Moją bujną wyobraźnię ukształtował Lem

2016-11-12 09:45:00(ost. akt: 2016-11-12 17:45:55)

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Przypadek sprawił, że w moje ręce trafiła "Cyberiada". Jej lektura spowodowała, że przez lata całe czytałem prawie wyłącznie fantastykę naukową a wśród jej autorów przede wszystkim Stanisława Lema.
Moja przygoda z zapalczywym czytaniem książek zaczęła się w podstawówce. Miałem poważne opory przed czytaniem obowiązkowych lektur szkolnych, za to czytałem mnóstwo książek spoza tej listy. Do lektur obowiązkowych wracałem zwykle "po terminie" lub nawet po latach. Niosło to ze sobą nawet bolesne doświadczenia.

Pewnego razu (miałem może z 10 lat) w biblioteczce mego stryja Władysława zauważyłem "Cyberiadę" Stanisława Lema. Na początku zainteresowały mnie ilustracje. Dopiero po ich obejrzeniu wczytałem się w "Bajki robotów" i szalone przygody konstruktorów Klapaucjusza i Trurla.

Książka na tyle rozpaliła moją wyobraźnię, że w kolejnych latach sięgnąłem po inne książki tego samego autora. Pochłonąłem więc "Eden", "Niezwyciężonego", "Solaris", "Opowieści o pilocie Pirxie", poznałem Ijona Tichego. Z pewnym zaskoczeniem skonstatowałem, że "Katar" i "Śledztwo" nie są powieściami dziejącymi się w kosmosie a przekonany byłem, że Lem to pisarz fantastyczno-naukowy.

Fascynowała mnie w tych książkach nie tylko sama fabuła, ale i odniesienia do nauki. Uważałem się wtedy za "umysł ścisły". Ulubionymi przeze mnie przedmiotami w szkołach były przecież fizyka i matematyka.

Fascynowały mnie też umiejętności słowotwórcze Stanisława Lema. To on przecież określał niektóre kształty jako "zaklęsłe", w języku robotów człowieka nazwał "bladawcem". Potrafił napisać wiersz mówiący jednocześnie o: miłości, seksie, zdradzie, cierpieniu, arystokracji, muzyce, Murzynach i to wszystko wyłącznie słowami rozpoczynającymi się na literę "C" oraz maksymalnie w pięciu wierszach. Do dziś go pamiętam:

Cyprian cyberotoman, cynik, ceniąc czule
Czarnej córy cesarskiej cud ciemnego ciała,
Ciągle cytrą czarował. Czerwieniała cała,
Cicha, co dzień czekała, cierpiała, czuwała...
...Cyprian ciotkę całuje, cisnąwszy czarnulę!

Do matury z II LO w Olsztynie czytałem prawie wyłącznie powieści i opowiadania science-fiction. Poszukiwałem i zdobywałem książki Janusza A. Zajdla, w zaprzyjaźnionym kiosku wyprosiłem prenumeratę miesięcznika "Fantastyka", rujnowałem swój kieszonkowy budżet na komiksy rysowane przez Bogusława Polha (wedle konfabulacji Ericha von Dänikena), Grzegorza Rosińskiego ("Thorgal", "Najdłuższa podróż", "Yans"). Kupowałem wreszcie "Młodego Technika" dla publikowanych tam opowiadań.

Z biegiem lat odszedłem od czytania tego gatunku. Teraz męczę mój słaby wzrok literaturą regionalną i historią regionu. Gdy jednak ktoś latem wyrzucił na nielegalnym wysypisku "Opowiadania wybrane" Stanisława Lema przywłaszczyłem je sobie i ponownie przeczytałem przypominając sobie nie tylko opowiadania, ale i czasy gdy byłem "piękny i młody".

Przypomniałem sobie jak to z wszechświata zniknęły: kambuzele, ściśnięta, wytrzopki, grzyzmaki, rymundy, trzepce i pćmy oraz murkwie a wróciły: niesmak, nienawiść, niemoc, niepokój i niewiara.

No i wreszcie zauważyłem, że to wcale nie jest science-fiction. Jeśli pominąć kosmiczną fabułę to są to jednak powieści o człowieku.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl


Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5