Znicz czekał na to aż 10 kolejek!

2020-10-13 10:32:06(ost. akt: 2020-10-13 10:34:05)

Autor zdjęcia: archiwum klubu/Znicz Biała Piska

FUTBOL || 3 wygrane i porażka, 15 strzelonych goli i 6 straconych — to bilans weekendowych poczynań piłkarzy naszego powiatu. Z 3 dodatkowych "oczek" cieszono się w Zniczu, Śniardwach i Mazurze. Punktowym smakiem obszedł się MKS Ruciane-Nida.
Najwyżej sklasyfikowana z naszych ekip, Znicz Biała Piska, na tę chwilę czekał bardzo, bardzo długo. Choć w poprzednim sezonie murawa jedynego III-ligowca powiatu przypominała trudną do zdobycia twierdzę, to w obecnym... na "gospodarskie" zwycięstwo przyszło czekać aż 10 kolejek. Swoiste "przełamanie" przyjechało... Ursusem.

Pojedynek z reprezentantami Warszawy rozpoczął się po myśli kibiców z Białej Piskiej. W 19. minucie wynik spotkania otworzył Mateusz Jambrzycki, "uruchomiony" wcześniej perfekcyjnym podaniem Dawida Kalinowskiego.
Rywale nie jechali jednak 200 km, by poddać się bez walki. Ledwie 10 minut później, w wyniku błędu defensywy Znicza, Ursus doprowadził do remisu. Widowisko przybrało na "ostrości". Gospodarze jednak "nie odstawiali nogi" i w 40. minucie — przysłowiowego "gola do szatni — władował Warszawie wspomniany Kalinowski (asystował Mateusz Romachów).

Trybuny ożyły, gdy w polu karnym Ursusa — po wygranej walce o pozycję — powalony przez rywala został "Jambrzyk". Rzut karny widziało wielu, ale... nie arbiter, który uznał, że zawodnik Znicza w tym spotkaniu "przewraca się zbyt łatwo".

Ursus postawił wszystko na jedną kartę i odważnie ruszył do przodu. Ekipa z Białej Piskiej skupiła się na defensywie, jakby chcąc "dowieźć" korzystny wynik do ostatniego gwizdka. Sytuacji nie ułatwił Mateusz Ruszczyk, który — choć pojawił się na boisku jako rezerwowy — w krótkim odstępie czasu dwukrotnie obejrzał żółty kartonik. Czerwień była tylko formalnością, a od 87. minuty Znicz grał w osłabieniu.

Warszawianie poczuli krew, odsłonili się jeszcze bardziej i... to był ich błąd. Na minutę przed końcem futbolówka trafiła pod nogi Bartosza Giełażyna. Snajper, który jeszcze niedawno był "uziemiony" z powodu poważnej kontuzji, przebił się z piłką do pola karnego, tam minął bramkarza i posłał ją do pustej bramki. Wynik 3:1 poszedł w świat.

— Długo czekaliśmy na zwycięstwo u siebie i dzisiaj ciężko na nie zapracowaliśmy — mówi Ryszard Borkowski, trener Znicza. — Nie było to za piękne widowisko, brakowało płynnych akcji, ale gole, które zdobyliśmy to były bramki wypracowane. W ostatnich meczach siebie brakowało nam konkretów, ale dzisiaj udokumentowaliśmy swoją wyższość i to jest najważniejsze. Pokazaliśmy, że drużyna, choć w trudach, ale się odradza. Wszystko jest na dobrych torach i będziemy dążyli, żeby to podtrzymać i iść do przodu — dodaje szkoleniowiec.

Ostro do przodu

Przełamanie złej passy powiodło się także występującym w klasie okręgowej Śniardwom Orzysz. Dwie kolejki wcześniej zielono-niebiescy nie byli w stanie powstrzymać u siebie liderów z DKS Dobre Miasto (0:3), a następnie — niespodziewanie — ulegli na wyjeździe SKS Szczytno (1:0), ekipie z dolnej strefy tabeli.

Gdy na murawie w Orzyszu pojawił się Jurand Barciany, kibice mogli zobaczyć wreszcie drużynę w formie takiej, do jakiej zostali przyzwyczajeni.

Już w 4. minucie strzelaninę rozpoczął Konrad Radzikowski. Wkrótce jego śladem ruszyli Bartłomiej Kubrowski (18'), Piotr Kowalczyk (36'), Rafał Niedźwiecki (63') i dwukrotnie Dariusz Kaźmierczyk (84' i 88'). Festiwal strzelecki zakończył, tak jak i rozpoczął, wspomniany "Radzik" (89'). Rywale zdołali odpowiedzieć w całym meczu tylko 2 golami, więc tablica wyników wskazała ostatecznie 7:2.

Szczebel niżej, w a-klasie, Mazur Pisz rozgromił (5:1) Olimpią Miłki, zaś MKS Ruciane-Nida nie znalazł u siebie recepty na (0:2) na Ronę 03 Ełk.

Kamil Kierzkowski

Obrazek w tresci


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5