrowia. Wystarczy tylko wsłuchać się w swój organizm, analizować, co mu szkodzi, a co pomaga. Zasięgać porad u specjalistów, a nie bazować na reklamach i polecanych cud-lekach. Takie cudowne środki istnieją — i to wokół nas — musimy tylko umiejętnie z nich korzystać.

Rozmawiała Kamila Kornacka

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5